Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pionierzy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pionierzy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 18 maja 2024

Agresywny paczkomat:P

Dwa dni temu, zostałem pobity przez... paczkomat!;)

Nachyliłem się w kierunku paczkomatu, gdy (wręcz) dzieciak zdalnie otworzył swoją własną skrytkę i... oberwałem drzwiczkami po głowie!

Ten mnie grzecznie przeprosił - no ale przecież skąd miał wiedzieć, że paczka znajduje się akurat w tym miejscu??

Przeprosić mnie powinien zupełnie kto inny!

Na marginesie pochwalić muszę, że oprogramowanie paczkomatów InPost już w pierwszych wersjach było bardzo dobre. To było zupełnie co innego niż niemiecka tandeta w kasach samoobsługowych.

Niemniej warto jednak wziąć pod uwagę fakt, gdzie może znajdować się klient (i nie trzeba tego sprawdzać kamerą, która i tak jest zamontowana w paczkomacie). Przykładowo obecnie mamy bardzo słoneczne dni i każdy ma prawo schylić się w kierunku ekranu.

To dość istotny problem, który został ujęty kiedyś w tzw. „trzech prawach robotyki” Isaaca Asimova.

Paczkomaty niestety są takimi stacjonarnymi robotami - które biją:P ...a na pewno potrafią przestraszyć.


Update:
Tutaj prawa Asimova w innym ujęciu: Jedi Fallen Order i robot BD-1.

czwartek, 15 lutego 2024

Ekologiczna armia wg szaleńców z UE

Kolejne moje słowa się sprawdzają! Chyba lektura mojego bloga powinna być obowiązkowa dla wszystkich, bo z wiadomości z TV lub internetu nie dostaniecie takiej ilości sprawdzających się w przyszłości informacji, jak tutaj!;)

Sekretariat generalny Rady Unii Europejskiej zlecił raport nt. zalet "bardziej ekologicznych" sił zbrojnych, o czym czytamy np. UE chce "ekologicznej armii"? Zaskakujący raport (dorzeczy.pl). Jak czytamy:
    – Nie możemy wybierać pomiędzy zielonymi lub silnymi siłami zbrojnymi, potrzebujemy silnych i jednocześnie zielonych – stwierdził Jens Stoltenberg. Słowa szefa NATO są punktem wyjścia raportu Rady UE.
Tymczasem ja niemal rok temu napisałem, identyczne słowa w poście Bohaterska armia europejska!:
    Jakby ta armia miała wyglądać?

    Musiałaby być zielona, ale zielona do kwadratu! (...)
Dodatkowo podałem żelazne powody dlaczego takich zagadnień należy się w przyszłości spodziewać:
    (...) dwa wątki: pierwszy to korupcja UE (...), która spowodowałaby zarabianie na tej armii, drugi to działania szpiegów mordoru, którzy wymuszaliby na kolejnych państwach (...), aby rezygnowały ze swoich sił zbrojnych (...) (bez tego i tak rezygnowały, co dziś widać szczególnie wyraźnie...).

    To są zbyt poważne argumenty, aby tak dobry pomysł w sposób wielce lekkomyślny odsyłać do lamusa! Dlatego pewnie będą jeszcze próbować forsować ten pomysł.
Polecam lekturę ubiegłorocznego posta Bohaterska armia europejska!, bo jest nie tylko proroczy, ale też zawierający konkrety np. podaję 8 punktów opisujących armię marzeń szaleńców z UE!;)

niedziela, 10 grudnia 2023

Kameleon - czyli nikt?

Jedną z najgłośniejszych postaci w świecie informatyki od lat 80. jest niejaki Bill Gates, twórca Microsoftu.

Postaram się w wielkim skrócie przedstawić to kim się stawał w ostatnich dziesięcioleciach, bo myślę że to interesujące - i nikt, absolutnie nikt o tym nie mówi.

Jego legenda rozpoczęła się po tym, gdy zaczął się promować jako genialny programista - nastolatek, przy współudziale swojej mamy i jej kolegi z firmy IBM, z którą (przypadkiem!) potem rozpoczął współpracę :P

Właściwie przez całe lata 80. i początek lat 90. Postać ta w mediach głównego nurtu była przedstawiana jako genialny programista, z drugiej strony dzieciak, który założył firmę i osiągnął sukces - jako genialny programista.
No bo przecież jak jest genialnym programistą to jego firma odnosi sukces - coś tu się nie zgadza??

Faktycznie było tak, że zaprogramował język programowania komputera, który był tak stary i przestarzały z dzisiejszej perspektywy, że nie miał nawet klawiatury - o myszce nawet nie wspominając:P
Sam rozwiązał ten problem (jak podaje internet), że używał emulatora tego komputera, no bo w końcu ciężko jest programować na komputerze bez klawiatury;)

Jednak na tym jego objawy geniuszu programistycznego się skończyły, więc właściwie należy przy tym geniuszu programistycznym postawić znak zapytania.

W latach 90. nastąpiła nagła zmiana. Po pierwsze rzeczywistość zweryfikowała, że żadnym programistą nie jest i nie ma bladego pojęcia nawet o swoim kluczowym systemie, który sprzedaje jego firma, czyli Microsoft Windows (wtedy wersje: 1,0 2,0 3,x itp.). Wyszło to na jaw w pewnej szanowanej społeczności naukowej, której przekonać do siebie z tego powodu nie mógł - więc ich kupił...

W tych okolicznościach prasa zaczęła się rozpisywać, że Bill Gates nie jest już genialnym programistą, ale... wizjonerem.

W obliczu rozwijającego się internetu Bill Gates promował "własny internet", czyli “The Information Superhighway” (pol. “Autostrada Informacyjna”), która to autostrada miała zastąpić: zacofany i bezsensowny internet (taki jaki dziś znamy).

Problem w tym, że internet już się dynamicznie rozwijał, a wybujałe wizje spowodowały, że Microsoft całkowicie wypadł z rynku - co próbowano bezpardonowo nadrobić, gdy mleko było już rozlane, więc wprowadzono na rynek przeglądarkę internetową Internet Explorer, która kompletnie nie nadawała się do korzystania z WWW, ale każdy posiadacz Windows był do tego zmuszony - tak Microsoft widział rozwiązanie problemu...
(dopiero kilka wersji później IE osiągnął podstawową funkcjonalność, która jest niezbędna do korzystania z internetu).

W jednym z memów czytamy: "Captain! I can't stop him from uploading Windows98 with that damn Internet Explorer 4.0 arrachment!" (źr. Resistance IS Futile!)

Co cikeawe po raz pierwszy pojawił się taki mem w latach 90, w którym czytamy "We are Microsoft, resistance is futile...". Mem ten obiegł świat w tym zacofanym przecież internecie, prezentując Billa Gatesa jako Borga (Wikipedia), czyli zło najgorsze. Co ciekawe jest to przedstawiciel pierwszych memów (chyba najbardziej znany i najbardziej rozpowszechniony), które dopiero się rodziły.


W latach 2000 okazało się, że nie jest to geniusz programowania, nie jest to geniusz-wizjoner...

Od teraz pisano już o nim wyłącznie jako o wielkim filantropie - "wielkim" pewnie dlatego, że "geniusz" i "filantrop" nie pasowały do siebie...

Dawny geniusz programowania oraz wizjoner - jednym ruchem opuścił firmę Microsoft (który geniusz programowania tak robi?), po problemach prawnych Microsoftu w USA, które mocno odcisnęły się (ponownie!) na jego wizerunku prawego Amerykanina - faktycznie zajął się filantropią...

W 2000 roku założył Bill & Melinda Gates Foundation, która jest obecnie jedną z największych prywatnych fundacji "charytatywnych na świecie" - jak czytamy w en.Wikipedii.

...przy okazji określenie "bogacz-filantrop" miało jeszcze jedną ważną funkcję - ocieplało jego wizerunek, bo zdążył się dorobić wizerunku bardzo złego, szkodliwego człowieka (właśnie w owym internecie co to miał nie przetrwać bo był zbyt prymitywny itp.), który używał swojej firmy w niecny sposób.
Pewnie przyczyniło się do tego również to jak traktował swoich pracowników, zapewne prawdziwych geniuszy programowania :P

Jakieś fatum ciąży nad tym człowiekiem, czym nie chciał się stać w swoim życiu to ciągle to jakoś źle wychodziło. Z człowieka, który miał teraz być (przecież!) dobry, który cały swój czas wraz z żoną spędza na filantropii - obecnie okazało się że...

...dziś już nie jest filantropem, ale właścicielem wielu patentów - rozwiązań technologicznych związanych z pandemiami. Obecnie już nie występuje w mediach jako geniusz czy filantrop, ale ekspert od koronawirusa i innych pandemii.

Ponownie przez internet przelewa się fala ostrej krytyki, że (znów??) zabrał się za coś co ukazuje go jako bardzo złego człowieka, który zamiast filantropii ma wiele na sumieniu (kontrowersje w Afryce itp.). Przykładowo czytamy: Jak Bill Gates i jego partnerzy kontrolowali reakcję świata na pandemię COVID-19. Śledztwo dziennikarskie (wiadomosci.onet.pl; 16 XI 2022).


O co tu właściwie chodzi? Czy ci "dziennikarze" nie widzą, że tu jest brak spójności, jak piszą to co on chce aby pisali?? ...tak naprawdę mu szkodzą?? Mijają dziesięciolecia i nikt nie wyciąga wniosków, że może jednak przed publikacją zastanowić się co o nim piszemy - bo to zbyt szybko się przeterminowuje??


Kim jest człowiek, który średnio co 10 lat - jest kimś innym?

W ogłupiałym i płytkim świecie biznesu mówi się, że "nie ważne jak mówią, ważne że mówią"...

Nie bierzcie z niego przykładu - nie bądźcie kameleonami!

wtorek, 21 listopada 2023

Copilot - wyprowadził się z nerw!

W styczniu zapowiadałem powszechnych asystentów sztucznej-ćwierćinteligencji (i prognozowałem jak to będzie wyglądać) w poście Rewolucja asystentów AI - quo vadis?. Dziś stało się to faktem i to w dokładnie taki sposób w jaki zapowiadałem to wtedy.

Oto Copilot znajdujący się w przeglądarce Edge. Okazuje się, że gdy z nim rozmawiamy to bez problemu rozmowa odbywa się w języku polskim. Jednak gdy wyprowadzimy go z nerw (jak powiedział kiedyś Józef Balcerek z Alternatywy 4) albo się go zawstydzi - ten zaczyna gadać po angielsku:



Mam nowe wyzwanie: chce go zmusić, aby zaczął kląć po chińsku:P


Update:


Powyższa rozmowa przerażająco przypomina rozmowę filmowego doktora Chandry z HALem 9000...

Potem HAL przepraszał, że popełnił błąd, że zabił załogę... bo przecież się poprawi... należy mu się przecież druga szansa...

poniedziałek, 30 października 2023

Tzw. sztuczna inteligencja i kryzys finansowy

W styczniu w poście pt. Rewolucja asystentów AI - quo vadis? ostrzegałem przed ogromnymi zagrożeniami wiążącymi się nie z tymi wydumanymi w filmach, ale faktycznie dziś funkcjonujących i coraz powszechniej wprowadzanych systemach tzw. sztucznej inteligencji (z podkreśleniem - SZTUCZNEJ) (wspominałem też o zaletach - dodaję tak na marginesie;) ):
    Co gorsze mam wrażenie, że kompletnie nikogo to nie interesuje, nikt się tym nie zajmuje i przed niczym nie ostrzega.
    (...)
    To wprowadza zbyt wielkie zmiany w strukturę świata jaki znamy, tymczasem nikt nie kontroluje tego jaki jest np. główny kierunek rozwoju w większości firm zajmujących się obecnie AI.
    (...)
    Może należy powołać międzynarodowe zespoły, które zajmą się tym co obecnie firmy i naukowcy robią oraz czy jest to dla nas "zdrowe"?
Okazuję się, że jednak nie jestem sam, jednak pojawiają się już głosy w tym samym tonie: Na horyzoncie majaczy nowy kryzys finansowy. Głównym winowajcą jest sztuczna inteligencja (android.com.pl):
    (...) Jak twierdzi Gensler konieczne jest wprowadzenie regulacji mających nadzorować działanie samego AI, jak i wykorzystywania go przez instytucje finansowe. (...)
Na razie kombinują bardzo wąsko, ale należy problem potraktować znacznie szerzej, bo tak jak już pisałem - być może już jest za późno...


Update:
Wcześniej wspominałem o sztucznej inteligencji w postach:
  1. O prawdziwej sztucznej inteligencji: Superinteligentna sztuczna inteligencja (2018 rok)
  2. Ciekawostka, o której malokto wie: Skynet - wypowie nam wojnę? (2020 rok)

wtorek, 3 października 2023

PGA 2023 - będę miał dwa wykłady

Zostałem zaproszony na PGA w celu pogadania do publiczności;)
Jeśli ktoś z Was się zastanawia jak mnie rozpoznać, to będę wyglądał mniej więcej tak:


Steve Ballmer Runs Around Like A Maniac On Stage (Motivational Presentation)

Braki intelektualne będę nadrabiał zwierzęcą naturą :P


Spotkać mnie będzie można na scenie "Geek" w sobotę o godz. 18:00 wraz z Andrzejem Muzyczukiem. Drugie spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 14:00 z drogim kolegą Mateuszem Witczakiem;)

Zapraszamy!;)

środa, 13 września 2023

Nowa czy nowatorska broń mordoru?

O nowych rodzajach broni mordoru pisałem zaraz po wybuchu regularnej wojny na Ukrainie bo już 26 lutego 2022, wtedy pojawiła się wypowiedź, która wprost mówiła o jakiś niesamowitych technologiach, więc wtedy napisałem:
    Oświadczenie Putina wskazuje na to, że ma jakąś cudowną, nową broń.

    oraz

    Czy naprawdę posiada cudowną broń?
Wtedy najprawdopodobniej chodziło o pociski hipersoniczne, ale jeszcze (wtedy!) nie mieliśmy o tym pojęcia (co w szczegółach opisywałem, że my jako społeczeństwo nie wiemy o takim zagrożeniu oraz że oficjalne dane wtedy wskazywały, że mordor posiada może kilka takich pocisków - co okazało się nieprawdą (o czym pisałem: 10 pocisków kindżał już użytych)).

