poniedziałek, 30 czerwca 2008

Dzieci neostrady na allegro...

Czasami na Allegro.pl można spotkać takich ciekawych ludzi, że aż strach że tacy mają dostęp do wszystkich praw tak jak normalny człowiek !
A z punktu widzenia internetowych aukcji - to obawa jest o to czy transakcja będzie zakończona...

Dziś odezwał się do mnie taki oto osobnik: pikadlo (31) i do aukcji "Kup teraz" zadał następujące pytanie:

    ile chcesz zatom plyte zeby zakonczycaukcie pszed czasem????

:-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D

... co za ludzie... :-)
Dodam jeszcze że zwykle podobni mają kilka punktów i to zwykle parę negatywów, natomiast ten (jak widać) jednak taki zupełnie zielony nie jest... ale parę negatywów zebrał (jak przystało na ten typ osobowości).

Wyjaśnię jeszcze, że w aukcji nie ma licytacji i nikt jeszcze nie brał w niej udziału (tak dla jasności).

Ja jednak jako dobry sprzedawca z angielską flegmą i pełną wyrozumiałością odpisałem mu (jej ??):

    Nic, to jest aukcja "Kup teraz" - wystarczy kupić.

Może powinienem powiedzieć że 100 zł ?? :-D ;-)
... niedługo sam zwariuję przy takich DN :-) ;-)

Pozdrawiam Was !:)

niedziela, 29 czerwca 2008

Klasyczne komputery w Star Treku ?

Kilka dni temu trafiłem przypadkiem na powtórkę programu na kanale Discovery Science opisującego wpływ kolejnych filmów s-f na naukę, wynalazców itp. W tej serii kolejno opisywane są różne najgłośniejsze filmy takie jak: Gwiezdne Wojny, Matrix itp. Tym razem była to pierwsza część dotycząca serii filmów Star trek.

Niespodziewanie wiele minut tego filmu zostało poświęconych pierwszym komputerom domowym z lat 70. i 80. :) Rozpoczęto najpierw od komputera ALTAIR 8800 (przy okazji pokazując przechadzającego się Billa Gatesa).

Następnie pokazano jakiegoś kolekcjonera/kustosza komputerów z tamtego okresu, który w dość dużym pomieszczeniu (jak stodoła) zbiera swe okazy (czyli marzenie naszych rodzimych kolekcjonerów...). W pierwszym ogólnym ujęciu całego zbioru widoczny jest jeden z pierwszych 16-biowych komputerów Apple z charakterystycznym monitorem (w którym mieścił się cały komputer) – był on dość dobrze widoczny po prawej stronie, blisko kamery. Mowa jest o Apple Macintosh 128k z 1984 roku, który został odrzucony przez rynek, dopiero potem zdobył go Macintosh (taka wewnętrzna walka wewnątrz Apple). Oto zdjęcie tego komputera z Wikimedia Commons:


W następnym ujęciu (zbliżeniu), w którym już było bardzo dobrze widać eksponaty (w tym wypadku jeden dość szczególny), pojawia się... Atari ST ! :)


Wcześniejszy komputer Apple Macintosh 128K był bardzo podobny do jednego pierwszych modeli Atari ST, czyli Atari 260 ST. Oba miały ten sam procesor, ale Apple miał dwa razy mniej pamięci (choć wyprzedził też Atari o rok).


Właściwie muszę przyznać, że znaczna część tego programu zahaczyła właśnie o tę tematykę, która jest dla mnie bardzo interesująca :) To fajnie, że obecnie powstaje coraz więcej filmów zajmujących się tematyką tych intrygujących pionierskich czasów oraz firmą Atari. Mówi się też głośno ostatnio o tym, że ma powstać film ukazujący bogate życie Nolana Bushnella – co z tego wyjdzie ? Oby coś wartościowego :)


Update 29 VI 2008:
Odnośnie tematu, o jakim wspomniał w komentarzu DAK, dodam trochę odnośnie obu wspomnianych firm.
Ogólnie Atari i Apple były dla siebie konkurencją. Atari było tańsze i dawało porównywalne możliwości. Jednak obie firmy nie wchodziły sobie w drogę. Trzeba było się zachowywać wyjątkowo arogancko i nieetycznie aby trafić z Apple do sądu (tak jak Microsoft, o czym ostatnio wspominałem w tym miejscu). Podobno nawet w sądach Atari wraz z Apple walczyło z Microsoftem (ale tak jak ostatnio o tym wspominałem w tym miejscu – nie są to potwierdzone informacje).

