piątek, 12 grudnia 2025

Tego nikt nie zamawiał - a dobrze się bawiliśmy!

Ciekawej rzeczy niedawno doświadczyli wszyscy Polacy, nikt do takiej refleksji nie doszedł, więc warto, abym ja Wam naświetlił co się właściwie stało.

W połowie bieżącego roku odbyły się wybory prezydenckie, w których wybraliśmy siódmego prezydenta. Wybory inne niż wszystkie wcześniejsze pod wieloma względami (np. tutaj była o tym mowa).

Jednak ostatecznie okazało się, że wybory zamieniły się w takie masowe szkolenie społeczeństwa z zakresu psychiatrii - szok, ale naprawdę tak było!

Najciekawiej było na początku, kiedy kandydatów było bardzo wielu. Wtedy prawie każdy kandydat starał się skupić na sobie uwagę oraz zabiegać o wyborców.

Szczególnie to ostatnie było sporym (i miłym) zaskoczeniem, bo po zaoraniu i zwasalizowaniu największych mediów w Polsce (TVP, TVN i POLSAT - np. Szef RMN: TVN i Polsat to infrastruktura krytyczna (www.wirtualnemedia.pl)), widz był już znudzony tym, że politycy jedynie na niego warczą, wrzeszczą i wymagają z poczuciem niczym nieuzasadnionej wyższości intelektualnej i moralnej - a tu raptem taka zmiana, z agresji do kultury, uprzejmości, a nawet chcę podkreślić niektórzy naprawdę mieli coś do powiedzenia, więc można sobie było usiąść przed TV i posłuchać;)

W takich okolicznościach i takiej agresji i jadu jaki się do dziś leje z mediów (również tych w necie), taka zmiana to wprost szok poznawczy!

Nie dziwi więc, że Polakom się bardzo wybory podobały, a debaty organizowane przez różne ośrodki medialne cieszyły się naprawdę dużą oglądalnością, o której mogą jedynie pomarzyć najlepsze programy tych stacji z wcześniejszego okresu.


Szkolenie psychiatryczne w praktyce


Nikt nie zamawiał, a to właśnie otrzymaliśmy. Oczywiście przeciętny Polak nie jest w stanie o psychiatrii powiedzieć absolutnie nic, nawet nie zadając trak "trudnych" pytań jak: ile rozróżniamy rodzajów narcyzów lub czym się różni histrioniczność od histeryczności :P

Tymczasem z zaskoczenia, czy ktoś ma pojęcie czy tylko mgliste, mieliśmy tak piękne szkolenie psychiatryczne, że aż miło było popatrzeć;)

W uproszczeniu można powiedzieć, że politycy zaczęli do nas mówić ludzkim głosem, więc po wylewie w TVP, TVN i POLSATcie: buty, arogancji, agresji (a w TVP nawet przemocy) i morza kłamstw - raptem zawitała do debaty normalność (w obu znaczeniach).

Kontrast miedzy jednym a drugim był kolosalny i właśnie ten kontrast w Polakach rodził tak pozytywne emocje. Na tym kontraście również oparte było to szkolenie psychiatryczne - takie praktyczne, studium przypadku :P
Im bardziej zagłębialiśmy się w rozpoznanie różnic w tym kontraście tym lepiej poznawaliśmy praktyczne zagadnienia psychiatrii.


Otwarcie należy tutaj zaznaczyć, że po prostu część z kandydatów ma małe lub większe, a nawet poważne zaburzenia psychiczne - mówiąc otwarcie (potocznie) są kompletnymi psycholami. Ale jak to zwykle bywa, po niektórych nie było tego widać - bo oni właśnie tak się kamuflują, jednak do czasu i tutaj właśnie ponownie mieliśmy bardzo pouczające szkolenie praktyczne, że ktoś kto się nam zdawał normalny, to przecież nie przestał nim być w czasie debaty prezydenckiej, tylko wreszcie mogliśmy go poznać i dostrzec to czego wcześniej nie było widać.

W tych wyborach był jeden z kandydatów, który wywoływał najostrzejsze reakcje tych, którzy są całkowicie normalni i ponownie było to zachowanie właściwe i można w tym kontekście powiedzieć "zdrowe".

Otóż jeden z kandydatów okazał się taaaakim psycholem... na naprawdę bardzo poważnym stadium zaawansowania, tak zaawansowanym, że od siebie wszystkich odstraszał (włącznie z innymi kandydatami, czy dziennikarzami). Tak w ciemno mogę powiedzieć, że najprawdopodobniej jest na co dzień niezwykle niebezpiecznym człowiekiem i to w pełnym znaczeniu słowa "niebezpieczny".

Tu warto obalić pewien mit, że człowiek ciężko chory psychicznie to taki: milutki, bezbronny "dzieciak" z pustym uśmiechem - o jaki byłby świat piękny, gdyby tak było! Problem polega na tym, że z jednej strony to właśnie są to super niebezpieczni ludzie w tym sensie, że bardziej niebezpiecznych psychiatria nie zna, a z drugiej strony, że niestety oni skupiają się na tym, aby właśnie wchodzić między normalnych i mącić im życie - co niezwykle komplikuje nam wszystkim spokojne funkcjonowanie (bo musimy sobie z tym np. radzić).

Inną kwestią jest to, że tzw. psychofag garnie się do tłumów ludzkich oraz do tego, aby nimi rządzić, co się przekłada na ponadprzeciętną ich reprezentatywność w polityce, czy na wysokich stanowiskach w corpo (czyli dla nas są wyzwaniem - naprawdę na co dzień).

Po drugiej stronie mieliśmy ludzi całkiem normalnych, otwartych, niezakłamanych, sympatycznych, którzy mają wiele do powiedzenia (pomysły, rzeczy którymi mogą sobie nas "kupić"). Mimo że wielu naprawdę świetnych kandydatów odpadło w pierwszej turze, jestem całkowicie pewien, że zapadli w ludzkiej pamięci.
Nawiasem jeden z nich właśnie w tym czasie powiedział, że Polska polityka upadła tak nisko, że musimy wprowadzić badania psychiatryczne kandydatów, bo sytuacja jest dramatyczna - i ja oczywiście całkowicie się z tym poglądem zgadzam. Za dużo się w ostatnich latach naoglądałem chorych, patologicznych kłamców, zapatrzonych w swoją wspaniałość dużych dzieci (nawiasem mówiąc patologiczny kłamca i zapatrzony w siebie jest odrzucającym agresorem, bo ani jednego ani drugiego epatowania nie zamawialiśmy. Specjaliści tutaj mówią o upartym "przekraczaniu naszych granic" jako sposobie funkcjonowania takich ludzi).

Byli też kandydaci, którzy są "letni", tzn. za zupełnie normalnych ich uznać nie można (bo da się ich zdiagnozować), ale radzą sobie bardzo dobrze np. niekoniecznie chcą nam kłamać, czy też być wobec nas agresywni (w taki czy inny sposób - a z tym jest problem bo najczęściej ludzie nie rozpoznają wszystkich rodzajów agresji).

Jeszcze inni obdarzeni sporą dawką narcyzmu byli tak mili i przekonujący, że nawet potrafili zyskać sympatię wyborców nawet pomimo braku szans na wygraną.

Szczególnym przykładem był jeden z kandydatów, który ponoć (choć ja w to nigdy nie wierzyłem i miałem rację jak się dziś okazuje) miał szanse zdobyć wysokie miejsce. Uznano, że trzeba na tym "instrumencie" zagrać - ale jest to instrument obusieczny - jeśli ktoś się szykuje na wygraną, to hieny i kanalie rzucą się właśnie na niego.

Tak właśnie się stało, jakiś funkcjonariusz na żądanie jakiegoś przestępcy - pewnie premiera, doszperał się, że ma papiery na to, że on ma zdiagnozowany Zespół Aspergera. Bardzo szybko znalazła się hiena dziennikarska, która podała to usłużnie do publicznej wiadomości...

Tak to kanalie (to też jest do zdjagnozowania, ale ma trudne psychiatryczne nazwy), przestępcy i hieny starały się namieszać w tych wyborach (z punku widzenia samej demokracji to takie działania są całkowicie niedemokratyczne i zwrócone przeciwko państwu, w którym dane wybory się odbywają, no ale z kanaliami i przestępcami się nie dojdzie do porozumienia, bo przecież właśnie to ich odróżnia od normalnych ludzi - wiec nie staną się normalni tylko dlatego, że ktoś ich do tego przekona... cały czas będą sobą).
Źródło obrazka

Nooo... odrażający numer wykręcili mu wyciągając takie informacje o stanie zdrowia na światło dzienne (bo pamiętajmy, że wprowadzenie obowiązkowych badań dla kandydatów nie jest równoznaczne z publikowaniem wyników badań!), ale widocznie te ludzkie karykatury były naprawdę bardzo przestraszone, że wygra.

Ten właśnie kandydat, ostatecznie nie wygrał, ale ustosunkuję się do jego problemów. Oglądałem go bardzo uważnie i bardzo dobrze sobie radził przed kamerą, choć popełniał błędy, których inni kandydaci nie popełniali - a ja ma mu tych błędów nie zapomnę, bo w mojej ocenie zrujnował sobie wszelkie szanse na zwycięstwo.

Tu jednak pojawia się ciekawostka, mój brat powiedział, że przypadkiem znalazł się na jego wiecu w jakimś mieście. Podkreślił on, że robi fatalne wrażenie na żywo (a nie przed kamerą), że to co zobaczył było płaskie i bez polotu. Właśnie tutaj widzimy różnicę pomiędzy innymi kandydatami, którzy nie popełnialiby takich błędów jak on.
Jednak to go przecież nie wyklucza z życia politycznego, szczególnie że mieliśmy nie raz osoby które nie były "medialne" a były premierami nie raz i nie dwa razy! (wielokrotnie opisywałem takie przypadki na tym blogu).

Jeśli mówimy o kandydatach, którzy straszliwie zdruzgotali sobie potencjał osiągnięcia naprawdę wiele przy okazji wyborów, to takim czarnym koniem tej "malinowej" konkurencji był Artur Bartoszewicz (doktor nauk ekonomicznych i wiele więcej). Widziałem jego wcześniejsze wystąpienia w internecie i był tam idealnym kandydatem: z wiedzą, z dużym poczuciem humoru (w tym dystansie i luzie w kontaktach medialnych), dużą świadomością obecnej sytuacji na świecie - coś niesamowitego, bo innych kandydatów zjadał na dzień dobry. Tymczasem w czasie trwania wyborów wypadł... hmmm... powiedzieć, że źle to nic nie powiedzieć...
Wszyscy ci, którzy go wcześniej nie znali, nie mieli nawet pojęcia, że np. w wiedzy czy ilorazie inteligencji to inni kandydaci nie mieli z nim szans. A tak to teraz pewnie mało kto go pamięta.