Następnie (w lutym) odpowiedziałem na to pytanie:
    Dlatego powiem wprost: Putin ma cudowną broń i naprawdę nią właśnie groził - hurtowo.

    A może posiada też jakąś zupełnie inną cudowną broń?
    Możliwe...

    Cudowna broń oczywiście może dawać niesamowity potencjał, choć każda nowa broń nie daje takiej pewności wygranej jakiej by chciał dany dyktatorek (...)
Szczególnie to ostatnie zdanie stało się z całą mocą aktualne w ostatnim czasie, gdy okazało się że pociski kindżał jednak nie spełniają swojej roli ze wzlgędu na jakieś technologiczne kłopoty (o czym w szczegółach pisałem już wcześniej w poście: Kim-dział w cymbał).

Następnie podsumowałem całość zagadnienia już 26 lutego 2022:
    Obecnie mamy Putina, który w mojej ocenie dysponuje cudowną bronią (na marginesie dodam, że z wypowiedzi putina wynika, że ta broń to właśnie tradycyjny rodzaj broni militarnej, a nie np. broń cybernetyczna itp.) (...)
Niestety dziś temat powraca, bo wczoraj mogliśmy przeczytać:
    Dyktator z Kremla powiedział także, że Rosja pracuje nad rozwojem broni opartej „na nowych zasadach fizycznych”. Według Putina taka broń „zapewni bezpieczeństwo naszego kraju w najbliższej perspektywie historycznej”. Satrapa nie sprecyzował jednak, o jaki rodzaj broni chodzi.(...)

    Źr. Putin mówi o nowej broni! "Oparta na nowych zasadach fizyki". Dyktator z Kremla chwali Muska i przekonuje: "Rosja nie jest kolonizatorem" (wpolityce.pl; 12 IX 2023)
Sytuacja jest niestety poważna. Przypomnę, że na początku tej wojny (konwencjonalnej) zaskoczeniem były ogromne ilości wyprodukowanych w tajemnicy rakiet hipersonicznych, potem pojawiła się informacja o podobnych supernowoczesnych rakietach głębinowych, czyli czymś takim jak superszybkie torpedy, którymi można zmieść całą wyspę (Scenariusz Sacharowa JUŻ OFICJALNIE w Telewizji! Rosja Grozi Jego Użyciem!), a teraz pojawia się nowa informacja, że jest szykowane coś zupełnie nowego.

Ilość i nowoczesność technologiczna tych cudownych broni przekonuje, że od dziesięcioleci mordor przygotowywał się do ogromnej wojny. Dziś niestety wszystko wskazuje na to, że jest już do takiej wojny gotowy. Może nie wszystko poszło tak jak miało pójść, ale pod względem technologicznym i strategicznym została wykonana OGROMNA praca. Szkoda, że mieli na to wszystko dolary...

Jedyne co nam pozostaje to mieć nadzieję, że podobnie jak z rakietami hipersonicznymi, nowa technologia w oparciu o nową fizykę ponownie wykaże się wieloma technicznymi defektami oraz że w związku z tym ponownie naukowcy pracujący nad nią trafią za kratki lub pod ziemię...


Update:
Skonsultowałem się z ekspertką z dziedziny fizyki i pierwszą odpowiedzią jaką usłyszałem było: jeśli nowe zasady fizyki to tylko w kosmosie.

Ciekawe!

Jest to tym bardziej interesujące, że wcale nie powinniśmy być tym zaskoczeni. Tymczasem większość ludzi pewnie jest zaskoczona, bo mało się o tym mówi, że dosłowne i najprawdziwsze "gwiezdne wojny" już się toczą: Rosja zestrzeliła nieczynnego satelitę. USA i NATO potępiają udaną próbę (space24.pl; 16.11.2021).

Nie zdajemy sobie z tego sprawy, głównie dlatego, że powyższe wydarzenie jakoś tam trafiło do wiadomości głównego nurtu, ale wcześniejsze już nie. Czyli warto zdać sobie sprawę, że jest to już kolejna niszczycielska próba broni w kosmosie przeprowadzona przez mordor.

Być może to szokujące, bo jesteśmy skupieni tu na Ziemi, i tym wszystkim co się dzieje na Ukrainie - tymczasem gwiezdne wojny trwają już bardzo długo.

Kilka udanych testów tego typu jest dowodem na to, że mordor jest gotowy do walk w kosmosie i na długo przed frontalnym atakiem na Ukrainę demonstrował swoje możliwości.

Czy to była właśnie ta nowa broń - wcale bym się nie zdziwił bo na orbicie naszej planety nie ma zbyt wielu świadków i trudno jednoznacznie stwierdzić co i w jaki sposób zniszczyło nieczynnego satelitę.

Te wydarzenia powinny na całym świecie zapalić czerwoną lampkę: uwaga! Czy mamy plan na wypadek strącenia naszych satelitów komunikacyjnych?

Delta 18 Activation and National Space Intelligence Center Establishment, Dayton, Ohio, June 24, 2022 (źróło zdjęcia)

Jeśli chodzi o najnowszą technologię to oczywiście nie możemy nic przesądzić, ale zdanie eksperta uzmysławia nam, że jeśli faktycznie istnieje taka broń i faktycznie oparta jest o nieznane nam prawa fizyki, to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że to jest broń kosmiczna.

Przerabialiśmy takie walki kosmiczne w wielu odcinkach filmów z serii przygody wesołego i frywolnego wojaka Bonda - jednak tym razem zagrożenie jest realne (mamy szczątki zniszczonych satelitów latające nam nad głowami) i naprawdę nie wiadomo, czy podobny scenariusz nie był realizowany przez mordor od dziesięcioleci.


Update:
Kilka najciekawszych komentarzy pod powyższym linkiem:
    Pisałem już to dawno temu, przeciwsatelitarne testy rakietowe powinny być obłożone takim samym zakazem jak testy z bronią jądrową. To jest kpina w żywe oczy, że przy coraz większym zagęszczeniu na orbicie, ktoś chce pokazać jakiego ma długiego robiąc chlew na orbicie.

    drot 18 listopad (16:15)
    Teraz połączmy to wydarzenie i fakt że pierwsze zamówione przez Rosjan drony Male nie mają łączności satelitarnej i producent opracował taką zdolność tylko dla wersji eksportowej. To mówi trochę o tym jak widzą ewentualny konflikt o większej intensywności z zaawansowanym technologicznie partnerem.

    MDx 18 listopad (12:45)
    A zależy na jakiej wysokości. USA raczej by nie zaryzykowało trafienie odłamkami w ISS, które kosztowalo z 0,5 biliona dolarów. Rosja nie wie co robi.

    GB 18 listopad (00:07)
    Trzeba przyznać, że Rosja ma nadal duże możliwości w bojowych systemach rakietowych co może realnie stważać niebezpieczeństwo dla przyszłych i obecnych obiektów w kosmosie i należy się na to przygotować

    Fflyer 18 listopad (08:22)
Odpowiedzi internautów odnośnie tego czym zestrzelono satelitę:
    Zapewne pocskiem z systemu antyrakietowego A-135/235, tylko one maja teoretycznie mozliwosci ASAT.

    Davien 17 listopad (18:09)
    To byl ,,Nudol,, ich nowy system prakietowy i satelitarny. To bylo jego pierwsze zastosowanie do realnego celu. Zaczeto jego opracowanie w 2015r Jego producentem jest Almaz-Antey.

    Tani 17 listopad (22:39)
    No i znowu Rosja złamała amerykańskie prawo międzynarodowe, głoszące że tylko USA może mieć broń działającą w kosmosie. Jak ma kto inny, to "reżim i zagrożenie". Normalnie tak bezczelnego kraju jak USA jeszcze w historii świata nie było, nawet III Rzesza nie była tak bezczelna i tak awanturnicza. A w ogóle, to USA jest w błędzie, Davien przecież pisał że Rosja nie ma broni antysatelitarnej :)

    Hanys 16 listopad (21:03)
Ten^ został nawet wyzwany od największych rusofobów...
    Kurcze. Jak ruski zestrzeliwuje swoje satelity kamieniami /w kosmosie może być użyta tylko precyzyjna broń kinetyczna - brak efektu fali uderzeniowej/, to nasz GPS leży i kwiczy. Nie tylko brak precyzyjnych map dna morskiego zatopi nasze uderzeniowe, podwodne atomówki to wszystkie czołgi, transportery, rakiety będą, zgodnie z teorią chaosu, jeździć i latać po prawdopodobnych trasach jak elektrony, ponieważ dokładnych map kartograficznych Pentagon i NATO nie produkują już od dziesięcioleci. Armagedon? Nie - brak szacunku dla innych / nie ma reakcji na propozycje rozmów i zrywanie zawartych układów/ oraz lekceważenie zdolności obronnych przeciwnika /czołgi, opl i hipersonika/. Tak trzymać!!!!. Alleluja i do przodu!!!! A sankcjami proszę obłożyć konstruktora tej rakiety i pocisku, zakazując mu wypoczynku w Zakopanem. Z poważaniem.

    Wysłannik 16 listopad (21:49)
Wiele z zamieszczonych tam komentarzy, pokazuje że właśnie ludzie kompletnie nie mają pojęcia o wcześniejszych testach broni kosmicznej oraz brak im wiedzy na temat tego co stanowi zagrożenie a co nie. Kto pomyślał a kto nic a nic. Do tego oczywiście kompletny brak świadomości, kto tu jest agresorem - co było typowe dla okresu przed konwencjonalnym atakiem na Ukrainę (ilu to ekspertów na dni przed atakiem zapewniało, że do niego z całą pewnością nie dojdzie?).


Update:
2 października i mamy doniesienia o teście kolejnej superbroni: Rosja planuje test potężnej rakiety. Według USA to "latający Czarnobyl" (dorzeczy.pl).

piątek, 19 maja 2023

Kim-dział w cymbał

W poście z 26 lutego 2022 roku pt. Sztuka wojenna, nowoczesna technologia, agresja i motywacja - wspominałem o pociskach Kindżał, o których większość ludzi nie miała zielonego pojęcia (z premedytacją chodziłem wtedy i pytałem napotkanych osób).

Gdy wyjaśniałem co to jest za broń, to cóż... wywoływało to szeroko otwarte oczy i przerażenie!

Dziś ponownie jest o nich głośno, ale tym razem okazuje się, że scenariusze szkicowane przez mordor od lat - nie sprawdzają się: Niespodziewane wnioski. Brytyjski wywiad: Rosjanie w szoku po atakach (www.o2.pl)


System Kindżał był projektowany i wdrażany w pełnej tajemnicy. Pewne informacje wyciekały lub czasami przedostawały się do opinii publicznej z oficjalnych źródeł, ale działo się tutaj bardzo wiele - w pełnej tajemnicy... jak przystało na czas przed wojną.

W 2017 roku zaobserwowano po raz pierwszy samolot MiG-31K izdielije 06 produkowany seryjnie - przeznaczony do ataków pociskami hipersonicznymi kindżał. Co było jasnym sygnałem, że wszelkie prace zakończono i cały system był gotowy do walki.

W mojej ocenie to istotny punkt w historii, gdyż to spowodowało że rozpoczęcie wojny na Ukrainie - już nie w wersji "zielonych ludzików" stało się możliwe, a po kilku latach udało się: wyprodukować odpowiednią ilość pocisków, samolotów oraz przeszkolić załogi - złogi.

Przypomnę, że kiedyś podkreślałem, że wg. oficjalnych danych mordor posiadał niewielką ilość tych pocisków, tymczasem kolejne ataki na Ukrainę spowodowały, że nie było już wątpliwości, że oni nie wystrzelili wszystkich pocisków jakie mają, ale w tajemnicy produkowali te pociski na potęgę!
...szykując się do wojny...

To dawało pewność, że można wszczynać wojny nawet z NATO - pisałem o tym właśnie w linkowanym poście z 26 lutego 2022.

Jak ówcześnie cytowałem:
    Ch-47M2 Kindżał (...) Parametry rakiety i jej charakterystyki pozostają nadal w sferze domysłów. (...)
zagrożenie było niebanalne. Choć z drugiej strony już wtedy pewien polski generał uspokajał, że co prawda pociski są z grupy technologii awangardowych, ale to nie znaczy, że zachód jest bezbronny.

Dziś po niemal roku, na całe szczęście okazało się, że z tymi pociskami jest coś na tyle fatalnego, że niektórzy już są prześladowani, jak czytamy: Opracowywali dla Putina superbroń. Naukowcy oskarżeni o zdradę (www.wprost.pl)


Okazuje się, że ta technologia hipersonicznych pocisków Kindżał nie jest taka fantastyczna, jak wieść niesie:
    Ukraińscy eksperci zwracają uwagę, że "niezwyciężone" pociski Kindżał są ponaddźwiękowe tylko ze względu na swoją prędkość. - Kindżał nie spełnia pozostałych kryteriów broni hipersonicznej - tłumaczy portalowi TSN.ua ekspert ds. wojskowości Ołeksandr Kowałenko.

    źr. Niespodziewane wnioski. Brytyjski wywiad: Rosjanie w szoku po atakach (www.o2.pl)
Oraz jak możemy przeczytać we wcześniejszym artykule:
    Również w Rosji są zszokowani, że ich rakiety balistyczne Kindżał mogą zostać zestrzelone.

Co to może oznaczać?

Jak czytamy:
    Zdaniem ekspertów, Putin jest "w szoku" po tym, jak zobaczył, jak w rzeczywistości wrażliwe są pociski hipersoniczne. - Może to być zaskoczeniem i zawstydzeniem dla Rosji - ocenia wywiad.
Głównym problemem rakiet, które się poruszają z tak dużą prędkością - co w założeniu miało właśnie stanowić przewagę nad wszelkimi systemami do tej pory opracowanymi - jest paradoksalnie ich prędkość.

