Nie wiem dlaczego mój Windows przestał widzieć kartę z mojego aparatu (tego lepszego). Stwierdziłem, że użyję Linuxa, okazało się że ten również karty nie widzi (być może uszkodziła się częściowo np. przez czytnik). Podłączyłem jednak aparat przez USB bo aparat kartę widzi bez najmniejszych problemów (jednak Windows aparatu nie widzi...). Okazało się że Linux widzi i aparat, i zawartość karty!
Kilka tysięcy zdjęć właśnie się kopiuje, a ja mogę powiedzieć, że nie setki razy, ale naprawdę nie wiem ile razy Linux ratował mnie w trudnej sytuacji. Ktoś kto kocha komputery i nowe technologie musi mieć Linuxa, bo bez niego, gdy są problemy to nie ma rady!;)
Janusz ZajdelMamy tutaj po prostu doskonale kontrolowany bałagan, stwarzający pozory (...) porządku (...)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą linuks. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą linuks. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 6 czerwca 2017
piątek, 16 sierpnia 2013
Pliki sesji Firefoxa to 700 Mb
Zajrzałem sobie ostatnio z ciekawości do katalogów programu Firefox (pod Windows) i okazało się, że wszystkie pliki (dlaczego ich jest tak dużo???) sesji Firefoxa zajmują 700Mb!
Wygląda to tak jakby program zapisywał sobie szybko te sesje (co jest istotne), ale nie usuwa tych najstarszych, w ten sposób uzbierało mi się aż 223 pliki. Choć warto wyjaśnić, że faktycznie jedna sesja Firefoxa u mnie jest wyjątkowo duża - pewnie gigantycznie duża w stosunku do przeciętnego użytkownika internetu.
Największym plikiem jest "places.sqlite", który zajmuje 18,5 Mb, a zaraz za nim jest "urlclassifier2.sqlite" około 7 Mb - choć tych plików radzę nie ruszać:P
W mojej ocenie jest to jeden z przykładów (ostatnio była mowa o innym: Zwolniłem 5 GiB miejsca HDD w Linuksie) na to, że bez względu na to czy to jest Windows czy Linux, czy jest to komercyjne oprogramowanie czy też darmowe (open source itp.) - trzeba raz na jakiś czas patrzeć w to co te programy zapisują sobie w swoich katalogach. W końcu oszczędności miejsca rzędu 5 GiB czy też 700 Mb przemnożone przez ilość zainstalowanych programów - robi wrażenie. No i oczywiście odpowiada to na pytanie co się dzieje z dyskami C: po prostu korzystamy z komputera, a pojemność ciągle spada - właśnie w ten sposób.
Update:
Chciałem usunąć te pliki sesji, ale stwierdziłem że je spakuję zamiast usuwać, bo przecież pewnie się świetnie spakują. I faktycznie 215 plików o rozmiarze 687 988 471 bajtów spakowało się 7z do rozmiaru mniej więcej jednego pliku czyli 3 255 959. Wyświetlany przez RARa współczynnik spakowania wynosi 0%!;)
Wygląda to tak jakby program zapisywał sobie szybko te sesje (co jest istotne), ale nie usuwa tych najstarszych, w ten sposób uzbierało mi się aż 223 pliki. Choć warto wyjaśnić, że faktycznie jedna sesja Firefoxa u mnie jest wyjątkowo duża - pewnie gigantycznie duża w stosunku do przeciętnego użytkownika internetu.
Największym plikiem jest "places.sqlite", który zajmuje 18,5 Mb, a zaraz za nim jest "urlclassifier2.sqlite" około 7 Mb - choć tych plików radzę nie ruszać:P
W mojej ocenie jest to jeden z przykładów (ostatnio była mowa o innym: Zwolniłem 5 GiB miejsca HDD w Linuksie) na to, że bez względu na to czy to jest Windows czy Linux, czy jest to komercyjne oprogramowanie czy też darmowe (open source itp.) - trzeba raz na jakiś czas patrzeć w to co te programy zapisują sobie w swoich katalogach. W końcu oszczędności miejsca rzędu 5 GiB czy też 700 Mb przemnożone przez ilość zainstalowanych programów - robi wrażenie. No i oczywiście odpowiada to na pytanie co się dzieje z dyskami C: po prostu korzystamy z komputera, a pojemność ciągle spada - właśnie w ten sposób.
Update:
Chciałem usunąć te pliki sesji, ale stwierdziłem że je spakuję zamiast usuwać, bo przecież pewnie się świetnie spakują. I faktycznie 215 plików o rozmiarze 687 988 471 bajtów spakowało się 7z do rozmiaru mniej więcej jednego pliku czyli 3 255 959. Wyświetlany przez RARa współczynnik spakowania wynosi 0%!;)
środa, 29 maja 2013
Zwolniłem 5 GiB miejsca HDD w Linuksie
Jakiś czas temu (w kwietniu) usunąłem w Linuksie około 5 GB miniautrek !! :(
Systemu tego używam od dawna, ale nie aż tak często jak by się mogło wydawać. W związku z tym że jakiś czas temu (może ze 2 lata temu) usuwałem te miniaturki, to można przyjąć że u kogoś kto częściej tego systemu używa i częściej ogląda miniaturki - wielkość ta może być nawet kilkanaście razy większa !
Miniaturki znajdują się w katalogu (katalog użytkownika) ".thumbnails", gdzie znajdują się trzy katalogi 1. "fail" 2. "large" 3. normal. W katalogu 1 i 2 miałem raczej mało plików (pozostawiłem je), natomiast w katalogu 3 usunąłem 256 tysięcy plików *.png (taki plik może wyglądać np. tak "00c66890fd249a204edcf5f5d63fafd2.png" ).
Zaraz potem właściwie nic nie robiłem (otworzyłem kilka okienek z folderami z mojego HDD) i już utworzyło się tam 117 nowych plików o rozmiarze 1,7 MiB (najmniejszy plik 506 bajtów, średni 11 kb, a największy 29 kb).
Jak widać warto sobie raz na parę lat zajrzeć do tych katalogów :P
Cały czas mowa o Ubuntu (stara wersja, ta jeszcze zjadliwa).
Warto zaznaczyć, że rozwiązanie stosowane w Windows (od chyba czasów XP), jest znacznie bardziej problematyczne pod tym względem (o czym wspominałem np. w tym poście). W Linuksie mogłem po prostu opróżnić jeden katalog i zaoszczędziłem sporo miejsca, w Windows jest to znacznie bardziej skomplikowane oraz czasochłonne (nie można też sprawdzić ile takie pliki zajmują w prosty i szybki sposób).
Systemu tego używam od dawna, ale nie aż tak często jak by się mogło wydawać. W związku z tym że jakiś czas temu (może ze 2 lata temu) usuwałem te miniaturki, to można przyjąć że u kogoś kto częściej tego systemu używa i częściej ogląda miniaturki - wielkość ta może być nawet kilkanaście razy większa !
Miniaturki znajdują się w katalogu (katalog użytkownika) ".thumbnails", gdzie znajdują się trzy katalogi 1. "fail" 2. "large" 3. normal. W katalogu 1 i 2 miałem raczej mało plików (pozostawiłem je), natomiast w katalogu 3 usunąłem 256 tysięcy plików *.png (taki plik może wyglądać np. tak "00c66890fd249a204edcf5f5d63fafd2.png" ).
Zaraz potem właściwie nic nie robiłem (otworzyłem kilka okienek z folderami z mojego HDD) i już utworzyło się tam 117 nowych plików o rozmiarze 1,7 MiB (najmniejszy plik 506 bajtów, średni 11 kb, a największy 29 kb).
Jak widać warto sobie raz na parę lat zajrzeć do tych katalogów :P
Cały czas mowa o Ubuntu (stara wersja, ta jeszcze zjadliwa).
Warto zaznaczyć, że rozwiązanie stosowane w Windows (od chyba czasów XP), jest znacznie bardziej problematyczne pod tym względem (o czym wspominałem np. w tym poście). W Linuksie mogłem po prostu opróżnić jeden katalog i zaoszczędziłem sporo miejsca, w Windows jest to znacznie bardziej skomplikowane oraz czasochłonne (nie można też sprawdzić ile takie pliki zajmują w prosty i szybki sposób).
niedziela, 7 marca 2010
Ubuntu uszkodzone przez aktualizację
Kilka dni temu Menedżer aktualizacji uszkodził mi integralność systemu linux Ubuntu 8.04.4 LTS (jajko 2.6.24-27) przy instalowaniu poprawki do cupsys (serwer wydruku).
Teraz pojawia mi się (po raz pierwszy w historii używania tego systemu) taki komunikat:

Problem pojawił się podczas ostatniej aktualizacji widocznych pakietów. Po ściągnięciu plików, instalacja zatrzymała się nim progress doszedł do 50%. Zmuszony byłem ubić ten proces, a efekt tego jest teraz właśnie taki jak widać na tym screenie. Jednak stabilność samego systemu operacyjnego nie została naruszona.
Dla równowagi podam, że dziś w systemie MS Windows po uruchomieniu zamieniły się rolami przyciski myszki (programy otwierał prawy klawisz itp.). Jest to stary błąd Windows, który jak pamiętam z równą częstotliwością występował już w MS Windows 9x.
Natomiast pierwszy raz uszkodzić integralność systemu Linux udało mi się w latach 90, kiedy próbowałem zainstalować pakiet, który nie miał 100% zgodności zainstalowanych bibliotek (co było wtedy problemem bez szybkiego netu itp.). Problem ten okazał się krytyczny dla całego systemu, pierwszy raz zobaczyłem jak Linux jest niestabilny i wyprawia przedziwne rzeczy. Na szczęście pakiet usunąłem i system znów zaczął być 100% stabilny. Podkreślałem wtedy wszystkim, że Windows gdy straci stabilność po nieudanej instalacji jakiegoś programu - już nie wraca do wcześniejszego stanu (wtedy jeszcze nie było przywracacza z Windows XP).
Ciekawe ilu obecnych użytkowników Ubuntu ma podobny problem jak ja?;)
Update:
O podobnymn temacie, czyli automatycznych aktualizacjach oprogramowania wspominałem w postach: Poprawki Firefoxa zabiły go (win) oraz Poprawki Firefoxa zabiły go II.
Update 9 marca:
Parę moich leniwych ruchów (bo ratowanie systemów operacyjnych nie należy do moich ulubionych) naprawiło problem z Ubuntu. Wszystko było tak proste, że ten co umie klikać sobie poradzi.
Teraz pojawia mi się (po raz pierwszy w historii używania tego systemu) taki komunikat:

Problem pojawił się podczas ostatniej aktualizacji widocznych pakietów. Po ściągnięciu plików, instalacja zatrzymała się nim progress doszedł do 50%. Zmuszony byłem ubić ten proces, a efekt tego jest teraz właśnie taki jak widać na tym screenie. Jednak stabilność samego systemu operacyjnego nie została naruszona.
Dla równowagi podam, że dziś w systemie MS Windows po uruchomieniu zamieniły się rolami przyciski myszki (programy otwierał prawy klawisz itp.). Jest to stary błąd Windows, który jak pamiętam z równą częstotliwością występował już w MS Windows 9x.
Natomiast pierwszy raz uszkodzić integralność systemu Linux udało mi się w latach 90, kiedy próbowałem zainstalować pakiet, który nie miał 100% zgodności zainstalowanych bibliotek (co było wtedy problemem bez szybkiego netu itp.). Problem ten okazał się krytyczny dla całego systemu, pierwszy raz zobaczyłem jak Linux jest niestabilny i wyprawia przedziwne rzeczy. Na szczęście pakiet usunąłem i system znów zaczął być 100% stabilny. Podkreślałem wtedy wszystkim, że Windows gdy straci stabilność po nieudanej instalacji jakiegoś programu - już nie wraca do wcześniejszego stanu (wtedy jeszcze nie było przywracacza z Windows XP).
Ciekawe ilu obecnych użytkowników Ubuntu ma podobny problem jak ja?;)
Update:
O podobnymn temacie, czyli automatycznych aktualizacjach oprogramowania wspominałem w postach: Poprawki Firefoxa zabiły go (win) oraz Poprawki Firefoxa zabiły go II.
Update 9 marca:
Parę moich leniwych ruchów (bo ratowanie systemów operacyjnych nie należy do moich ulubionych) naprawiło problem z Ubuntu. Wszystko było tak proste, że ten co umie klikać sobie poradzi.
Etykiety:
komentarze,
kopiowanie plików,
linuks,
Microsoft,
oprogramowanie,
pecet,
problemy,
systemy operacyjne,
technologia,
testowanie oprogramowania,
Windows,
wydarzenia,
x86
środa, 30 grudnia 2009
Wolne oprogramowanie jest szkodliwe
W internecie można spotkać opisy oraz skany dokumentów (np. sądowych, urzędowych), w których głupota oraz niewiedza woła o pomstę do nieba (w końcu czego się nie znajdzie w encyklopedii można znaleźć w Wikipedii, która funkcjonuje już od kilu lat ;):). Jednak ten temat (ma już rok) wprost przechodzi ludzkie pojęcie, a co ciekawe podnosi na duchu – to nie tylko u nas kwitnie absurd oraz chora walka z rzeczywistością:
W minione święta (rok temu) pewna nauczycielka w USA zaatakowała ucznia i rozpoczęła edukację Kena Starka, autora systemu HeliOS Linux - o czym donosi serwis wikinews w newsie pt. USA: nauczycielka ukarała ucznia za używanie Linuksa.
Ta biedna kobieta zakłada, że dzieci się kształci poprzez dyscyplinę (choć nie wiem czy ktokolwiek udowodnił, że dyscyplina jest na cokolwiek przydatna poza wywołaniem nerwicy). Jednak do nauki droga Pani niezbędna jest wiedza, która płynie np. z gazet czy z internetu... ale pewnie i internet jest dla tej Pani "zły"...
W minione święta (rok temu) pewna nauczycielka w USA zaatakowała ucznia i rozpoczęła edukację Kena Starka, autora systemu HeliOS Linux - o czym donosi serwis wikinews w newsie pt. USA: nauczycielka ukarała ucznia za używanie Linuksa.
Ta biedna kobieta zakłada, że dzieci się kształci poprzez dyscyplinę (choć nie wiem czy ktokolwiek udowodnił, że dyscyplina jest na cokolwiek przydatna poza wywołaniem nerwicy). Jednak do nauki droga Pani niezbędna jest wiedza, która płynie np. z gazet czy z internetu... ale pewnie i internet jest dla tej Pani "zły"...
Etykiety:
ekonomia,
humor,
internet,
kodowanie,
komentarze,
kontrowersje,
kopiowanie plików,
linuks,
oprogramowanie,
pecet,
systemy operacyjne,
świat,
wydarzenia
środa, 5 sierpnia 2009
Google Chrome OS – blog !
Yako, który prowadzi kilka blogów tematycznych, od jakiegoś czasu ma nowego bloga „GOOGLE Chrome OS – Nieoficjalny blog systemu operacyjnego”. Jest to pierwszy blog opisujący zagadnienia związane z zapowiadanym nowym, produktem tej firmy (choć jest to dla niej zupełnie nowy rynek).
Sam system zapowiada się ciekawie, jedną z najgłośniejszych kwestii jest szybkie uruchamianie się owego produktu. Geneza zagadnienia sięga lat 90. kiedy na rynku zaczynał dominować Microsoft Windows, który już w wersjach 3.x ładował się do pamięci znacznie dłużej niż systemy konkurencyjne (czyli Atari, Amiga, Apple itp.). Przykładowo mój kolega przeprowadzał wtedy testy i na bardzo szybkim (wtedy) pececie: system windows 3.x uruchamiał się wolniej z dysku twardego, niż jego system z dyskietki (około 800 kb) na Atari Falcon 030 ! :D :D
(a przecież na Windows 3.x niewiele dało się zrobić bo nie było na niego oprogramowania i sam system był nieudolny, dlatego wtedy to była jedynie zabawka dla osób mających kasę na maksymalnie drogiego peceta)
Od tamtego czasu MS Windows z roku na rok stawał się bardziej popularny i coraz wolniejszy, cięższy itp. W pewnym momencie co bardziej spostrzegawczy i myślący użytkownicy zauważyli, że mają już dość czekać jak system się otwiera czy zamyka (proste testy wykazywały, że łatwiej i szybciej jest sięgnąć po książkę telefoniczną czy encyklopedię niż korzystać z peceta). Wielu z użytkowników stwierdziło, że w takim razie wcale nie będą wyłączać komputerów, co i ja często stosuję.
Mamy już nowy wiek i sprawy nie uległy zmianie, wielu użytkowników jest już mocno zniesmaczonych szybkością uruchamiania się MS Windows (choć z przeciętną dystrybucją Linuxa wcale nie jest lepiej) i coraz głośniej słychać opinie typu: wywalę swojego Windowsa, jeśli dasz mi system, który ma: przeglądarkę WWW, Skype, GG i uruchamia się w maksymalnie 3 sekundy !
No i być może się doczekają na Google Chrome OS dostępny z komputerem w każdym sklepie, jednak do tego czasu na YT (od lat) dużą oglądalnością cieszą się filmy prezentujące uruchamianie Linuksa z podobną prędkością. Wspominałem o tym ostatnio w poście pt. Płyta ASUS - autonomiczny SO !, a DAK podesłał kilka wspomnianych filmików.
W mojej ocenie Google znalazło najlepszy możliwy moment na wprowadzenie nowego systemu operacyjnego, z jednej strony firma posiada zaawansowane narzędzia pracy poprzez net (jak ostatnio wspominałem – również z opcją pracy „offline”), z drugiej strony rynek potrzebuje takiego rozwiązania np. na platformy przenośne, gdzie obecnie króluje ośmioletni staruszek XP, który jest zbyt drogi i zbyt ciężki. Inna sprawa, że firma Microsoft jeszcze nigdy nie była tak słaba (w ostatnich kilkunastu latach).
Wiele firm próbowało uszczknąć rynku firmie Microsoft (nawet IBM) i jak dotąd nikomu się to nie udało. Mamy obecnie system firmy Apple oraz Linux (reszta systemów jest śladowa), ciekawe czy firmie Google uda się zmienić bieg historii ? Jednego jesteśmy pewni, ta firma wie jak tego dokonać, bo już to wielokrotnie robiła ;)
Jednak teraz... zapraszam do lektury bloga, a jest co czytać ;)
Update:
DAK przesyła nam fajny pic do zobrazowania tematu tego postu:

Quickpost this image to Myspace, Digg, Facebook, and others!
Dzięki DAK!
Update: 12 VII 2009:
Właśnie obejrzałem film dokumentalny o historii Billa Gatesa i Microsoftu (pokazany jako niemal historia komputeryzacji ! :-/ ) na kanale Viasat History (film BBC z 2007 roku). W tym materiale odnośnie firmy Google wypowiada się Steve Ballmer, powiedział że to nawet ciekawa firma (to nie jest dokładny cytat jego słów), ale:
Ten dokument jest tak interesujący (np. obnaża postawy, intencje, osobowości oraz ciekawe fakty itp.), że muszę go nagrać a potem dokładnie cytować i opisać. No ale to następnym razem ;)
Sam system zapowiada się ciekawie, jedną z najgłośniejszych kwestii jest szybkie uruchamianie się owego produktu. Geneza zagadnienia sięga lat 90. kiedy na rynku zaczynał dominować Microsoft Windows, który już w wersjach 3.x ładował się do pamięci znacznie dłużej niż systemy konkurencyjne (czyli Atari, Amiga, Apple itp.). Przykładowo mój kolega przeprowadzał wtedy testy i na bardzo szybkim (wtedy) pececie: system windows 3.x uruchamiał się wolniej z dysku twardego, niż jego system z dyskietki (około 800 kb) na Atari Falcon 030 ! :D :D
(a przecież na Windows 3.x niewiele dało się zrobić bo nie było na niego oprogramowania i sam system był nieudolny, dlatego wtedy to była jedynie zabawka dla osób mających kasę na maksymalnie drogiego peceta)
Od tamtego czasu MS Windows z roku na rok stawał się bardziej popularny i coraz wolniejszy, cięższy itp. W pewnym momencie co bardziej spostrzegawczy i myślący użytkownicy zauważyli, że mają już dość czekać jak system się otwiera czy zamyka (proste testy wykazywały, że łatwiej i szybciej jest sięgnąć po książkę telefoniczną czy encyklopedię niż korzystać z peceta). Wielu z użytkowników stwierdziło, że w takim razie wcale nie będą wyłączać komputerów, co i ja często stosuję.
Mamy już nowy wiek i sprawy nie uległy zmianie, wielu użytkowników jest już mocno zniesmaczonych szybkością uruchamiania się MS Windows (choć z przeciętną dystrybucją Linuxa wcale nie jest lepiej) i coraz głośniej słychać opinie typu: wywalę swojego Windowsa, jeśli dasz mi system, który ma: przeglądarkę WWW, Skype, GG i uruchamia się w maksymalnie 3 sekundy !
No i być może się doczekają na Google Chrome OS dostępny z komputerem w każdym sklepie, jednak do tego czasu na YT (od lat) dużą oglądalnością cieszą się filmy prezentujące uruchamianie Linuksa z podobną prędkością. Wspominałem o tym ostatnio w poście pt. Płyta ASUS - autonomiczny SO !, a DAK podesłał kilka wspomnianych filmików.
W mojej ocenie Google znalazło najlepszy możliwy moment na wprowadzenie nowego systemu operacyjnego, z jednej strony firma posiada zaawansowane narzędzia pracy poprzez net (jak ostatnio wspominałem – również z opcją pracy „offline”), z drugiej strony rynek potrzebuje takiego rozwiązania np. na platformy przenośne, gdzie obecnie króluje ośmioletni staruszek XP, który jest zbyt drogi i zbyt ciężki. Inna sprawa, że firma Microsoft jeszcze nigdy nie była tak słaba (w ostatnich kilkunastu latach).
Wiele firm próbowało uszczknąć rynku firmie Microsoft (nawet IBM) i jak dotąd nikomu się to nie udało. Mamy obecnie system firmy Apple oraz Linux (reszta systemów jest śladowa), ciekawe czy firmie Google uda się zmienić bieg historii ? Jednego jesteśmy pewni, ta firma wie jak tego dokonać, bo już to wielokrotnie robiła ;)
Jednak teraz... zapraszam do lektury bloga, a jest co czytać ;)
- (w newsie został zastosowany pewien skrót myślowy: nowy system Google ma być oczywiście oparty na Linuksie jednak opisywałem go jako odrębny produkt, dlatego że użytkownicy oceniają system po interfejsie, a nie po jego jądrze. Dlatego myślę, że na Chrome OS z zupełnie nowym interfejsem (na miarę Google) przeciętny Kowalski będzie patrzył jako na odrębny produkt firmy Google)
Update:
DAK przesyła nam fajny pic do zobrazowania tematu tego postu:
Dzięki DAK!
Update: 12 VII 2009:
Właśnie obejrzałem film dokumentalny o historii Billa Gatesa i Microsoftu (pokazany jako niemal historia komputeryzacji ! :-/ ) na kanale Viasat History (film BBC z 2007 roku). W tym materiale odnośnie firmy Google wypowiada się Steve Ballmer, powiedział że to nawet ciekawa firma (to nie jest dokładny cytat jego słów), ale:
- (...) w pewnych sprawach mogą nam nagwizdać ;)
Ten dokument jest tak interesujący (np. obnaża postawy, intencje, osobowości oraz ciekawe fakty itp.), że muszę go nagrać a potem dokładnie cytować i opisać. No ale to następnym razem ;)
Etykiety:
blog,
google,
internet,
komentarze,
kontrowersje,
linuks,
Microsoft,
oprogramowanie,
pecet,
systemy operacyjne,
świat,
technologia,
Windows,
wydajność,
x86
sobota, 16 maja 2009
Bracia: Windows i Linuks
Właśnie zawiesiła mi się przeglądarka Opera pod Windows (o której ostatnio wspominałem w tym miejscu), podczas gdy cały dzień w tym programie oglądałem sobie film z YT (plugin flasha jest znacznie wydajniejszy od FF, ale jak widać potrafi zawiesić Operę). Przeszedłem do Firefoxa, który znacznie lepiej zarządza kontami bo musiałem się zalogować na 4 służbowe skrzynki. Niestety FF nie chciał uruchomić Gmaila (uruchamiał się tylko w wersji HTML).
Dlatego niewiele myśląc, zrestartowałem system (musiałem bo miałem zawieszonych kilka okienek Opery), choć zdecydowałem się na uruchomienie Linuksa, a nie Windows. W tym systemie bez problemu uruchomił się FF oraz Gmail, sprawdziłem szybko pocztę i sprawa z głowy.
Jednak nachodzi mnie taka refleksja, że nawet jeśli używam tego samego programu pod Windows i Linuksem to jednak właśnie ten ostatni system zwykle ratuje mnie gdy w Windows już niewiele działa.
Takim mocnym przykładem może być Windows 95 (osr2), w którym pewnego dnia po prostu przestał działać CD-ROM, a ja właśnie musiałem ekspresowo coś odczytać z płytki ! Na szczęście miałem już wtedy Liuksa, w którym wspomniane urządzenie działo bez najmniejszych problemów, skopiowałem co miałem skopiować i temat zakończony (wyszedłem z domu bo musiałem coś natychmiast załatwić).
Jednak co ciekawe następnego dnia po uruchomieniu Windows 95 już CD-ROM działał bez najmniejszych problemów ! A nawet do samego końca korzystania z tego systemu – nic się podobnego nie przytrafiło ! Zupełnie tak jakby Windows się wtedy ze mną drażnił, na wzór zasad E. Murphyego !
I takich przykładów mogę podać znacznie więcej, dlatego powiem otwarcie: Linuks nie raz wybawiał mnie z różnych problemów.
To ciekawe, że nawet jeśli chodzi o ten sam program, to w Windows mogą się dziać różne rzeczy, ale Linuks w gorącej chwili mnie nigdy nie zawiódł !
...coś w tym jest.
Update:
O przeglądarce Opera oraz Firefox można przeczytać w poście pt. "Błędy w DnD w przeglądarce Opera".
Update 20 maja 2009:
Właśnie przekonałem się na stronce Adobe Flash Player, że Opera i FF (oraz Safari) mają tą samą wtyczkę flash - to tym bardziej zadziwia fakt, że w Operze jakoś szybciej działa i szybciej reaguje na polecenia użytkownika.
Jednak przekonałem się o tym, gdy znów wystąpił problem (z Operą i Adobe Flahsem), w którym przeglądarka poprosiła o zainstalowanie najnowszej wersji wtyczki, dlatego ściągnąłem z tej stronki najnowszą wersję (teraz działa nieco wolniej...).
Dlatego niewiele myśląc, zrestartowałem system (musiałem bo miałem zawieszonych kilka okienek Opery), choć zdecydowałem się na uruchomienie Linuksa, a nie Windows. W tym systemie bez problemu uruchomił się FF oraz Gmail, sprawdziłem szybko pocztę i sprawa z głowy.
Jednak nachodzi mnie taka refleksja, że nawet jeśli używam tego samego programu pod Windows i Linuksem to jednak właśnie ten ostatni system zwykle ratuje mnie gdy w Windows już niewiele działa.
Takim mocnym przykładem może być Windows 95 (osr2), w którym pewnego dnia po prostu przestał działać CD-ROM, a ja właśnie musiałem ekspresowo coś odczytać z płytki ! Na szczęście miałem już wtedy Liuksa, w którym wspomniane urządzenie działo bez najmniejszych problemów, skopiowałem co miałem skopiować i temat zakończony (wyszedłem z domu bo musiałem coś natychmiast załatwić).
Jednak co ciekawe następnego dnia po uruchomieniu Windows 95 już CD-ROM działał bez najmniejszych problemów ! A nawet do samego końca korzystania z tego systemu – nic się podobnego nie przytrafiło ! Zupełnie tak jakby Windows się wtedy ze mną drażnił, na wzór zasad E. Murphyego !
I takich przykładów mogę podać znacznie więcej, dlatego powiem otwarcie: Linuks nie raz wybawiał mnie z różnych problemów.
To ciekawe, że nawet jeśli chodzi o ten sam program, to w Windows mogą się dziać różne rzeczy, ale Linuks w gorącej chwili mnie nigdy nie zawiódł !
...coś w tym jest.
Update:
O przeglądarce Opera oraz Firefox można przeczytać w poście pt. "Błędy w DnD w przeglądarce Opera".
Update 20 maja 2009:
Właśnie przekonałem się na stronce Adobe Flash Player, że Opera i FF (oraz Safari) mają tą samą wtyczkę flash - to tym bardziej zadziwia fakt, że w Operze jakoś szybciej działa i szybciej reaguje na polecenia użytkownika.
Jednak przekonałem się o tym, gdy znów wystąpił problem (z Operą i Adobe Flahsem), w którym przeglądarka poprosiła o zainstalowanie najnowszej wersji wtyczki, dlatego ściągnąłem z tej stronki najnowszą wersję (teraz działa nieco wolniej...).
Etykiety:
komentarze,
kontrowersje,
linuks,
Microsoft,
oprogramowanie,
pecet,
porady,
problemy,
systemy operacyjne,
testowanie oprogramowania,
Windows,
x86
niedziela, 10 maja 2009
Poprawki Firefoxa zabiły go II
Przed kilkoma dniami (5 maja) nastąpiła automatyczna aktualizacja przeglądarki internetowej Firefox (Windows). Podobnie jak opisywałem to we wcześniejszym poście pt. "Poprawki Firefoxa zabiły go (win)" - tym razem nastąpiła ta sama katastrofa. Po uruchomieniu FF pojawił się dialog z informacją o przeinstalowywaniu wcześniejszej wersji (czyli werji 3.0.8 na 3.0.10). Niestety podobnie jak wcześniej progressbar się zatrzymał... i to na dobre (przy okazji Windows stracił stabilność, np. "Menedżer zadań Windows" oraz pasek zadań były niedostępne).
Po zrestartowaniu Windows i po próbie uruchomienia FF (po nieudanej instalacji) pojawił się dialog:
...po którym nie nastąpiło uruchomienie programu.
Podobnie jak poprzednim razem, obawiając się o swoje liczne otwarte zakładki, ręcznie usunąłem uszkodzonego FF i po ściągnięciu najnowszej wersji zainstalowałem ją. Niestety nie wszystkie otwarte zakładki się uruchomiły, ponad 20 przepadło bez śladu (tzn. otwierają się puste zakładki), kilka zakładek nawet się nie otworzyło w formie otwartej pustej zakładki...
Jak widać, od ostatniego razu, chyba teraz będę miał tak za każdym razem, gdy pojawi się nowsza wersja programu... :(
... i jak tu lubić Windows... :( :(
Update: 17 V 2009
Dochodzą do mnie sygnały, że nie tylko ja mam podobne problemy, wynika z tego że to problemy na większą skalę...
Po zrestartowaniu Windows i po próbie uruchomienia FF (po nieudanej instalacji) pojawił się dialog:

Podobnie jak poprzednim razem, obawiając się o swoje liczne otwarte zakładki, ręcznie usunąłem uszkodzonego FF i po ściągnięciu najnowszej wersji zainstalowałem ją. Niestety nie wszystkie otwarte zakładki się uruchomiły, ponad 20 przepadło bez śladu (tzn. otwierają się puste zakładki), kilka zakładek nawet się nie otworzyło w formie otwartej pustej zakładki...
Jak widać, od ostatniego razu, chyba teraz będę miał tak za każdym razem, gdy pojawi się nowsza wersja programu... :(
... i jak tu lubić Windows... :( :(
Update: 17 V 2009
Dochodzą do mnie sygnały, że nie tylko ja mam podobne problemy, wynika z tego że to problemy na większą skalę...
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Obiektowy Windows PowerShell 1,0
Powłoka systemowa (ang. shell), to najstarszy interfejs systemów operacyjnych. Jest to też jeden z najstarszych mechanizmów systemów jaki przetrwał do dziś - choć jego rola znacznie zmalała na rzecz interfejsów graficznych.
Jednak od czasów „epoki kamiennej” (w informatyce), rozwój powłok jest cały czas widoczny, już w latach 80. zarówno w Unixach jaki w DOS (w tym w DOSach na małe Atari), pojawiało się wiele ważnych rozwiązań, które ułatwiały pracę użytkownikom. Właściwie co sprzęt i system to zupełnie inne rozwiązania, w tym wiele było naprawdę wartościowych - choć często zapomnianych.
W 2006 roku i firma Microsoft doceniła znaczenie oraz istotę rozwoju tego niemal zapomnianego narzędzia (przez większość typowych użytkowników Windows). Właśnie w tym roku został wydany PowerShell, który jest obecnie dostępny dla Windows XP SP2, Windows Server 2003, Windows Vista, Microsoft Exchange Server 2007 oraz w Windows 2008 znajduje się jako cecha opcjonalna (nie instalowana automatycznie).
W .NET Framework PowerShell jest zintegrowany i umożliwia środowisko wykonawcze dla zadań administracyjnych wykonywanych poleceniami cmdlets (opis wybranych poleceń na Wikipedii).
Jak czytamy w Wikipedii:
Temat opisuję, gdyż DAK właśnie bawił się tą zabawką ;) Mianowicie zrobił update swojego win 2k3 x64 i w zakładce oprogramowanie dodatkowe odnalazł Windows PowerShell w wersji 1.0 - rozmiar 2,2 MB.
Windows PowerShell na Microsoft Update (w IE 8)
DAK zwraca uwagę, że pod Windows PowerShell, dostępne są również liczne polecenia znane z Unixów. Popiera to domniemaną teorię, że Microsoft od 30 lat nieudolnie próbował (i to bardzo powoli) kopiować funkcjonalność produktów konkurencyjnych - czyli po prostu starał się dorównać jakością swoich produktów do konkurencji.
Najśmieszniejsze jest to, że szczególnie od czasów pojawienia się Windows NT, bardzo nasiliły się wojny klanowe pomiędzy miłośnikami Windows NT a Unixowcami (czyli w momencie gdy Windows stawał się powoli równie zaawansowanym systemem jak Unix). Paradoksalnie okazuje się, że Windows NT był pisany przez unixowców, czyli zawiera w swoim wnętrzu wiele z mechanizmów, rozwiązań i architektury Unixa... jednak mało kto o tym wie, bo Windows jest produktem komercyjnym, którego wszelkie prawa i sekrety są pilnie, a nawet chorobliwie strzeżone przez Microsoft (a szczególnie chorobliwie były strzeżone np. we wczesnych latach 90. w których to nawet pracownicy uczelni państwowych nie dostawali elementarnych informacji o systemie Windows - dziś te informacje są ogólnodostępne choćby poprzez MSN).
Sprawa się wydała na przełomie wieków, gdy mój znajomy hacker zdobył źródła Windows i powiedział, że nie ma wątpliwości, że został napisany przez unixowców;)
"cat" w Windows PowerShell 1.0
Dziś po kilkudziesięciu latach nieprawdopodobnego zacofania zarówno systemów Windows jaki jego wiersza poleceń - okazuje się, że Microsoft opracował coś czego trudno nie docenić (choć już widzę wirusy z rozszerzeniem PS1 itp. :D ). Czyli ten niezwykle zacofany, prymitywny i nieintuicyjny produkt Microsoftu znów powtórzył historię, czyli z nic nieznaczącego stał się wielki i dojrzały.
Ot i mamy potęgę ekonomii: wciskać ludziom szmelc, wzrosnąć do rozmiarów giganta i posiąść pozycję lidera.
Jednak interesujący produkt lub nawet najbardziej rewolucyjny - wcale nie musi się przyjąć... bo przecież ciekawe podejście nie musi się równać np. wygodzie pracy itp.
Dzięki DAK za materiały !
Jednak od czasów „epoki kamiennej” (w informatyce), rozwój powłok jest cały czas widoczny, już w latach 80. zarówno w Unixach jaki w DOS (w tym w DOSach na małe Atari), pojawiało się wiele ważnych rozwiązań, które ułatwiały pracę użytkownikom. Właściwie co sprzęt i system to zupełnie inne rozwiązania, w tym wiele było naprawdę wartościowych - choć często zapomnianych.
W 2006 roku i firma Microsoft doceniła znaczenie oraz istotę rozwoju tego niemal zapomnianego narzędzia (przez większość typowych użytkowników Windows). Właśnie w tym roku został wydany PowerShell, który jest obecnie dostępny dla Windows XP SP2, Windows Server 2003, Windows Vista, Microsoft Exchange Server 2007 oraz w Windows 2008 znajduje się jako cecha opcjonalna (nie instalowana automatycznie).
W .NET Framework PowerShell jest zintegrowany i umożliwia środowisko wykonawcze dla zadań administracyjnych wykonywanych poleceniami cmdlets (opis wybranych poleceń na Wikipedii).
Jak czytamy w Wikipedii:
- Od 2008 roku, common criteria (lista warunków, które muszą zostać spełnione) dla wszystkich produktów serwerowych Microsoft zawiera zarządzanie przez PowerShell. Oznacza to, że przy pomocy interpretera poleceń wykonać można każde działanie administracyjne na każdym współczesnym produkcie. Dzięki temu znacząco ujednolica i upraszcza się skryptowe zarządzanie środowiskiem.
- (...) Wynikiem każdego polecenia nie jest ciąg znaków na ekranie, ale obiekt określonego typu. W przypadku braku wskazania, co z danym obiektem należy zrobić, faktycznie część jego właściwości wyświetlana jest na ekranie. Możliwe jest jednak bardziej zaawansowane wykorzystanie metod i właściwości zwróconego obiektu. Przykładowo polecenie Get-ChildItem (lub jego alias dir albo ls) na pierwszy rzut oka zwraca listę plików i katalogów w bieżącej lokalizacji. Z otrzymanej przez Get-ChildItem | Get-Member listy, widać jednak, że można łatwo zastosować metodę Delete, bądź sięgnąć do właściwości LastAccessTIme czy Attributes.
- Warto również zwrócić uwagę, że praktycznie każda funkcja dostępna przez API systemu (czyli de facto każda rzecz, którą w systemie Windows można zrobić) jest możliwa do wywołania z PowerShell. Oznacza to, że nie ma takiej rzeczy związanej z zarządzaniem systemem, której nie dałoby się wykonać poprzez skrypt PowerShell.
Temat opisuję, gdyż DAK właśnie bawił się tą zabawką ;) Mianowicie zrobił update swojego win 2k3 x64 i w zakładce oprogramowanie dodatkowe odnalazł Windows PowerShell w wersji 1.0 - rozmiar 2,2 MB.