Główne starcie


Tu skupię się na najciekawszym psychologicznie przypadku, który w 100% jest zaburzony (z resztą pisałem o tym może nie wprost, ale już lata temu mogliście przeczytać o nim na tym blogu).

Na wstępie przypomnę, że przegrany miał jakąś fatalną "awarię" w pierwszej turze, która nie umknęła uwadze mediów (no oczywiście poza TVP i TVN gdzie mówiono o nim wyłącznie jako o nieomylnym mężu stanu, który odmieni oblicze Ziemi!). Coś się stało i chłopak ledwo stał na nogach...

W rozmowie z miłośnikiem jego "opcji" (wtedy) mocno obstawałem przy tym, że gostek miał poważne problemy zdrowotne. Inna sprawa, to zupełnie bez żartów wybory są bardzo intensywne i kondycję czy też krzepę trzeba mieć, a takie stanie w studiu (w tym wypadku zadaje się) 3 godziny też do łatwych nie należy. Mój rozmówca jednak obstawał, że nic mu nie jest (kto im do głów wkłada takie rzeczy?), więc ja odparłem: ok, ale tam obok niego stał cały długi rząd pozostałych kandydatów, którzy też musieli tam stać przez tyle godzin, ale tylko on wyglądał jakby miał zaraz paść...
...rozmówca nie miał już argumentów (dziwne, że w ogóle próbował dyskutować z faktami).

Jednak obecnie moja teoria na to co się wtedy stało w tym studiu jest z gruntu odmienna:

W mojej ocenie on nie miał wtedy ataku serca (bo tak wyglądał na zdjęciach, które obiegły internet), tylko biedak bardzo, bardzo cierpiał psychicznie.

W mojej ocenie, już po wejściu do studia czuł się źle z tym tłumem tak różnych ludzi i tak bardzo różnych od niego samego (pewnie dlatego TVP w likwidacji chciało zrobić debatę tylko z nim (!)(trudno uwierzyć, ale naprawdę tak wymyślili!), choć to nie wypaliło bo inni kandydaci się w Końskich do niego wprosili. Jednak chciano mu zapewnić pełen komfort bez tłuszczy...).

Potem miał stać kilka godzin i słuchać tego co mają do powiedzenia, a po pierwsze (a wiemy jak taki człowiek myśli z psychologii, czy psychiatrii) go to nie obchodziło co oni mają do powiedzenia, bo to on ma tutaj wygrać wybory, a po drugie nie był przyzwyczajony będąc prezydentem Warszawy do tego, aby kogokolwiek słuchać choć 5 minut, a co dopiero godzinami!

Inna kwestia, że nie jest też przyzwyczajony do tego aby ciężko pracować, było to widać zarówno wszędzie tam, gdzie podczas wyborów się pojawiał (mówił co miał do powiedzenia i szybko znikał - a nawet jest nagranie jak spędzenie nieco czasu ze śpiewającymi kobietami (Kurpiowskie to były?) zmęczyło go bardzo mocno), ale też w pracy zawodowej. Ator powiedział na swoim kanale, że jego dobry kolega mieszka obok niego i w życiu nie widział, aby on rano leciał do pracy do ratusza, co pokazuje, że gostek od lat do pracy nie przychodził, aby się nie przemęczać (i nie znosić obecności innych pracowników, o których wiemy jakie ma zdanie - psychiatria ma nawet pewność co do tego).

Źródło obrazka

Wiąże się to też oczywiście, z przyzwyczajeniem oraz odzwyczajeniem właśnie np. od długich rozmów z przeciętymi ludźmi, petentami, wyborcami itp. a o dyskusji merytorycznej nie wspominając. Będąc na co dzień w pracy jednak trzeba się takimi rzeczami zajmować.

Kolejną kwestią jest to co z całą pewnością jesteśmy pewni jak funkcjonuje psychika takiego gostka, to jego położenie z jego punktu widzenia (w tym studiu), wyglądało tak: co ja tu robię?? Dlaczego oni mnie taaaaaaaaak męęęęęczą! Co oni ode mnie chcą?? Mam wygrać i basta! Po co ja tu jestem? Nie mam już sił! Mogłem sobie siedzieć w domu, a tu obok mnie ciągle gada jakaś zgraja durni!

On cierpiał psychicznie.
I piszę to bez złośliwości ani bez żartów - serio: cierpiał.

Jakby tego było mało ktoś się wtedy wygadał, że jego stan w trakcie trwania wyborów jest tak zły, że ma opiekę psychologa. Oczywiście opiekę psychologa można mieć z różnych przyczyn, ale to że akurat ten temat stał się głośny i idealnie on współgra z moją teorią tego co się działo - obstawiam, że właśnie tak było, a psycholog stawał na głowie, aby opanować jego ciężkie stany.

Inna sprawa, że jakoś sobie nie przypominam, aby o jakimkolwiek innym kandydacie mówiło się wtedy, że jego stan jest tak zły, że ma stałą opiekę psychologa. Czyli nawaliło mu zdrowie i/lub psychika jak widzimy na zdjęciach - a sami sobie skreślcie co wolicie:P

Wprost przeciwnie, miałem wrażenie że wielu kandydatów (może bez szans) czuła się jak ryba w wodzie, tam gdzie psychol wpadał w szał, wrzeszczał, kłamał i szantażował, tam pozostali kandydaci naprawdę rozwijali skrzydła i to z pogodną miną, spokojnie przedstawiali swoje punkty widzenia, chętnie spotykali się ze zwykłymi ludźmi, a nawet widziałem, że ludzie chętnie się z nimi spotykali i naprawdę kochali, szanowali swoich kandydatów!


Jeśli mówimy o psychiatrii (wracając do debaty) to bardzo ważną kwestią tutaj (jest to taki nawet tester czy ktoś jest zdrowy, czy "narwany"), coś co chyba głownie zapamiętaliśmy z tej debaty:
    Pan kłamie... Nie to pan, Przepraszam, ale pan kłamie, to pan kłamie...
(używali tu trochę innych słów, ale o to chodziło - można sobie sprawdzić)

No trochę szkoda naszego czasu na oglądanie czegoś podobnego, inna kwestia gdyby to oglądali psychiatrzy - wtedy to oczywiście byłoby niezbędne, ale zwykłym ludziom to jest niepotrzebne.

Na pewno warto posiąść taką zdolność i rozróżniać kto kłamie, gdy dwóch sobie to na przemian zarzuca. Zapewniam was, że każdy średniej klasy psychiatra patrząc na to miałby pełną jasność co tu się dzieje.

Przypomnę skecz Benny Hilla: Który z polityków kłamie? Obaj!
:D
Nie... to tylko tak na rozluźnienie, bo uważam, że o psychiatrii to trzeba na luzie i z poczuciem humoru;)


Byliśmy świadkami jeszcze jednego bardzo ciekawego zjawiska:

Ów kandydat co przegrał, przecież już w jednych wyborach w Polsce brał udział i również przegrał (obecnie się o nim mówi "przegryw" i raczej już mu się nie uda od tego uciec, co go kompletnie eliminuje ze startu w kolejnych wyborach, no chyba że kanalie będą tak bardzo zdesperowane, że go poślą po raz kolejny, no ale wtedy szalona desperacja nie uratuje przegranej kwestii).

Dlatego warte podkreślenia jest to, że gdy startował poprzednio to naprawdę pozował na świetnego i prężnego polityka, zaskarbiał sobie sympatię ludzi, którzy widzieli w nim te maski, które on zakładał. Z punktu widzenia politycznego - działało to jak bajka (choć jakimś cudem przegrał).

Tymczasem w tegorocznych wyborach widziałem radykalną różnicę, maski opadły, mimo że i on i jego sztab bardzo mocno pracowali nad wizerunkiem, to naprawdę duża część wyborców szybko spostrzegła: król jest nagi! (widać to było wyraźnie w necie).

Te triki, które wcześniej mu wychodziły i działały na masach, teraz magicznie przestały działać, wielu ludzi widziało w nim: sztywniaka, dzieciaka, człowieka kompletnie niewiarygodnego. To była prawdziwa magia na naszych oczach.

Miało to odzwierciedlenie w ruchach społecznych i oddolnych inicjatywach jak Batman, Spider-Man, czy hasła na stadionach - które pokrótce świadczyły właśnie to: król jest nagi i my się z tym nie zgodzimy, choćby policja miała robić na nas obławy tygodniami (co faktycznie miało miejsce).

Dla mnie jest to fenomen, aby człowiek, który wcześniej tak dobrze sobie radził, który porywał tłumy Polaków w każdym mieście przez całą (poprzednią) kampanię - raptem stracił to coś i charyzmę (choć nieco mu jeszcze zostało).

Obstawiam, jakieś głębokie zmęczenie, może właśnie brak kondycji (może męczył się za szybko), może to był brak kondycji psychicznej, nie wiem co to było, ale właśnie takie niewielkie zachwianie jednego z tych elementów prowadzi do takiej klapy (którą dla mnie były jego popisy). Naprawdę niewiele zabraknie, a wali się wszystko!

W czasie wyborów prezydenckich po prostu jesteśmy na świeczniku, każdy na nas patrzy i może sobie na YT przewinąć jak zauważy coś dziwnego. Tu nie da się nic ukryć, każdy psycholog wam to wyjaśni - po prostu nie da się.


Na koniec mogę powiedzieć, że psychiatria to jest taka nauka, która wyjaśnia kto jest kim, jakie maski zakłada, dlaczego kłamie jak najęty, dlaczego wpada w furię (i to jaką!), która mówi że gdy maski opadają to widzimy tego kandydata takiego jakim naprawdę jest.

On się nie zmienił, cały czas był tym kim był, ale maski pasowały jak ulał... i przestały.

Sztuka psychiatrii polega na tym, że gdy maska jeszcze nie opadła, albo w zanadrzu jest cała przyczepa masek, aby szybko się zorientować, że np. ten człowiek jest patologicznym kłamcą (oraz np. dlaczego), albo jak to się mówi "ma parcie na szkło" itp.


Chcieli czy nie chcieli - ale mieli


Psychologia czy lepiej psychiatria to jest gruby temat, znam zupełnie normalnych ludzi, którzy wręcz się boją... traktują psychiatrię jako coś co im wyrywa prywatność, tajemnice - a oni tego nie chcą! Patrzy na nich psychiatra, a oni czują się obdzierani z czegoś...