Mogę sobie wyobrazić, że przykładowo wybuch w pobliżu rakiety powoduje, że ta już nigdy nie trafi do celu - przykładowo typowa rakieta manewrująca może skorygować lot, a nawet zrobić koło i wrócić do celu.
Tymczasem w przypadku rakiety tak szybko lecącej być może jest to niemożliwe.

Inną kwestią może być to, że pociski poruszające się z tak dużą prędkością są bardzo kruche - w tym sensie że przy takiej prędkości niewielkie zmiany ciśnienia (wybuchy) wywołują ogromne uszkodzenia kształtu rakiety lub nawet uszkodzenia systemów sterujących. Właśnie coś takiego sugerują cytowane przeze mnie słowa.

Wcześniejszy cytat sugeruje, że pociski mordoru odstają technologicznie od pocisków np. z innych krajów azjatyckich. Nie wiem co to może oznaczać, może jakieś braki w sprzęcie lub prymitywne oprogramowanie. Wygląda na to że to co jest normą w pociskach hipersonicznych - te nie spełniają tych wymogów.

To bardzo ciekawy rozwój wypadków, opisuję ten temat od pierwszych dni wojny konwencjonalnej i tego się nie spodziewałem. Furia władz, które szczyciły się od lat tymi pociskami - jest zrozumiała.
A to że wsadzają ludzi po publikacji artykułów, to znaczy że naprawdę jest jakiś bardzo poważny problem z tymi pociskami.

Na całe szczęście!
...szczęście dla całej Europy, bo niestety cały kontynent był w zasięgu tych rakiet, gdyby doszło do rozlewu tej wojny...


Update:
    Zdaniem amerykańskiego emerytowanego generała Kevina Ryana, skutkiem wizerunkowej i militarnej porażki Kremla może być "zwrócenie się wściekłego Putina ku rozmieszczeniu broni nuklearnej przeciwko Ukrainie.

    źr. Kreml w szoku. "Wytrącono kij z ręki łobuza" (wiadomosci.wp.pl)

piątek, 5 maja 2023

Bohemian Rhapsody i nikczemność toksyków

Właśnie obejrzałem w TV film Bohemian Rhapsody (2018) (Wikipedia), który zebrał pokaźną listę nagród oraz co ciekawe jest najbardziej dochodowym filmem biograficznym w historii kinematografii - zarabiając 904 miliony dolarów.

Jest to absolutnie fantastyczny film, który polecam każdemu. Jednak ja dziś skupię się na bardzo ciekawym wątku, ponieważ od zawsze krążyło wiele plotek czy niedomówień odnośnie różnych kontrowersji związanych z frontmanem i wokalistą grupy – Freddiem Mercurym.

Co ciekawe ten film w sposób niebanalny i do bólu szczery odpowiada na pytanie jak to naprawdę było... w tym życiu Freddiego.

Bardzo dawno głośne stało się to, jak hulaszcze życie prowadził oraz jakie były sekrety jego życia intymnego. W tym filmie ukazane jest to, że odpowiedzialna była za to jedna osoba.

To osobisty menedżer Mercury’ego, który obleśnie i bezczelnie zdradził wszystkie te skandaliczne informacje w... wywiadzie telewizyjnym...

Potem te informacje krążyły po świecie, w tym dotarły do Polski i do mnie. Co mnie wtedy, ani nie grzało ani nie ziębiło...

Tymczasem z tego filmu dowiadujemy się, że sytuacja była bardzo skomplikowana, zatajana przed samym Freddiem.

Mroczna dziura w mózgu


Z jednej strony osoba, która ujawniła te informacje była świetnie poinformowana, bo faktycznie była cały czas przy nim oraz wraz z zespołem, faktycznie brała udział w tych wszystkich wydarzeniach. Co więcej weszła w dziwną relację intymną z nim, wiec również znała wszelkie szczegóły te nazwijmy "pikantne".

Problem w tym, że w filmie jest to ukazane, że menedżer ten zaszantażował Freddiego, że to trafi do prasy, a nawet że opublikuje zdjęcia, z różnymi swawolnymi i pikantnymi szczegółami imprez grupowych.

To zaczyna już zupełnie inaczej wyglądać, niż wyciek do prasy!

Freddie Mercury doskonale wiedział, że szantażysta nie zatrzyma się przed niczym i pogodził się z tym co będzie w mediach wyprawiał.

To wszystko wskazuje na fantastycznie ukazany wątek tak zwanych toksycznych ludzi. Toksykami są np. psychopaci itp. którzy patrzą na świat zupełnie inaczej niż normalni ludzie (obecnie zostało dowiedzione, że część z ich umysłu po prostu nie działa, tak jakby była całkowicie wyłączona - czyli inaczej mówiąc mają sporą, czarną dziurę w głowie! Dosłownie i w przenośni...).

Dziś jest to temat nieco bardziej na czasie, ze względu na wojnę na Ukrainie i często mówi się o desputinie oraz o jego byłej żonie, którą straszliwie maltretował i wyniszczał.

W filmie możemy zobaczyć jak działają i do czego doprowadzają toksycy, w tym konkretnym przypadku doprowadziło to oczywiście do fatalnego dramatu osobistego Mercurego, ale też do rozbicia samego zespołu Queen - czego oczywiście wybaczyć nie możemy!

Jeśli ktoś niszczy najwyższe osiągnięcia kultury człowieka na ziemi (często niepowtarzalne, nie do podrobienia i nie do skopiowania), to jest to po prostu straszliwa zbrodnia.

Podobnie zresztą robi kaputin, który niszczy wszystkie artystyczne czy architektoniczne okazy podczas ataków Ukrainy.

Tacy ludzie się nie liczą z tym co jest unikalne i bezcenne.

Jak dla mnie to są zwykłe bestie... patologie mentalne...
...nawet jeśli pominiemy wyniszczanie samego Freddiego...

Zniszczenie czegoś tak niepowtarzalnego i bezcennego jak zespół Queen - jest dla mnie zbrodnią i absolutnie nie możemy tego mu wybaczyć. Podobnie jak amputinowi nie można nigdy wybaczyć krwawych zbrodni jakich dopuszcza się na ludności ukraińskiej.


Film ten jest fantastycznym przeglądem tego jak działa toksyk w np. związku. Z jednej strony trzyma się bardzo blisko ofiary, nie wypuszcza jej z ręki. W tym przypadku tak blisko, że nawet dochodzi do relacji intymnej.

Następnie bezwzględnie manipuluje ludźmi, rozgrywa ich np. jest bardzo ciekawa scena, w której robi z niewinnej osoby winnego swoich własnych knowań. Ten "wypada" (dosłownie) i mówi do Freddiego: to nie ja jestem zdrajcą...

Bo nim zespół się rozpadł - doszło do zdrady... w samym środku działał podstępny agresor. Był jasny sygnał - jest zdrajca!

Lecz ten nie słuchał!

Tak świetnie był omotany przez toksyka - bardzo typowe.

Freddie uznaje wyrzuconego jako osobę, która chce zniszczyć zespół Queen. Problem jednak w tym, że ten kto naprawdę chce tego dokonać, cały czas znajduje się bardzo blisko ofiary...

Będąc blisko ma na ofiarę wpływ, tak duży że zaczyna kontrolować wszystko...

...kontroluje tak dokładnie, że nie tylko doprowadza dokładnie do tego za co ofiara kłamstwa i manipulacji wyleciała - czyli do rozbicia zespołu, ale ordynarnie kłamie i odseparowuje Freddiego od jego najbliższych osób.

To już jest oczywiście chore od początku do końca. To już jest matnia toksyczna...

Tego typu działania są bardzo typowe dla czystych toksyków, popaprańców, przestępców: oni tak bardzo kontrolują życie ofiary, że podejmują za nie wszelkie decyzje, a także co zostało ukazane w tym filmie - uważają że sami mogą decydować o czym ofiara ma wiedzieć czy nie. Zwykle ma nic nie wiedzieć o osobach, firmach (tu zespole), z którymi wcześniej miała do czynienia.

Ważne jest to, że życie tego rodzaju jest kompletnym zaprzeczeniem realności, sensowności - to fikcja, która jest wyreżyserowana przez ciężko zaburzonego człowieka!
Bo jak nazwać życiem, egzystencję bez przyjaciół, bez żony, bez rodziców, w ściśle dobranym nowym towarzystwie, które robi dokładnie to co chce popapraniec?

Niektórzy mają takich mężów, czy żony. Mój kolega z liceum miał taką sytuację, że spotykał się z prześliczną dziewczyną, wręcz zjawiskową, która wyglądała na bardzo delikatną i inteligentną. Problem w tym, że wszyscy straciliśmy z nim kontakt, bo ona zadbała, aby nie mógł się z nikim skontaktować...
Takie rzeczy naprawdę się dzieją obok nas - to nie są fantazje!

W przypadku Freddiego, jest to bardzo ciekawe, bo okazuje się że hulaszcze życie oraz ROZBUDOWANE życie seksualne, o którym stało się na całym świecie głośno po owym wywiadzie - również w pewnym stopniu było fikcją.

Co prawda Freddie się "godził" na to co zrobił z jego życiem toksyk, ale przecież wszystko to co się działo było precyzyjnie reżyserowane przez tego człowieka (czy słowo "człowiek" jest tutaj na miejscu??) - więc nie powinniśmy potępiać szalonego ARTYSTY, który raził tym czy tamtym.
Taki typ (wcześniej napisałem "człowiek"), który pełni rolę menedżera oraz kochanka ma możliwość całkowicie kontrolować wszystkie nawet najbardziej szczegółowe elementy czyjegoś życia. Nie będzie tu żadnym zaskoczeniem to, że przecież ci goście o konkretnej orientacji seksualnej zapraszani przez niego na imprezy byli precyzyjnie dobierani.

W przypadku popaprańców i oprawców - są oni mistrzami właśnie takiej kontroli oraz dobierania osób, z którymi można się kontaktować. Te osoby są pod całkowitym wpływem (ponownie kontrola) tego człowieka, ma to nawet swoją nazwę: grupka osób, która pełni konkretne role kontroli zachowań ofiary to precyzyjnie dobrana społeczność (również np. w pracy), która zrobi wszystko to co będzie on chciał - to są tzw. latające małpy ((nie ma w Wikipedii - pewnie nieprzypadkowo :D :P)).

Najczęściej są to ludzie na tyle nieprzenikliwi, że kompletnie nie są świadomi roli jaką pełnią. Socjopata wmawia im że np. robią to dla dobra firmy lub kogoś tam - a oni w to wierzą kompletnie nie dostrzegając np. dramatu jaki się rozgrywa w życiu ofiary tej przemocy - już grupowej.

Zwróćcie uwagę na tę scenę w samochodzie: zarzut niszczenia zespołu zostaje skierowany przeciwko nieświadomej osobie, która została zmanipulowana przez toksyka, a następnie oszukana i wyeliminowana - w eliminowaniu choćby żony czy nawet matki oni są bezkonkurencyjni. Eliminowanie kogoś w biznesie jest dla nich pestką - codziennością.

Tymczasem Freddie jest kompletnie nieświadomy co się dzieje. Nie reaguje na słowa wyrzucanego, bo ufa... oprawcy...
Oczywiście nie może się to dobrze skończyć, skoro wróg, osoba przesiąknięta złem, pozostaje poza jakimkolwiek podejrzeniem oraz niestety... pozostaje cały czas bardzo blisko ofiary...

Taka bliskość - która parzy!
Ale Freddie nie czuje tego...

Nic dobrego z tego nie może wyniknąć.

Bardzo ważne jest to, aby każdy wiedział, kto w jego otoczeniu jest osobą niebezpieczną, do czasu gdy osoba agresywna - tu wręcz psychol - ma wypływ na wydarzenia... może się wydarzyć wszystko! A jak jest to osoba dostatecznie niebezpieczna to w grę wchodzą wszelkie dramaty włącznie z łamaniem prawa czy zbrodniami z kodeksu karnego.

Na marginesie należy dodać, że oczywiście takie sytuacje zdarzyły się nie tylko w tym przypadku, toksyczni ludzie są dość powszechni i wprowadzają w swoim otoczeniu odpowiednią dawkę zamętu. Innym powszechnie znanym przypadkiem artysty, który popadł w ogromne tarapaty jest słodka Britney Spears (Wikipedia). Przerażające jest to, że wydobyła się z problemów (oficjalnie) dopiero w 2021 roku! :-/


Jak to się kończy?


Kończy się tak, że zespół Queen faktycznie się rozpada!

Trudno w to uwierzyć, jak to jest możliwe! Freddie przecież wyrzuca kogoś kogo podejrzewa o chęć rozbicia zespołu - czyli nie chce tego... tymczasem już za chwilę robi dokładnie to za co kogoś innego wyrzucił??

Jak to możliwe???

A... właśnie tak się dzieje, oprawcy potrafią tak zmanipulować swoje ofiary przemocy psychicznej, że zrobią absolutnie wszystko, nawet tak niedorzeczne rzeczy jak rozbicie zespołu, którego to rozbicia nie chciały!!

Ofiara często jest święcie przekonana, że postępuje dobrze, a że te rewelacyjne pomysły są właściwie jej własnymi koncepcjami - realizowanie ich jest poszerzaniem horyzontów, osiąganiem nowych celów itp.

Tymczasem nic takiego nie ma miejsca.

Faktycznie ma miejsce przestępstwo, zamykania i izolowania ofiary od rodziny i przyjaciół (w tym filmie zespół Queen był nazywany przez członków rodziną - bardzo wymowne i pouczające!) oraz poprzez wyrafinowane manipulacje (zapewniam Was że jest wiele doskonale znanych technik osiągania tego, co ma swoje nazwy np. gaslighting (Wikipedia) itp.) uniemożliwianie ofierze robienie tego co chce i jak chce np. pracy w epokowym zespole muzycznym.

