poniedziałek, 23 stycznia 2012

Witam w nowym roku! ale czy ostatnim?;)

Jeszcze nie składałem Wam życzeń noworocznych, jednak te mimo że spóźnione to jednak łatwe do przewidzenia, życzę Wam wszelkiej pomyślności i sporo czasu na przyjemności !;)

W ramach pierwszego postu postaram się odpowiedzieć krótko na pytania, które wielu na świecie nurtują, czyli jaki będzie ten nowy 2012 rok.

Przepowiednie czy ekonomia?


Ostatnio coraz głośniej o przepowiedniach, głoszących że 2012 rok ma być naszym ostatnim;) W okresie noworocznym wiele telewizji nadawało dokumenty, gdzie analizowano albo przepowiednie z zamierzchłych dziejów albo możliwe kataklizmy, które mogą spotkać Ziemię.

Jednak pierwsze dni nowego roku, pokazały że najniebezpieczniejsze dla społeczeństwa są zupełnie realne i niewydumane zagrożenia np. w postaci zakłamanych i niekompetentnych polityków (czyli problem pieczątki "do decyzji NFZ"). Co tam koniec świata, skoro parę zapisów w ustawie potrafi wywołać faktyczne szkody wśród sporej części społeczeństwa, zaczynając od wyrywania kasy z portfeli chorych, aż po prawny chaos.

Dlatego nie chcę negować zasadności obaw o zaistnienie końca świata, jednak w tym wszystkim raczej apelowałbym abyśmy w nadchodzącym roku bacznie obserwowali i sprzeciwiali się tym niebezpieczeństwom, które faktycznie na nas czyhają, a nie tylko potencjalnie.

Bardzo trudno jest rozstrzygać to co ktoś kiedyś przewidział i czy faktycznie chciał nam powiedzieć o końcu świata. Ja raczej staram się przedzierać przez zasłonę argumentów (raczej mętnych i niejasnych choć licznych) i twierdzę, że końca świata nie będzie, choć jakiś kataklizmów wykluczyć nie można. Nie da się ukryć, że prawdopodobieństwo większych lub nawet gigantycznych kataklizmów jest bardzo wysokie, wystarczy że dobrze nam znane katastrofy z ostatnich lat zwiększą swoją liczebność o raz siłę 3-5 krotnie (co jest bardzo prawdopodobne bo statystycznie one się i tak z roku na rok zwiększają) to już będzie można mówić o poważnych klęskach żywiołowych być może nawet globalnych.


Podobnie sytuacja wygląda w sferze politycznej, prawnej i ekonomicznej. Dziś otwarcie (po raz pierwszy w naszej historii) dziennikarze i publicyści mówią, że jest źle i może się to wszystko skończyć jeszcze groźniej.
Niepokoje społeczne w Europie i innych częściach świata, niestety dają wiele do myślenia i naprawdę trzeba być jakimś magiem aby móc przewidzieć czym to się może skoczyć w tym lub nadchodzących latach.

Warto też dodać, że obecne niepokoje nie są jeszcze oznaką biedy, a jedynie spadku luksusu. Większość protestów i niepokojów wynika z bardzo bolesnego psychicznie uczucia straty dobrobytu, bo w przeciwieństwie do nas wiele krajów Europy jak np. Grecja żyło w znacznym dobrobycie (wystarczy porównać ich: zapomogi, pensje państwowe, emerytury, a nawet mają nad nami przewagę taką, że oszczędzają na kupowaniu ciepłych ubrań itp.). My w Polsce zwykle nie mamy pojęcia jak dobrze się żyło w innych krajach. Jednak utrata tego co się miało jest dla nich trudna i kończy się właśnie tak, jednak nie to jest dla nas niebezpieczne.
Naprawdę niebezpieczny dla cywilizacji będzie upadek ekonomiczny, który sięgnie dna. Zupełnie inaczej się buntuje, ktoś kto nie kupi kolejnego jachtu, a inaczej masy które nie mają co do garnka włożyć.

Czy to nas czeka?

W mojej ocenie niestety tak, bo jak na razie nikt nic z tym nie robi.

Aby przeciwdziałać ewidentnej spadkowej tendencji rynków na świecie należy zakasać rękawy do roboty. Tu jednak od wielu lat słyszymy, że jest coraz to większy kryzys, ale nikt z nim nie walczy (tzn. mam na myśli faktyczną walkę i wymierne tego rezultaty, a nie czcze gadanie polityków). Zwróćmy uwagę na to, że dopiero pod koniec zeszłego roku w UE były zwoływane jakieś spotkania na szczycie (w nieco nerwowej atmosferze) spowodowane coraz to większymi problemami Grecji. Tego typu działania są spóźnione o co najmniej kilka lat, a co gorsza poza gadaniem nic nie przyniosły.
W mojej ocenie kilka radykalnych ruchów, przeprowadzonych umiejętnie, zaplanowanych przez największych specjalistów, mogłyby dziś doprowadzić do realnych zmian - choć oczywiście nie ma pewności, że byłyby to zmiany na lepsze, ale przynajmniej mielibyśmy co oceniać (wyciągać wnioski), a dziś nie mamy co oceniać bo nikt nic nie robił.