Tymczasem w czasie wyborów całe nasze społeczeństwo przeszło przez przyspieszony kurs psychiatryczny i to najbardziej wartościowy z możliwych bo miejscami na wesoło, a do tego w oparciu o sytuacje praktyczne, kandydatów mieliśmy tu niemal na wyciągnięcie ręki.

Nie wiem jak Wy, ale ja się bawiłem wyśmienicie!;)

niedziela, 7 grudnia 2025

O tym jak ociemniały bufon skradł księżyc

Rzadko na tym blogu poruszam taką tematykę, jednak wydaje się, że codzienne doświadczenia Polaków są właśnie takie, że jest to "norma" niż zaskoczenie... niestety...

To co tu opisuję wydarzyło się naprawdę, dotyczy bliskiej mi osoby, a konsekwencje tego wszystkiego ciągną się po dzień dzisiejszy (np. postępowania urzędowe, leczenie itp.).


Pewna osoba w wieku ~60 lat, od pewnego czasu skarży się na poważne problemy oraz bóle niejasnego pochodzenia. Lekarz pierwszego kontaktu skierował ją na komisję, bo się jej należy renta. Niby nic nadzwyczajnego.

Bardzo chory pacjent trafił przed komisję, na której skarżył się na przewlekłe bóle, które w tej chwili odczuwa, wskazując te miejsca. Opisał je jako kompletnie nie do zniesienia, które uniemożliwiają mu normalne funkcjonowanie, opisał też codzienne czynności, których od dawna nie może wykonać.

Lekarz z ko(s)misji zbadał go i stwierdził, że "nie może odczuwać bólów, które opisuje". Stwierdził (i wpisał do papierów), że te bóle to jest jedynie zgaga (Wikipedia).

Pacjent na to stwierdził, że nigdy nie miał zgagi. Lekarz obstawał przy swoim.

Myślę, że nastąpiło tutaj oszukanie pacjenta, na zasadzie: nigdy nie miałem zgagi, nie wiem jak ona boli, przez to nie wiem co się ze mną dzieje, może lekarz ma rację.

Było oczywiście zupełnie inaczej, bo przecież zgaga nie boli aż tak bardzo i w tak różnych częściach ciała. Jednak lekarz robił wrażenie nadętego bufona, który lepiej wie co kogo gdzie ma prawo boleć.

Pacjent po opuszczeniu komisji czuł się coraz gorzej, więc w ciągu 2h znalazł się w szpitalu i zaraz leżał w szpitalnym łóżku.

Tu oglądając sobie w telefonie YT - usnął. Gdy się obudził, personel witał go z uśmiechami na tym świecie!

Pacjent doznał czegoś co mogę nazwać tu ogólnie atakiem serca, był reanimowany, krojony itp. Lekarz powiedział mu tak: gdyby pan dziś usnął w swoim łóżku czy fotelu to już by się pan nie obudził.
...no i dodać trzeba, że gdyby pan uwierzył, że ma jedynie zgagę!

Czyli lekarz trupojad, bada pacjenta w ostrym stanie przedzawałowym w komisji lekarskiej przyznającej renty, wypuszcza go z orzeczeniem pełnego zdrowia i całkowitej zdolności do pracy - jedynie z objawami OBŻARSTWA... a ten kilka godzin potem zostaje przywrócony do życia tylko dlatego, że obok znajdowali się prawdziwi lekarze...

Pacjent przeleżał swoje w szpitalu, potem przeszedł oczywistą w tym przypadku rehabilitację itp. W tym czasie komisja procedowała dalej swoje orzeczenie o całkowitym zdrowiu pacjenta i przydatności do pracy.

Pomyślcie, ten człowiek przez innych ludzi, w tym członków tej komisji jest codziennie nazywany "lekarzem"!

Droga komisjo, jeśli mnie czytacie: wszyscy powinniście wywędrować, no na przykład na szparagi do niemiec....
Nikt z was nigdy nie powinien pełnić żadnej funkcji, od której cokolwiek zależy!


Gdybyście mieli np. karmić niedźwiedzia w zoo to ten trupojad gotów uznać, że niedźwiedź ryczy i szaleje bo lubi, a nie dlatego, że jest głodny... a może ma zgagę?

Pewnie jakbyście tylko mogli to przyjęlibyście nowego członka komisji:

Źródło grafiki

piątek, 7 listopada 2025

Ogniem i mieczem II

Przyszła mi do głowy taka myśl, że można nakręcić film typu Ogniem i mieczem, który opowiada zupełnie inne historie niż te, które znamy.

Tu macie przykład bełkotu AI i fikcyjnych obrazów AI - ale do tego pewnie się już przyzwyczailiście, no a jeśli nie to przez najbliższe dziesiątki lat się przyzwyczaicie nawet jeśli nie macie na to sił:P
Jednak gdy z tego materiału wytniemy bzdury typowe dla AI to wyłania się nam historia, która np. opowiada o tym jak to się stało, że Polska obroniła się przed takim niebezpieczeństwem jak najazdy tatarskie.

Problem polega na tym, że Ogniem i mieczem zna każdy Polak, ale udzielić odpowiedzi jakie były realia i jak to było możliwe, że się obroniliśmy w sposób tak sprawny - to podejrzewam, że nikt udzielić odpowiedzi nie może (poza historykami).

Natomiast taki film mógłby spowodować, że każdy Polak potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie.

Oto AI story:


NAJBARDZIEJ ŚMIERTONOŚNA broń Polaków, o której nie uczą w szkołach

Historię tutaj wybełkotaną przez AI oczywiście należy traktować z przymrużeniem oka, bo to tylko taka opowiastka (tym bardziej te grafiki!).

Co do faktów, to bitwa ta przebiegała nieco inaczej, ale właśnie jest to atut tej historii, że nie jest to tylko taka opowiastka 19 minut dla AI, tylko znacznie bardziej złożona bitwa i cały kontekst historyczny.
Dzięki temu naprawdę jest z czego robić film.

Amerykanie mogą robić miliardy filmów o porażkach w Wietnamie czy gdzieś tam, to my możemy robić fajne filmy np. w klimacie wspomnianego tutaj Ogniem i mieczem;)

Polecam samodzielnie poszukać faktów związanych z tym, na początek np. Tabor wojskowy (Wikipedia).

czwartek, 23 października 2025

Platforma Zespolona

Pojawił się nowy pomysł w nierzad.szpetne.geby.pl, choć dopiero się dowiemy jak bardzo nowy ten pomysł się okaże. Dlatego obecnie nasza uwaga jest bez sensu kierowana na tory jaka to ma być nazwa...

Jednak rebranding to jest taki typowy chwyt, w sytuacji gdy nie ma co zrobić, a coś zrobić trzeba;)
Trudno traktować poważnie to jako istotne wydarzenie.

Więc jaka ma być ta nazwa?

W mojej ocenie:
    Platforma Zespolona
...może nie trafiłem, ale z całą pewnością na dziesięciolecia właśnie tak zostaną zapamiętani.

niedziela, 12 października 2025

Ukraina - wieści i aktualności

Rozmawiałem z kilkoma Ukrainkami i chciałbym się z Wami podzielić w telegraficznym skrócie co się tam dzieje, bo tak naprawdę to nie dowiecie się tego nigdzie (media niby utrzymują cały czas pozę, że wspierają Ukrainę i informują nas - jednak jakoś tego nie robią...):


1. Historia, która jest w Polsce nieznana


Obca kobieta opowiedziała mi historię, o której kompletnie nie słyszałem (znajdujemy się w innej bańce), informacje znalazłem w necie o tym, jednak ona dała mi szerszy wgląd w nią ze względu, że może powiedzieć to z własnego doświadczenia a nie suchej wiedzy z internetu.

Temat zaczął się od mojego stwierdzenia, że gdy rozmawiałem z moim dobrym kolegą (znanym redaktorem) to przewidziałem atak na Ukrainę z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Ona jednak powiedziała, że w Ukrainie nikt się tego ataku nie spodziewał.

Powiedziała, że prezydent uspokajał wszystkich i mówił że nic się nie stanie - a cały naród w te zapewnienia wierzył. Powiedział między innymi, że "możecie spokojnie grilować".

W innej rozmowie dowiedziałem się, że Wołodymyr Zełenski był wielkim działaczem na rzecz pokoju z Rosją, do tego stopnia, że przed atakiem rozminował pola od strony Rosji... jak rozumiem był to gest pokojowy, jednak zapewne wtedy 24 lutego wszyscy sobie pluli w brodę z prezydentem na czele...

Czyli ogólnie z jej relacji wynika, że Ukraina sobie nie zdawała sprawy z tego zagorzenia, że tym razem to nie są żarty. Nawiasem mówiąc prezydent trochę tutaj wygląda na rosyjskiego agenta... :/ Nie no... oczywiście sobie żartuję, bo nie mam o tym zielonego pojęcia jak to wtedy było.

Następnie opowiedziała historię, która mnie zaciekawiła (w tę historię wplotę fakty, które udało mi się znaleźć w internecie).

Władimir Żyrinowski to głośny rosyjski polityk, lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR). Ten w latach 90. i 2000. wielokrotnie publicznie wypowiadał się o konieczności podporządkowania Ukrainy Rosji oraz jej nieuniknionego podziału między: Rosję, Polskę, Węgry i Rumunię.

Jak podaje net: polityk skrajnie nacjonalistyczny i agresywny, a jego teorie tego typu były traktowane jako prowokacje.

Rozmówczyni przedstawiła te jego zapowiedzi o ataku na Ukrainę, Białoruś (i pozostałe byłe republiki ZSRR) oraz późniejszy atak na Europę jako bezsensowne. Powiedziała, że był traktowany jak wariat. Podkreśliła, że Ukraińcy i Rosjanie kompletnie nie traktowali tych jego słów poważnie.

Jednak dziś punkt widzenia się bardzo zmienił, dziś patrzą na te słowa, że to jednak nie było bredzenie szaleńca.

Pikanterii tej historii dodaje fakt, że zmarł w kwietniu 2022 roku. Moja rozmówczyni twierdzi, że oni nie mają wątpliwości, że został zamordowany bo za dużo gadał.
(a ile ja gadam! :-> ).

Net mówi: w 2014 roku, po aneksji Krymu, twierdził, że to dopiero początek. Zmarł oficjalnie z powodu powikłań po COVID-19, jednak ze względu na jego wcześniejsze zdrowie i wpływy, pojawiły się spekulacje, że mógł zostać "uciszony" - choć nie ma na to dowodów.