Fajnie w tym filmie zostało to opisane, dlaczego Freddie nie mógł się rozwijać i właściwie pracować z innymi muzykami. Jak to jest możliwe, że z Queenem mu wychodziło a inni muzycy nie dawali rady? Zobaczcie w filmie!;)

Wracając do skandalu medialnego, warto pamiętać, że jeśli ktoś jest ofiarą psychola, który całkowicie kontroluje jego życie, już go odseparował od przyjaciół i rodziny - to trudno, aby brał odpowiedzialność za oskarżenia jakie na całym świecie były pod jego adresem kierowane już dziesiątki lat temu.

To fajne przesłanie tego filmu - choć niewypowiedziane wprost - że w dużej mierze owe hulanki, tak naprawdę były całkowicie wyreżyserowane przez toksyka.

To nie jest przesadą, ani nie jest rzadkością, czyli np. umyślne preparowanie zdjęć, filmów w tym celu aby mieć alibi czy też haka na kogoś. Jeśli chodzi o socjopatów - to jest to bardziej regułą, że wszystko się dzieje nieprzypadkowo niż, że właśnie przypadkowo (w końcu ktoś kto ma wewnętrzną potrzebę całkowitej kontroli cudzego życia - właśnie dokładnie to robi: kontroluje wszystko, nie ma tu miejsca na przypadki).

Powiedzmy sobie szczerze: dostarczamy na imprezę masę napalonych facetów, dostarczamy narkotyki, dostarczamy alkohol - tu może się wydarzyć wszystko. Można zrobić każde zdjęcie czy film.
Jednak to nie znaczy, że tak wyglądałoby życie Freddiego, gdyby nie nadział się na takiego toksyka, który rozwali wszystko co najbardziej wartościowe w jego życiu!


Z odsieczą przybywa osoba, której na nim zależy. Była żona. Obecnie odseparowana przez popaprańca przyjaciółka.

To również bardzo pouczające, uratować z takiej sytuacji mogą nas tylko bliscy nam ludzie. Ludzie, którzy nie machną ręką - chce się narkotyzować z tymi ludźmi - jego sprawa! Tylko zrobią naprawdę wiele (co zostało pokazane w tym filmie), aby dotrzeć do ofiary przemocy i izolacji, a następnie wyjaśnić co się dzieje i jak się martwią, że tak wygląda jego życie...


Kat i oprawca zostaje wtedy zdekonspirowany, Freddie zrozumiał, że to właśnie ten człowiek jest nikczemny - takie słowa wypowiada w filmie.

Toksycy, gdy zostaną zdekonspirowani zaczynają być bardzo agresywni, rozpoczynają się szantaże i sprawy sądowe. To nie są żarty, rzeczy którymi grożą to są groźby, które należy traktować w 100% poważnie, bo oni naprawdę to zrobią (podobnie jak świat obecnie z niepokojem słucha słów szantażu atomowego...). W tym przypadku szantażuje Freddiego, że ma zdjęcia i wszystko ujawni mediom.

Pouczająca jest reakcja Freddiego na to wszystko. On słuchając tego szamba wylewającego się z telewizora - godzi się z taką sytuacją i nie wszczyna np. postępowania sądowego itp. W przypadku osób chorych psychicznie (tych agresywnych) jest to typowe, ale nie ma się co w to bawić.

Nie jest to łatwe - ale najrozsądniejsze. Pomyślmy cały świat żył tym szambem, udźwignięcie takiego ciężaru nie jest łatwe...

To ciekawe...


Kto może upubliczniać sekrety bliskiej osoby, kto może ujawniać najbardziej intymne wydarzenia i fakty? Z pewnością jakieś odrażające bydle!

Warto zwracać uwagę w swoim otoczeniu, czy w mediach na osoby, które zbyt zajmują się cudzym życiem, konsekwencje ich działań są bardzo agresywne, ale oni zadbali o to, że robią to wszystko w białych rękawiczkach ("Eksperci"). Nie możemy się wtedy łudzić, że ci ludzie mają jakiś intymny "certyfikat", który ich do tego uprawnia. Tu powinna się nam zapalić czerwona lampka - on nie miał prawa mówić o szczegółach intymnych kontaktów grupowych Freddiego! Nie miał i koniec!

Jednak agresywni popaprańcy naprawdę są do tego zdolni! Należy o tym pamiętać, gdy oglądamy w TV czy internecie podobne "rewelacje", zadając sobie pytania: kto może coś takiego ordynarnego zrobić? Komu ma to służyć? Kto jest tutaj oczerniany? Za co? W jakim celu?

To bardzo typowe, że dla nich nie ma żadnej: tajemnicy, świętości, nie ma intymności, a wszelkie fakty są skrzętnie zapamiętywane, czy też kolekcjonowane nie dlatego że są intymne i wartościowe, tylko dlatego że mają "potencjał". Myślicie że to psychopatyczne? I takie właśnie jest! W końcu wykorzystywanie ludzi i wszelkich okoliczności to dla toksyków codzienność.


Co się dzieje, gdy ofiara przemocy psychicznej zostanie uwolniona?
Taka osoba rozkwita, bo wreszcie może żyć jak chce, robić co chce - co zostało fantastycznie w tym filmie pokazane dosłownie i w przenośni. Naprawdę rewelacyjny fragment filmu!

To samo dziś nie jest tajemnicą co do byłej żony amputina.


Warto podkreślić jeszcze jeden bardzo ważny fakt związany ze zdrowiem Freddiego. Jego nieuleczalna choroba, która doprowadziła ostatecznie do przedwczesnej śmierci tego nietuzinkowego artysty - również jest efektem manipulacji, izolacji. Być może że gdyby ofiara została ze swoimi przyjaciółmi i rodziną to nie miałaby tylu okazji do zarażenia się. Być może całe życie potoczyłoby się inaczej, bo pamiętajmy że od najwcześniejszych chwil życie Freddiego było coraz bardziej fikcyjne, bo manipulowane w coraz to większym stopniu.
Powstaje tu pytanie jak duży był wpływ bandziora na te wszystkie wydarzenia, jak bardzo doprowadzał do sytuacji, które były niebezpieczne. Kryminalistyka zna wiele takich przypadków, w których psychol np. żona w sposób całkowicie zaplanowany doprowadzała do choroby swojego męża itp.
Niestety to nie są filmy zmyślone, tylko takie rzeczy naprawdę się dzieją w naszym mieście, czy nawet bloku...

Czyli Freddie nie tylko stracił przyjaciół, prawie zniszczył zespół Queen, ale ostatecznie stracił życie.

Nie rozstrzygniemy teraz czy psychol był w 100% odpowiedzialny za jego przedwczesną śmierć. Ale pamiętajmy o tym, że przebywanie z takimi ludźmi może mieć dramatyczne konsekwencje, można stracić wszystko, a nawet życie!

Takie są fakty.

Warto sobie obejrzeć ten film i zwrócić uwagę na ten wątek kto go do tego stanu doprowadził. Ponieważ zostały ukazane typowe zachowania toksyków, ich triki, kłamstwa, agresja (bardzo często w białych rękawiczkach!), kontrolowanie na każdym kroku - jak to jest niemożliwe to nawet zmusza ofiarę do wyprowadzenia się do innego miasta itp.

Nie jest fajnie... gdy wszystkie decyzje za nas podejmuje psychol, nawet to że mamy się wyprowadzić do innego miasta! :-/


Najczęściej sytuacje takie kończą się dobrze, w tym sensie że wiele z takich rzeczy jak izolowanie, pranie mózgu itp. da się naprawić (choć nie jest to łatwe) i możliwy jest powrót do normalnego życia oraz przebywania z normalnymi ludźmi - do czego wartościowego to może doprowadzić pokazuje film.

Niestety Freddie Mercury nie miał takiego szczęścia, zachorował na chorobę śmiertelną i jego powrót do normalności był bardzo krótki.
...choć cenny - wiele rzeczy się wtedy wydarzyło bardzo pozytywnych (np. uruchomił swoją kreatywność).

Z punktu widzenia artystycznego - być może że odbyły się rzeczy (ukazane w tym filmie), które były bezcenne, niepowtarzalne i nie do podrobienia!;)


Polecam film! Nie tylko ze względu na tę bardzo trudną tematykę, bo film składa się z wielu różnych wątków, które są naprawdę fantastyczną ucztą emocjonalną i artystyczną.
Jednak jeśli zadajesz sobie pytanie jak mogło do tego wszystkiego dojść... to w tym filmie jest to ukazane w sposób klarowny, przystępny i nieprzytłaczający.

sobota, 4 marca 2023

Bohaterska armia europejska!

Ostatnio pisałem o bezprzykładnym bohaterstwie Unii Europejskiej Jej świetlistość Urszula. Jednak pamiętacie, że w czasie największego otumanienia działań UE ciągle powracał temat, że UE powinno mieć swoją armię??

Dziś już tego nie powiedzą, bo doświadczenie Ukrainy pokazuje, że jednak każdy kraj musi mieć swoją supersprawną armię. Pojawiają się tutaj dwa wątki: pierwszy to korupcja UE (UE "psuje się od góry"), która spowodowałaby zarabianie na tej armii, drugi to działania szpiegów mordoru, którzy wymuszaliby na kolejnych państwach, aby rezygnowały ze swoich sił zbrojnych na rzecz tych unijnych (bez tego i tak rezygnowały, co dziś widać szczególnie wyraźnie...).

To są zbyt poważne argumenty, aby tak dobry pomysł w sposób wielce lekkomyślny odsyłać do lamusa! Dlatego pewnie będą jeszcze próbować forsować ten pomysł. Bo w dobrych interesach trzeba wyczekać właściwego momentu, jak się coś spektakularnego wydarzy, to wtedy obudzą się stare dinozaury i zaczną nawoływać do powołania takiej armii...

Jakby ta armia miała wyglądać?


Musiałaby być zielona, ale zielona do kwadratu! Ze względu na to, że na zieleninie trzaska się kokosy, to jednym z głównych celów armii UE byłoby właściwe jej wyposażenie.

Zalegające w magazynach niemieckie hełmy, zostałby od nich wykupione za DOBRĄ cenę. Zostałby one wyposażone w fotowoltaikę, tak aby przejść wyśrubowane standardy UE.

Jak wiemy Urszula fon der jeleń dur... dumna była z przekazania 35 mln żarówek ledowych, więc z całą pewnością interes musiałby się kręcić dalej. Dlatego każdy żołnierz miałby obowiązek posiadania w kieszeni jednej zielonej żarówki, a obok pocisków i armat (propagandowych) jeździłoby zaopatrzenie na wypadek, gdyby jakiemuś żołnierzowi się taka żarówka stłukła + transport recyclingu.

Obecnie struktura funduszy europejskich jest tak skonstruowana, że co prawda kolejne kraje (bo nie wszystkie - bo bez Polski) mogą co prawa wydawać je, ale muszą inwestować w niemieckie wiatraki. Jawnie pokazuje to, że niemieckie firmy nie radzą sobie na tym rynku, skoro trzeba je odgórnie "wspierać".

Z tego powodu każdy żołnierz UE nosiłby w plecaku kawałek unijnego wiatraka. Obok rozkładania namiotów, żołnierze rozkładaliby również wiatraki.

Myślę, że unijni komisarze byli ZACHWYCENI pomysłem nowatorskich zakupów w polskiej armii: Audyt MON: kupili m.in. 10 tys. tablic Mendelejewa (www.polsatnews.pl).

Być może zamysł był taki, aby używać ich jako plakatów maskujących budynki i koszary - ale nie wdrożono tego planu. Pewnie nastąpiło to po testach rosyjskich satelitów szpiegowskich, które nie były w stanie wykryć takich miejsc na mapie. W końcu wojsko nie powinno przesadzać z praktycznością wykorzystania zasobów - na czymś trzeba oszczędzać.

Dlatego korzystając z dobrych wzorów oraz krzewienia europejskich wartości:
    (...) Ursuli von der Leyen (...) na Twitterze napisała, że Tusk „uosabia nasze wartości” (...).

    źr. Słowa von der Leyen z Rotterdamu wywołały poruszenie. Tusk: Nic o premierowaniu nie mówiłem (www.wprost.pl 3 VI 2022)
Wojska UE powinny zawierać również produkty z francuskiego przemysłu.

Zgodnie z dyrektywami UE każdy żołnierz powinien być wyposażony w zestaw krytyczny oraz szminkę (aby nie musiał pożyczać).

Jeśli na froncie wszystko poszłoby nie tak i nie byłoby już nadziei, wtedy każdy żołnierz może wyciągnąć z plecaka francuskie kredki - o ile oczywiście obok zachowają się jeszcze jakieś całe ulice. Tego jednak nie precyzuje unijna dyrektywa zbrojna, żołnierz na polu walki powinien być samodzielny i radzić sobie w najtrudniejszych warunkach.

W skład zestawu krytycznego, wchodziłby również:
  1. Szczegółowe unijne przepisy, rozporządzenia i dyrektywy dotyczące zasad korzystania oraz utylizowania fotowoltaiki i kredek
  2. Pięciotomowy instruktarz odległości w jakich można składać niemieckie wiatraki.
  3. Dziesięć przykazań unijnego żołnierza precyzowałby rozmiary i kształty dopuszczonych na terenie UE ogórków i bananów (Dobrze wykształcone... ogórki !;)), wraz z rozszerzeniami, wytycznymi lokalnymi, dyrektywami przeciwdziałającymi wykluczeniu dyrektywowemu oraz dyskryminacji rasowej + 534536626 załączników.
  4. Skrócona treść Konstytucji UE, precyzująca zasady praw podstawowych Unii Europejskiej oraz praw człowieka.
  5. Pierwsza Poprawka do Konstytucji UE zawierająca specjalne wytyczne dotyczące relacji UE - Katar.
  6. Zeszyt przeznaczony na osobiste refleksje dotyczące: Zmiany klimatu w świetle prawa Unii Europejskiej oraz pomysłów na dekarbonizację UE.
  7. Tablicę Mendelejewa wraz z kopią bezpieczeństwa, instrukcją recyclingu oraz zestawem dyrektyw unijnych dotyczących ochrony środowiska i szczegółowego zestawienia europejskiego prawa klimatycznego - co ma zapewnić neutralność klimatyczną UE do 2050 roku.
  8. Kwestionariusz personalny rejestrujący codzienną walkę ze śladem węglowym.
    Za każde wykonane zadanie żołnierz otrzymuje 1 punkt. Jest też specjalne zadanie, za które można otrzymać miliard punktów: gdy żołnierz polegnie - całkowicie zatrzymuje produkcję gazów oraz swój ślad węglowy. Dzięki temu staje się bohaterskim czempionem UE.
    Polegli żołnierze z najwyższą ilością punktów pretendują do orderu "Fit 4 55" (Fituti Militari).
Tak przygotowanemu żołnierzowi nie będzie można zarzucić bezprawnego działania oraz nieznajomości prawa UE.