Da się o tym powiedzieć jeszcze wiele, ale więcej będzie następnym razem:)


Update 2 VII 2008:
Po komentarzu Dak zauważyłem jedną rzecz, która jest dość interesująca w kontekście konkurencyjności obu firm. W którymś z wcześniejszych newsów zamieściłem takie oto zdjęcie przykładowego Maca:

Apple Macintosh IIfx

Proszę zwrócić uwagę, jak bardzo podobny jest kształt monitora filmy Apple do monitora Atari ST, który jest widoczny na zdjęciu powyżej. Niemal bliźniacze podobieństwo. Nawet diodę „power” oraz logo mają w tym samym miejscu :)
Takie zabiegi są typowym marketingowym chwytem, gdy jedna firma chce wejść na rynek innej – bardziej znanej marki.

Warto dodać, że firma Apple zawsze miała „swój” i tylko swój markowy osprzęt do swoich komputerów: wszystkie drukarki, monitory itp. Sprzęt ten zawsze był sporo droższy, a ponieważ nic innego podłączyć się nie dało to użytkownik był zmuszony do kupowania „markowego” sprzętu. Ot odpowiedź na pytanie dlaczego w Polsce komputery te nigdy nie były popularne... w odróżnieniu od bogatych krajów:)

Firma Atari szczególnie w serii ST też zwykle miała własny osprzęt, ale nie było to tak restrykcyjne (np. drukarki, modemy itp.), a nawet z latami było to coraz bardziej „uwalniane”.

Jednym słowem mówiąc Atari było konkurencją i to niemałą.

czwartek, 26 czerwca 2008

Nadchodzi Avangarda 2008 4-6 lipca

Tak jak ostatnio pisałem (w tym miejscu) wielkimi krokami zbliża się duża impreza, a teraz wiemy już o niej znacznie więcej, oto garść zajawek:

Konwent odbywa się w Warszawie w pierwszych dniach lipca i jest głównie o profilu s-f oraz Star Wars. Natomiast dzięki mnie nie zabraknie na konwencie tematyki Atari :) Więcej o nim na stronce konwentu. W tym miejscu jest dostępny program – nawiasem mówiąc pękający w szwach i na pewno wielu zainteresuje:)

Z ciekawszych informacji wielu znakomitych gości zapowiedziało swoją obecność:
    * Rafał A. Ziemkiewicz, znany publicysta i twórca fantastyki
    * jeden z 'ojców' Jeża Jerzego - Rafał Skarżycki
    * Andrzej Zimniak
    * Łukasz Orbitowski
    * Magdalena Kozak
    * Grzegorz Wiśniewski
    * Anna Brzezińska
    * Bogusław Polch autor takich niezapomnianych kreacji komiksowych jak Kapitan Żbik, Funky Koval, Bogowie z Kosmosu, czy pierwszej obrazkowej adaptacji Wiedźmina
    * Jarosław Moździoch, autor powieści z nutką grozy i tajemnicy
    * Ewa Białołęcka, jedna z prekursorek literatury fantasy w Polsce
    * Ewa Pfeifer, absolwentka warszawskiego UW, czyli zawodowa tłumaczka języka francuskiego
    * Rafał Kosik, autor "Mars" i "Vertical" oraz bestsellerowych powieści o przygodach Felixa, Neta i Niki
    * Jacek Komuda, pierwszy Sarmata Trzeciej RP, naczelny historyk Rzeczypospolitej szlacheckiej
    * Aleksandra Janusz, debiutowała opowiadaniem "Z akt miasta Farewell" oraz "Dom wschodzącego słońca"
    * Witold Jabłoński, absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim, pisarz
    * Rafał Dębski, psycholog, z zamiłowania historyk, pisarz
    * Jakub Ćwiek, enfant terrible polskiej fantastyki, pisarz
    * Piotr W. Cholewa, doktor nauk matematycznych, Smok Fandomu
    * oraz Stanisław Mąderek, zwany polskim Lucasem ;)
Więcej o tych osobach do poczytania w tym miejscu.