Jednak jak widać z relacji mojej rozmówczyni w Ukrainie się wiele zmieniło, że właśnie wcześniej drwiono z niego, jednak dziś sytuacja w społeczeństwie się wykrystalizowała i nikt nie ma wątpliwości, że wiedział co mówi oraz że za to zapłacił.

Ja skomentowałem to tak, że jako istotny polityk, mógł po prostu być świadkiem jakieś rozmowy np. generałów lub zobaczyć jakieś faktury, które utwierdziły go w przekonaniu, że wojna jest nieunikniona. W czasie gdy świat spał, uciszany również słowami Anieli Merkel itp. tam w Rosji na dużych obrotach funkcjonowała machina wojenna od bardzo dawna (generowała faktury). Na początku wojny tu na blogu opisywałem to, że świat ze zdumieniem patrzy, że oficjalne ilości pocisków hipersonicznych "kindżał" są jednym wielkim kłamstwem. Jednak posiadanie dużo większych ilości pocisków przemawia za tym, że produkcja uzbrojenia trwała od 5, 10 a może 15 lat, o czym nie wiedzieliśmy.


2. Schrony


To już kolejna osoba, która mówi, że każdy dom w Ukrainie posiada swój schron. Dodała, że są też duże schrony, które prowadzą głęboko pod ziemię.

Tymczasem w TV informuje się nas, że oni skrywają się w tunelach metra. Zastanawiam się czy to nie jest taka manipulacja stosowana przez media w Polsce, aby nie siać strachu w naszym społeczeństwie...

W końcu doskonale wiemy co myśli Polak, gdy czyta informację o tym, że tam znajdują się schrony w każdym domu...


3. Ukraińskie wioski w pajęczynach dronowych


Są doniesienia, że pole wojny bardzo się zmieniło, zmienia się technologia i sposoby walki. Jedną z takich zaskakujących informacji jest to, że obie strony produkują drony, które są na uprzęży - takiej bardzo cienkiej lince. Produkowane są specjalne bardzo cienkie druty, ale o bardzo dużych długościach, następnie dron ciągnie za sobą taki niewidoczny ogon.

Jednak efektem ubocznym jest to, że wioski są całe spowite taką pajęczyną bardzo cienkich drucików, z dronów które tam codziennie przelatują.


4. Negocjacje pokojowe


Moja rozmówczyni jest osobą, która kaputina uważa za szaleńca, mówi "mają tyle ziemi, taki ogromny kraj - po co im jeszcze nasza??". Bardzo mocno przeżywa dramat swojego narodu i bardzo pragnie pokoju. Sporo o tym rozmawialiśmy, więc wiem co myśli i czuje.

Niestety moja rozmówczyni nie wierzy w to, że Donald Trump wynegocjuje jakiś pokój i twierdzi, że w Ukrainie jest to powszechne przekonanie.

Dlatego ja się zapytałem: jeśli nie zrobi tego Donald Trump to kto? Cała reszta świata ma was przecież w nosie...

Nie usłyszałem, żadnej odpowiedzi, chyba ta jej wypowiedź jest jakimś rodzajem zgorzknienia narodu Ukraińskiego i nie ma się co dziwić.

Oboje zgodziliśmy się, że obecna sytuacja się zaognia i zaostrza i że z dalszym postępem rozmów pokojowych zaostrzy się jeszcze bardziej, a ja dodałem, że ekstremalnie się zaostrzy...


5. Prezydent Wołodymyr Zełenski


Odnośnie początkowego wątku, okresu przed wojną i po jej wybuchu powiedziała jak to się układało wcześniej i dziś.

Przed wojną jej zdaniem Wołodymyr Zełenski był uwielbianym prezydentem przez naród Ukraiński. Mówiła, że wcześniej występował on w kabarecie i wszyscy go znali i kochali.

Jednak powiedziała, że obecnie prezydent ma fatalne notowania i wygląda na ekstremalnie wyczerpanego. Powiedziała, że obecnie Ukraińcy bardziej życzą mu śmierci niż powodzenia. Nieco mnie zaskoczyła.

Powiedziała, że naród traktuje go jako osobę, której nie zależy na pokoju (nie wiem czy to ma coś wspólnego z tematem tego postu: Spotkanie na szczycie się nie udało... a może? ale może nieco mieć).

Jej zdaniem zwykli ludzie zarzucają mu zarabianie na wojnie, co powoduje że nie zabiega o pokój wystarczająco stanowczo...

Fatalnie to wygląda (nie zdawałem sobie z tego sprawy), bo to jest zwycięstwo rosyjskiej propagandy... jakby nie było to z pewnością korki wystrzeliwują na Kremlu. Skłócenie społeczeństwa z władzą to podstawowa forma dywersji na wojnie (i przed jej wybuchem), co tu się stało to nie wiem, ale wygląda to właśnie tak...

Ja mogę od siebie powiedzieć tak: wojny się bardzo trudno kończy, więc brak szybkich sukcesów prezydenta jest raczej oczywistą kwestią niż zaskoczeniem, a na złych nastrojach społecznych zasadza się agresywną propagandę wroga.

Z drugiej strony nie chcę go bronić, bo sam zarzucam mu to, że skłócił jakiś czas temu się z Polską, co spowodowało, że obecnie wśród Polaków trudno znaleźć jego wielbicieli, a stosunek do Ukraińców również jest tak zły jak od początku wojny nie był...

Jedyne co mogę tu dodać to: czas to wszystko naprawić, czyli wziąć się solidnie do roboty (nie da się złapać wszystkich srok za ogon). Jednak niestety utraconego zaufania nie da się łatwo odbudować, a czasami to już nigdy (co tylko pokazuje rozmiar konsekwencji popełnionych błędów, na które nie może być miejsca w obliczu takiej sytuacji jak wojna).



Na koniec zadam pytania: no ok, z Ukrainkami dobrze mi się rozmawia o problemach Ukrainy, o wojnie, o sytuacji międzynarodowej - jednak, dlaczego nie mam takiej łatwości w rozmowach z facetami, czy chłopcami?? Czy za tym kryje się jakiś większy problem?


Update:
Uściślę wątek prezydentów, gdyż można opacznie zrozumieć moje słowa. Prezydent Wołodymyr Zełenski miał oczywiście znacznie wcześniej fatalne notowania, czyli przed głośną sytuacją z D. Trumpem, gdy ten wykrzykiwał, że mu nie zależy na pokoju.

Chcę podkreślić, że kolejność wydarzeń była właśnie taka. To że D. Trump mu zarzucał niechęć do osiągnięcia pokoju jest raczej dowodem na to że "odrobił lekcje" (inna sprawa że super się ogląda kogoś takiego kto właśnie jest wszystkiego świadomy i doskonale przygotowany na wszelkie scenariusze - gdzie europejskim politykom do kogoś takiego...).

Pytanie jakie to miało konsekwencje w narodzie Ukraińskim, gdy patrzyli na takie sceny w USA. Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, choć spodziewać się można, że jeśli przykładowo byli tacy, którzy się jeszcze wahali, to może D. Trump ich przekonał, że jednak te pogłoski są prawdziwe...

Z punktu widzenia Amerykańskiego prezydenta, to jest to bardzo istotna kwestia, bo gdy prowadzone są istotne rozmowy na najwyższym szczeblu, najgorszą rzeczą jest zdawać sobie sprawę z tego, że jeden z graczy jest bardzo słaby a jego notowania od dawna szorują po podłodze.

Powaga sytuacji wymaga, aby jednak rozmawiać z tym, który coś może bardziej, niż nie może;)

czwartek, 7 sierpnia 2025

Niewolnicy "teorii spiskowych"

Ostatnio przez chwilkę rozmawialiśmy o tych najbardziej problematycznych i powszechnie znanych kwestiach związanych z koronawirusem. W tym momencie wszedł pewien ktoś i powiedział "to teorie spiskowe"...

Nigdy, ale przenigdy nie można etykietkować danego tematu jako "teoria spiskowa" tylko dlatego, że poruszana tematyka dotyczy najbardziej znanych/najgłośniejszych tematów.

Przypomnę, że (jak już akurat jest o tym mowa) w przypadku koronawirusa, na samym początku jak tylko zaczęła się rozprzestrzeniać epidemia to największe światowe autorytety w temacie wypowiadały się, że stworzenie w laboratorium podobnej choroby jest kompletnie niemożliwe, po upłynięciu tych kilku lat - dziś twierdzą, że jednak jest to możliwe i że w tym wypadku najprawdopodobniej tak to było, że są biologiczne ślady, które mogą o tym świadczyć.
    (obecnie upubliczniono dokumenty, które świadczą, że to z amerykańskich podatków z nieszczęsnego USAID rozpoczęła się ta pandemia - choć (na razie) nie wiadomo czy to było celem, czy tylko przypadkiem doszło do rozprzestrzeniania się, ale sama akcja na tak dużą skalę mogła mieć taki cel, że skoro wyślemy w różne miejsce świata takie świństwo to może gdzieś się zacznie rozprzestrzeniać - możecie o tym nowym wydarzeniu przeczytać w poście Czego wam nie powiedzą - wieści z USA cz. 2)

    (inną kwestią jest afera, która miała miejsce w USA, gdy dyrektor Big Pharma wpadł w skrzętnie przygotowaną pułapkę (nafaszerowane pomieszczenie wszelką elektroniką) i zaczął ni z tego ni z owego zapewniać, że niebawem będą produkować swoje własne wirusy i szczepionki (łatwiej wtedy można zrobić i... zarobić(!)). Pewnie o tym nigdy nie słyszeliście więc poszukajcie: Jordie Wysocki dyrektor ds. komunikacji, Project Veritas)
Drugą "teorią spiskową" było to, że preparat dla zmyłki zwany "szczepionkami" (bo mRNA to zupełnie nowa technologia, która nigdy wcześniej nie była wykorzystywana w tworzeniu szczepionek) jest bardzo szkodliwy. Pewnie pamiętacie jak w TV nie chciano w ogóle brać pod uwagę jakiegokolwiek zagrożenia i wielkimi akcjami promocyjnymi zachęcano nas do przyjęcia "szczepionki", która oczywiście jest zbawieniem świata... Tymczasem dziś mamy dokumenty i sprawy sądowe, z których jasno wynika, że ekstremalnie niefajne rzeczy działy się z ludźmi, w tym sam paru takich znam.
A jak pamiętacie w TV nikt nigdy nie chciał słyszeć o czymś takim, że preparaty "szczepionkowe" mogą być w jakiś sposób groźne... Dziś oni wyszli na durni, którzy nie wiadomo dlaczego (tzn. wiadomo - wielu dziennikarzy doszło do tego o co tu chodziło) uparcie nie chcieli słyszeć o obawach, które przecież każdemu wolno mieć, skoro ma przyjąć coś bez testów klinicznych.
Dziś te pyszałki jakoś siedzą cicho i nie mają się zamiaru z tego tłumaczyć, a redaktorzy z TV wspaniałomyślnie do tematu nie wracają... :/


"Teorie spiskowe"


Ogromnym błędem logicznym jest nazywanie jakiś obaw "teoriami spiskowymi" tylko dlatego, że dotyczą koronawirusa, śmierci jakiegoś polityka, czy UFO. To nie temat rozmowy świadczy o tym, czy coś jest teorią spiskową czy nie.