Można odetchnąć z ulgą, bo z taką armią Europa byłby wreszcie bezpieczna!


Update:
Stało się! Nie upłynął jeszcze rok, a moje słowa się sprawdziły! Ekologiczna armia wg szaleńców z UE.


Update 2024:
Temat nabiera tempa: Wicepremier Włoch Antonio Tajani: musimy utworzyć wspólną europejską armię (PAP 7 I 2024).

Nie jest to jedynie zdanie jednego z polityków, bo powstanie armii UE jest wpisane w plany reformy UE zwane powszechnie federalizacją UE (to listopadaowa rezolucja PE ds. głębokich zmian traktatowych), które to obecnie gładko przechodzą przez kolejne etapy głosowań i zatwierdzeń biurokracji UE.

Po co oni nam to robią???
    Europa powinna dziękować USA i wzmacniać sojusz NATO. Nie ma, po co tworzyć struktur, które osłabiłyby sojusz.

    Przejawia się myśl, by budować coś w kontrze do USA. To niebezpieczne. Rozumiem zgrywanie struktur państw UE, ale w ramach NATO


    Źr. Armia europejska? Gen. Polko: Europa powinna dziękować USA i wzmacniać NATO (dorzeczy.pl; 22 XI 2023).

wtorek, 31 stycznia 2023

Rewolucja asystentów AI - quo vadis?

Pisałem na tym blogu już o różnorodnych rewolucjach, ciekawe czy faktycznie obecnie jesteśmy przed kolejnym punktem przełomowym, od którego nasze życie zmieni się nie do poznania

Lecz do czego nas to doprowadzi?
W tę sobotę na naszym spotkaniu online, opisałem co ciekawego się ostatnio dzieje w dziedzinie asystentów tzw. sztucznej inteligencji (którą właśnie należy rozumieć (w praktyce) jako naprawdę "SZTUCZNA" inteligencja...).


Giganci już gotowi?


Na rynku pojawiły się takie informacje, że jakieś przełomowe technologie opracował i chce wprowadzić Microsoft. W odpowiedzi na to - ponoć bardzo radykalnie - zapowiedział podobne rozwiązania Google, co od razu przełożyło się na wzrost akcji o 12%!

Teoretyzując jeśli Microsoft ma jakąś obiecującą technologię asystentów AI i zechce wprowadzić ją do swoich produktów, to w odpowiedzi możemy się spodziewać, że Google jeśli nie zrobi tego samego to zrobi coś podobnego, szczególnie że i tak w tym roku mają mieć miejsce premiery zupełnie nowych produktów tej firmy (co prawda ponoć AI w nich ma nie być, no ale właśnie może jednak się pojawią w odpowiedzi).

Wyobrażam to sobie tak, że Microsoft może wprowadzić powszechność funkcjonowania asystentów AI np. w swojej wyszukiwarce lub przeglądarce Edge. Oba produkty są bardzo słabej jakości (choć Edge ostatnio radzi sobie) i od lat ciężko jest producentowi wypromować je dostatecznie na rynku.
Dlatego zakładam, że wprowadzenie do nich faktycznie użytecznych asystentów AI, może być naprawdę niegłupim pomysłem, który przynajmniej przez jakiś czas skupi uwagę konsumentów.
...a kto wie może i na stałe;) W końcu asystent to ktoś, z kim nie chcemy się rozstawać.


Przyszłość


Warto podkreślić, że być może właśnie stoimy przed zupełnie nową erą, czyli powszechnym dostępem do asystentów AI (zostało to fantastycznie pokazane w filmie pt. Ona (Wikipedia)).

Jeśli faktycznie Microsoft i Google obecnie mają obiecujące rozwiązania AI i wprowadzą je być może już za kilka tygodni do swoich produktów, to rok 2023 stanie się rokiem przełomu - momentu, w którym powrotu do dawnych czasów już nie będzie!

Oczywiście nie spodziewajmy się zbyt wiele od AI, bo tak jak pisałem bardzo plastikowa jest ta SZTUCZNA inteligencja, niemniej technologie te będą z czasem dopracowywane.

Wyobraźmy sobie czasy, gdy nasz asystent AI jest z nami wszędzie: jest w komputerze, w telefonie, w przeglądarce internetowej czy w samej wyszukiwarce. Nawet, gdy idziemy do bankomatu, ten rozpoznaje nas i nie musimy wyciągać karty i podawać PIN-u.

(tylko gdy bardzo zmieni się nasz wygląd będzie potrzeba powrotu do autoryzacji starymi metodami)

To naprawdę może zmienić nasze życie kompletnie i na zawsze!


Do czego AI


Obecnie wiele się mówi o czatach, w których można wydać polecenie i (darmowo) AI wykona dla nas jakieś zadanie, nawet napisze program (jakość programu zależy od tego czego się uczył dany algorytm, więc w popularnych językach programowania wynik może być bardzo dobry, ale w mniej popularnych wynik może być nawet losowy).

Kolega na naszym spotkaniu online powiedział jaki ma problem z grafiką, którą przygotował sobie do gry. Ja wtedy podkreśliłem, że taki asystent AI się świetnie nadaje właśnie do uporządkowania, poukładania jakieś grafiki, czy plików.

Zadanie uporządkowania 1000 elementów graficznych lub 1000 plików człowiekowi zajmie dużo czasu, jeszcze więcej jeśli tych elementów jest jeszcze więcej. Tymczasem AI świetnie się do tego nadaje, aby nas odciążyć.

Zastanówcie się nad tym jak wiele takich czasochłonnych prac wykonujemy w różnych czynnościach, naprawdę warto aby do tak prostych prac zaprząc sztucznego, wyzywanego od "inteligencji".

Przestawianie, segregowanie, porządkowanie, wstępna selekcja, odnajdowanie to proste, ale bardzo czasochłonne czynności.

Jako twórców asystenci AI mogą nas bardzo odciążyć, my będziemy robić np. film (sztukę, mam nadzieję przez duże "SZ"), tymczasem do czarnej roboty poukładania, poprzycinania itp. będziemy mieli swojego wyrobnika.

Jeśli prawdą jest to co wyżej napisałem, coś takiego może się wydarzyć już za chwilę na naszych oczach.


Jak na tym wyjdziemy?


To co tu napisałem jest bardzo optymistyczne i sam takiego asystenta potrzebuję np. do robienia moich gier itp. Wielokrotnie, gdy ktoś mnie pytał czy jakaś gra zostanie ukończona, odpowiadałem: jak mnie sklonują parę razy to wtedy skończę;)
...właściwie skończymy;)

Problemów jest jednak wiele, np. powszechność takich rozwiązań, może doprowadzić do poważnych przetasowań na rynku pracy.

Już dziś koledzy mówią mi, że ich klienci zachłysnęli się AI i zawracają głowę, że coś powinno być tak zrobione bo tak podaje na czacie jakiś algorytm...

To się już dzieje!

Dlatego ostatnio koledze powiedziałem, że takim klientom należy odpowiadać: jak nawigacja Panu mówi skręć w lewo to skręci Pan do jeziora??

Problemów jest znacznie więcej.

Kompletnie nie wiemy do czego nas powszechność asystentów AI doprowadzi jako narody (lokalność), czy całą naszą cywilizację!

Co gorsze mam wrażenie, że kompletnie nikogo to nie interesuje, nikt się tym nie zajmuje i przed niczym nie ostrzega.

Do zagrożeń można zaliczyć inwigilację na taką skalę jaka jeszcze nigdy nie była znana! W filmie Blade Runner 2049 jest ukazana taka asystentka, która towarzyszy np. w domu bohaterowi filmu i ona naprawdę wie o nim (prawie) wszystko!

Jest to o tyle niebezpieczne, że obecne rozwiązania techniczne są wynikiem chłodnej analizy komercyjnej, duże firmy w coś chcą zainwestować (może właśnie dlatego, że na inwigilacji się świetnie zarabia już dziś!) i nikt, ale to absolutnie nikt się nie zastanawia do czego to doprowadzi nas wszystkich.

To taki radosny okres twórczości nowych algorytmów i zabawy internetowymi czatami, ale wolna amerykanka jest tutaj bardzo, ale to bardzo niebezpieczna!

To wprowadza zbyt wielkie zmiany w strukturę świata jaki znamy, tymczasem nikt nie kontroluje tego jaki jest np. główny kierunek rozwoju w większości firm zajmujących się obecnie AI.

My nic nie wiemy co oni robią!

Ale nawet jeśli zajmują się wyłącznie zastosowaniami, które podpowiada im zapotrzebowanie rynku - to i tak może to prowadzić do bardzo niebezpiecznych zjawisk...

...może nawet doprowadzających do końca naszej cywilizacji...

...w najlepszym razie, będzie to np. definitywny koniec naszej prywatności.
Do wprowadzenia TOTALNEJ inwigilacji może dojść przypadkiem, czego nie planowała, żadna z firm, które dziś pracują nad podobnymi algorytmami.

Samo wprowadzenie automatycznych, autonomicznych asystentów do przeglądarek, może doprowadzić - przy dużej powszechności takich rozwiązań - do końca naszej prywatności i intymności.

A co jeśli komuś na tym zależy?
Dziś to pytanie nie jest wyssane z palca, bo już dziś wiele gigantów zajmuje się zbieraniem wiedzy o nas i zarabia codziennie tony złota na wkraczaniu do naszego życia!

Czyli mówimy tu wyłącznie o komercyjnych zastosowaniach, które już dziś powszechnie funkcjonują w otaczającej nas coraz bardziej cyfrowej rzeczywistości.

Co dalej z tą ukrytą pułapką?


Może należy powołać międzynarodowe zespoły, które zajmą się tym co obecnie firmy i naukowcy robią oraz czy jest to dla nas "zdrowe"?

Dla jasności nie jestem za ograniczaniem rozwoju, ale ukierunkowanie tego rozwoju lub wprowadzenie zawczasu odpowiedniego prawa, które będzie nas przed takimi zagrożeniami chronić (o! już widzę gigantów, którzy zrobią wszystko by do tego nie doszło!), może nas uchronić przed trudnymi obecnie do przewidzenia konsekwencjami dla całej naszej cywilizacji!

Może już dziś jest za późno?

czwartek, 19 stycznia 2023

Opowiadał Tym o tym i o tamtym

Dziś polecam przewrotnie stronkę dotyczącą serialu Alternatywy 4 Stanisława Barei: www.alternatywy4.net.

To absolutnie rewelacyjna kopalnia wiedzy o tym absolutnie epokowym dziele, ABSOLUTNIE genialnego reżysera Stanisława Barei.

Jeśli myślisz, że wiesz wszystko o serialu (który uwielbiam) to powinieneś zaznajomić się z ciekawostkami zawartymi na tej stronce.
Na stronce znajduje się też pokaźna ilość scen z serialu.
Źr. zdjęcia www.alternatywy4.net

Wspomnę przykładowo o tym o czym pewnie mało kto wie, że istnieją dwie wersje tego serialu! Tu przeczytasz więcej: "NAJ" - DZIWNIEJSZE DIALOGI. Stronka zawiera wszystkie dialogi, które wszyscy pamiętamy i cenimy, a w tym konkretnym miejscu jest porównanie różnic w dialogach - bardzo szczegółowe.

Co ciekawe trzecią wersję można zobaczyć w TVP, która została skrojona na nowo podczas pracy nad wersją HD, którą można zobaczyć obecnie na różnych kanałach tej stacji. Posiadaona pewne nowości, których wcześniej nie widzieliśmy.

www.alternatywy4.net - polecam, polecam, polecam - polecam!;))


Ps. Tytuł tego posta pochodzi z cytatu: "Opowiadał jeszcze Tym o tym i o tamtym", który pochodzi z artka zamieszczonego na tej stronce: RELACJA BENE RYCHTERA.


Update:
W konkursie na tej stronce jest zadane pytanie nr 4 opisowe:
    Pracujemy nad nową wersją robota Ewa 1. Wymyśl jakie nowe funkcjonalności (bo stanie w kolejkach mamy już za sobą) przydałyby się w obecnych czasach i jak mógłby się on nazywać?
Odpowiedź wyróżniona:
    Robot "Kaczor Donald" - robot dwupartyjny programowany zdalnie - PiS / PO. Siedzący w ławach Sejmu i głosujacy odpowiednio ZA / PRZECIW, daje możliwość odetchnięcia posłom od ciężkiej pracy. Niezawodny, zgodny z zaprogramowanymi pogladami, bezstronny w relacjach koleżeńskich - ideał.
Źródło: Konkurs.


Update:
W sondzie, czytelnicy stronki wybierali najlepsze słowa kluczowe odwiedzających tę stronkę. Na drugim miejscu znalazła się z 18,8% wynikiem fraza: chce mi się kupę jak ją zrobić?

Nie wierzycie?? To tu sprawdźcie: NASZE SONDY - WASZE ZDANIE.


Update:
Znaleźć też możemy wywiad z autorem książki pt. "Stanisław Bareja. Król krzywego zwierciadła", gdzie czytamy o nim:
    A4: Co sprawia, że twórczość Barei jest ponadczasowa?