Swoją obecność potwierdził mi również Marcin Przybyłek – autor książek z cyklu Gamedec oraz ciekawych prelekcji.


Ja będę prowadził tylko jeden (choć długi) dwuczęściowy punkt programu „Historia komputerowych gier 3D przez pryzmat firm ATARI i LUCASFILM”. Więcej o tej prelekcji w tym miejscu. W programie dostępnym na stronie Avangarda 2008, niestety wkradło się kilka błędów, np. w tytule zabrakło „3D” więc właściwie mowa jest tu o dwóch różnych tematach:) Inna kwestia to autor, czyli ja – jak ktoś nie wie to autorem prelekcji jest „Tomasz "TDC" Tomasz” :-D
... ale już poprawiono ten błąd :) to jawny znak, że konwent się zbliża!:)
Może się wydawać też że jest jakieś zamieszanie z ilością godzin moich prelekcji, jednak czas jaki otrzymałem to 3 godziny (czyli za mało - niestety...), ale jest godzinna przerwa (dzięki Yako - ale dbasz o mnie ;-)

Mój punkt programu będzie miał miejsce w piątek, o godzinie 14:00 w sali P1. Info ze stronki konwentu.


Na konwentach zwykle jest wiele okazji do tego aby się popisać swoimi zdolnościami i wiedzą, dlatego tym razem pula nagród przekroczyła 25 tysięcy złotych :)


Jak widać jest wiele powodów aby wszyscy się dobrze bawili:) Dlatego bardzo serdecznie zapraszam do uczestniczenia w tym konwencie !:)

poniedziałek, 23 czerwca 2008

Kapitalizm rodzi "junk science" ?

Dak przesłał nam interesujący tekst pt. "Ciemne strony nauki" (tu jest mój komentarz do tego tekstu), który porusza bardzo ważki temat, który w ostatnim czasie jest istnym nowotworem ośrodków naukowych na świecie.


Mowa o tzw. nauce śmieciowej (ang. junk science – zwanej też tzw. "McNauką"), która wywodzi się bezpośrednio z kapitalizmu, w którym sprzedać można tylko to co ktoś chce kupić. Mimo iż to założenie wydaje się być słuszne – jak to już zwykle w życiu bywa, rzeczywistość weryfikuje takie tezy.

Okazuje się że chęć pozyskania nowych środków wśród naukowców na świecie jest obecnie taka duża, że całkiem pokaźna grupa woli fabrykować zupełnie bezwartościowe przełomowe odkrycia, niż faktycznie wspierać coś co zwie się Nauką (przez duże „N”), a niekoniecznie nadaje się do sprzedania już na pierwszy rzut oka...

Problem jest duży i nabrzmiały, wiele ośrodków naukowych na świecie grzmi na alarm (w tym nasze polskie), problem jest istotny, a nawet nie trzeba wspominać przypadków, w których ktoś umyślnie próbował wprowadzić w błąd ten całkiem bezwładny twór, który powinien być zgoła odmienny (patrz na wikipedii: Sokal hoax, Mistyfikacja Witkowskiego oraz inne: Przykłady głośnych mistyfikacji).