Jeśli będziecie z automatu uznawać dany temat "teorią spiskową" to sami z siebie robicie niewolników "teorii spiskowych".

Naświetlając temat w co się pakujecie przypomnę jak to się zaczęło:

W dokumentach CIA po raz pierwszy pojawiło się sformułowanie "teorie spiskowe" w 1967 roku. Cytuję:
    (dokumenty) rozważały możliwość propagowania informacji mających na celu zdyskredytowanie osób i teorii kwestionujących oficjalną wersję zamachów (np. zamach na JFK). CIA, posługując się tym pojęciem, starała się zdyskredytować tych, którzy nie wierzyli w oficjalną narrację, sugerując, że są to osoby „oszołomione” lub po prostu irracjonalne.
Innymi słowy jeśli z automatu szufladkujecie pewne tematy jako "teorie spiskowe" to robicie dokładnie to co chcieli wam zrobić ludzie z CIA!
Chcieli, abyście nie myśleli i nie chcieli myśleć i panicznie bali się tego co może być prawdą.

Z dokumentów tych wynika jasna intencja: ludzie za dużo myślą i mówią, dlatego ośmieszmy tych zbyt odważnych!

Niestety numer na "teorie spiskową" genialnie zadziałał, mijają dziesięciolecia i cały czas to działa na ludzi na całym świecie: myślisz, mówisz co myślisz - to nie rozsiewaj "teorii spiskowych" bo będziesz potraktowany jak oszołom.


Co jest najistotniejsze?


Najistotniejsze jest to, aby faktycznie podważać "teorie spiskowe", ale nie na zasadzie jak to zaplanowali ludzie z CIA, tylko w taki sposób, aby szacować czy dana teoria ma większe czy mniejsze prawdopodobieństwo stania się prawdą.

To jest rozsądne i polecam to każdemu.

Bardzo przydatne w tym celu może być korzystanie z zasady Brzytwa Ockhama (Wikipedia), ale też poszukiwanie wiedzy, dokumentów, świadków i weryfikowanie tego. Bardzo istotne są przepływy środków, ile, kto, kiedy zapłacił.

W przypadku "teorii spiskowych" dotyczących koronawirusa okazało się że Brzytwa Ockhama była mało przydatna, a bardziej sensowne było szukanie wiarygodnych źródeł wiedzy np. głośno się u nas zrobiło, że na zamkniętej grupie dyskusyjnej na fb polscy lekarze bardzo ochoczo dzielą się swoimi wątpliwościami, tym bardziej, że omawiali przykłady swoich pacjentów. Czyli mieliśmy konkret, praktyczne przypadki i rozmowy specjalistów w danym temacie. Swoją drogą ciekawe, że poza tym forum nabierali wody w usta...

Bardzo pomocne było też to, że nikt, ale to absolutnie nikt nie chciał nawet podejmować tematyki zagrożeń, czy też potencjalnych zagrożeń najnowszych preparatów. Jeśli w danym temacie jest kompletna cisza, nikt nie chce zabierać głosu, temat nie istnieje - to znaczy, że powinna się nam zapalić wielka czerwona lampka o wielkości latarni morskiej!

Weźmy tak na zdrowy rozum: zwykle wszelkie preparaty badane są laboratoryjnie i na pacjentach całymi latami, tymczasem ten dotyczący koronawirusa pojawił się w trakcie trwania pandemii - więc bardzo szybko. To kiedy odbyły się testy? Oczywiste jest, że ich nie było, a ze względu na najnowszą użytą technologię mRNA to nie wiadomo jakie testy powinny być przeprowadzone i jak długo powinny być one przeprowadzane.
Więc mamy coś nieprzetestowanego, coś nowego i mają nam to zapodawać. W takich okolicznościach całkowicie sensowne są pytania: czy to jest bezpieczne? Czy to jest przetestowane? Czy coś mi grozi? Czego mam unikać po przyjęciu?

Jeśli te tak niezwykle istotne pytania, nie tylko pozostają bez odpowiedzi, ale nawet same ich zadawanie jest traktowane jak obraza absolutu - to coś jest baaardzo nie tak...
    To podaję tak czysto informacyjnie:
    1. Faza przedkliniczna - przed rozpoczęciem badań na ludziach trwa od 1 do 5 lat.
    2. Faza I - testy na ochotnikach - trwają 1 do 2 lat
    3. Faza II - testy na chorych pacjentach od 2 do 3 lat
    4. Faza III - rozległe badania kliniczne (w tym ocena ryzyka itp.) od 3 do 5 lat
    5. Faza IV - monitoring po wprowadzeniu preparatu na rynek, po zatwierdzeniu leku przez odpowiednie instytucje np. FDA i EMA. W tej fazie nie ma przedziału czasowego, ich charakter jest ciągły.
Dodatkowo jeśli pojawią się jakieś nieprzewidziane komplikacje to przedziały te mogą się wydłużyć lub skrócić o ile mieliśmy szczęście. Z długością jest też związane to ile posiadamy na daną fazę funduszy.

Czyli jeśli chodzi o preparat "szczepionkowy" na Covid nie udałoby się w tak krótkim czasie przeprowadzić nawet 1 fazy testów (przedklinicznych).

W takich okolicznościach, poddawanie w wątpliwość działania i bezpieczeństwa preparatu to nie jest żadna "teoria spiskowa" tylko rozsądek (wskazuje na przemyślenie i być może zweryfikowanie tematu) w takim wypadku fakty potwierdzają bezsprzecznie, że tak jest. Tymczasem CIA mówi: to właśnie tutaj należy uderzyć w myślących i ośmieszyć!


Ocena czy coś jest wyssane z palca czy faktycznie istnieje dane zagrożenie - jest kwestią niezwykle skomplikowaną. Sama analiza źródeł i ich weryfikacja nie tylko jest czasochłonna i kosztowna, ale wymaga wiedzy i doświadczenia. Dlatego jeśli ktoś w ciągu 0,5 sekundy nazywa coś "teorią spiskową" to powiedzmy sobie szczerze - nie zapoznał się z niczym, nic nie przemyślał i nic nie zweryfikował - np. nie sprawdził ile czasu średnio trwa testowanie nowego preparatu itp. a przecież to zależy od rodzaju preparatu, rodzaju choroby itp.

Dlatego w mojej ocenie jest to temat niezwykle skomplikowany, wymaga od danej osoby, aby potrafiła słuchać, myśleć i posiadała unikalne cechy przenikliwości oraz wnikania w dany temat. Naprawdę rozumiem, że to przekracza nasze zdolności (tym bardziej w 1 sekundę)...

Niemniej jeśli coś jest dla nas zagrożeniem, to nie mamy wyjścia musimy przeanalizować zagrożenie i w jakim zakresie nas obejmie i jak groźne dla nas może być. To pomaga podejmować mądre decyzje, jak zmiana trybu/miejsca życia, przygotowanie się zawczasu lub nawet zwykłe ubezpieczenie się. To całkowicie logiczne działanie.

Od szacowania zagrożenia - zależy nasze życie. Nie należy o tym zapominać, bo uśpiliśmy się, że to "przecież jest teoria spiskowa"...


Rozsądne jest myśleć


...a nie przyczepiać etykiety, tym bardziej że znamy ogromne ilości torii, które od dziesiątek lat uchodziły za spiskowe, a dziś mamy pewność, że to są fakty.

Przykładowo lot Orville’a Wrighta z 17 grudnia 1903 jest uznawany za pierwszy lot samolotu. Jednak w tym czasie w prasie pojawiały się prześmiewcze artykuły pozujące na naukową analizę, które "udowadniały", że taki lot nie jest możliwy ze względu na np. prawa fizyki itp. Przyznam, że w takich wypadkach Brzytwa Ockhama bywa zwodnicza i najlepiej udać się w miejsce gdzie przeprowadzane są testy lotów i przekonać się naocznie czy to wariaci mówią, że latają, czy nie;)

Kim tutaj byli ci dziennikarze, którzy wiedzieli lepiej, którzy lepiej znali prawa fizyki?

W mojej ocenie byli/są to ślepi ludzie, którzy nie mają pojęcia o czym piszą, ale uwielbiają etykietować tematy, które w ich wąskim rozumie się nie mieszczą!

Myślę, że jest to znacznie bardziej niebezpieczny przypadek oszustów, od tak prześladowanych roznosicieli "teorii spiskowych". To właśnie ci pierwsi zasługują na bardzo, bardzo surowe ocenianie ich kim są!

sobota, 26 lipca 2025

Czego wam nie powiedzą - wieści z USA cz. 2

W poprzednim odcinku tej serii zaprezentowałem wam treści ukrywane przed Europejczykami - bo przecież mamy się tutaj zajmować zupełnie innymi tematami i to O ILE ważniejszymi...

Dziś poruszę kilka nowych kwestii, o których nie miałem czasu wspomnieć wcześniej.

Po pierwsze kilka miesięcy temu ten kolega mówi do mnie coś takiego: stoi jakaś chyba kongresmen (dokładnie nie pamiętam, ale podał jej nazwisko) i nawija do wszystkich, że z funduszy USAID (Wikiepia - choć tutaj się nic a nic nie dowiecie) poszła spora kasa do Polski na protesty przeciwko wyborom prezydenckim - te wybory w Polsce nazywamy "wyborami kopertowymi".
Nie skomentuję sedna tego tematu teraz, bo teraz piszę tylko w telegraficznym skrócie...