DAK zwraca uwagę, że pod Windows PowerShell, dostępne są również liczne polecenia znane z Unixów. Popiera to domniemaną teorię, że Microsoft od 30 lat nieudolnie próbował (i to bardzo powoli) kopiować funkcjonalność produktów konkurencyjnych - czyli po prostu starał się dorównać jakością swoich produktów do konkurencji.
Najśmieszniejsze jest to, że szczególnie od czasów pojawienia się Windows NT, bardzo nasiliły się wojny klanowe pomiędzy miłośnikami Windows NT a Unixowcami (czyli w momencie gdy Windows stawał się powoli równie zaawansowanym systemem jak Unix). Paradoksalnie okazuje się, że Windows NT był pisany przez unixowców, czyli zawiera w swoim wnętrzu wiele z mechanizmów, rozwiązań i architektury Unixa... jednak mało kto o tym wie, bo Windows jest produktem komercyjnym, którego wszelkie prawa i sekrety są pilnie, a nawet chorobliwie strzeżone przez Microsoft (a szczególnie chorobliwie były strzeżone np. we wczesnych latach 90. w których to nawet pracownicy uczelni państwowych nie dostawali elementarnych informacji o systemie Windows - dziś te informacje są ogólnodostępne choćby poprzez MSN).
Sprawa się wydała na przełomie wieków, gdy mój znajomy hacker zdobył źródła Windows i powiedział, że nie ma wątpliwości, że został napisany przez unixowców;)

Dziś po kilkudziesięciu latach nieprawdopodobnego zacofania zarówno systemów Windows jaki jego wiersza poleceń - okazuje się, że Microsoft opracował coś czego trudno nie docenić (choć już widzę wirusy z rozszerzeniem PS1 itp. :D ). Czyli ten niezwykle zacofany, prymitywny i nieintuicyjny produkt Microsoftu znów powtórzył historię, czyli z nic nieznaczącego stał się wielki i dojrzały.
Ot i mamy potęgę ekonomii: wciskać ludziom szmelc, wzrosnąć do rozmiarów giganta i posiąść pozycję lidera.
Jednak interesujący produkt lub nawet najbardziej rewolucyjny - wcale nie musi się przyjąć... bo przecież ciekawe podejście nie musi się równać np. wygodzie pracy itp.
Dzięki DAK za materiały !
Etykiety:
bezpieczeństwo,
cytaty,
ekonomia,
historia,
internet,
kontrowersje,
linuks,
Microsoft,
oprogramowanie,
pecet,
systemy operacyjne,
Windows,
x86,
XP
poniedziałek, 30 marca 2009
Poprawki Firefoxa zabiły go (win)
To szczególne samobójstwo, odbyło się dziś, gdy ściągnęła mi się słynna w ostatnich dniach poprawka wynalezionych w Firefoxie krytycznych luk bezpieczeństwa.
Niestety instalacja zatrzymała się na samym początku i to na dobre, po raz pierwszy w historii tego systemu Windows (wspaniałe jądro NT), było nieciekawie. Najpierw zawiesiło się to okno, potem zawiesiło się zwykłe okienko z zawartością (innej części) dysku C:\. Uruchomienie menadżera zadań nie było możliwe, na szczęście zwykle korzystam z Fara, który ma własny (fajny) system monitorowania i zarządzania zadaniami. W systemach z serii 9x program ten zawsze mnie ratował i sprawdzał się wyśmienicie w stosunku do tego co udostępnia Windows. Teraz jednak okazało się, że i Far się zawiesił na próbie zabicia tego zawieszonego procesu instalacji aktualizacji...
Nic już nie pomogło i musiałem zresetować komputer (dawno tego nie robiłem poza Live CD). Efekt jest taki, że Firefox już się nie uruchamia !
Na szczęście mam jeszcze Linuksa, który przez cały okres przez jaki z niego korzystam (chyba 1996 rok) – ratuje mnie gdy w Windows coś przestaje działać ! Dzięki temu z poziomu Linuksa piszę właśnie ten tekst oraz szybko załatwiłem pilne rzeczy. Przy okazji korzystając z okazji, że w tym systemie mam niczym nieograniczony dostęp do netu, ściągnąłem sobie instalkę najnowszej wersji programu dla Windows, choć nie było łatwo bo z głównej strony chciano mi wepchnąć wersję dla Liunuksa, ze względu że właśnie z poziomu tego właśnie systemu odwiedziłem stronkę „download”. Jutro przystąpię do ratowania Firefoxa w systemie Windows.
To zdarzenie jest dla mnie istotnym powodem, aby zainstalować sobie jeszcze jedną przeglądarkę, padnie chyba na Operę.
Update:
Usunąłem zainstalowanego uszkodzonego najnowszego Firefoxa, ale obawiałem się czy w systemie zostaną wszystkie moje ustawienia (szczególnie mi zależało aby nie stracić wszystkich 200 otwartych zakładek :):)
Jednak wszystko zakończyło się sukcesem. Po zainstalowaniu najnowszego Firefoxa (ściągniętego w Linuksie), wszystko wróciło do normy, choć niestety muszę przyznać, że nieco mnie zdenerwowało to że mam problem, którego się nie spodziewałem, będę musiał z nim walczyć (w niewiadomy sposób i z nieznanym skutkiem) oraz niemiłe było to że straciłem mój warsztat, który z chwili na chwilę przestał spełniać swoją internetową rolę.
Aby się zabezpieczyć na przyszłość zainstalowałem sobie najnowszą Operę w wersji PL. Zarówno najnowszy Firefox oraz Opera zajmują w wersji instalacyjnej podobne ilości miejsca na dysku:
- Firefox Setup 3.0.8.exe 8 228 928 bajtów
- Opera_964_int_Setup.exe 7 562 568 bajtów
Opera działa niezwykle szybko i całkiem fajnie, mam jednak spore problemy: w Gmailu nie wiem dlaczego po otwarciu listu focus nie ustawia się do pisania !:( Entery robią się na 4 linijki, a czasami nawet przeskakują za cytowany tekst (czyli za całą historię korespondencji !). Co gorsza używam 5 kont gmail i żadne loginy mi się nie zapamiętały :( Jeśli oni myślą że będę się za każdym razem logował... to się mylą, wracam do Firefoxa !
Z rzeczy, które się rzucają na pierwszy rzut oka to np. Opera nie sprawdza pisowni. Brakuje też, paska z przyciskami jak w Netscape lub Firefoxie, a pojedyncza zakładka zabiera przestrzeń na zawartość widocznej strony WWW - linijką, na której jest tylko jedna zakładka.
To jest z pewnością wspaniała przeglądarka, ale zbyt wiele mankamentów znalazłem jak na chwilkę korzystania z tego programu... jednak pewnie będę go używał, ale na pewno nie do Gmaila ;)
Niestety instalacja zatrzymała się na samym początku i to na dobre, po raz pierwszy w historii tego systemu Windows (wspaniałe jądro NT), było nieciekawie. Najpierw zawiesiło się to okno, potem zawiesiło się zwykłe okienko z zawartością (innej części) dysku C:\. Uruchomienie menadżera zadań nie było możliwe, na szczęście zwykle korzystam z Fara, który ma własny (fajny) system monitorowania i zarządzania zadaniami. W systemach z serii 9x program ten zawsze mnie ratował i sprawdzał się wyśmienicie w stosunku do tego co udostępnia Windows. Teraz jednak okazało się, że i Far się zawiesił na próbie zabicia tego zawieszonego procesu instalacji aktualizacji...
Nic już nie pomogło i musiałem zresetować komputer (dawno tego nie robiłem poza Live CD). Efekt jest taki, że Firefox już się nie uruchamia !
Na szczęście mam jeszcze Linuksa, który przez cały okres przez jaki z niego korzystam (chyba 1996 rok) – ratuje mnie gdy w Windows coś przestaje działać ! Dzięki temu z poziomu Linuksa piszę właśnie ten tekst oraz szybko załatwiłem pilne rzeczy. Przy okazji korzystając z okazji, że w tym systemie mam niczym nieograniczony dostęp do netu, ściągnąłem sobie instalkę najnowszej wersji programu dla Windows, choć nie było łatwo bo z głównej strony chciano mi wepchnąć wersję dla Liunuksa, ze względu że właśnie z poziomu tego właśnie systemu odwiedziłem stronkę „download”. Jutro przystąpię do ratowania Firefoxa w systemie Windows.
To zdarzenie jest dla mnie istotnym powodem, aby zainstalować sobie jeszcze jedną przeglądarkę, padnie chyba na Operę.
Update:
Usunąłem zainstalowanego uszkodzonego najnowszego Firefoxa, ale obawiałem się czy w systemie zostaną wszystkie moje ustawienia (szczególnie mi zależało aby nie stracić wszystkich 200 otwartych zakładek :):)
Jednak wszystko zakończyło się sukcesem. Po zainstalowaniu najnowszego Firefoxa (ściągniętego w Linuksie), wszystko wróciło do normy, choć niestety muszę przyznać, że nieco mnie zdenerwowało to że mam problem, którego się nie spodziewałem, będę musiał z nim walczyć (w niewiadomy sposób i z nieznanym skutkiem) oraz niemiłe było to że straciłem mój warsztat, który z chwili na chwilę przestał spełniać swoją internetową rolę.
Aby się zabezpieczyć na przyszłość zainstalowałem sobie najnowszą Operę w wersji PL. Zarówno najnowszy Firefox oraz Opera zajmują w wersji instalacyjnej podobne ilości miejsca na dysku:
- Firefox Setup 3.0.8.exe 8 228 928 bajtów
- Opera_964_int_Setup.exe 7 562 568 bajtów
Opera działa niezwykle szybko i całkiem fajnie, mam jednak spore problemy: w Gmailu nie wiem dlaczego po otwarciu listu focus nie ustawia się do pisania !:( Entery robią się na 4 linijki, a czasami nawet przeskakują za cytowany tekst (czyli za całą historię korespondencji !). Co gorsza używam 5 kont gmail i żadne loginy mi się nie zapamiętały :( Jeśli oni myślą że będę się za każdym razem logował... to się mylą, wracam do Firefoxa !
Z rzeczy, które się rzucają na pierwszy rzut oka to np. Opera nie sprawdza pisowni. Brakuje też, paska z przyciskami jak w Netscape lub Firefoxie, a pojedyncza zakładka zabiera przestrzeń na zawartość widocznej strony WWW - linijką, na której jest tylko jedna zakładka.
To jest z pewnością wspaniała przeglądarka, ale zbyt wiele mankamentów znalazłem jak na chwilkę korzystania z tego programu... jednak pewnie będę go używał, ale na pewno nie do Gmaila ;)
sobota, 21 marca 2009
Premiera Microsoft Internet Explorer 8
Jak informuje nas DAK, 19 marca o godzinie 17:00 miała miejsce premiera przeglądarki firmy Microsoft: Internet Explorer 8.
Tu się znajduje strona domowa IE8, jak zapewnia na niej producent, nowy produkt jest teraz „Faster, Easier, Safer”. Jako były użytkownik tej przeglądarki, mogę powiedzieć, że już niejednokrotnie mnie ta firma zapewniała co do podobnych haseł i jakoś nie miało to pokrycia w faktach – co jednak nie znaczy, że tym razem jest tak samo (lub podobnie).
Złośliwie można powiedzieć, że skoro do tej pory przeglądarka była jedną z najwolniejszych i najmniej bezpiecznych to z punktu widzenia programistów – nie trudno jest sprawić aby faktycznie stała się szybsza i bezpieczniejsza. Natomiast na pewno trudniej jest programistom jakiejś najszybszej na rynku przeglądarki sprawić, aby stała się jeszcze szybsza (choć w ostatnim roku miały miejsce optymalizacje wydajności np. Firefoxa itp.).
Dalej można przeczytać: „View sites with ease” (jakaś obsługa starszych stron WWW), „Get things done faster” oraz „Stay more secure”.
Co do nowej funkcjonalności to zupełnie teoretycznie mogę stwierdzić (jako osoba, która jeszcze nie korzystała z najnowszego IE), że na pewno mogło się wiele zmienić. Samo wprowadzenie do IE8 ostatnich zmian z najnowszych konkurencyjnych przeglądarek, będzie stanowiło nową jakość (oraz mam nadzieję nowy poziom bezpieczeństwa - na stronce znajduje się poradnik Security: Learn how Internet Explorer 8 helps keeps you safer online.).
Wszedłem sobie na wspomnianą stronkę z poziomu systemu Linuks i o dziwo zachęcano mnie do ściągnięcia sobie przeglądarki (w wersji PL) – ciekawe na co mi ona ?;):)

