czwartek, 17 sierpnia 2017

Valerian - byłem w kinie

Reg zorganizował grupę wypadową, do której udało mi się dołączyć i obejrzeliśmy sobie film Valerian i miasto tysiąca planet (Wikipedia). Dzięki Reg, bo po tym co słyszałem o tym filmie (to jakim marzeniem i wyzwaniem był ten pomysł dla ekipy Luca Bessona) to nawet zastanawiałem się, czy nie iść do kina, ale pewnie sam bym się nie wybrał... tyle fajnych rzeczy na mnie czeka, trochę szkoda czasu na kino (aż dziw, że to ja o tym piszę! Więcej niżej...).


Film mi się nawet podobał, choć to nie jest to SF za którym przepadam (gdzie są Andromeda albo Po tamtej stronie). Nie pękłem z nudów, co prawda żartowałem, że usnąłem jak "tamten" zdradził, no ale to tylko uszczypliwości na prostą fabułę i zbyt duży nacisk na widowiskowość i wartką akcję (to jakaś zmora dzisiejszego kina, którą coraz gorzej znoszę...).

Garść ciekawostek: Luc Besson (Piąty element (Wikipedia), Lucy i Leon zawodowiec) od bardzo dawna marzył o zrobieniu tego filmu, lecz nie było takich możliwości, dlatego dziś nie dziwią takie oto fakty: "Budżet filmu jest najwyższy spośród wszystkich filmów, jakie powstały poza terytorium USA, wynosi 210 milionów dolarów".

W filmie pojawia się motyw Paradise, czyli kolejnej nowej wizji tym czym może być (choć pachniało mi to Avatarem...), jednak nie piszę o tym aby zdradzać fabułę (nic na razie nie zdradziłem!), ale po to aby zwrócić uwagę na to, że w innych filmach Luc Besson również chętnie sięga po ten motyw (np. zupełnie inne ujęcie Paradise jako kurort przyszłości w "Piątym elemencie"). Być może się tak bawi, a może właśnie bardzo go interesuje ten temat i (możliwa) różnorodność interpretacji.

Podsumowując: jeśli oczekujesz wartkiej akcji, sporo zawirowań głowy, widowiskowych efektów, podróży kosmicznych (i innych), robotów, nowych technologii, duuużej ilości fantastycznych ras (oraz w kontraście ponętnej aktorki w roli głównej), pościgów, strzelanin, stosów trupów, rozwalania planet... i... jeszcze więcej tego wszystkiego okraszonego pewnymi zagadkami - to jest to film dla Ciebie!;)

...dla mnie może niekoniecznie, ale jako rozrywka w świąteczny dzień - całkiem przyjemna;)

...swoją drogą ci twórcy filmów dwoją się i troją, (lista osób od efektów lub grafiki 3D w filmach rozrasta się w ciągu ostatnich 20 lat w ogromnym tempie - sami sprawdźcie co się obecnie dzieje na listach płac!), a mnie to po prostu nudzi... W sumie dziwna sprawa lubię: SF, lubię efekty, lubię kosmos itp. a mamy tego teraz w kinie zatrzęsienie, w pewnym sensie spełniło się moje marzenie z lat dziecięcych, jednak to wszystko jakoś się chyba współczesnemu widzowi znudziło. Chciałbym znów zobaczyć film, który by mnie zachwycił tak jak Gwiezdne Wojny, Terminator czy Obcy i jakoś się to nie udaje...


Update:
W trakcie filmu zwróciłem uwagę na fakt, że jest mowa o człowieku, który poświęcił życie danej tematyce i raptem przepadł wraz z całą wiedzą - lecz jak to możliwe? Tyle komputerów, a żaden plik nie przetrwał?? No ale ta zagadka się w końcu wyjaśnia (choć nie jest to w centrum uwagi widza i twórców filmu). Uważam to za powiedzmy(!) wyjaśnione, ale prawda jest taka, że choćby dzisiejszy internet pokazuje, że wymazać się wszystkiego tak łatwo nie da (a co z jego pracami dyplomowymi?).


Update:
Z tego co podaje Wikipedia, odbiór filmu przez krytyków jest właściwie identyczny z moimi odczuciami. Jedną z ciekawszych ocen (nie do końca zgodną z moją) jest "Valerian i miasto tysiąca planet zachwyca swą urodą, odważną intrygą oraz mądrym przesłaniem, ale rozczarowuje sylwetkami głównych bohaterów, w których nie sposób uwierzyć." (Krzysztof Walecki, Film.org.pl).
To ciekawe, że w tak przefantastycznionym filmie z masą wyssanych z palca technologii, ras itp. najbardziej niewiarygodna jest para bohaterów, tylko... ludzi! :D
Niewiarygodni bohaterowie w filmie SF to gotowy przepis na porażkę;)


Update 2022:
Napisałem tutaj, że chciałbym zobaczyć w końcu film, który mnie zachwyci i... DOCZEKAŁEM! Polecam świetne SF!

Brak komentarzy:



Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...