Mówi to do mnie bo o moim kraju jest mowa, a ja oczywiście pierwszy raz o tym słyszę! Jednak sprostowałem jedną rzecz, którą najwyraźniej ona nie powiedziała, mianowicie że ta amerykańska "bratnia pomoc" była tak skuteczna, że do tych wyborów faktycznie nie doszło (!).
Już pozostawię teraz kwestię tego, że to pierwszy tak duży sukces sił antydemokratycznych w Polsce, niemniej ciągle ktoś w Polsce przy wyborach miesza (patrz Wybory - coś poszło nie tak!). Temat jest tak szeroki, że starczy na całą serię postów - które może kiedyś powstaną, bo tematów, o których się nam nie mówi w tej materii jest bardzo, bardzo dużo!

U nas w Polsce po tym opisywanym mi niemal na żywo wydarzeniu, zaczęto poruszać temat dość niemrawo, ale nikt tego nam nie przedstawił w ten sposób jak ten kolega i nikt tak szczegółowo. Bo to powinno być nam przedstawione w ten sposób, że każda TV (a mamy ich wiele, nawet takich które są tylko kanałami informacyjnymi - to tak przypominam bo pewnie wszyscy zapomnieli!) powinna puścić to jej wystąpienie tak, aby każdy Polak wiedział co przypadkiem się dzieje odnośnie Polski w amerykańskiej Izbie Reprezentantów - czy może w Kongresie to miało miejsce... no ale właśnie nie transmitowano nam tego więc nic o tym nie wiemy...

Po drugie w tym samym momencie w Ameryce rozgorzała dyskusja o hodowli niejakich trans-małp za kasę z USAID i z tym pewnie mogliście się spotkać w internecie, ponieważ wszyscy amerykanie się z tego śmiali, ale właśnie ponownie tylko amerykanie, bo z tego co widzę to w Europie kompletnie żadne media nie miały zamiaru nam tematu naświetlić...

Trzecią kwestią jest ponowna nasza rozmowa, która miała miejsce dwa tygodnie temu. To część większej rozmowy, oto najistotniejsze jej elementy:
    Dear Chinese friends, it has just come out that USAID sent 11,000 virus samples to Wuhan China lab without oversite, contract agreement or clearly described safeguards. USAID also sent virus samples to Malaysia & India

    (((w tym momencie, pewien Chińczyk wyraził swoje spore zaniepokojenie)))

    Don't worry it just came out but is old news from around when covid came out
    US Taxes at work

    They also sent to Congo & Liberia but I am pretty sure none of us are from there. Wuhan got 3000 human samples, 6380 bat virus samples, & 1671 rodent virus samples.

    USAIDS " PREDICT" program run by EcoHealth Alliance were behind it.

    Gain of function research is illegal in USA because bioweapons can be made with it, unless they call it "Directed evolution"
Chyba żyję w innym świecie, bo ponownie u nas o tym kompletna cisza...

Gdy wpisuję teraz w Google "USAID i covid" pojawiają mi się same amerykańskie źródła. (W dobie AI język zapytania staje się coraz mniej istotny, a wyniki jak widać mogą dotyczyć innych języków - których przecież czytelnik może nie znać.)

czwartek, 26 czerwca 2025

Google parzy i piecze? W TVP tak!

Od dobrych nastu lat na tym blogu opisuję sytuacje, w których "dziennikarze" odwalają taką fuszerkę, że aż trudno w to uwierzyć! Tracą nasz czas i często za nasze pieniądze... :/

Teraz sytuacja rozgrzała się do czerwoności, dzięki brutalnemu powstaniu tzw. świątyni propagandy (patrz Mistrz Krzysztof Stanowski informuje nas co się właściwie dzieje... ), więc Google piecze w oczy i parzy palce!

Dlatego przypomnę wam jeden z najbardziej absurdalnych przykładów, a jest ich mnóstwo - przynajmniej ja mam szczęście do takich:


F22 z prędkością światła, wpadka TVP.

Naprawdę zatrudnienie dowolnego blogera lub Vlogera dałoby 1 000 000 000 lepsze rezultaty...
Przynajmniej ubrany w żaroodporne odzienie używałby Google lub Wikipedii :P

Polska śmieje się z tego przykładu intelektu i przenikliwości dziennikarskiej już od dość dawna, głównie ze względu na to że: 1. Przeczy to wiedzy naukowej 2. Trudno znaleźć zastosowanie militarne dla takich myśliwców...


Mam jednak dla Was dobrą informację - mam! MAM!
Naprawdę mam taki przykład!
Może dzięki temu ta dziennikarka nie wyleci z pracy (choć bardziej powinni wylecieć ci co ją zatrudniali!)

Zastosowaniem strategicznym takich myśliwców na polu walki są...

...odwierty.

Myśliwiec startuje, kieruje się w kierunku ziemi, następnie odpala prędkość światła i odwiert gotowy.

Następnie w powstałej jaskini umieszcza się helikoptery i czołgi, aby mogły zaatakować z zaskoczenia, no bo przecież na żadnej mapie tej jaskini nie ma!


Update:
Komentarz z YT:
    @pavelcrux1667

    8 minut i do słonca doleci i to bez wspomagania a jak wspomaganie załączy to na Kessel ponizej parseka wyrobi.

piątek, 16 maja 2025

Wyrób samochodopodobny - takie tylko w UE!

Sądziłeś, że eurokraci osiągnęli już szczyt szaleństwa??

Że już pokazali jak niszczą Europę??

Wszelkie walizy z pieniędzmi i krzywizny bananów (Dobrze wykształcone... ogórki !;) ) to dziecinada względem tego co teraz przeczytasz!

To co dziś omówię, nie jest obecnie poruszane, bardzo ciężko jest o tym znaleźć cokolwiek w necie. Dlatego wybaczcie, tym razem po raz pierwszy w wielodziesięcioletniej historii tego bloga, nie mogę wam podać dobrych źródeł, mogę jedynie udostępnić wam oficjalne, skąpe dane - dlatego można je tylko traktować jako drogowskaz do dalszych poszukiwań.


Co charakteryzuje samochodopodobny wyrób?


To samochód, który z całą pewnością chcielibyście mieć. Będzie on w stałej łączności (telefonia komórkowa) z producentem samochodu, tak aby ten mógł w każdej chwili zadbać, aby nic w samochodzie nie uległo zmianie.

Stała łączność powoduje, że jeśli w sposób nieautoryzowany zostanie coś w samochodzie zmienione to taki samochód już dalej nie pojedzie. Jeśli natomiast coś jest nie tak, to producent w każdej chwili może zresetować system za pomocą tz. wymuszenia OTA (ang. Over-The-Air), czyli aktualizację oprogramowania bez zgody właściciela. A że samochód jest połączony stale to nie stanowi to problemu, aby zassał sobie coś i zainstalował. Czy będzie w tym czasie sprawny (jeździł) tego nikt nie wie - doświadczenia z Microsoft Windows są druzgoczące...

Jedno jest pewne jeśli coś się nie będzie zgadzać, producent auta zgodnie z wszystkimi prawami UE zdalnie nie wyrazi zgody na to, aby taki pojazd jeździł - to będzie wykluczenie cybernetyczne zmodyfikowanych pojazdów???
Obecnie takie rozwiązania całkowitego wyłączania są stosowane przez producentów pociągów (nie teraz, ale od jakiegoś już czasu).

Wyrób samochodopodobny, będzie się składał z kilkunastu modułów elektronicznych, które odpowiadają za konkretne elementy samochodu. Dlatego aby w serwisie przeprowadzić naprawę danego elementu trzeba będzie mieć na to uprawnienia i uiścić odpowiednią opłatę, czyli 100 euro za element. Jednak naprawa doda nam 100 euro za każdą część, a przy pechu będzie to wielokrotność przekraczająca nawet 1000 euro.

Dlatego zapomnijcie o jakiś samodzielnych modyfikacjach samochodu, ale UE zadba abyście się bardzo mocno trzymali za portfele!
...w sumie nic nowego - to potrafią...

Oczywiście każdy z nas bardzo chce, aby jego samochód łączył się i ściągał coś, aby bronił się przed naprawami/modyfikacjami i aby sam dostęp do sieci OBD (ang. On-Board Diagnostics) był słono płatny.


Myślicie, że oszalałem? Myślicie że to są kompletne brednie??

Niestety nie, to oni w UE oszaleli!

Mam dla was bardzo złe informacje, takie samochody są w UE już dziś!!!

Zgodnie z prawem jakie zostało wprowadzone (patrz źródła na dole), wszelkie prawo do tego celu funkcjonuje od 2024 roku oraz 2025, co powoduje że każdy samochód wyprodukowany w UE obecnie spełnia wszystkie tutaj opisane szaleństwa.


Duży problem...


Pozostawię na razie to, że za głupią naprawę będziemy płacić 100-1000 euro więcej (w końcu ktoś musi za te szaleństwa słono zapłacić - praaawdaaa??).

Ja widzę problem inny, że gdy dzieje się coś naprawdę bardzo złego, to wtedy szybko chcemy zapakować rodzinę niczym Tom Cruise w filmie do samochodu i wiać tak szybko jak się da.

Samochód do tego służy, aby zawsze jeździł oraz aby jeździł szczególnie wtedy kiedy jest jakieś niebezpieczeństwo.

Problem w tym, że gdy coś się poważnego dzieje telefonia jest przeciążona i nikt się nie może nigdzie dodzwonić (kiedyś doświadczyliśmy takiej sytuacji). Więc nie będzie mógł się dodzwonić również nasz samochód...

I co się stanie?
No STANIE!

Samochód stanie się wtedy kupą złomu a nie samochodem!


To co nas ostatnio zapewniała kandydatka na prezydenta prof. Joanna Senyszyn - żadna wojna w Europie nam nie grozi i możemy się skupić na ważniejszych tematach niż zagrożenie wojną, bo to zostało już całkowicie zażegnane.
...jednak inni eksperci mówią że zagrożenie jest przeogromne, że Europa będzie musiała się w kilka lat zmierzyć z zagrożeniem niczym Ukraina. Wielki ruch (nawet polityczny) w ostatnim czasie w UE świadczy o tym, że nawet największe tępaki polityczne z UE ((bo oczywiście zawsze musimy pamiętać o tym, że za wszystkie problemy UE odpowiadają właśnie oni i tylko oni - szczególnie za wojnę na Ukrainie oraz związany z nią i zielonym ładem kryzys energetyczny, rozbrojenie kluczowych krajów UE. Zawsze należy pamiętać, że w momencie gdy były budowane Nord Stream to wtedy trzeba było ukarać Niemcy za to w sposób najsurowszy (łamało to wtedy traktaty UE tylko żaden tępak tego nie zauważył...))) traktują temat super poważnie.