Z tego właśnie powodu, gdy czytam coś przełomowego w internecie to jestem maksymalnie sceptycznie do tego nastawiony: „nic się nie stanie jak uwierzę w to za 10 lat” ;-)



Uczciwość i wiarygodność nauki



Oto wybrane (niewielkie) fragmenty bardzo interesującego materiału pt. „Uczciwość i wiarygodność nauki” - Wkładka nr 7 do Miesięcznika Politechniki Warszawskiej nr 5/2006 (potem podaję źródła) opisującego w znacznie szerszym (i poważniejszym) zakresie te zagadnienia:

1. Wprowadzenie

„Do tej pory byliśmy słusznie przekonani, że nauka stanowi jedną z niewielu przygód ludzkości, która się powiodła i wierzyliśmy, że niesie ona dobro sama z siebie. Nasze samopoczucie poprawia fakt, że naukowcy wciąż cieszą się społecznym uznaniem. Wysoki status uczonego odzwierciedla społeczne zaufanie - wiarę w obowiązywanie w nauce wysokich standardów etycznych i zasad, które gwarantują jej rzetelność. (...)”


„Nierzetelność i nieuczciwość towarzyszą jednak nauce od początku jej istnienia. (...) Galileusz prawdopodobnie wcale nie wykonał słynnego doświadczenia ze zrzuceniem kulki z wieży w Pizie. Newton aby osiągnąć pożądany wynik bezczelnie manipulował swoimi równaniami, Mendel oszukiwał przy liczeniu groszku (...)”
    (Do nowszych przypadków autor odsyła do: Aleksander Kohn: False Prophets, B. Blackwell, 1986; William J. Broad: Betrayers of the Truth, Oxford Univ. Press, 1985; Horace Freeland Judson: Great Betrayal: Fraud in Science, Harcourt 2004; Daniel J. Kevles: The Baltimore Case, Norton 1998)
„Wynikające z tych związków coraz bliższe interakcje między polityką, biznesem i społeczeństwem z jednej strony, a nauką ze strony drugiej (...)”

„Dlatego coraz częściej możemy usłyszeć pytanie o to w czyim interesie występuje nauka - w interesie prawdy, czy w interesie polityki; (...)”


2. Wiarygodność nauki

„Terminy "nauka" i "badania naukowe" straciły swoją niejednoznaczność, gdyż zostały rozciągnięte ponad wszelką miarę na obszary nie mające wiele wspólnego ani z nauką, ani ze stosowaniem metody naukowej jako systemu poszukiwania prawdy. (...)”

„Masowy rozwój ilościowy obszaru badawczego, który od czasu II wojny światowej zachodzi w skali całego świata, stanowi bezpośrednią przyczynę załamania się dotychczasowego - korporacyjno-akademickiego - systemu, który dotąd zapewniał nauce jej jakość i integralność. (...)”

„Jednak jak wiemy ilość niestety nie przechodzi w jakość, a nadmierny wzrost i związane z nim obniżenie standardów pozwoliły na wniknięcie w naukę trudnych do opanowania zjawisk patologicznych.”
    (strona 3, rozdział 2 Wiarygodność nauki)
„W systemach, w których podstawowym kryterium oceny zespołów naukowych jest ich produktywność, badania naukowe stanowią przedmiot kontraktów finansowych, a dążenie do sukcesu i indywidualnej kariery za wszelką cenę staje się dominującym bodźcem działania. Rodzi to ogromną pokusę nierzetelności badawczej - zarówno tej dużej, jak i małej.”

„W wyniku takiego podejścia nauka akademicka (...), której produktem jest coś co coraz powszechniej nazywa się nauką śmieciową (junk science), w której prawda i rzetelność naukowa zajmuje dalekie miejsce na liście priorytetów. (...)”

„Sprawa nie ma marginesowego charakteru. Trzeba sobie uświadomić, że na świecie ukazuje się corocznie około 10 milionów artykułów naukowych. Blisko 20% publikacji w czasopismach (...) nie jest nigdy cytowana. Jeżeli odejmiemy autocytowania i cytowania pojedyncze (...) to możemy łatwo przyjąć, że większości z owych 10 milionów artykułów nikt nie przeczyta i nikt ich nie zacytuje (...). Stanowią one po prostu naukowy śmietnik. Niestety Prawo Sturgeona mówiące, że dziewięćdziesiąt procent wszystkiego to bzdety, daje się zastosować również i do nauki.”