Doświadczenie z kart historii nam mówi, że im będzie większy nacisk buntujących się np. Greków tym większa będzie presja na polityków, którzy będą się coraz częściej spotykać oraz coraz bardziej chaotycznie postępować i nic z tego nie wyniknie (poza np. odłączaniem się kolejnych krajów z tego bagienka). Wiemy też że z takich działań polityków będziemy wszyscy zmierzać w prostej linii do dna. To taki polityczny paradoks, politycy czując presję będą starali się coraz więcej robić (spotykać się na szczycie), a z tego będą odwrotne skutki.

Więc co należy zrobić?

Nie wszyscy muszą się ze mną zgodzić, jednak w mojej ocenie jeśli politycy faktycznie będą chcieć ratować Europę przed totalną zapaścią ekonomiczną powinni w trybie specjalnym (i natychmiastowym a nie tak powolnym jak obecnie) na pewien czas oddać stery w ręce ekspertów - taki model technokracji z autokracją (w przybliżeniu), z głównym naciskiem na ten pierwszy. Mam tu na myśli, że skoro politycy bez ekspertów są kompletnie bezradni (co widać w ostatnich latach) to może specjaliści od ekonomii uzgodnią jakiś model, który faktycznie odwróciłby tę spadkową tendencję - choć oczywiście nie ma gwarancji, że im się to uda w praktyce.
Nie chodzi mi tu o pozbawianie nas praw i wolności (choć do tego dochodzi automatycznie w czasie każdego kryzysu), ale o oddanie steru ekonomicznego (i tylko ekonomicznego !) w ręce osób, które znają temat i być może potrafią wypracować jakiś sposób przeciwdziałania.

Jeśli niebawem w EU i innych częściach świata będzie dostatecznie źle to i tak do tego dojdzie, tzn. politycy zaczną dokonywać radykalnych posunięć zaczynając od zrywania umów, a na ograniczaniu wolności kończąc (co oczywiście nie jest potrzebne, ale jak historia pokazuje w praktyce tak to się kończy). Być może nawet powołają taki trybunał czy zgromadzenie, które nawet może będzie się składać z ekspertów, ale znając życie albo oni nie będą mieli dostatecznych uprawnień aby swoje projekty wprowadzać w życie, albo całość powstanie (pod wypływem oddolnych nacisków) dopiero wtedy kiedy będzie bardzo źle, czyli będzie już za późno na to aby takie działania odniosły skutek, bo będą to działania w totalnym chaosie, gdzie rynek nie będzie już funkcjonował.


Dlatego ja główne zagrożenie dla świata widzę w ekonomii i kolejnych stratach praw obywatelskich niż w przepowiedniach końca świata.

Z tych wszystkich powodów życzę Wam oraz sobie, aby w nadchodzącym roku mniej mówili i robili politycy, a więcej specjaliści.

Bądźmy realistami i nie bójmy się


W obliczu tych zagrożeń, nie należy się bać (strach paraliżuje), należy być mądrym.

Zwróćcie uwagę na to, że media mówiąc nam o końcu świata, czy o kryzysie tak naprawdę jedynie nakręcają strach, który ze względów psychologicznych napędza im oglądalność. Czyli innymi słowy oni na nas żerują.

Dlatego nie należy bać się gdy w TV mówią o kryzysie i wojnie, nie tańczmy tak jak oni mam grają. Oni tak grają bo mamy im płacić za np. kolejny numer gazety, a nie powiedzą nam abyśmy byli spokojni i jak należy przeczekać kryzys.

Faktycznie kryzys jest dotkliwy, ale głównie dla tych, którzy są bardzo bogaci, np. dla dużych korporacji, które teraz będą czuły duży lęk i będą podejmowały coraz to bardziej radykalne posunięcia (przykładowo coraz większa część internetu jest płatna np. z tego serwisu korzystałem teraz chcą 5 zł/rok lub jest coraz więcej reklam np. na YT itp.).

Więc dlaczego mamy się nie bać?

Dlatego, że kryzys uderza przede wszystkim w tego co ma co stracić, gdyż burzy dotychczasowy porządek. Jednak nie patrząc na to w ten sposób jak przedstawiają nam w TV czy gazetach, widać że kryzys to zupełnie nowe otwierające się przed każdym możliwości. Upadną wielcy, wyrosną nowi z nową jakością i to może być każdy z nas.

I z tą myślą z podniesioną głową wchodźmy w 2012 rok!;)

Brak komentarzy:



Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...