Jak DAK będzie miał już jakieś konkrety co do faktycznych możliwości i osiągów IE8, to pewnie się z nami podzieli swoimi obserwacjami;) czekamy !
Update:
Informacje o najnowszej przeglądarce z Wikipedii:
Nieco więcej informacji jest w odzielnym haśle Internet Explorer 8.
Update 25 III 2009:
W tym newsie sugerowałem, ze przeglądarka Internet Explorer jest dość opóźniona w stosunku do licznej i silnej konkurencji. Przypadkowo odnalazłem zestawienie Wikipedii, w którym jest przeprowadzone porównanie przeglądarek internetowych. Jest też wiele miejsca poświęcone przeglądarce IE, a oto co możemy się dowiedzieć odnośnie wcześniejszych wersji IE (informacje wybrane):
W stosunku do konkurencji wcześniejszym wersjom przeglądarki IE brakuje:
- Sprawdzania pisowni
- Wyszukiwania w wielu wyszukiwarkach
- Wyszukiwania podczas wprowadzania łańcucha
- Filtru reklam
- Nawigacji przy użyciu klawiszy
- Nawigacji kursorem tekstowym
- Gestów
- Syntezy głosowej
- Obsługi głosowej
Brak obsługiwania technologii:
- XHTML
- MathML
- Web Forms 2
- XForms
- RSS
- Atom
Brak obsługi protokołów:
- Email
- NNTP (Usenet)
- IRC
- IDN
- URL
Nieobsługiwane formaty graficzne:
- MNG
- SVG
- PDF
Nie da się ukryć to dość duże braki jak na wiodącą przeglądarkę internetową... warto sobie zadać pytanie w czym jest ona taka wiodąca ?
Tu się znajduje strona domowa IE8, jak zapewnia na niej producent, nowy produkt jest teraz „Faster, Easier, Safer”. Jako były użytkownik tej przeglądarki, mogę powiedzieć, że już niejednokrotnie mnie ta firma zapewniała co do podobnych haseł i jakoś nie miało to pokrycia w faktach – co jednak nie znaczy, że tym razem jest tak samo (lub podobnie).
Złośliwie można powiedzieć, że skoro do tej pory przeglądarka była jedną z najwolniejszych i najmniej bezpiecznych to z punktu widzenia programistów – nie trudno jest sprawić aby faktycznie stała się szybsza i bezpieczniejsza. Natomiast na pewno trudniej jest programistom jakiejś najszybszej na rynku przeglądarki sprawić, aby stała się jeszcze szybsza (choć w ostatnim roku miały miejsce optymalizacje wydajności np. Firefoxa itp.).
Dalej można przeczytać: „View sites with ease” (jakaś obsługa starszych stron WWW), „Get things done faster” oraz „Stay more secure”.
Co do nowej funkcjonalności to zupełnie teoretycznie mogę stwierdzić (jako osoba, która jeszcze nie korzystała z najnowszego IE), że na pewno mogło się wiele zmienić. Samo wprowadzenie do IE8 ostatnich zmian z najnowszych konkurencyjnych przeglądarek, będzie stanowiło nową jakość (oraz mam nadzieję nowy poziom bezpieczeństwa - na stronce znajduje się poradnik Security: Learn how Internet Explorer 8 helps keeps you safer online.).
Wszedłem sobie na wspomnianą stronkę z poziomu systemu Linuks i o dziwo zachęcano mnie do ściągnięcia sobie przeglądarki (w wersji PL) – ciekawe na co mi ona ?;):)

Jak DAK będzie miał już jakieś konkrety co do faktycznych możliwości i osiągów IE8, to pewnie się z nami podzieli swoimi obserwacjami;) czekamy !
Update:
Informacje o najnowszej przeglądarce z Wikipedii:
- Ósma wersja Internet Explorera wydana została 19 marca 2009. W wersji tej Microsoft skupił się na zgodności z CSS 2.1 oraz lepszej obsłudze technologii AJAX. W grudniu 2007 roku Microsoft poinformował, że testowa wersja IE8 przechodzi test ACID2. Wśród nowych funkcji należy wymienić możliwość odtworzenia sesji przeglądarki, tryb ścisłej prywatności InPrivate oraz filtr SmartScreen (chroniący przed nieumyślnym zainstalowaniem szkodliwego oprogramowania). Pierwsza beta „ósemki” pojawiła się 5 marca 2008 roku, natomiast 21 lutego 2009 została skompilowana wersja gotowa do wypuszczenia na rynek (RTM) tej przeglądarki, oznaczona jako 8.0.6001.18691.
Internet Explorer 8 został zaprojektowany w kilku wersjach: dla systemów Windows XP, Windows 2003, Windows Vista, Windows 2008 Server i Windows 7, w każdej 32 i 64 bit. Wersja finalna dostępna jest w 25 językach - w tym w języku polskim.
Nieco więcej informacji jest w odzielnym haśle Internet Explorer 8.
Update 25 III 2009:
W tym newsie sugerowałem, ze przeglądarka Internet Explorer jest dość opóźniona w stosunku do licznej i silnej konkurencji. Przypadkowo odnalazłem zestawienie Wikipedii, w którym jest przeprowadzone porównanie przeglądarek internetowych. Jest też wiele miejsca poświęcone przeglądarce IE, a oto co możemy się dowiedzieć odnośnie wcześniejszych wersji IE (informacje wybrane):
W stosunku do konkurencji wcześniejszym wersjom przeglądarki IE brakuje:
- Sprawdzania pisowni
- Wyszukiwania w wielu wyszukiwarkach
- Wyszukiwania podczas wprowadzania łańcucha
- Filtru reklam
- Nawigacji przy użyciu klawiszy
- Nawigacji kursorem tekstowym
- Gestów
- Syntezy głosowej
- Obsługi głosowej
Brak obsługiwania technologii:
- XHTML
- MathML
- Web Forms 2
- XForms
- RSS
- Atom
Brak obsługi protokołów:
- NNTP (Usenet)
- IRC
- IDN
- URL
Nieobsługiwane formaty graficzne:
- MNG
- SVG
Nie da się ukryć to dość duże braki jak na wiodącą przeglądarkę internetową... warto sobie zadać pytanie w czym jest ona taka wiodąca ?
Etykiety:
bezpieczeństwo,
internet,
kodowanie,
komentarze,
linuks,
Microsoft,
oprogramowanie,
pecet,
systemy operacyjne,
świat,
technologia,
testowanie oprogramowania,
Windows,
wydajność,
wydarzenia,
x86
czwartek, 19 czerwca 2008
Mozilla – internetowy rekord Guinessa ?
Rekord ten najprawdopodobniej zostanie uznany, gdyż w ciągu jednej doby ściągnięto ów program (na całym świecie) 11 425 456 razy ! Co oznacza 83 terabajty pobranych danych i transfer na poziomie 20 Gb/s. Polska znajduje się na 11 miejscu osiągając 242 649 pobrań (sam ściągnąłem dwie wersje tej przeglądarki – dla win i lin).
Bardzo ciekawe są pozostałe wyniki osiągnięte przez inne kraje, np. jak się okazuje np. Egipt jest najprawdopodobniej bardzo mało zinternetowany...
Więcej informacji na stronce Dzień pobrania 2008 (Uwaga! dziś w 2012 roku link nie jest już aktualny).
Update z 1:42 20 VI 2008:
Okazuje się że wielkości te jeszcze wzrosły: wszystkich pobrań jest teraz: 12 576 040, natomiast nasz kraj ma: 304 630 !:)
Na wspomnianej stronce można otrzymać spersonalizowany certyfikat, a wygląda on np. tak:

Update z 1:33 21 VI 2008:
Dziś mamy już: 14 443 369 wszystkich pobrań, a w Polsce: 349 487
Wyniki stają się coraz ciekawsze :)
Update z 20:15, 22 VI 2008:
Ogólny wynik: 16 553 364 pobrań, Polska: 417 291 !:) USA: 4 635 885, czekamy na więcej :)
Update z 24 VI 2008, godz. 16:00 – 18:00:
Wczoraj w nocy zobaczyłem, że statystyki znów się powiększyły, jednak dziś gdy chciałem się upewnić jakie są (aby je tu opublikować) to okazało się że wszystkie wartości są... zerowe:

Widocznie zwykle mam szczęście do odnajdywania właśnie tych najciekawszych momentów :-P :-)
Update z 24:18, 25 VI 2008:
Dane już się pojawiły i zostały ponownie zaktualizowane: wszystkich pobrań jest: 19 723 854, natomiast naszych jest już: 514 664 !
Update z 19:22, 28 VI 2008:
Obecnie wszystkich pobrań mamy: 24 097 017, w Polsce: 662 456.
Update:
Udało się ustanowić Rekord Świata w liczbie pobrań programu komputerowego w ciągu 24 godzin. Między 18:16 UTC, dnia 17 czerwca 2008 roku, a 18:16 UTC, dnia następnego 8 002 530 osób pobrało Firefoksa 3.
Na wspomnianej stronce jest obecnie 28 340 281 pobrań w tym w Polsce 799 448.
Odnośnie spostrzeżeń Dak, warto się zastanowić nad niektórymi wynikami: czy faktycznie znikoma ilość pobrań w stosunku do powierzchni kraju pokazuje jej rozwój informatyczny oraz inny ?
Tak jak się okazało (dane z 13 VII 2008), że Korea północna ma 0, ale już południowa ma 148 tys. Dalej w Azji mamy np. Bhutan z oszałamiającym wynikiem 224 pobrań !:):) Jeśli chodzi o powierzchnię tego kraju to wiele mniejszych państw w innych częściach świata ma dużo lepsze wyniki (np. Angola w Afryce ma 1 339).
Afryka: wiele niewielkich kropek (wysp) ma bardzo małe wyniki, ale nie jest to regułą, wystarczy spojrzeć na Mauritius z wynikiem 5 256. Inne podobne mają np. kilkanaście (np. archipelag Komory 12).
Innym przykładem jest wyspa Timor Wschodni z klasycznym 0:)
Jeśli chodzi o kontynent afrykański to do mniejszych wyników zaliczyć można: Botswana 958, znacznie mniejsze Malawi 528 oraz gigantyczna przy nich Demokratyczna Republika Konga 307, Somalia 60, Kongo 56 a sąsiedni o podobnej powierzchni Gabon ma 513. Maleńka Gwinea Równikowa 106, nieco większe Togo 370, jeszcze większa jest Liberia z 53 oraz Sierra Leone 79. Natomiast maleńka Gwinea Bissau 19, a maleńka Gambia 265.
Bardzo słabo zinternetowana jest Sahara Zachodnia z wynikiem 0.
Niewielkie wyniki osiągnęły jedne z większych (jeśli chodzi o powierzchnię) kraje tego kontynetu: Niger 138, Mali 513 oraz Czad 34.
Dwa "mikroskopijne" kraje: Burundia 136, ale już sąsiednia Rwanda ma 714.
Obok Somalii znajdują się np. maleńkie Dżibuti z 220 oraz znacznie większa Erytrea 50.
Jeśli chodzi o Ameryki to bardzo słaby wynik osiągnęła Kanada z 790 tys. przy sąsiednich Stanach Zjednoczonych z wynikiem 7,7 miliona. Niewielki Meksyk to 328 tys. Natomiast maleńki Salwador ma 9 310, kilka razy większa Kostaryka ma 32 256.
Niewielkie wyspy Haiti ma 696, ale znacznie mniejsza Jamajka ma 10 335.
Niewielkie, wręcz mikroskopijne wysepki: Brytyjskie Wyspy Dziewicze: 201, Anguilla 170, Montserrat 15 oraz niewielka Antigua i Barbuda mają wspólnie 1 433, dużo większa Gwadelupa 187. Niewielkie: Dominika 511, Martynika 66 (która jest nieco większa) oraz znacznie mniejsze Saint Lucia 1 093. Malutka Grenada 785. Największa tu wyspa (+ jedna mała) to Trinidad i Tobago z 9 958.
Jedna z większych wysp znacznie oddalona to Aruba 1 480.
Na kontynencie południowym najmniejsze wyniki mają: Gujana 935, Surinam 679 i Gujana Francuska z 0 (wszystkie trzy są dość niewielkie w stosunku do sąsiadów). Znacznie większa od tych trzech razem większych Boliwia ma 10 tys. Podobnie Paragwaj 9 285 i Urugwaj 9 046.
Na południu znajdują się dwie niewielkie wysepki tzw. Falklandy z wynikiem 23.
Co ciekawe Grenlandia osiągnęła wynik 482 co wprawia mnie w zdumienie :) Jak Oni łączą się z internetem ? U nas w Polsce było kiedyś kiepsko bo TPSA nie dawało zezwoleń, potem kiepsko i drogo łączyło, ale zwykle modem było w co wsadzić, jednak w co oni ten kabelek wsadzają ?:)
Ufff... starczy tego - i tak nikt tego nie przeczyta:)
środa, 18 czerwca 2008
Microsoft w czyjej skórze ?
Wszystko wskazuje na to że Microsoft aktualnie powraca do swoich starych sprawdzonych technik atakowania konkurencji. Mianowicie jak czytamy np. w serwisie dobreprogramy, Microsoft stał się sponsorem Open Source Census – co dla niewtajemniczonych dodam, że Microsoft i Open Source to dwa skrajne punkty przedziałki, które nie raz ukazywały dużą wrogość do siebie nawzajem.
Firma została platynowym sponsorem co oznacza, że wydała dużo pieniędzy i chce mieć dużo „do powiedzenia” tu gdzie zainwestowała. A to zgodne z wcześniejszymi odnotowanymi w historii posunięciami tej firmy (mowa o wykupowaniu i niszczeniu firm) oznacza, że wyciągnęła: działa, czołgi i lotniskowce ;-)
Konkluzją redaktorów wspomnianego serwisu jest:
Aby nie być gołosłownym przytoczę kilka faktów z historii.
„Bill Gates zobaczył w roku 1981 wczesny prototyp komputera Macintosh opracowywanego wtedy przez Steve Jobsa” (za pl.wikipedia „Historia systemów Microsoft Windows”), co spowodowało, że zapragnął napisać podobny system (czyli dzisiejszy system Microsoft Windows).
Przez następne lata wielki Bill próbował napisać podobny system, ale mówiąc krótko nie szło mu to kompletnie (bo przez następne ~10 lat system nie nadawał się właściwe do niczego, a jego konkurencja w postaci Apple, Atari i Commodore rosła w siłę). Wielu specjalistów uważa, że Microsoft nie był w latach 80. wstanie przeskoczyć programistycznej bariery w tworzeniu podobnego oprogramowania (opartego np. o przesyłanie komunikatów itp.). Dlatego Microsoft użył bardzo ciekawego posunięcia, mianowicie dążył do zawarcia umowy z Apple, która miała spowodować wspólny rozwój i szeroko zakrojoną współpracę, jednak jak tylko Apple udostępniło mu swoje materiały (chodziło o model komputera znanego jako Macintosh), to Bill G. odwrócił się „plecami” i tyle go widzieli...
Dlatego do dziś ów człowiek często jest nazywany złodziejem, a system Windows również ma podobną reputację...
Wynika to z tego że specjaliści twierdzą, że gdyby nie to posunięcie Microsoftu to pewnie nigdy system ten nie stałby się pełnoprawnym systemem (oraz produktem), a pozostałby jedynie prostą nakładką o niezwykle powolnej i ograniczonej funkcjonalności.
Pudełko systemu Microsoft Windows 1.0 (1985)
Odpowiedz na to była prosta, jak czytamy w wikipedii: „Wersja Windows 2.03, zawierająca nieco ikon przywodzących na myśl styl komputerów Macintosh, pojawiła się w styczniu 1988. 17 marca 1988 firma Apple wytoczyła proces firmom Microsoft i Hewlett-Packard, zarzucając im naruszenie posiadanych przez siebie praw autorskich do systemu operacyjnego komputerów Macintosh.”
Ów proces trwał bardzo długo i stanowił zaporę w rozwoju produktów firmy Microsoft. Dopiero po zakończeniu procesów wszyscy wiedzieli na czym stoją i rozpoczęła się intensywna ekspansja owej firmy (np. inwestycje niespotykanych kwot w promocje Windows 95 itp.). Z perspektywy czasu można powiedzieć, że Apple zdecydowanie przegrało procesy, gdyż sukces Microsoftu był przegraną wszystkich pozostałych firm w tym Apple, które było (i jest) niemal kompletnie na łasce Billa G.
Można się również spotkać z informacjami jakoby Bill Gates interesował się w tamtym okresie również systemami z komputerów Atari oraz Amiga – podobno cały czas wzorował się na nich, a nawet stosował reverse engineering. Z tego powodu podobno miała też miejsce podobna sprawa sądowa pomiędzy Atari a Microsoft. Jednak trudno mi jest się wypowiadać o wiarygodności podobnych informacji.
Ta i inne historie, powodują, że jak Microsoft się za bardzo interesuje jakąś firmą (szczególnie znacznie mniejszą), to nie oznacza to dla niej nic dobrego.
Jednak z oprogramowaniem Open Source sytuacja jest zupełnie inna, bo nie ma jakiejś konkretnej firmy produkującej np. Linuksa lub Gimpa, którą można przejąć. Microsoft z tym przedziwnym przeciwnikiem walczy od lat, ale ten ruch (z wczorajszych newsów) jawnie pokazuje, że jeżeli mógł coś z tym zrobić to właśnie, coś podobnego.
Info za: dobreprogramy.pl
Firma została platynowym sponsorem co oznacza, że wydała dużo pieniędzy i chce mieć dużo „do powiedzenia” tu gdzie zainwestowała. A to zgodne z wcześniejszymi odnotowanymi w historii posunięciami tej firmy (mowa o wykupowaniu i niszczeniu firm) oznacza, że wyciągnęła: działa, czołgi i lotniskowce ;-)
Konkluzją redaktorów wspomnianego serwisu jest:
- Interoperacyjność i wsparcie klientów to jedno, ale jest też druga strona medalu - niektórzy obserwatorzy uważają, że Microsoft jest zwyczajnie zainteresowany danymi o użyciu Open Source w firmach biorących udział w projekcie. Oprócz oprogramowania na Linuksie zbierane są także dane o systemach Windows, co może pozwolić Microsoftowi sprawdzić, gdzie traci na rzecz wolnego oprogramowania i gdzie musi zaatakować, by przekonać firmy do swoich produktów.
Aby nie być gołosłownym przytoczę kilka faktów z historii.
„Bill Gates zobaczył w roku 1981 wczesny prototyp komputera Macintosh opracowywanego wtedy przez Steve Jobsa” (za pl.wikipedia „Historia systemów Microsoft Windows”), co spowodowało, że zapragnął napisać podobny system (czyli dzisiejszy system Microsoft Windows).
Przez następne lata wielki Bill próbował napisać podobny system, ale mówiąc krótko nie szło mu to kompletnie (bo przez następne ~10 lat system nie nadawał się właściwe do niczego, a jego konkurencja w postaci Apple, Atari i Commodore rosła w siłę). Wielu specjalistów uważa, że Microsoft nie był w latach 80. wstanie przeskoczyć programistycznej bariery w tworzeniu podobnego oprogramowania (opartego np. o przesyłanie komunikatów itp.). Dlatego Microsoft użył bardzo ciekawego posunięcia, mianowicie dążył do zawarcia umowy z Apple, która miała spowodować wspólny rozwój i szeroko zakrojoną współpracę, jednak jak tylko Apple udostępniło mu swoje materiały (chodziło o model komputera znanego jako Macintosh), to Bill G. odwrócił się „plecami” i tyle go widzieli...
Dlatego do dziś ów człowiek często jest nazywany złodziejem, a system Windows również ma podobną reputację...
Wynika to z tego że specjaliści twierdzą, że gdyby nie to posunięcie Microsoftu to pewnie nigdy system ten nie stałby się pełnoprawnym systemem (oraz produktem), a pozostałby jedynie prostą nakładką o niezwykle powolnej i ograniczonej funkcjonalności.
Odpowiedz na to była prosta, jak czytamy w wikipedii: „Wersja Windows 2.03, zawierająca nieco ikon przywodzących na myśl styl komputerów Macintosh, pojawiła się w styczniu 1988. 17 marca 1988 firma Apple wytoczyła proces firmom Microsoft i Hewlett-Packard, zarzucając im naruszenie posiadanych przez siebie praw autorskich do systemu operacyjnego komputerów Macintosh.”
Ów proces trwał bardzo długo i stanowił zaporę w rozwoju produktów firmy Microsoft. Dopiero po zakończeniu procesów wszyscy wiedzieli na czym stoją i rozpoczęła się intensywna ekspansja owej firmy (np. inwestycje niespotykanych kwot w promocje Windows 95 itp.). Z perspektywy czasu można powiedzieć, że Apple zdecydowanie przegrało procesy, gdyż sukces Microsoftu był przegraną wszystkich pozostałych firm w tym Apple, które było (i jest) niemal kompletnie na łasce Billa G.
Można się również spotkać z informacjami jakoby Bill Gates interesował się w tamtym okresie również systemami z komputerów Atari oraz Amiga – podobno cały czas wzorował się na nich, a nawet stosował reverse engineering. Z tego powodu podobno miała też miejsce podobna sprawa sądowa pomiędzy Atari a Microsoft. Jednak trudno mi jest się wypowiadać o wiarygodności podobnych informacji.
Ta i inne historie, powodują, że jak Microsoft się za bardzo interesuje jakąś firmą (szczególnie znacznie mniejszą), to nie oznacza to dla niej nic dobrego.
Jednak z oprogramowaniem Open Source sytuacja jest zupełnie inna, bo nie ma jakiejś konkretnej firmy produkującej np. Linuksa lub Gimpa, którą można przejąć. Microsoft z tym przedziwnym przeciwnikiem walczy od lat, ale ten ruch (z wczorajszych newsów) jawnie pokazuje, że jeżeli mógł coś z tym zrobić to właśnie, coś podobnego.
Info za: dobreprogramy.pl
Etykiety:
Commodore,
ekonomia,
historia,
internet,
komentarze,
kontrowersje,
linuks,
Microsoft,
pecet,
pionierzy,
systemy operacyjne,
świat,
wiki,
Windows,
wydarzenia
poniedziałek, 9 czerwca 2008
Windows 2000/XP/2003 i duże dyski (48bit LBA)
Walczyłem ostatnio wraz z Dak z instalacją systemu Windows 2000 server, na komputerze wyposażonym w dwa dyski EIDE 320 GB i 400 GB.
Problem polega na tym, że zarówno Windows 2000 jak i Windows XP są na tyle stare, że nie widzą prawidłowo tak dużych dysków, a jest to o tyle szkodliwe, że bardzo łatwo można sobie usunąć z dysku inne partycje lub systemy operacyjne (dlatego nie należy ruszać partycji z poziomu tych instalek!).
Ja przystąpiłem do instalacji Windows 2000 server na dysku 400 GB i zaraz instalator poinformował mnie że widzi jedynie 130 Gb. Spróbowałem założyć małą partycję NTFS na ten system, niestety instalator sformatował mi cały dysk podczas instalacji (być może całe 400 GB – mimo że nie widzi ich bo tak się czasami zdarza). Jednak tak przygotowany dysk nie uruchomił się w drugiej części instalcji (w której skopiowane pliki na dysk miały zostać ostatecznie zainstalowane).
Dysk się nie uruchamiał, pojawiał się czarny ekran i nawet nie pojawiał się komunikat BIOSu, że „nie ma dysku bootowalnego” itp. Nie wiedząc z początku o co chodzi, uruchomiłem procedurę ratunkową z płyty instalacyjnej Windows 2000. Niestety nic to nie dało (jak twierdził „naprawiacz”, system nie jest do odratowania, trzeba zainstalować ponownie).
Następnie w linuksie (który prawidłowo rozpoznaje duże dyski twarde), przekonałem się że wszystkie partycje z dysku zostały usunięte przez instalator, a partycja NTFS faktycznie jednak została utworzona. Dlatego usunąłem całość i utworzyłem jedną partycję NTFS, na której następnie przeprowadziłem kolejną instalację systemu Windows 2000.
Tym razem wszystko się udało, system się zainstalował uruchomił itp. Rozpocząłem instalację podstawowych elementów, takich jak karta graficzna, dźwiękowa, Service Pack 4 itp. Po zainstalowaniu okazało się, że system nadal nie widzi prawidłowo dysków, co było o tyle kłopotliwe, że na drugim dysku znajdowały się aplikacje do zainstalowania, a żadna partycja z tego dysku nie była widoczna. A wyglądało to tak:

Jak widać, pojawił się w systemie zagadkowy dysk F:\ o pojemność 128 GB, który błędnie reprezentuje dysk, który faktycznie ma wiele partycji i linuksowych i windowsowych. Widocznie gdy system Windows nieprawidłowo rozpoznaje wielkości dużych dysków to objawia się to właśnie w taki sposób (co jest wyraźnym znakiem aby nic nie ruszać z dyskami). O podobnym problemie w Windows 98 można przeczytać w tym miejscu.
Okazało się że pomimo zainstalowania w systemie SP 4, ten nadal nie widzi dysków 48 bitowych. Aby temu zaradzić, Dak wynalazł taki oto program: "reg_48bit_lba.exe" (do ściągnięcia ze strony Seagate), który uaktywnia ten tryb w windows (także Windows XP/2003).
Instalacja "reg_48bit_lba.exe" wygląda w ten sposób:

Po zainstalowaniu tego programu oraz restarcie systemu Windows (ugh...), nastała wielka i wszechobecna jasność :D
Dlatego na przyszłość, radzę wszystkim aby nie manipulować dyskami i partycjami z poziomu instalatora (na płytce CD) systemów Windows 2000/XP/2003 (podobno Win XP z SP 1 lub 2 widzi duże dyski), bo można stracić inną zawartość dysku/ów oraz po zainstalowaniu systemu jak widać zainstalowanie najnowszego SP (tu 4), nadal nie rozwiązuje problemu.
Dzięki Dak za wszystkie rady i poświęcony czas!:)
Problem polega na tym, że zarówno Windows 2000 jak i Windows XP są na tyle stare, że nie widzą prawidłowo tak dużych dysków, a jest to o tyle szkodliwe, że bardzo łatwo można sobie usunąć z dysku inne partycje lub systemy operacyjne (dlatego nie należy ruszać partycji z poziomu tych instalek!).
Ja przystąpiłem do instalacji Windows 2000 server na dysku 400 GB i zaraz instalator poinformował mnie że widzi jedynie 130 Gb. Spróbowałem założyć małą partycję NTFS na ten system, niestety instalator sformatował mi cały dysk podczas instalacji (być może całe 400 GB – mimo że nie widzi ich bo tak się czasami zdarza). Jednak tak przygotowany dysk nie uruchomił się w drugiej części instalcji (w której skopiowane pliki na dysk miały zostać ostatecznie zainstalowane).
Dysk się nie uruchamiał, pojawiał się czarny ekran i nawet nie pojawiał się komunikat BIOSu, że „nie ma dysku bootowalnego” itp. Nie wiedząc z początku o co chodzi, uruchomiłem procedurę ratunkową z płyty instalacyjnej Windows 2000. Niestety nic to nie dało (jak twierdził „naprawiacz”, system nie jest do odratowania, trzeba zainstalować ponownie).
Następnie w linuksie (który prawidłowo rozpoznaje duże dyski twarde), przekonałem się że wszystkie partycje z dysku zostały usunięte przez instalator, a partycja NTFS faktycznie jednak została utworzona. Dlatego usunąłem całość i utworzyłem jedną partycję NTFS, na której następnie przeprowadziłem kolejną instalację systemu Windows 2000.
Tym razem wszystko się udało, system się zainstalował uruchomił itp. Rozpocząłem instalację podstawowych elementów, takich jak karta graficzna, dźwiękowa, Service Pack 4 itp. Po zainstalowaniu okazało się, że system nadal nie widzi prawidłowo dysków, co było o tyle kłopotliwe, że na drugim dysku znajdowały się aplikacje do zainstalowania, a żadna partycja z tego dysku nie była widoczna. A wyglądało to tak:

Jak widać, pojawił się w systemie zagadkowy dysk F:\ o pojemność 128 GB, który błędnie reprezentuje dysk, który faktycznie ma wiele partycji i linuksowych i windowsowych. Widocznie gdy system Windows nieprawidłowo rozpoznaje wielkości dużych dysków to objawia się to właśnie w taki sposób (co jest wyraźnym znakiem aby nic nie ruszać z dyskami). O podobnym problemie w Windows 98 można przeczytać w tym miejscu.
Okazało się że pomimo zainstalowania w systemie SP 4, ten nadal nie widzi dysków 48 bitowych. Aby temu zaradzić, Dak wynalazł taki oto program: "reg_48bit_lba.exe" (do ściągnięcia ze strony Seagate), który uaktywnia ten tryb w windows (także Windows XP/2003).
Instalacja "reg_48bit_lba.exe" wygląda w ten sposób:

Po zainstalowaniu tego programu oraz restarcie systemu Windows (ugh...), nastała wielka i wszechobecna jasność :D
Dlatego na przyszłość, radzę wszystkim aby nie manipulować dyskami i partycjami z poziomu instalatora (na płytce CD) systemów Windows 2000/XP/2003 (podobno Win XP z SP 1 lub 2 widzi duże dyski), bo można stracić inną zawartość dysku/ów oraz po zainstalowaniu systemu jak widać zainstalowanie najnowszego SP (tu 4), nadal nie rozwiązuje problemu.
Dzięki Dak za wszystkie rady i poświęcony czas!:)
poniedziałek, 2 czerwca 2008
Chłodzenie karty graficznej
Kupiłem ostatnio kartę GIGABYTE GeForce 7600GS, która posiada chłodzenie pasywne. Jednak wszystko wskazuje na to że nie jest to wystarczające rozwiązanie. Karta u mnie grzeje się nieprawdopodobnie – na takim poziomie jaki osiągała wcześniejsza moja karta, która miała uszkodzone chłodzenie aktywne...
Zgodnie z testami jakie przeprowadziłem w systemie linuks rdzeń karty przy braku obciążenia osiąga około 80 stopni C. Aż strach pomyśleć co to by było jakbym sobie przez np. 10 godzin grał w jakąś bardzo zaawansowaną grę 3D !
Mój uczeń Paweł, kupił sobie taką kartę graficzną (też z pasywnym chłodzeniem) kilka miesięcy temu i ostrzegł mnie, że jego karta się bardzo przegrzewa i że już coś poszło (może pamięć) bo pojawiają mu się na ekranie jakieś artefakty...
Dlatego wczoraj kupiłem sobie akasa air extractor, czyli właśnie rozwiązanie, które służy do takich problemów, a wygląda to tak:
(z Google Grafika)
Jak widać jest to taka konstrukcja, którą się montuje obok karty graficznej, a ta kieruje strumień rozgrzanego powietrza za komputer.
Wydałem na giełdzie komputerowej 35 zł i jestem zadowolony z tego rozwiązania. Z tyłu faktycznie wydobywa się mocny strumień powietrza i jest on dość ciepły. Ów wiatraczek nie jest zbudowany z typowych „śmigieł” lecz z żeberek tworzących okrąg.
Co ciekawe nic takiego (żadnej z firm) nie jest obecnie dostępne na allegro... (choć nie szukałem bardzo uparcie).
Oto osiągi tego rozwiązania:

Czyli widoczny jest tu skok z ~80 do 62 przy komputerze właściwie nieobciążonym (choć działającym w x.org 3D). Te 20 stopni jest dla mnie wartościowym wynikiem ale zbyt małym, zastanawiam się jeszcze nad zamontowaniem wiatraczka, który będzie kierował mocny strumień powietrza w kierunku karty, a ten będzie (mam taką nadzieję) wysysany przez rozwiązanie akasa'y.
Zgodnie z testami jakie przeprowadziłem w systemie linuks rdzeń karty przy braku obciążenia osiąga około 80 stopni C. Aż strach pomyśleć co to by było jakbym sobie przez np. 10 godzin grał w jakąś bardzo zaawansowaną grę 3D !
Mój uczeń Paweł, kupił sobie taką kartę graficzną (też z pasywnym chłodzeniem) kilka miesięcy temu i ostrzegł mnie, że jego karta się bardzo przegrzewa i że już coś poszło (może pamięć) bo pojawiają mu się na ekranie jakieś artefakty...
Dlatego wczoraj kupiłem sobie akasa air extractor, czyli właśnie rozwiązanie, które służy do takich problemów, a wygląda to tak:
Jak widać jest to taka konstrukcja, którą się montuje obok karty graficznej, a ta kieruje strumień rozgrzanego powietrza za komputer.
Wydałem na giełdzie komputerowej 35 zł i jestem zadowolony z tego rozwiązania. Z tyłu faktycznie wydobywa się mocny strumień powietrza i jest on dość ciepły. Ów wiatraczek nie jest zbudowany z typowych „śmigieł” lecz z żeberek tworzących okrąg.
Co ciekawe nic takiego (żadnej z firm) nie jest obecnie dostępne na allegro... (choć nie szukałem bardzo uparcie).
Oto osiągi tego rozwiązania:

Czyli widoczny jest tu skok z ~80 do 62 przy komputerze właściwie nieobciążonym (choć działającym w x.org 3D). Te 20 stopni jest dla mnie wartościowym wynikiem ale zbyt małym, zastanawiam się jeszcze nad zamontowaniem wiatraczka, który będzie kierował mocny strumień powietrza w kierunku karty, a ten będzie (mam taką nadzieję) wysysany przez rozwiązanie akasa'y.
sobota, 31 maja 2008
MS Windows 98 to nie Windows ! :-)
Mam obecnie taki problem: system Windows 98 oraz kartę GIGABYTE GeForce 7600GS – które to z zasady ze sobą nie działają (brakuje sterowników do win98).
Jednak kolega powiedział mi abym spróbował zainstalować sterowniki do win 2000 gdyż, ten jest oparty o sterowniki z win9x oraz Me. Do tego celu polecił mi zassać sterowniki ze stron producentów, tak aby znaleźć taki, który się da nabrać na ten numer.
Niestety nic z tego nie wyszło, na początek próbowałem zainstalować sterowniki ze strony firmy GIGABYTE (vga_driver_nvidia_2kxp_93.71.exe 35 Mb). Oto co się dowiedziałem:

Czyli Microsoft Windows 98 nie jest systemem Windows ! :-D
A tak prezentuje się cały ekran:

Potem spróbowałem sterowniki ze strony NVIDIA (94.24_forceware_winxp_international_whql.exe 61 Mb), tu jednak się dowiedziałem już że to nie jest Windows 2000 lub XP:

... choć ten język polski jak zwykle pozostawia wiele do życzenia...
Inna sprawa dlaczego te sterowniki tak bardzo różnią się rozmiarem ??
Można tu też wspomnieć o tym jak obie firmy, czyli NVIDIA oraz Microsoft sobie robią jaja z użytkowników :( Otóż wspomniana karta graficzna GeForce 7600GS nie działa z systemami win 9x oraz Me tylko dlatego, że tak sobie ustaliły wymienione firmy (dzięki takim uzgodnieniom użytkownicy są zmuszani do zmieniania systemów operacyjnych, posiadanego sprzętu itp.).
Na tym samym komputerze znajduje się też zainstalowany system linuks (x.org) i ten bez zająknięcia wykorzystuje nową kartę graficzną jaką ma do dyspozycji...
Właściwie to w tym kontekście, owe dziwaczne okna dialogowe są jeszcze większą kompromitacją owych producentów...
Nie ma wątpliwości, że można by chyba napisać książkę o tym jakim to fajnym językiem murzyńskim zwraca się do swoich użytkowników system Windows :)
Mało kto wie że już w Windows 3,x w podręczniku do tego systemu znajduje się wiele wyjątkowo ciekawych kwiatków :) Ale o tym innym razem...
Jednak kolega powiedział mi abym spróbował zainstalować sterowniki do win 2000 gdyż, ten jest oparty o sterowniki z win9x oraz Me. Do tego celu polecił mi zassać sterowniki ze stron producentów, tak aby znaleźć taki, który się da nabrać na ten numer.
Niestety nic z tego nie wyszło, na początek próbowałem zainstalować sterowniki ze strony firmy GIGABYTE (vga_driver_nvidia_2kxp_93.71.exe 35 Mb). Oto co się dowiedziałem:

Czyli Microsoft Windows 98 nie jest systemem Windows ! :-D
A tak prezentuje się cały ekran:

Potem spróbowałem sterowniki ze strony NVIDIA (94.24_forceware_winxp_international_whql.exe 61 Mb), tu jednak się dowiedziałem już że to nie jest Windows 2000 lub XP:

... choć ten język polski jak zwykle pozostawia wiele do życzenia...
Inna sprawa dlaczego te sterowniki tak bardzo różnią się rozmiarem ??
Można tu też wspomnieć o tym jak obie firmy, czyli NVIDIA oraz Microsoft sobie robią jaja z użytkowników :( Otóż wspomniana karta graficzna GeForce 7600GS nie działa z systemami win 9x oraz Me tylko dlatego, że tak sobie ustaliły wymienione firmy (dzięki takim uzgodnieniom użytkownicy są zmuszani do zmieniania systemów operacyjnych, posiadanego sprzętu itp.).
Na tym samym komputerze znajduje się też zainstalowany system linuks (x.org) i ten bez zająknięcia wykorzystuje nową kartę graficzną jaką ma do dyspozycji...
Właściwie to w tym kontekście, owe dziwaczne okna dialogowe są jeszcze większą kompromitacją owych producentów...
Nie ma wątpliwości, że można by chyba napisać książkę o tym jakim to fajnym językiem murzyńskim zwraca się do swoich użytkowników system Windows :)
Mało kto wie że już w Windows 3,x w podręczniku do tego systemu znajduje się wiele wyjątkowo ciekawych kwiatków :) Ale o tym innym razem...
Etykiety:
architektura komputerów,
ekonomia,
galerie,
historia,
humor,
internet,
książki,
linuks,
Microsoft,
pecet,
porady,
problemy,
systemy operacyjne,
testowanie oprogramowania,
Windows,
x86
wtorek, 20 maja 2008
Płyta ASUS - autonomiczny SO !
Firma Asus zamierza w niedługim czasie rozszerzyć dotychczasową ofertę płyt głównych, które umożliwiają zrobienie niebywałej rzeczy: wszystkie płyty tego producenta mają mieć pamięć Flash, na której znajduje się środowisko Splashtop Linux Express Gate (czyli system linuks). Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwe staje się podłączenie płyty głównej do zasilacza i uruchomienie systemu ! A co najważniejsze uruchomienie takiego systemu trwa kilka sekund ! po których możliwe jest sprawdzenie poczty, surfowanie po necie i wiele innych rzeczy !:)
Takie rozwiązanie było wcześniej już w ofercie tej firmy jednak dostępne ono było jedynie w najdroższych modelach płyt głównych – teraz ulegnie to zmianie.
W mojej ocenie jest to bardzo istotny ruch mający na celu zmianę architektury pecetów i to w bardzo dobrym kierunku. Moim zdaniem systemy operacyjne powinny być coraz bardziej wydajne, zajmować coraz mniej miejsca na dyskach itp. a przede wszystkim powinny się bardzo szybko uruchamiać - natomiast system, który uruchamia się w kilka sekund jest chyba marzeniem każdego!
Widoczne jest to bardzo dobrze w komentarzach internautów (np. tu w serwisie dobreprogramy), którzy rozwiązanie to (dostępne dla każdego) przyjmują z dużym i zupełnie zrozumiałym entuzjazmem :)
Źródło: dobreprogramy
Update:
Dak podesłał nam projekt LinuxBios:
oraz:
Dzięki Dak!:)
Takie rozwiązanie było wcześniej już w ofercie tej firmy jednak dostępne ono było jedynie w najdroższych modelach płyt głównych – teraz ulegnie to zmianie.
W mojej ocenie jest to bardzo istotny ruch mający na celu zmianę architektury pecetów i to w bardzo dobrym kierunku. Moim zdaniem systemy operacyjne powinny być coraz bardziej wydajne, zajmować coraz mniej miejsca na dyskach itp. a przede wszystkim powinny się bardzo szybko uruchamiać - natomiast system, który uruchamia się w kilka sekund jest chyba marzeniem każdego!
Widoczne jest to bardzo dobrze w komentarzach internautów (np. tu w serwisie dobreprogramy), którzy rozwiązanie to (dostępne dla każdego) przyjmują z dużym i zupełnie zrozumiałym entuzjazmem :)
Źródło: dobreprogramy
Update:
Dak podesłał nam projekt LinuxBios:
oraz:
Dzięki Dak!:)
poniedziałek, 12 maja 2008
Efekty 3D w Beryl/Compiz a swap
Właśnie zauważyłem ciekawą cechę najnowszych systemów linux opartych o nowe iksy (X.Org). Otóż ostatnio bardzo intensywnie korzystam z systemu, tak że zapełniane jest prawie tyle dysku wymiany ile mam RAM. Okazało się że system X window działa znacznie wydajniej niż kiedyś.
W dawnych czasach (np. XFree86 itp.) gdy cały ekran był odrysowywany w tradycyjny sposób (czyli mocno obciążający system: RAM i CPU) to zapełnianie się partycji swap było bardzo dobrze widoczne dla użytkownika. Dla przykładu gdy przełączaliśmy się pomiędzy wirtualnymi pulpitami (funkcjonalność dostępna w tych systemach od dobrych kilkunastu lat!), to pojawiały się naszym oczom kształty okienek, a następnie wraz z pobieraniem odpowiednich danych ze swap – powoli odrysowywały się wszystkie okienka widoczne na danym pulpicie. Niezbyt przyjemny efekt... ale jak RAMu jest za mało to nic na to poradzić nie można...
Teraz jednak, wszystkie niezbędne dane znajdują się w pamięci VRAM karty graficznej i KOMPLETNIE nie ma takich problemów ! To znaczny postęp jakościowy !:)
Teraz przełączanie pulpitów nie wywołuje podobnych efektów, nawet pomimo wspomnianego mocnego obciążenia systemu (oraz partycji wymiany). Zauważyłem jedynie, że czasami pojawiają się niewielkie opóźnienia w reakcji, które są widoczne na ułamek sekundy (najprawdopodobniej jakaś część systemu operacyjnego po dłuższej pracy trafia na partycję swap i potem trzeba ją pobrać).
Jest to bardzo dobry rezultat, który potwierdza znaczny skok jakościowy w owej zmianie architektury systemów okienkowych. W internecie często spotykamy wiele dyskusji w kontekście systemu Microsoft Windnows Vista (z Aero), typu: „po co komu to potrzebne ?” itp. Jednak tego typu efekty są miłe dla oka ale wiążą się też ze znacznym przyspieszeniem działania całego systemu, wcześniej owe odrysowywanie trwało nawet wiele sekund (a jak było wiele otwartych okien to i więcej!), natomiast obecnie system mimo dużego obciążenia działa właściwie w czasie rzeczywistym. Dlatego mamy tu tego najlepszy przykład – co dwa systemy komputerowe (np. dwa procesory itp.) to nie jeden!
Właśnie dzięki temu zwykle komputery Atari były znacznie bardziej wydajne od innych. Natomiast od niedawna również pecety zaczęły wykorzystywać tę zasadę i w coraz większym stopniu korzysta się z mocy obliczeniowej dostępnej w niejako drugim komputerze: karcie graficznej. A pamiętać należy, że karta graficzna ma własny procesor, pamięć a całość jest znacznie bardziej wydajna niż sam pecet. Wykorzystanie tego faktu może tylko pozytywnie wpłynąć na cały system.
A w tej dziedzinie zrobić się da jeszcze wiele... ale poczekamy zobaczymy...
W dawnych czasach (np. XFree86 itp.) gdy cały ekran był odrysowywany w tradycyjny sposób (czyli mocno obciążający system: RAM i CPU) to zapełnianie się partycji swap było bardzo dobrze widoczne dla użytkownika. Dla przykładu gdy przełączaliśmy się pomiędzy wirtualnymi pulpitami (funkcjonalność dostępna w tych systemach od dobrych kilkunastu lat!), to pojawiały się naszym oczom kształty okienek, a następnie wraz z pobieraniem odpowiednich danych ze swap – powoli odrysowywały się wszystkie okienka widoczne na danym pulpicie. Niezbyt przyjemny efekt... ale jak RAMu jest za mało to nic na to poradzić nie można...
Teraz jednak, wszystkie niezbędne dane znajdują się w pamięci VRAM karty graficznej i KOMPLETNIE nie ma takich problemów ! To znaczny postęp jakościowy !:)
Teraz przełączanie pulpitów nie wywołuje podobnych efektów, nawet pomimo wspomnianego mocnego obciążenia systemu (oraz partycji wymiany). Zauważyłem jedynie, że czasami pojawiają się niewielkie opóźnienia w reakcji, które są widoczne na ułamek sekundy (najprawdopodobniej jakaś część systemu operacyjnego po dłuższej pracy trafia na partycję swap i potem trzeba ją pobrać).
Jest to bardzo dobry rezultat, który potwierdza znaczny skok jakościowy w owej zmianie architektury systemów okienkowych. W internecie często spotykamy wiele dyskusji w kontekście systemu Microsoft Windnows Vista (z Aero), typu: „po co komu to potrzebne ?” itp. Jednak tego typu efekty są miłe dla oka ale wiążą się też ze znacznym przyspieszeniem działania całego systemu, wcześniej owe odrysowywanie trwało nawet wiele sekund (a jak było wiele otwartych okien to i więcej!), natomiast obecnie system mimo dużego obciążenia działa właściwie w czasie rzeczywistym. Dlatego mamy tu tego najlepszy przykład – co dwa systemy komputerowe (np. dwa procesory itp.) to nie jeden!
Właśnie dzięki temu zwykle komputery Atari były znacznie bardziej wydajne od innych. Natomiast od niedawna również pecety zaczęły wykorzystywać tę zasadę i w coraz większym stopniu korzysta się z mocy obliczeniowej dostępnej w niejako drugim komputerze: karcie graficznej. A pamiętać należy, że karta graficzna ma własny procesor, pamięć a całość jest znacznie bardziej wydajna niż sam pecet. Wykorzystanie tego faktu może tylko pozytywnie wpłynąć na cały system.
A w tej dziedzinie zrobić się da jeszcze wiele... ale poczekamy zobaczymy...
środa, 7 maja 2008
Dyskietka/CD z GRUB w Ubuntu
Obecnie wiele pracuję nad swoimi dyskami twardymi. Obecna konfiguracja działa, ale mam problemy i chcę pokombinować trochę z partycjami. W takiej sytuacji muszę zrobić kopię MBR oraz bootowalną dyskietkę (na wypadek jakby się coś stało).
Wcześniej dużo korzystałem z Mandrake i Mandriva'y, w których w którymś momencie (czyli wiele lat temu) zrobili gdzieś przycisk, klik i mamy dyskietkę bootującą system jeśli np. stracimy MBR itp.
Natomiast obecnie mam Ubuntu i jest ono bardzo ubogie pod względem konfiguracyjnym (np. w stosunku do Mandrake i Mandriva'y). Co prawda Ubuntu sobie wszystko samo konfiguruje (i to dobrze konfiguruje), ale niestety konfiguracja oraz początkowe ustawienia przypominają mi różnicę pomiędzy linuksem a windows (czyli system kierowany dla lamerów...). W Mandrivie natomiast miewałem problemy więc autokonfiguracja nie była tak dobrze wykonywana jak w Ubuntu.
Na szczęście udało mi się znaleźć ciekawą stronkę, która wszystko wyjaśnia:
* jak zrobić bootowalną dyskietkę z GRUB (ang. Making a GRUB boot floppy.)
* jak zrobić kopię MBR (ang. you can save a copy of the current machine's master boot record to a file on the floppy)
* jak zrobić bootowalną np. płytkę CD/DVD itp. (ang. Boot a floppy image without a floppy drive)
Jak dla mnie jest to wyczerpujący i dobry opis: „co i jak”. Mam nadzieję że i Wam pomogłem:)
Wcześniej dużo korzystałem z Mandrake i Mandriva'y, w których w którymś momencie (czyli wiele lat temu) zrobili gdzieś przycisk, klik i mamy dyskietkę bootującą system jeśli np. stracimy MBR itp.
Natomiast obecnie mam Ubuntu i jest ono bardzo ubogie pod względem konfiguracyjnym (np. w stosunku do Mandrake i Mandriva'y). Co prawda Ubuntu sobie wszystko samo konfiguruje (i to dobrze konfiguruje), ale niestety konfiguracja oraz początkowe ustawienia przypominają mi różnicę pomiędzy linuksem a windows (czyli system kierowany dla lamerów...). W Mandrivie natomiast miewałem problemy więc autokonfiguracja nie była tak dobrze wykonywana jak w Ubuntu.
Na szczęście udało mi się znaleźć ciekawą stronkę, która wszystko wyjaśnia:
* jak zrobić bootowalną dyskietkę z GRUB (ang. Making a GRUB boot floppy.)
* jak zrobić kopię MBR (ang. you can save a copy of the current machine's master boot record to a file on the floppy)
* jak zrobić bootowalną np. płytkę CD/DVD itp. (ang. Boot a floppy image without a floppy drive)
Jak dla mnie jest to wyczerpujący i dobry opis: „co i jak”. Mam nadzieję że i Wam pomogłem:)
poniedziałek, 28 kwietnia 2008
Ubuntu bez roota...
Jakiś czas temu miałem ciekawy problem, używałem Ubuntu 7.10 LiveCD i straciłem w systemie roota ! Miałem istotne rzeczy do zgrania, ale nie mogłem podmontować dysków HDD oraz pendrive'a ! Rozglądałem się po systemie i działy się zadziwiające rzeczy ! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem: podstawowe polecenia sypały przedziwnymi błędami i nie ma się co dziwić bo w końcu to dość nietypowa sytuacja dla systemu :)
Na szczęście istnieje coś takiego jak internet i uploadowałem te dane...
... no i całe szczęście że to był LiveCD, a nie mój zainstalowany system !:D
Teraz odnalazłem opis tego problemu na stronce https://wiki.ubuntu.com/GutsyGibbon/ReleaseNotes/pl, gdzie czytamy:
Jak widać człowiek cały czas może spotkać się z czymś nieoczekiwanym:)
Na szczęście istnieje coś takiego jak internet i uploadowałem te dane...
... no i całe szczęście że to był LiveCD, a nie mój zainstalowany system !:D
Teraz odnalazłem opis tego problemu na stronce https://wiki.ubuntu.com/GutsyGibbon/ReleaseNotes/pl, gdzie czytamy:
Narzędzie do zarządzania użytkownikami może gubić uprawnienia użytkowników
Pojawiły się doniesienia, że narzędzie do zarządzania kontami użytkowników Ustawienia użytkowników (menu System -> Administracja -> Użytkownicy i grupy) w pewnych przypadkach usuwa członkostwo wszystkich użytkowników w grupach przy dodawaniu nowego użytkownika, co oznacza, że tracą oni uprawnienia administracyjne, pozostawiając system bez jakiegokolwiek dostępu administracyjnego. Obecnie nie jest znany sposób naprawy. Błąd #26338.
Jak widać człowiek cały czas może spotkać się z czymś nieoczekiwanym:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.
Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.
W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...