„Nauka śmieciowa (...) tworząc jedynie szum informacyjny, ale co gorsza, często stanowi użyteczny element manipulacji (...). Niewprawny adept nauki, pozbawiony intelektualnej opieki ze strony promotora, co się niestety często zdarza, łatwo wpada w tą pułapkę.”

„(...) nauka znalazła się obecnie w obliczu sytuacji kryzysowej (...) uzyskania przez naukę politycznego i ekonomicznego znaczenia.”


3. Obszary krytyczne

„(...) warto tu zwrócić na nacisk kariery, czyli bezsensowny wymóg publikowania jak najwięcej (publish or perish) (...)”

„(...) Jednym z najgroźniejszych odkryć ostatniego półwiecza jest stwierdzenie, że wynik naukowy może być towarem, a badania naukowe - przedmiotem kontraktu, w którym inwestor oczekuje konkretnego wyniku. (...)”

„(...) nastąpiło uruchomienie trudnego do opanowania procesu prywatyzowania wiedzy wytwarzanej przez naukę. (...)”

4. Manipulacja nauką

„(...) można sformułować coś w rodzaju ogólnego prawa nauki śmieciowej: każdej ekspertyzie można przeciwstawić równą co do siły i przeciwnie skierowaną kontrekspertyzę.”
    (REWELACJA ! :D :D)
„Dramat o skutkach społecznych pojawia się gdy sprzeczności lub też niejednoznaczności poglądów naukowych musi rozstrzygać nie sama nauka, ale ustawodawca lub sąd, postawiony przed koniecznością rozwiązania praktycznego problemu. A zdarza się to często.”

„Wymiar biznesowy manipulacji wyraża się niejednokrotnie w miliardach dolarów (np. farmakologia). Wymiar polityczny manipulacji może być również ogromny, czego przykłady można zaczerpnąć m.in. z ostatnich wyborów prezydenckich w USA. Problem pojawia się również w Polsce. (...) dyskusja wokół biopaliw (...)”


6. Skala problemu

„(...) profesor biologii Luk van Parijs z MIT został zwolniony z pracy w związku z wykryciem fałszowania i fabrykowania przez niego danych doświadczalnych (...). Granty, które van Parijs uzyskał na swoje badania (...) przekroczyły kwotę 2 milionów USD. (...)”

8. Wnioski

„(...) Przed środowiskiem nauki w Polsce stoi więc obecnie wyzwanie związane z koniecznością wprowadzenie u nas zasad dobrej praktyki naukowej. (...)

(...) Dlatego kończę swoje wystąpienie nie wnioskami ale apelem, aby Uczelnia, z własnej inicjatywy, nie czekając na zlecenia Ministerstwa, podjęła trud opracowania i wprowadzenia w życie swoich własnych zasad dobrej praktyki naukowej.”

    Źródło:


    "Uczciwość i wiarygodność nauki" (W wykł. wyk. frag. oprac. Zespołu ds Etyki w Nauce przy Ministrze Edukacji i Nauki pt. "Dobra praktyka badań naukowych. Rekomendacje." Wyd Mnil, Warszawa 2004)

    Na podstawie odczytu wygłoszonego w dniu 15 grudnia 2005 roku



    Maciej W. Grabski

    Przewodniczący Zespołu ds. Etyki w Nauce przy Ministrze Edukacji i Nauki

    [tu adres e-mail autora]


    Zamieszczone w: "Osiągnięcia Nauki i Techniki Kierunki Rozwoju i Metody

    Konwersatorium Politechniki Warszawskiej

    Wkładka nr 7 do Miesięcznika Politechniki Warszawskiej nr 5/2006
    (całość tego materiału zajmuje 11 stron A4)



Otrzymałem oficjalną zgodę na publikację tych fragmentów opracowania od autora, czyli Pana prof. dr hab. inż. Macieja Władysława Grabskiego. Dodatkowo Pan profesor polecił mi inne swoje pokrewne teksty dostępne w tym miejscu.