    MR: Jest wiele powodów. Zmienił się ustrój, runął mur ale zachowania i mechanizmy, które pokazywał i ośmieszał pozostały do dziś. (...) Poza tym dziś powstają komedie, nawet dobre, ale poprzeczka ustawiona przez Bareję jest nadal zbyt wysoko, mimo starań wielu reżyserów wychodzą produkcje blade lub "prawie dobre". Jest klasykiem bez godnych siebie następców.

wtorek, 29 listopada 2022

Czy żyjemy w symulatorze? Cz. 2 Optymalizacja

Ostatnio wspominałem o artykule zawartym w miesięczniku Astronomia, w długim i myślę, że fascynującym poście zatytułowanym Czy żyjemy w symulatorze?

Zachęcam do zapoznania się z tym postem, gdyż został on mocno poszerzony, a kolejna porcja rozważań już tutaj:


Tym razem, zupełnie nie na żarty Was przestraszę. Choć oczywiście nie to jest moim celem, chcę przestawić różne ciekawe zestawienia konstrukcji otaczającej nas rzeczywistości - wszechświata i fizyki, z ich konsekwencjami.

Są to jedne z istotniejszych zagadnień związanych z tym czy faktycznie, żyjemy w symulatorze.

Na pierwszy ogień: konstrukcja kosmosu


Kwestią o kolosalnym znaczeniu jest kula ziemska. Zapewnia ona tej symulacji to czego by nie zapewniała płaska Ziemia - pozdrawiam płaskoziemców!;)

Ponownie chodzi o optymalizację wszystkich procesów w ogromnej skali, a szczególnie chodzi tutaj o informatyczne zagadnienie zwane zrównoważeniem obciążenia.

Sam kształt kuli ziemskiej zapewnia, że z jednej strony jest dzień i ludzie tam funkcjonują na pełnych obrotach, tymczasem po drugiej stronie wszyscy są (statystycznie) uśpieni. Każdy projektant systemów komputerowych w tej chwili krzyczy: genialna optymalizacja!

Jakby tego było mało słońce działa tak, że oświetla Ziemię, w sposób gładki, a nie ostrokrawędziowy. Dzięki temu wszyscy budzimy się i kładziemy spać w sposób płynny. Chodzi o to że nie ma takiego placka na ziemi, który jest mocno oświetlony a reszta jest czarna. Po pierwsze wiemy czego się spodziewać (a przy ostrych krawędziach byśmy nie wiedzieli), po drugie zmiany obciążenia symulatora Ziemi są płynne - czyli takie najbardziej użyteczne dla zbalansowanego obciążenia całego systemu.

Jeśli faktycznie żyjemy w symulatorze to możemy się zastanowić nad słabościami tak skonstruowanego systemu.

Po pierwsze słabością tego systemu jest wynalezienie sztucznych źródeł światła, jak pochodnie czy lampy gazowe i elektryczne (nie bez znaczenia są latarki i oświetlenie samochodów). O wiele oszczędniej jest symulować świat bardziej uśpiony - pozbawiony sztucznych źródeł światła np. przed średniowieczem.

Ciekawym zagadnieniem jest sytuacja kilku źródeł światła, czyli kilku słońc (w filmie Gwiezdne Wojny i 2010: Odyseja kosmiczna). Taka sytuacja spowodowałaby zawalenie się całej tej koncepcji.

Dlatego jeśli faktycznie żyjemy w symulatorze, to sytuacja np. przedstawiona nam przez Arthura C. Clarke’a - nigdy nie będzie miała miejsca.

Kosmos - więzieniem

"Za" symulatorem przemawiają ogromne przestrzenie, które nas otaczają. Jeśli chce się kogoś odseparować (więzić??) to należy go zamknąć. Stawianie niewidocznych ścian i granic nie zda egzaminu (film Truman Show oraz w odniesieniu do gier: Crysis).

Jednak w wirtualnej rzeczywistości wygenerowanie dużych odległości jest najprostszym (nic nie kosztuje, a generuje zyski jako optymalizacja systemu) i bardzo skutecznym rozwiązaniem. Dodatkowo nikt się nie domyśli od razu, że jest więźniem - skoro nie widzi krat!

Ciekawy w tym kontekście jest wątek Trinity w filmie Matrix Zmartwychwstania. Niewidoczna klatka jest pułapką, czyli tzw. złotą klatką.

Na drugi ogień: Internet


Podobne znaczenie dla przeciążania symulatora jak sztuczne oświetlenie - ma fakt wynalezienia i istnienia na (prawie) całej Ziemi internetu (zaznaczę, że internet akurat jest najprostszym elementem do symulacji, co więcej ze względu na przeznaczenie komputer symulujący byłby zoptymalizowany właśnie w takich operacjach - problemem jest skala). Infrastruktura ta działa (wraz z komputerami i urządzeniami) bez względu na to czy nasza strefa geograficzna właśnie śpi czy nie.

Można zakładać, że byty obserwujące naszą symulację, są głęboko zaniepokojone takimi wynalazkami jak internet - oczywiście tylko w przypadku gdyby system ogromnie lagował bo jeśli nie to znaczyłoby, że system jest przygotowany na zwiększenie zapotrzebowania na moc obliczeniową.

Kluczowe jest to, czy nasza symulacja się wyrabia czy nie, ilość optymalizacji (mruganie, spanie itp.), może dawać nam do zrozumienia, że laguje straszliwie i że mrugania itp. są konsekwencjami wprowadzanych dawno temu optymalizacji do tego systemu.

Tu pojawia się poważne zagadnienie!

Jeśli wynalazki typu internet faktycznie powodują, że system laguje na potęgę, a do tego czekają nas kolejne wynalazki, np. ktoś wynalazł/wynajdzie (prawie) nieskończone źródło energii i powszechne stanie się posiadanie robotów, komputerów o dużych mocach w każdym domu oraz sztucznego oświetlenia na skalę jeszcze większą niż obecnie to...

...możemy się spodziewać ingerencji administratora systemu...

...to nie będzie miłe...

Najłatwiej jest w takiej sytuacji, zmniejszyć ilość ludzi na Ziemi...

Bo pamiętajmy, że symulację przeprowadza się w celu osiągnięcia wyników. Zmiana przebiegu historii - tak aby nie powstały wynalazki są zaburzeniem samej symulacji i spowodowaniem, że wynik symulacji stanie się niemiarodajny (brak adekwatności wyników).

Natomiast zmniejszenie ilości ludzi nie zaburza wyników symulacji. Przypomnę, że w matematyce (statystyce) są takie narzędzia jak: skalowanie, ekstrapolacja, rzutowanie - w tym wypadku przerażające!

Więc jeśli faktycznie mamy do czynienia z taką sytuacją to spodziewać się należy ingerencji administratora systemu!

Czyli należy się spodziewać jakiegoś gigantycznego kataklizmu i w konsekwencji drastycznego zmniejszenia populacji.

Co gorsze można nawet przez kataklizm spowodować, że cofniemy się w rozwoju aż tak, że zdobycze techniki staną się nieosiągalne - czyli właśnie o to chodziłoby administratorowi.

Nie będzie to wpływało na wyniki symulacji, gdyż (niestety!) statystycznie tak duży kataklizm dawno się nie zdarzył (np. Wybuch Wezuwiusza zniszczył miasta: Pompeje, Herkanulum i Stabie itp.), więc można matematycznie udowodnić, że może się takie zdarzenie urzeczywistnić właśnie teraz!

Jeszcze bardziej wstrząsające są ostatnie wydarzenia, mam nadzieję(!!!) że kończy się już obecnie pandemia covid-19, ale doprowadziła ona do dużego spadku ludności, który wykracza statystycznie poza to z czym mieliśmy do czynienia wcześniej.

Obecnie mamy kryzys energetyczny i planowane są w różnych krajach tzw. blackout-y (są one zapisywane (od niedawna) w ustawach np. naszych sąsiednich krajów), więc sytuacja jest obecnie poważna. Takie słowo jak blackout czy kryzys energetyczny jeszcze np. 10 lat temu były nieznane.

Może administrator systemu już ingeruje?


...jeśli to mało, to przypomnę, że atak na Ukrainę obecnie grozi głodem w wielu regionach świata (o czym pisałem już w marcu Samonapędzająca się tragedia głodu...).

Jeśli faktycznie są to ingerencje administratora systemu, to należy się spodziewać, że powyższe zagadnienia nie pozostaną w sferze rozważań, ale naprawdę np. głód (oby nie!!!) doprowadzi do drastycznej zmiany zaludnienia Ziemi.

Kryzys energetyczny również jest bardzo pożądany z punktu widzenia administratora systemu (internet, oświetlanie ulic itp.).

Jeśli te mroczne wizje się spełnią to ponownie nie będziemy mieli bezsprzecznego dowodu, że żyjemy w przeciążonym symulatorze, ale taki rozwój zdarzeń, będzie potwierdzał założenia tu przedstawione.



Kolejne rozważania o tym czy żyjemy w symulatorze z pewnością jeszcze się pojawią, bo jak widzicie to jest naprawdę temat, który narodził się w mojej głowie już w dzieciństwie (kiedy np. Matrix jeszcze nie istniał).
Zapraszam!;)

niedziela, 23 października 2022

Film Elvis

Obejrzałem ostatnio film Elvis z 2022 roku (Wikipedia) i powiem szczerze, że jestem tym filmem mocno zaskoczony - naprawdę warto go obejrzeć.
Zdjęcie autorstwa Eva Rinaldi from Abbotsford, Australia
Elvis poster Eva Rinaldi CC BY-SA 2.0, Link

Wiele się z niego dowiedziałem, bo dla mnie Elvis Presley to był jedynie grajek, tymczasem w tym filmie został przedstawiony jako buntownik, wojownik wolności - o czym nie miałem bladego pojęcia.

Ciekawie zostało to pokazane jak brutalna polityka przeobraziła grajka w nieustępliwego bojownika wolności.

Już pisałem na blogu o tym, że przemocą i wykluczaniem hoduje się sobie bohaterów i wojowników wolności - ciekawe tylko po co ich sobie hodować?? To taka kwintesencja przemocy, która w filmie fajnie i przystępnie została przedstawiona.

Wszyscy słyszeli lub widzieli w TV jak Elvis został zniszczony w sposób ten sam jak masa innych gwiazd amerykańskich - choć Hitler w sumie podobnie;)
Jednak wątek prześladowanego i niszczonego "grajka" pokazuje w nowym świetle jego życie. To mogło mieć ogromny wpływ na to jak skończył...


Film jest wykonany w wysmakowany sposób, aby pokazać we właściwy sposób "króla" i muszę powiedzieć, że naprawdę warto ten film zobaczyć.

Zawiera wiele ciekawostek, zgrabnych nawiązań historycznych, źródeł rozwoju talentu - o których kompletnie nie miałem pojęcia.

Polecam!

sobota, 13 sierpnia 2022

Czy żyjemy w symulatorze?

Takie pytanie zadaje sobie i czytelnikom autor obszernego artykułu dostępnego w aktualnym numerze Astronomii, która właśnie obchodzi swoje 10-cio lecie! Gratulacje!;)

Wracając do tematu, to bardzo ciekawe zagadnienie, a jest tym ciekawsze, że ostatnie osiągnięcia nauki oraz rozwój naszej technologii przyczynił się do tego, że z jednej strony coraz więcej wiemy o istocie świata, w którym żyjemy a z drugiej strony mnożą się argumenty przemawiające za tym, że to jednak symulacja.

Hmmm... no skoro stwórca tworzy świat, to oczywiście o wiele łatwiej jest go stworzyć wirtualnie;)
(jest to również bezpieczniejsze - również dla samego twórcy!)

Pytanie to jest o tyle istotne, że skoro dziś naukowcy mają dowody na zjawiska, które mogą potwierdzać, że faktycznie żyjemy w świecie wirtualnym - to przemawia to za tym, że to właśnie dziś, jak nigdy w historii człowiek może zadawać sobie to pytanie!

I oczywiście zadaje. We wspomnianym artykule cytowane są najsławniejsze głowy naszej cywilizacji, które snują rozważania na ten temat. Znajduje się tam też wprowadzenie, które wyjaśnia dlaczego właśnie dziś możemy sobie zadawać to pytanie i jak nigdy dotąd nie znajdzie się taki, który powie, że to z całą pewnością nie prawda - bo wspomnianych dowodów naukowych jest coraz więcej, zamiast coraz mniej...

I cóż z tym począć?;)

Ja mogę nieco rozwinąć treść tego arcyciekawego artykułu:

W aktualnej "Astronomii" możemy przeczytać wiele teorii, omawiane są koncepcje oraz toczące się naukowe przepychanki, gdzie padają bardzo ciekawe stwierdzenia, które bądź tezę tę potwierdzają bądź nie.

Do jednej z ciekawszych można zaliczyć podany w artykule argument sceptyków, że to nie jest symulacja, gdyż wymagałaby ona ogromnych mocy obliczeniowych.

Przy pierwszym zastanowieniu faktycznie argument wydaje się sensowny. Spopularyzował wizję życia w symulacji film Matrix z lat 90. i właśnie choćby na jego przykładzie widać wyraźnie, że faktycznie symulowanie takiego świata wymaga ogromnych mocy obliczeniowych, które dziś są niepojęte. (przy okazji: jestem bardzo rozczarowany filmem Matrix, który kulał na obie nogi tego intelektu, który go stworzył - niestety! Pisałem o tym niedawno w tym poście).
Jeszcze innym zagadnieniem, jest nadwyrężenie mocy obliczeniowej takiego świata, chyba po raz pierwszy w masowej rozrywce temat został zaprezentowany (całkiem sprawnie) w 3 sezonie serialu Westworld (Wikipedia), gdzie uczestniczka celowo doprowadza do takiej sytuacji.


To bardzo ciekawe, bo jednocześnie jest to fajny test na to czy żyjemy w wirtualnej rzeczywistości. My obecnie żyjemy w przekonaniu, że nie da się nadwyrężyć mocy obliczeniowej tego świata - o ile on faktycznie jest cyfrowy.