Więc jeśli genialna prof-profetka Joasia jednak się pomyli i zdarzy się w UE jakaś bardzo przykra sprawa w ciągu najbliższych 10 lat (jak mówią eksperci) to w UE będzie już spora liczba samochodów wyprodukowanych od 2025 roku i będzie tak działać jak wyrób samochodopodobny!

Pierwszego dnia ataku, wszyscy którzy będą chcieli się ratować, mogą o swoim samochodzie zapomnieć. Nawet pominę kwestię tego, że można przeprowadzić atak chemiczny, cybernetyczny lub militarny na infrastrukturę telefonii (lub samą transmisję), ale też na serwery producentów samochodów.

Przypomnę jeszcze na marginesie, że chronienie się jest naszym obowiązkiem, jak twierdzą eksperci od tematu: obowiązkiem obywatela jest opuścić zawczasu miejsce działań wojennych - tam mają się znajdować wyłącznie żołnierze. Jeśli cywil słyszy wybuchy to znaczy, że nie zastosował się do tej zasady.

Czeka nas wizja taka jaką widzieliśmy w filmie Wojna Światów, gdzie Tom Cruise jedzie pomiędzy rzeką niedziałających samochodów - jednak te niedziałające to będą te kupione po 2025 roku!
...czyli będą to samochody całkowicie sprawne, nowe, dopiero kupione, ale kompletnie niejeżdżące!


Kto jest taaaak głupi, aby tak niszczyć Europę????


Z jednej strony szaleńcy z UE chcą się zbroić lepiej od USA, czy też chcą tworzyć armię UE (polecam: Bohaterska armia europejska!) - a z drugiej strony przygotowali nam samochody, które nie będą działać w czasie wojny!

(nawet nie wspomnę o wojskowych wozach, których zadaniem jest zagłuszanie wszelkich sygnałów, np. po to aby zapobiec atakom dronów)


Zielony ład


Kolejnym zagadnieniem, którego nikt nie łączy, ale połączyć go tutaj trzeba, jest coś co już dziś funkcjonuje w Warszawie (od 1 lipca 2024 roku), czyli tzw. Strefa Czystego Transportu (SCT).

To są dziwne działania władz lokalnych, które zmuszają nas do kupowania nowych samochodów (wykluczenie ogromnej ilości warszawiaków z ruchu drogowego!), które dziwnym trafem będą tylko wyrobami samochodopodobnymi...

Jak widzicie to jest samonapędzająca się machina!

Super!

Gratulacje! Lepiej tego zrobić nie było można!

Kaputin siedzi w fotelu i klaszcze z radochy!!!



Info podesłał i opisał mi Kuba - dzięki Kuba!
Kuba ma masę własnych przemyśleń (bardzo ciekawych) odnośnie tego dobra jakim jest cyberbezpieczeństwo pojazdów w UE, ale również ma on swojego bloga, więc po nie odsyłam do niego - jak coś na ten temat napisze.


Mówiliśmy "samochód" a dziś to samoNIEchód...


Źródła

  1. Cybersecurity: regulacje UN R155 i R156
      Tu artykuł propagandowy o tym: R155/R156 - krótki przewodnik po nowej regulacji w zakresie cyberbezpieczeństwa dla automotive

      Widzimy tu tępe opisanie tematu, gdzie dużą uwagą obdarzono mechanizmy zmuszania do wprowadzania tych rozwiązań - to super poważna sprawa, bo to nie jest opcjonalne!
  2. Wymuszanie OTA (ang. Over-The-Air) i zapobieganie modyfikacjom w pojazdach (wdrożone od połowy 2024 roku)
  3. Trwa obecnie doprecyzowanie UE Data Act - które ma regulować dostęp do danych pokładowych (ma wejść od IX 2025)
  4. Samochody już dziś ograniczają dostęp do sieci OBD (ang. On-Board Diagnostics) - spory szum jest obecnie o tym w necie, osób które opisują siebie jako pracowników serwisów samochodowych, ale trudno jest mi to zweryfikować. Może macie z tym jakieś doświadczenia?


Update:
Oto co już dziś daje do myślenia: Fala tajemniczych awarii samochodów w Polsce centralnej i północnej. Już wiadomo, że to sprawka Rosjan (Auto Świat; 10 czerwca 2025), gdzie czytamy:
    (...) Problemy takie jak zawieszanie sygnału mogą jednak spowodować błędne interpretacje danych przez służby kontrolne, które czasami uznają je za próbę manipulacji urządzeniem, szczególnie w czasie kontroli zagranicznych. (...)

czwartek, 15 maja 2025

Mistrz Krzysztof Stanowski informuje nas co się właściwie dzieje...


STARCIE STANOWSKIEGO Z DOROTĄ WYSOCKĄ-SCHNEPF!

Niewiarygodne!

Nie miałem zielonego pojęcia!

Dobrze, że są (jeszcze!) debaty prezydenckie - bo można się czegoś dowiedzieć o otaczającym nas świecie!

Internet huczy od tego, że wyciekły pytania jakie "arcykapłanka propagandy" miała zadać kandydatom (i zadała!), bo ta operacja miała na celu spowodowanie tego, aby ukochany kandydat "świątyni propagandy" mógł się dobrze przygotować, w odróżnieniu od pozostałych kandydatów.

Tymczasem okazuje się, że miłościwie nam panujący prezydent stolicy, współpracuje jeszcze głębiej ze "świątynią propagandy", mianowicie przekierował on główny przepływ największej dumy warszawy Czajki (Wikipedia) prosto do TVP!

Tylko tutaj "arcykapłanka propagandy" wie co z nim zrobić.

sobota, 22 marca 2025

Nowy Wspaniały Świat według Trumpa

To bardzo ciekawy materiał, który pozwala zrozumieć co się teraz dzieje na świecie oraz co będzie w przyszłości (oczywiście to może nie wyjść z miliona powodów - no ale warto wiedzieć). Wbrew oczywistym skojarzeniom, nie ma tutaj kompletnie mowy o tym, o czym pisałem w poście pt. Wybory prezydenckie w USA - podsumowanie.


Nowy Wspaniały Świat według Trumpa

Jeśli macie jakieś dolary to poważnie się zastanówcie co z tym fantem zrobić!:P ...abyście nie wyszli na tym tak jak wspominani Chińczycy!

poniedziałek, 10 marca 2025

Porażka domowego technika

Kolega podjął się niebagatelnego wyzwania, aby naprawić silnik. To nowoczesny silnik, który był dla niego nowością. Rozkręcił go zrobił co trzeba, a następnie popełnił klasyczny błąd (nie potępiajmy go - kto z nas go nie popełnił!;)

Oczywiście silnik jest świetny i pewnie działa, problem w tym, że zostało masę części... które nie wiadomo gdzie mają pasować...

Doradziłem mu dwa wyjścia. Pierwsze, aby rozłożył jeszcze dwa i z nich złożył kolejny nowy silnik - całkiem sensowne i opłacalne rozwiązanie;)

Ten jednak zrobił taką minę, że jakoś chyba nie wziąłby do ręki żadnego narzędzia.

W takim razie doradziłem mu, aby pozbył się dowodów porażki w jakiejś czarnej dziurze, np. w torebce żony.

sobota, 1 marca 2025

Spotkanie na szczycie się nie udało... a może?

Co się porobiło, cały świat dziś mówi o tym, że nie podpisano umowy i w zasadzie wszystko jest teraz bez sensu...
np. Fatalnie albo jeszcze gorzej. Po wizycie Zełenskiego w Białym Domu (wydarzenia.interia.pl)

Faktycznie sytuacja się niespodziewanie skomplikowała i wymknęła spod kontroli - a czegoś takiego nie widzieliśmy nawet, gdy Jarosław Kaczyński rozmawiał z unijnymi politrukami:P

Ja jednak jak zwykle, chcę wam przedstawić zupełnie inne spojrzenie na to wydarzenie.


Tak naprawdę wszystko poszło bardzo dobrze, a może nawet wyśmienicie!;)

Jednak skoro poszło wszystko wyśmienicie, no to może cała ta sytuacja była specjalnie uzgodniona? No można o tym pomyśleć, bo w końcu jeśli ktoś z kimś miałby się umawiać na odwalenie takiego numeru, to Prezydent W. Zełeński jako były aktor - idealnie się do tej roli nadawał.

Jednak nie w tym rzecz, bo to czy scena była mniej lub bardziej zaaranżowana nic nie zmienia na świecie i wojnie.

Dlaczego to się właściwie dobrze stało?

Ponownie zwrócę uwagę, że rozpoczyna się negocjowanie z osobą ekstremalnie silnie zaburzoną psychicznie, a z takimi osobami trzeba w specjalny sposób postępować (o samym Trumpie też się na świecie wiele mówi), czyli chodzi mi tutaj o zagadnienia, które zwykle są właśnie pomijane - a potem wszyscy budzą się jak Merkel z ręką w nocniku...

Jeśli zmuszeni jesteśmy do negocjacji z psychicznym (a wojna jest taką sytuacją że musimy) to należy takie rozmowy prowadzić w sposób właściwy (czyli przeciwny do Merkel i Macrona).

Podstawową kwestią jest wytworzenie w umyśle świra właściwej hierarchii i właściwego, czytelnego przedstawienia wszystkich zagadnień. Specjaliści nazywają to tzw. jasnym stawianiem granic.

Dlatego bez względu na to co się tam tak naprawdę w gabinecie owalnym wczoraj stało - ten przekaz został w bardzo dobry i czytelny sposób wysłany do Moskwy.

Myślę, że początkowo oni tam pękli ze śmiechu jak to zobaczyli, jednak gdy dojdzie do nich co się ogólnie dzieje - to im do śmiechu kompletnie nie będzie.

Co oni zobaczyli? Zobaczyli prezydenta D. Trumpa, który w sposób konkretny i czytelny faktycznie dąży do pokoju na Ukrainie. Jak widać, aż tak, że nawet może W. Zełeńskiego wyrzucić za drzwi - jeśli ten nie będzie popierał tej wizji.

Zobaczyli prezydenta USA, który jest niezwykle zdeterminowany.

Zapewniam was, że nie to chcieli zobaczyć w moskwie (bardziej, flegmatycznego Bidena, który nic nie rozumie i szkodzi amerykanom ile się da), oraz kaputin dobrze wszystko zrozumiał i wie że tutaj nie ma przelewek.

Dlatego uważam, że wszystko jest ok. W końcu nawet jeśli dojdzie do podmiany W. Zełeńskiego, to nie ma to dla pokoju żadnego znaczenia kto będzie prowadził negocjacje i kto podpisze dokumenty - a już szczególnie nie ma to żadnego znaczenia dla D. Trumpa.