Wspomniany artykuł "Ciemne strony nauki"



Co się zaś tyczy tekstu przesłanego przez Dak to dodam coś od siebie:

* „Zbytnio poddali się charyzmie swego szefa, padli ofiarą wschodnich wzorców kulturowych, które nie pozwalają podważać słów mistrza.”
    Warte dodania jest jeszcze to że „wschodnimi wzorami”, a nawet normą jest wierzenie w wiele niewyjaśnionych, duchowych czy też ulotnych doznań (jak np. UFO itp.). W tych krajach podobne tezy czy rozważania są traktowane jako: poważne i „naukowe”, czyli zupełnie inaczej jak traktuje to zachodnia nauka. Tzn. pragnę tu podkreślić przede wszystkim to że jeśli wschodni naukowiec coś mówi, marzy czy też rozważa to nam może być po prostu trudno to rozróżnić (a Nauka woli „jasność” ;-) ).

* „Aż 200 z nich, czyli blisko 10 procent, przyznało, że tak. Nadużycia dotyczyły pracy doktorantów i profesorów.”
    Warto zaznaczyć, że nauka w USA jest dość specyficzna i presja na profesorach jest bardzo duża, gdyż swoimi osiągnięciami dbają o prestiż uczelni oraz przez to również o środki jakimi obdarzana będzie dana placówka. Jak widać na tym przypadku jest to zupełnie chybione połączenie, bo zbyt często (a może nawet coraz częściej) wiąże się z nauką śmieciową...

* „Najbardziej skłonni do szachrajstwa są doktorzy (25 proc. przypadków), potem profesorowie (22 proc. ) (...)”
    Wygląda na to że właśnie doktorzy chcą szybko zostać profesorami. W USA zostać profesorem można bardzo szybko i w bardzo młodym wieku (w odróżnieniu od naszego kraju). Jeśli się ktoś stara to szybko to osiągnie, ale jak widać niektórzy się starają ZA BARDZO...

    Znajomy profesor po powrocie z USA powiedział mi, że profesorem można tam łatwo zostać, ale tam presja i praca ciążąca na profesorach jest znacznie większa i cięższa właśnie z wspomnianych powodów. Dlatego ponoć nie ma im czego zazdrościć, ale do czego to prowadzi ? Z tego co widać presja prowadzi nie tylko do zaburzeń psychicznych...

* „(...) 40 proc. z nich nikomu nie doniosło o dostrzeżonych nieprawidłowościach. Dlaczego?”
    Myślę, że powód jest właśnie związany z tym o czym pisałem: oni wszyscy siedzą głęboko w tym systemie, jest on wymagający, wszyscy się starają (coby to nie oznaczało...), część „koloryzuje” ale wszyscy chcą aby też ich nigdy coś podobnego nie spotkało, a przy takiej presji nie mogą zagwarantować, że kiedyś ich nie dotknie coś podobnego...

* W Polsce: „Powodem tych oszustw jest głównie pośpiech i brak wystarczającej liczby pacjentów do badań (bo zamiast stu ochotników zgłosiło się np. tylko 15).”
    Tak, ze swojego doświadczenia zawodowego muszę przyznać, że w Polsce to właśnie jest największy problem wszelkich prac badawczych.

* „(...) presja sponsora (...)”
    Faktycznie też raz miałem do czynienia z podobną sytuacją, gdy sponsor próbował „miłymi słówkami”, wywierać presję i należało rozważyć: mamy fundusze (istniejemy), czy „koloryzujemy”...

* „Firmy (...) często nie publikowały negatywnych danych, co prowadziło do zafałszowania wyników. Co gorsza, nie prowadzimy w Polsce monitoringu takich zdarzeń.”
    Czyli już teraz w Polsce mamy już do czynienia właśnie z takimi przypadkami, o których jest tu mowa...