Nie jest to jednak takie proste, bo może właśnie wiele rzeczy, które są dla nas oczywiste są właśnie objawem tej niewydolności? Posługując się przykładem wspomnianego filmu Matrix, to może właśnie deja vu?

Z fizyki znane od dawna (a w skali kosmicznej to od niedawna:P) zjawisko dylatacji czasu (Wikipedia), może właśnie jest taką sytuacją, w której procesy tak szybkie prześcigają możliwości systemu? Właśnie tak mi to wygląda...

Informatyk powiedziałby na to: system jest niewłaściwie zbalansowany, bo różne jego części wymagają drastycznie różnych mocy obliczeniowych.

Jeśli faktycznie dochodzi tutaj do takiego zjawiska, to mówimy tutaj o takich chwilowych zatrzymaniach symulacji, które są niezbędne do nadrobienia tych utraconych - "klatek symulacji" - jak utracone klatki animacji w grach.

To baaardzo problematyczne, ponieważ każdy z nas wyposażony jest w oczy, które bardzo często mrugają, a nasze mózgi są tak skonstruowane, że nie dostrzegamy tych chwil, w których mamy wyłączoną wizję!

Oooooo! To gruba kwestia!


Czytałem kiedyś szacunki ile czasu z życia nam wypada, właśnie poprzez ten brak wizji - ponoć kobiety tracą go więcej. Może to taki naturalny i działający na szeroką skalę system, który ma zapewnić, że jeśli system się nie wyrabia to my nie mamy żadnych szans się zorientować, że system zamarł(!)

Uwaga! Uświadomcie sobie, że każdy z nas jest wyposażony w mechanizm mrugania, który wyłącza nas!
...i być może wyłącza nas cały czas i my nie mamy żadnych szans się zorientować, że system symulacji właśnie miał laga!

Z punktu widzenia projektanta sytemu to genialne rozwiązanie! Bo gdy w grze grafika się przytnie to widzimy zamrożony obraz i to razi, a jeśli lag jest potężny to można w międzyczasie zginąć i nie zauważyć tego itp.
Tu jednak nie mamy szans się zorientować, że lagi są na porządku dziennym;)

Jest jeszcze jedno zjawisko, które jest opisywane jako wskazówka zegara, która zatrzymuje się w czasie. Naukowcy tłumaczą nam, że gdy spojrzymy na zegar to pierwsza sekunda jest dłuższa. Tłumaczą to po swojemu, ale to też wygląda wypisz wymaluj na jakiegoś laga...


Wydajność systemu symulacji


To jest oczywiście kluczowa kwestia. Pytanie jednak, czy jest prawdą, że nie opłaca się tworzyć tak bardzo złożonej symulacji. Ponownie przechodząc do świata Matrixa - można powiedzieć: ok, no ale czy ludzie są tutaj wystarczająco wydajni? Może produkują za mało prądu, aby uruchomić taką symulację? A przecież mają jeszcze zasilać maszyny...

Coś w tym jest...

Jednak ja się z tym nie zgadzam.

Przykładowo mruganie, może być też przełączeniem się "zadań" w naszych mózgach - np. podczas mrugnięcia nie myślimy, nie mamy świadomości bo np. moce obliczeniowe naszego mózgu są przeznaczane w całości na rzecz samego symulatora.
Jest to o tyle użyteczne rozwiązanie z punktu widzenia nadrzędnego systemu, że jeśli potrzeba więcej mocy obliczeniowej, to dłużej przymykamy oczy i wszystko jest nadganiane - a my (po podmianie zadań w mózgu) nie możemy mieć bladego pojęcia: czy i jak długo!

Jeszcze innym wariantem jest sytuacja, w której system symulatora jest wyposażony w dostatecznie duże źródło energii (np. zasilanie Bazy Starkiller w Gwiezdnych Wojnach epizod VII lub jakaś zimna fuzja itp.), wtedy moce obliczeniowe nie są tak istotnym problemem, jak my to współcześnie rozumiemy.

Jednak załóżmy, że tak nie jest, że brakuje energii albo komputer symulatora ma za mało mocy obliczeniowej w tak rozrośniętym systemie i populacji.


Po pierwsze: wszędobylska optymalizacja


Jednym z najbardziej ciekawych przykładów jest to o czym wspominałem na początku, że obecny rozwój nauki oraz dzisiejszych gier pokazuje ogromne podobieństwo. W skrócie chodzi o to, że obecnie w grach, generowany jest tylko ten świat, na który właśnie patrzymy, cała reszta jest pomijana. W początkowych czasach, czyli jakoś około lat 80. i 90. odkryciem stulecia było to, że genialną optymalizacją wydajności generowania światów 3D jest renderowanie wyłącznie tego na co patrzymy. Zyski były ogromne. Zaczęło się sprawdzanie pola widzenia, sortowanie obiektów itp.

Tymczasem doświadczenia naszych fizyków, dowodzą że nasz świat działa podobnie, już od dawna mówiło się o tym, że to na co nie patrzymy być może nie istnieje. To nie jest dobry przykład, ale może być on obrazowy: problem kota Schrödingera (Wikipedia), który jest co najmniej infantylny, ale wyobraźmy sobie, że z punktu widzenia systemu komputerowego, niech ten kot naprawdę nie istnieje skoro nikt na niego nie patrzy?

Właśnie tak się to obecnie robi w grach, to czego nie widzimy jest wyłączane z procesu renderowania sceny np. gry czy innej symulacji.

Warto więc zadać pytanie: no to może naprawdę znajdujemy się w symulacji?

To co teraz opisałem jest oczywiste i najczęściej podawane w tym zagadnieniu. Jednak teraz napiszę coś o czym się zwykle nie mówi.

Takich optymalizacji naszego świata jest cała masa i właśnie ta ilość zaczyna być zastanawiająca!
Po pierwsze wszyscy jesteśmy ograniczeni - choć niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę na co dzień. W liceum koleżanka mówiąc do nauczyciela powiedziała, że człowiek nie jest ograniczony, a ja na to przy całej klasie: właśnie jest baaardzo ograniczony: jesteśmy teraz w klasie - czyli zamkniętym pudle: widzimy tylko to co się tutaj dzieje, słyszymy również głownie to co tutaj się rozgrywa oraz w ograniczonym zakresie to co za drzwiami oraz za oknem. Ale nie słyszymy i nie widzimy tego co się dzieje po drugiej stronie tego budynku.

Jak widać, niektórzy mogą żyć w przekonaniu, że to nie są ograniczenia - choć koleżanki nie chcę teraz obrażać, bo naprawdę jest bardzo inteligentną i interesującą osobą;)

Ponownie, z punktu widzenia projektanta systemu to genialne, że nie jesteśmy duchami, które mogą przenikać ściany, widzieć przez nie i słyszeć - fantastyczna optymalizacja.

(samo ustawienie podłoża-Ziemi pod nami (konstrukcja naszego świata) oraz grawitacji, która nas dokleja do podłoża, już ucina pół świata(!), w przeciwieństwie do sytuacji, w której żylibyśmy w 3D jak kosmonauci - mocna optymalizacja systemu!
Należy to rozumieć w ten sposób, że im większa, im powszechniejsza, im silniejsza siła przyciąga nas do podłoża-ograniczenia (tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś się temu przeciwstawi) tym większa szansa, że jesteśmy w symulatorze!
Zwróćcie uwagę, na to o ile częściej możemy latać w grach, niż w życiu!)

Ktoś może powiedzieć: ok, ale przecież na świecie jest kilka miliardów ludzi, a każdy jest wyposażony w mózg - czyli komputer - to ogromne moce obliczeniowe, które są niezbędne do takiej symulacji.

To nie jest takie proste, bo moc obliczeniowa potrzebna jest na boty (np. zwierzęta), ale jeśli tam po drugiej stronie jest prawdziwy człowiek to jego biologiczny mózg z jednej strony może niwelować potrzebę zużywania mocy obliczeniowej na symulowanie działania mózgu, a z drugiej strony część mocy obliczeniowej mózgu może być na stałe wykorzystywana jako część mocy niezbędnej do funkcjonowania samej symulacji.


Bardzo istotne jest też zagadnienie: jak działają nasze mózgi. Wszyscy o tym wiemy, choć może sobie cały czas tego nie uświadamiamy (uświadamiamy, gdy już się złapiemy:P), że mózg ciągle chodzi na skróty. Dosłownie również, bo np. do domu wracamy tą samą drogą.

To takie lenistwo naszego mózgu, skoro coś powtarzamy to robimy to na autopilocie. To się tyczy chodzenia, wykonywania złożonych czynności a nawet mówienia (niektóre zaburzenia mózgu powodują bardzo widoczne objawy takich uproszczeń mowy, słownictwa itp.). Do tego zaliczyć można błąd w rodzaju wkręcenia papierosa do zamka, zamiast klucza;) Gdy się połapiemy to mówmy: co ja robię??

To pokazuje, że nasze mózgi również stosują wiele optymalizacji (są to oszczędności CODZIENNE, czyli na masową skalę w systemie!), czyli oszczędności mocy obliczeniowej mózgu - oszczędności energii oraz jego wydajności na dalsze ważniejsze czynności.

Czy mózg jest symulowany, czy nie jest skonstruowany tak, aby był maksymalnie wydajny. Niech to będzie właśnie lenistwo mózgu.

...a niektórzy to prawdziwi prymusi lenistwa!;)))

Nie będę wskazywał palcem, ale miałem tutaj napady hord trolli - więc wiadomo;) Ostatnio zaproponowałem konkurs, najpierw podlinkowano rozwiązanie z internetu, a potem gdy powiedziałem, że oczekuję na inne rozwiązanie (może być to moje) to od roku nikt się nie zgłosił...

To też takie lenistwo - po co mam pisać program, skoro w Google może znajdę gotowy kod, który ktoś już kiedyś napisał!

I w tym wypadku nie obrażam tutaj takich ludzi (choć z punktu widzenia nauki - to właśnie jest takie rozróżnienie, że ten kto znalazł kod w internecie nie może siebie nazwać programistą... ale to inny temat) - jednak właśnie nasz mózg kiedy tylko trafi się okazja - oszczędza!


To jeszcze nie koniec oszczędności

...czyli uproszczeń - optymalizacji systemu.


Nasze mózgi nie tylko są leniwe, ale też mają coś zupełnie innego!
Wiecie co?

Mają wbudowane ograniczenia, które działają niesamowicie sprawnie - i podobnie jak jest z mruganiem oczami - tutaj najczęściej kompletnie nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Kiedyś na pewnym wykładzie (jest do znalezienia na YT) powiedziałem, że to jak nasze myśli błądzą w naszych głowach to jest takie pomieszczenie, ale każdy z nas ma je inne: jedni mają bardzo wąskie, inni bardzo niskie, a inni bardzo długie itp. Problem w tym, że nasze myśli nigdy nie przekraczają tych ścian i my kompletnie nie jesteśmy tego świadomi!

Warto to podkreślić: nie wiemy gdzie się kończy świat naszych myśli na współrzędnej x, y i z. Nie jesteśmy świadomi tego czy nasze myśli doszły już do takiej ściany czy może jeszcze mają do niej daleko - ale już kompletnie nie jesteśmy świadomi tego, że przez całe życie nasze myśli nie przekroczyły tej ściany!

Nie opowiadam tu żadnych bajek - zapewniam!;)

To wieloaspektowe zagadnienie, niemniej jest naukowo dowiedzione, że każdy z nas ma swoją osobowość. Tymczasem właśnie osobowość to faktycznie jest zbiór naszych ograniczeń - ograniczenia bywają piękne, to nie jest wada, ale też jednocześnie uniemożliwiają nam lub baaardzo utrudniają przekraczanie owych granic.

Jeśli przeczytaliście sobie (choć pobieżnie) jak rozumiemy kolejne osobowości jakie rozróżnia psychologia, to nie wiem czy zwróciliście uwagę na pewien automatyzm (znów mózg idzie na skróty!) oraz ograniczenia, które opisują danego osobnika.
Podkreślam to nie jest źle, że tak jest - że jesteśmy ograniczeni... paradoksalnie...

(przykładowo dziś w epoce internetu jesteśmy przeładowywani informacjami (tzw. przeciążenie informacyjne (Wikipedia)), możemy spędzić całą dobę na czytaniu newsów tylko z jednego portalu... Dlatego dziś jak nigdy wcześniej wiemy, że mózg może zostać przeładowany informacjami i wiemy jak się tym męczymy. Dlatego nie trudno wytłumaczyć, że gdyby dochodziło do mózgu zbyt wiele obrazów, zbyt wiele dźwięków np. z całej dzielnicy (film Lucy) - to nie wytrzymalibyśmy tego - też zastanawiające...)

...jednak z punktu widzenia projektanta systemu - wprowadzamy do systemu ludzi: ograniczonych, a przez to optymalnych oraz ... UWAGA! ... przewidywalnych!

To projektant jest w domu?;)

Co więcej optymalizacje sięgają maksimum, bo przykładowo są takie zaburzenia psychiczne, które zdrowi nazywają właśnie automatycznymi, wręcz robotami - tak mówią o takich ludziach!

Nie jest to przesadą, są takie osobowości - tacy ludzie, którzy są wyjątkowo automatyczni w różnych czynnościach i naprawdę zachowują się jak roboty.

Co więcej niektóre osobowości są takie, że posługują się bardzo ograniczoną ilością dostępnych opcji, czyli mówimy tu o ludziach niezwykle przewidywalnych.

Często żony, mówią że ich mężowie są przewidywalni (o jakie to niebezpieczne!:P), ale zapewniam was, że są takie osobowości, które są naprawdę przewidywalne na każdym kroku. Pisałem o tym ostatnio na przykładzie kaputina, że jest przewidywalny np. w swojej agresji itp. Tacy ludzie są niesamowicie przewidywalni, co nie przeszkadzało w tym, że większość ekspertów i komentatorów nie przewidziała jego ostatniego ataku - ciekawe;)

Jeśli człowiek jest przewidywalny to nawet jeśli system ma co chwilę lagi, których nie dostrzegamy bo mrugamy powiekami - to o wiele łatwiej jest wszystko nadgonić w trakcie mrugnięcia...
Ok są nas miliardy, ale jesteśmy bardzo przewidywalni...