Natomiast swoją drogą W. Zełeński odwalił numer, którego nie powinien był odwalać;) Naprawdę rzadko się takie rzeczy zdarzają, a już szczególnie gdy sprawa dotyczy tak ważnych kwestii jak pokój. Myślę że całość sytuacji miała jakiś początek wcześniej i teraz przed kamerami mogliśmy zobaczyć jak to wyglądało.

Oczywiście prezydent Ukrainy miał prawo coś chcieć wynegocjować (jakieś np. rakiety dalekiego zasięgu, przeciwlotnicze itp.), czy też podważać jakiś punkt umowy jaką mu przedstawiono - szczególnie, że w gorszym scenariuszu może zostać uznany w swoim kraju zdrajcą, który sprzedał kraj. Jednak to chyba nie groziło, gdyż nim doszło do kłótni obaj prezydenci dość długo wydawali się mówić spokojnie i wyglądało to tak, że się ze sobą zgadzają. No a wyszło jak wyszło...

Niestety polityka to miejsce, gdzie trzeba schować swoje racje i ego, szczególnie w tak istotnych sprawach, nie każdy się do tego nadaje - ja pewnie nie. Różne rzeczy dzieją się za kulisami, no ale nie przed kamerami;)

środa, 25 grudnia 2024

Cloud Ladder Hall - cud świata tak duży, że...

Z cyklu czego nie znajdziesz na Wikipedii(PL), coś co jest cudem świata.

Na początkach tego bloga opublikowałem post, w którym w dwóch częściach opisałem piękno i niezwykłość Chin (Galerie): Chiny – przyszłość świata ?

Niewątpliwie do cudów świata należy zaliczyć Cloud Ladder Hall - to system jaskiń znajdujący się południowo-zachodnich Chinach. Jest tak ogromny, że tworzy własne warunki pogodowe, w tym chmury wewnątrz największej, centralnej jaskini.
Tu obecnie znajduje się schemat labiryntu Cloud Ladder Hall.
Naukowcy starają się zrozumieć, jakie mechanizmy odpowiadają za dynamikę tych niezwykłych zjawisk:


探索世界最高洞廳雲梯大廳CLOUD LADDER HALL,位於中國重慶武隆caving

Kolejny film (właściciel wyłączył możliwość osadzania tego filmu): Cave So Big, It Has Its Own Weather!

środa, 4 grudnia 2024

Silly Venture 2024 SE - Impresje

Dziś bardzo krótko jak na mnie;) Już jutro rozpoczyna się Silly Venture 2024 WE, a ja cały czas nie wykorzystałem moich notatek z poprzedniej edycji;) Dlatego w końcu to robię;)

Party odbyło się teraz w nowym miejscu, bardzo stareńkim szpitalu (który miejscami przypominał sceny z horrorów), który obecnie został zamieniony w ekskluzywny hotel, jednak pozostawiając wiele elementów (zdjęć na ścianach), które unaoczniają jego niezwykłą historię.

My bawiliśmy się w oddzielnym budynku, gdzie znajdowały się sale konferencyjne na dwóch piętrach, które były ze sobą połączone tak, aby mogły pełnić rolę jednego partyplace - osobną rolę pełnił taras, gdzie sam spędziłem pół nocy na super ciekawych rozmowach z uczestnikami.


TRANCEVISION - Silly Venture 2024 background video

Miejsce faktycznie świetnie spełniło swoją rolę, ja się bawiłem wyśmienicie;) Pomogło temu to, że poznałem sporo osób zupełnie nowych: jednego uczestnika z Niemiec + jeszcze jedną rodzinę, jednego uczestnika z Ameryki oraz jednego z mojego miasta;)
Mam nadzieję, że wszyscy nowi teraz będą przyjeżdżać do nas regularnie!

Przypadkiem - jak mniemam, ostatnie SV dobywało się dosłownie dwa kroki stąd, gdzie się nawet udałem - a tam wszystko się pozmieniało! Po pierwsze zaraz obok uruchomiono pizzę, na którą się udałem i okazało się to doskonałym wyborem, potem przez wszystkie dni jadłem tylko tam!

Chodzi o pizzerię "Publiczna Pizza Napoletana & Natural Wine" przy Łąkowej 35/38, która wbrew nazwie serwuje prawdziwe perełki, tak dobrej pizzy w stolicy się nie znajdzie! Po pierwsze zamówiłem najostrzejszą pizzę jaką mieli i okazało się to niebo w gębie!

Ja od 20 lat nie jadłem wyśmienitej ostrej pizzy - szukałem, szukałem i wszędzie dawali jakiegoś gniota, który w dodatku pikantny nawet nie był... a tu zaskoczenie, ta pizza była wyśmienita - w końcu znalazłem pizzerię, która wie jak się robi wspaniałą pizzę. Wszyscy z wyjątkiem jednej osoby również zachwalali swoje pizze (oczywiście każdy zamawiał inną i chyba tylko ja jadłem ostrą).


Party


Impreza - była bardzo udana. Na compo pojawiły się dwa intrygujące dema na Atari STE, którego obchodziliśmy rocznicę - oba demka były naprawdę, naprawdę dobre!

Pierwsze z nich to "Pixel Dreams" by Bohemian Grove (Atari STe AI-slideshow&music), które całkiem dokładnie poruszało tematykę sztucznej inteligencji i twórczości "artystycznej", w którą się ostatnio wiele osób bawi. Bardzo dobre! Poza treścią, fajna była muzyka, grafika i cały klimat.

Drugie demko to ogromna praca, wykonana przez moich kolegów... niestety koniec tego demka był fatalny! Cooo tooo byyyło?? Nie wiem co to ma niby znaczyć?!?
Dlatego do czasu jak nie zobaczę kolejnej części - na razie wstrzymam się od komentarza!;)))

Było też oczywiście wiele, wiele innych fajnych prac, było co oglądać i słuchać. Było też demko, w którym autor zastrzegał się, że to tylko takie małe coś zrobione na kolanie. Rozmawiałem o tym z Szeryfem, że bardzo doceniam coś takiego, kiedy ktoś tak bardzo chce coś zakodować, poczuć jak to jest, ale z jakiś tam przyczyn nie ma czasu... więc ja bardzo doceniam, trzeba wiele robić, aby właśnie dopiąć swego i jednak coś zakodować - nawet małego.


Pixel Dreams by Bohemian Grove (Atari STe AI-slideshow/music)

Jest to w opozycji do różnorodnych bufonów, którzy od dziesięcioleci zapewniają na forach, że oni to dopiero zrobią coś epokowego, lata mijają i nic nie powstało (taki jeden co tutaj kiedyś zaatakował mnie na tym blogu - no bo przecież co to nie on - zapytany przez kolegę dlaczego nic nie zrobił odpowiedział, że nie ma grafiki... taa... złej baletnicy to i rąbek u...). Tymczasem osoba, która naprawdę to czuje, naprawdę chce coś zakodować, to właśnie zrobi choć coś małego i nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z prawdziwym demoscenowcem!;)

Spotkałem też Karinę, z którą bardzo dużo rozmawiałem o najprzeróżniejszych tematach - naprawdę doskonale się rozumiemy;)

Chyba pierwszego dnia, w każdym razie jeszcze dużo przed rozpoczęciem compo, byłem świadkiem takiej sytuacji, choć tylko samej ostatniej części z tego co teraz wam zrelacjonuję: Pin siedzi tam w swoim cyfrowym małpim gaju (swoją drogą podziwialiśmy z uczestnikami TO wszystko! Coś niesamowitego;) ), patrzy do plecaka, a następnie bierze do ręki mikrofon i ogłasza coś w rodzaju:
    Uprzejmie prosi się o załatwianie się DO pisuaru

Jedną z atrakcji party było zwiedzanie tych historycznych części hotelu, na to wydarzenie udało się masę uczestników, tak dużo, że oprowadzający nas powiedział, że nie był przygotowany na taką ilość osób i faktycznie! Gdy czekaliśmy przed salą "tortur", aby ja zwiedzić, to spora kolejka zajęła cały hotelowy hol (tzn. nie ten przed wejściem, ale ten przed kolejnymi pokojami). Na tę wycieczkę całymi rodzinami udali się uczestnicy i chyba nie brakowało żadnego z zagranicznych gości;)

Zwiedzanie było bardzo ciekawe i dzięki wyjaśnieniom okazało się, że party place nie tylko znajduje się na terenie dawnego szpitala, ale dookoła nas znajduje się więcej budynków tego kompleksu. Najbardziej zaskoczony byłem niezwykłą (dużą) kapliczką, do której kiedyś uczęszczali pacjenci - znajdowała się przez ścianę z naszym budynkiem, nieco z boku i ja mimo, że chodziłem tamtędy np. na pizze - nic nie zauważyłem, że tam jest coś tak niesamowitego, klimatycznego i pięknego. Za pomocą otaczającej zieleni, a nawet oczka wodnego kapliczka wtapiała się w tło i znikała niemal całkowicie.

Podczas wycieczki zapytałem się młodziutkiej Niemki (bardzo ładna, blond włosy), czy czasami to nie ona jest na jednej z grafik, która była na compo. Ta chyba zrozumiała, że ona tę grafikę rysowała i zaczęła kategorycznie mówić, że to absolutnie nie ona;))

Na party niestety spotkała mnie bardzo niemiła sytuacja, którą mi zgotowali "koledzy" - no cóż, będę musiał zweryfikować kto jest moim kolegą, a kto nie. I wcale nie mam na myśli kolegi, który chodził po party w koszulce z napisem:
    Ja nie chrapię
    Ja wabię dziki


Party było bardzo udane, fantastycznie się bawiłem dzięki spotkaniu tych wszystkich ludzi;) Rozmowom nie było końca;) Atarowcy są jednak super!

Wydarzyło się tam znacznie, znacznie więcej np. koncert na którym ludzie się bardzo dobrze bawili - dlatego tym razem nie nazwałem tego postu "relacja", ale "impresja".

Ilość uczestników party była naprawdę duża, ale nie czuło się tego tak, chyba dwa piętra (ale też spora cześć osób stała ciągle przed wejściem) powodowały, że wydawało się jakby na party prawie nikogo nie było... tymczasem jak przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcie okazało się, że jest nas naprawdę spora gromadka!

Bawiłem się doskonale i mam nadzieję, że już za chwilę ponownie będę się doskonale bawił!
Do zobaczenia!;)


Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...