* „Jeśli chodzi o procedury, to w najmniejszym stopniu nie odstajemy od Europy. Problem w tym, że w całym kraju mamy tylko jednego kontrolera! A potrzebujemy co najmniej 17 (...)”
    Myślę, że szerzące się owe problemy nie mają nic wspólnego z kontrolą. Właśnie inne kraje pokazują nam to do czego dopiero zmierzamy (w końcu problemy te się rozwijają od czasu skapitalizowania naszego rynku) – czyli wiemy że taki finansowy system i tak zawsze będzie generował podobne dylematy i faktyczne nadużycia...


Podsumowanie



Warte zacytowania są słowa: „Najpiękniejszym doświadczeniem jest doznawanie tego, co tajemnicze. To fundamentalne uczucie towarzyszy narodzinom prawdziwej sztuki i prawdziwej nauki.”
Albert Einstein

Można tu wspomnieć o obecnym rządzie, który o mało co nie sprzedał warszawskiego Stadionu 10-lecia (oczywiście chodzi o Panią prezydent, która jest z PO), a teraz sprzedaje szpitale oraz telewizję publiczną. Ja rozumiem, że są to często ludzie biznesu itp. jednak warto pozostawić jakiś przynajmniej minimalny margines na refleksję, gdyż jak widzimy w przypadku owego świata nauki, gdy się coś sprzedaje to czasami można zniszczyć nawet coś tak cennego i ważnego jakim jest Nauka (celowo przez duże „N”).

Czy ktoś „tam” o tym myśli ??


    Bardzo dziękuję, za pomoc w powstaniu tego tekstu Panu prof. dr hab. inż. Maciejowi Władysławowi Grabskiemu. Dziękuję za współpracę oraz za dobre słowo.


Update:
Wcześniejsze posty o podobnej tematyce:
* „Jak ślepy ślepemu pokazywał drogę...
* „Gdzie faktów kupa i profesor ....
* „Homeopatia nielegalna w Polsce

Wikimedia - konto uniwersalne

Właśnie wprowadzono w projektach Wikimedii możliwość połączenia dotychczasowych kont, z różnych projektów w jedno tzw. „konto uniwersalne”.

Jest to jak najbardziej pozytywne posunięcie, gdyż umożliwia to co wydaje się być zupełnie naturalne w dobie internetu – globalizację i łatwiejszą współpracę (o globalnym zasięgu). Jest to o tyle istotne posunięcie, że przecież bez podziału na języki, projektów typu „wiki” jest bardzo dużo.

Ja np. słabo stoję z językami obcymi jednak mam konto na np. japońskiej wikipedii. Dodatkowo posiadam kilka kont z polskich, ale do tej pory odrębnych projektów np. Wikinews, Wikicytaty itp.

Po przeprowadzeniu operacji połączenia kont, system odnalazł moje powiązane konta na siostrzanych projektach (wykonał to po adresie e-mail oraz po hasłach). Jedno konto jednak nie zostało odnalezione, jednak zgodnie z informacją:
    Na innej wiki posiadam konto o innej nazwie - czy mogę połączyć konta o różnych nazwach?
    Nie, lecz taka możliwość może zostać udostępniona w przyszłości
Czyli wychodzi na to że to konto z założenia nie miało być odnalezione.


Teraz mam klika bardzo istotnych ułatwień:
* mam jedno konto „uniwersalne” (choć jedno jest macierzyste)
* mam jedno hasło do wszystkich kont
* w każdej chwili mogę się zalogować do dowolnego projektu (niestety tylko w ramach projektów Wikimedia), dzięki temu nie muszę się wielokrotnie rejestrować, a jest to o tyle istotne, że osoby bardzo pracowite wcześniej musiały takich rejestracji przejść naprawdę dużo...

Z ostatniej opcji, już skorzystałem i faktycznie wszystko działa – jak dla mnie „miodzio”.

O koncie uniwersalnym poczytać można w tym miejscu. Wszystkie osoby, które pragną przeprowadzić taką operację jak ja, powinny koniecznie najpierw zapoznać się z tymi informacjami bo w wielu przypadkach są one bardzo istotne.
Łączenie kont odbywa się po kliknięciu w ten link.