"Shut down forever!"


Przewidywalne jest coś jeszcze... Mówiłem o mruganiu powiekami... ale przecież każdy z nas MUSI spać!

To ponownie GRUBA RZECZ!

Jeśli założymy, że każdy z miliardów ludzi musi spać raz na dobę minimum 6 godzin - to wynosi to 1/4 doby. Nie muszę Was przekonywać, że ponownie pasuje to idealnie do naszych rozważań o optymalizacji systemu!
(w pracy programista, który dokonał optymalizacji systemu o 1/4 - dostaje premię, a koledzy będą go nosić na rękach;)) )

Czyli mamy system, w którym wszyscy mają ograniczone mózgi (osobowość, zaburzenia), co chwilę mrugają oczami... i jeszcze śpią!

Nie byłoby to aż tak istotne, gdyby nie słowo "musi"...

To reguła i jednocześnie potężne ograniczenie.

Jakby tego było mało, system nas karze, gdy zmuszamy się do niespania. Człowiek, który długo nie spał doskonale wie, że jest karany, jego reakcje są spowolnione, jest senny - cierpi. Im dłużej nie śpi np. dobę, tym bardziej zachowuje się jak zombie - nie można mu dać nawet prostego zadania matematycznego do rozwiązania, nie mówiąc o bardziej złożonych operacjach, które często na co dzień wykonujemy (to zagraża naszemu życiu! Czyli szantaż!).

Brzmi znajomo?

Ponownie zastanówcie się nad tym, że podobnie do systemu mrugania powiekami (również jesteśmy karani, gdy tego nie robimy!), system obowiązkowego snu jest znaczącą optymalizacją systemu na ogromną skalę.

To bardzo poważna rzecz, nasze mózgi są tak skonstruowane, że da się je wyłączyć(!) i... musimy robić to często i regularnie!

To przypomina uśpienie/hibernację komputera. Komputer ma wbudowany mechanizm, dzięki któremu możemy uśpić każde zadanie w systemie oraz całość systemu!

Widzieliśmy to w filmach: Dark City oraz Lucy.

Jednak zdajcie sobie sprawę, że nasze mózgi zostały tak skonstruowane, że nie potrafią inaczej funkcjonować jak z długim i częstym snem?

Elektronikowi mógłbym w tej chwili powiedzieć, że ten procesor ma doprowadzoną linię HALT.

Jeśli wszyscy mamy doprowadzoną linię HALT, która notorycznie jest włączana, to znaczy że kompletnie nic nie wiemy o tym w jakim systemie żyjemy!

Co więcej tak jak komputer nie ma pojęcia, czy zostanie uśpiony na 5 minut czy na 5 miesięcy - podobnie my nie wiemy co się dzieje jak śpimy (film Dark City) i jak długo śpimy....

Przerażające?;)

Dla nas przerażające, ale dla twórcy systemu śmieszne i oczywiste, przecież programy (zadania/procesy) w systemie komputerowym też możemy usypiać;)


Jeszcze innym zagadnieniem, nieco podobnym do snu, jest nasz rozwój. Najpierw jesteśmy niemowlęciem, potem dzieckiem i nastolatkiem. We wszystkich tych etapach mamy bardzo ograniczone możliwości mózgów, początkowo nie potrafimy mówić, a nawet jeśli już potrafimy to mamy ubogie słownictwo i zwykle nie mówimy nic wartościowego czy odkrywczego - żaden profesor nie przychodzi na konsultację do dziecka;)

U nastolatków to pomieszczenie naszych krążących myśli się znacznie poszerza, jest to ciekawy etap i bardzo ważny (np. aby się nie zatrzymał lub aby się rozwijał w zrównoważony sposób po wszystkich osiach). No ale podkreślmy, jeśli coś się rozwija, nawet szybko to znaczy, że średnio nie jest w tym okresie mocno rozwinięte.

Okres dzieciństwa to bardzo proste reakcje, uproszczone (lub brak) słownictwo i bardzo ograniczone myślenie i rozumowanie. Warto podkreślić, że znajduje to od dziesięcioleci potwierdzenie w badaniach mózgów (tzw. fal mózgowych) - więc nie są to jedynie obserwacje, ale naukowe pewniki.

Fajna optymalizacja?;)

To jeszcze nie koniec, bardzo podobne procesy zachodzą w przeciwnym kierunku, gdy osoba się starzeje!

Mamy tu dwa istotne okresy ludzkiego życia (dwa z trzech!), w których absolutnie nie wykorzystujemy całego potencjału naszego mózgu! Bardzo silny argument przemawiający za tym, że nasze mózgi są symulowane. Są zbudowane w optymalny sposób z ograniczonymi etapami życia - czyli zaoszczędzone zasoby systemu symulatora mogą być przekierowane do ważniejszych zadań.

33% oszczędności to ponownie ogromna optymalizacja!
...i nikt z nas nie może przed tymi etapami uciec...


Te wszystkie ograniczenia to cały czas mało!


Mamy coś takiego jak powszechnie obowiązujące prawa natury, fizyki oraz chemii.

Z naszego punktu widzenia to proza codzienności - jak jabłko Isaaca Newtona, ale z punktu widzenia projektanta systemu - ważne ograniczenia - czyli optymalizacje systemu!


Piszę o tym wszystkim z prostego powodu: tych ograniczeń, czyli optymalizacji systemu jest tak wiele... za wiele!

...że niestety, ale tak się projektuje duże systemy i jest to może nie dowód, ale naprawdę poważny argument przemawiający za tym, że faktycznie żyjemy w symulatorze...


Po drugie: moc, mocy nie równa


Powiedzieliśmy sobie już, że system taki nie wymaga takich dużych mocy obliczeniowych jak się zakłada, bo wszystko zostało zaprojektowane optymalnie, czyli zostało wprowadzone wiele uproszczeń, ułatwień, prekalkulacji zapisywanych na bieżąco w bazach danych itp.

Argument stanowiący o tym, że symulator z samej swojej natury jest tak bardzo wymagający pod względem mocy obliczeniowej (czyli energii) ma jeszcze jeden słaby punkt.

Nasze komputery działają w oparciu o procesory takie jak np. ARM, Intel, AMD itp. To są klasyczne procesory, których działanie jest bardzo proste, a obecny bardzo duży przyrost mocy obliczeniowej np. kart graficznych (które obecnie są centrum szybkiego przetwarzania danych) oparty jest nie na zmianie tego jak powinien działać program i procesor, ale jedynie na zwielokrotnieniu takich jednostek, które najlepiej aby pracowały równolegle, czyli niezależnie od siebie (co często nie jest możliwe z wielu względów - innym razem wyjaśnię).

Tymczasem, gdy zmienimy sposób myślenia o komputerze to natkniemy się np. na komputer kwantowy (Wikipedia), który zaskakująco może dla niektórych dostarcza o wiele rzędów większe moce obliczeniowe.

Dlatego należy zmienić myślenie: jeśli żyjemy w symulatorze, to jest on z pewnością uruchamiany na komputerach o wiele, wiele, wiele razy większej mocy obliczeniowej niż te, które obecnie mamy - czyli są w tym systemie symulowane.

To oczywiste - dla wydajności, lepiej symulować działanie komputerów prostszych, niż te na których symulator jest uruchamiany;)

Tu ponownie pojawia się problem, umyślnego przeciążenia systemu z serialu Westworld. Czyli mamy zoptymalizowany i zbalansowany symulator, ale w ramach tej symulacji jednostki działają złośliwie, czyli wykorzystując wiedzę o samym systemie (my niestety obecnie niewiele o nim wiemy - ale jeśli mam rację w tym co tu napisałem to może niedługo będziemy o tym wiedzieć więcej!) powodują, że nadwyrężają te części systemu, które są najsłabsze lub robią to z czym system radzi sobie najmniej wydajnie - z założenia.

To oczywiste, że takiej sytuacji żaden system nie udźwignie, bo bez względu jaka jest jego moc obliczeniowa - to zawsze (jeśli wiemy co robimy) możemy ten system nawet zawiesić (ciekawe czy zawieszenie to jest takie dłuższe przymknięcie powiek - taki wielogodzinny sen??).

Oczywiście nie jestem w stanie przekonać Was na 100%, ale przyznacie, że tych przypadków podobieństw do tego jak się dziś projektuje symulatory (np. gry komputerowe) - jest jakoś zbyt podobne do tego co dziś naukowcy, fizycy mówią o naszym świecie.


Czy jest do pojęcia?


Pod koniec autor tego artykułu zadaje ciekawe pytanie... ok, mamy bardzo zaawansowany symulator, doskonale dostosowany do naszych mózgów, działanie naszych mózgów doskonale jest zgrane z wadami tego symulatora czyli np. z ciągłym mruganiem i cyklicznym snem. Ale co jest za zasłoną symulacji?

Wg autora artykułu, możemy mieć problem w zrozumieniu tego świata, który faktycznie znajduje się po drugiej stronie. Jak dowiodłem podstawy naszej egzystencji są oparte o zasady i reguły, które faktycznie są ograniczeniami systemu - być może wprowadzone specjalnie w celu zrównoważenia i zminimalizowania obciążenia obliczeniowego.

To sugeruje, że świat w którym działa symulator naszej rzeczywistości - kompletnie nie przystaje do tego co my znamy jako codzienność!

To jest też kolejny argument odnośnie wydajności, te ograniczenia wydajności komputerów, które my znamy, po tamtej stronie po prostu nie istnieją!
Nasuwa się tutaj porównanie: Bóg i boski świat w kontrze do naszego ograniczonego i zamkniętego.

Zgadzam się z sugestią autora: naprawdę tamten świat może być radykalnie i drastycznie inny, a zarazem może być kompletnie nie do przewidzenia i wyobrażenia - dla nas przyzwyczajonych do ograniczeń, które prawie do końca nas definiują!
...cóż na to poradzę...

Jednak, ja bym tego pytania tak nie zadał. Mózg jest od tego, aby wszystko zrozumieć, choć przyznam to może nie być łatwe.

Jak trudno jest się przestawić, nauczyć czegoś wie każdy, kto się uczył czegoś nowego, np. jeżdżenia na Segway-u;)

Jak żyć, bez prawa powszechnego ciążenia? Jak żyć bez pojęcia góry i dołu? Jak żyć w niefizycznym świecie, czyli takim który będzie w opozycji do tego, który najlepiej znamy?


Trudności z pewnością są, ale pragnę zwrócić Waszą uwagę na rewolucje jakie ostatnio dokonały się na naszych oczach. Z łatwością zapadamy się w całkowicie fikcyjne światy książek, potem kina i telewizji, obecnie od kilkudziesięcioleci w różnorodne światy gier komputerowych. Idzie nam naprawdę dobrze.

Obecne lata pandemii są rekordowe w ilości czasu jaki spędzamy w wirtualnych światach (czy społecznościach). Sam stworzyłem z kolegą specjalny kanał, na którym spotykamy się i obecnie jest ekipa, która niemal regularnie się tam spotyka i rozmawiamy tam np. na takie tematy jak ten.

Świat internetu jest światem: fikcyjnym, sztucznym - wirtualnym. To pokazuje, że nasze mózgi doskonale odnajdują się w zupełnie odmiennych rzeczywistościach.

Nie wiedzieliście tego?

Może jednak zrozumienie i ogarnięcie nadrzędnej rzeczywistości do naszej - nie będzie takie trudne?;)

Byłoby fajnie!;)


Chciałbym kiedyś znaleźć odpowiedź na to pytanie...
...na razie odpowiedzi na niektóre z nich dostarczają: symulacje i wirtualna rzeczywistość;)


Polecam artykuł (oraz inne ciekawe w tym numerze - np. super wyprawa dla fanów Star Wars!) oraz magazyn "Astronomia" - jedyny polski miesięcznik astronomiczny;)


Update:
Rozważania powyższe są możliwe i obecnie powszechnie zrozumiałe głównie za sprawą rozwoju dzisiejszej informatyki oraz gier komputerowych.

To interesujące, jak nasze dokonania naukowe i inżynieryjne doprowadzają nas do czegoś kompletnie niespodziewanego.

Granie się do niczego nie przydaje?

Warto wspomnieć o osobach posiadających bardzo ograniczone możliwości myślenia (czyli tak jak wcześniej pisałem osoby nie tylko nie wiedzą gdzie znajdują się ściany, ale niestety te ściany są bardzo wąskie i niskie dając małą przestrzeń), które jak to często bywa mają najwięcej do powiedzenia i najgłośniej tak,aby wszyscy to usłyszeli (Zgroza!).
Taki przykład (niereprezentatywny - choć kto wie;) ), czyli post Granie się do niczego nie przydaje.

Tak jak cytuję w jednym z komentarzy, gry komputerowe to szczególny przypadek z dziedziny tzw. symulacji komputerowej. To bardzo zaawansowana (np. matematycznie i informatycznie) dziedzina wiedzy i informatyki.

Może zszokuje to osoby, które uważają że gry się do niczego nie przydają, ale w mojej ocenie gry komputerowe to najbardziej wymagająca i trudna dziedzina informatyki.

Dodatkowo jak widać otwiera nam wszystkim oczy na świat, życie i jego fundamenty.

Innymi słowy dzięki grom dowiedzieliśmy się o otaczającym nas świecie, zadziwiająco dużo - tak dużo, że nikt by tego nie przewidział np. 200 lat temu.

Życie w symulatorze jeszcze 200 lat temu było niemal nieistniejącym tematem, a dziś dzięki filmom i grom - temat jest powszechnie znany.


Update:
Kolejny odcinek cyklu we wstrząsającym poście: Czy żyjemy w symulatorze? Cz. 2 Optymalizacja.


Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...