A właściwe można powiedzieć, że aż szkoda, że tak mało projektów jest wspólnych i tak mało kont można połączyć. Te konta bezpośrednio związane z Wikimedia to już coś, jednak ja mam jeszcze wiele do połączenia np. Atariki, Wikimapię itp. ...i niestety nic nie wskazuje na to że będzie to kiedykolwiek możliwe...

niedziela, 22 czerwca 2008

Kupiłem film „Coś” na DVD

Właśnie udało mi się upolować jeden z moich ulubionych filmów "Coś" (ang. The Thing), Johna Carpentera. Na film ten poluję już od jakiegoś czasu i cały czas staram się dostać jego oryginalne wydanie. Niestety teraz nie udało mi się zdobyć oryginalnego wydania, lecz jedynie „tanie”, czyli okrojone.
Korzystając z tej okazji zrobiłem sobie święto i po raz pierwszy chyba od kilku lat: usiadłem i obejrzałem sobie cały ten film od początku do końca (a zwykle nie mam czasu ani sił aby oglądać choćby najcenniejsze filmy z mojej kolekcji...).

Główne i jedyne menu filmu

Info o filmie z wikipedii: „Coś (tyt. oryg. ang. The Thing, inny tytuł: Rzecz), amerykański film science fiction z 1982 r., w reżyserii Johna Carpentera. Druga ekranizacja noweli Johna W. Campbella Who Goes There? z 1938 r. (pierwsza była The Thing from Another World Howarda Hawksa z 1951).”

Film ten od zawsze fascynował mnie swoją jakością wykonania. Posiada zaawansowane efekty wizualne pomimo tego, że jest filmem TAK starym (ledwo co powstały Gwiezdne Wojny!). Mamy tu wiele skomplikowanych (i wydumanych) kreatur, które nawet dziś po latach wyglądają całkiem przekonująco czyli realistycznie, co jest raczej niespotykane w tak starych filmach (!). Dodatkowo jest też wiele innych efektów, dla przykładu film Terminator 2 był sławny między innymi z efektu wygenerowanego komputerowo płynnego metalu, w filmie Coś mamy nieco podobną scenę, w której ożywa krew (czyli mamy ruchomą ciecz ale innego koloru), z tą różnicą że nie jest to komputerowo osiągnięte oraz powstało 10 lat wcześniej...

Dość szybko film przedostał się do socjalistycznej Polski, która była szczelnie chroniona przed wszelkim „zgniłym” wpływem zachodnich kultur (w tym filmów). Mniej więcej od tego okresu okazało się że w Polsce znajduje się już całkiem pokaźna ilość filmów na pirackich kasetach VHS (a nawet byli tacy co niemal przemysłowo dodawali do nich polski dubbing).
Film ten oczywiście mogli oglądać najbardziej zamożni na osiedlach (zwykle mieli kogoś z rodziny za zachodnią granicą), dlatego użyczali swoje możliwości wszelkim znajomym i właściwie wszyscy na osiedlu wiedzieli kto i jakie filmy posiada:) Z drugiej strony krążyły jakieś nieprawdopodobne historie o filmach, które nie nigdy nie istniały (np. Gwiezdne Wojny: Zemsta Jedi itp.), ale wtedy nie było gdzie tego sprawdzić...

Taki film jak Coś robił nieprawdopodobne wrażenie na widzach, przypomnę że w TV wtedy były jedynie dwa kanały telewizyjne i nadawały program, który absolutnie nie nadawał się do oglądania przez człowieka rozumnego. Odzwierciedla to tekst z kabaretu Tey (B. Smoleń): dają nam dwa programy, jeden dla idiotów, a drugi dla rolników...
W kinach wtedy puszczano również filmy te, które dopuściła cenzura i to zwykle z kilkuletnim opóźnieniem. Dlatego należy sobie wyobrazić jakim wrażeniem było obejrzenie TAKIEGO filmu w tamtych czasach, jeszcze mając świadomość, że robi się coś... nielegalnego...


Płyta, którą kupiłem zawiera jedynie film i to zgrany na płytce typu DVD-5, co oznacza, że jest to płytka jednowarstwowa (jedynie 4,21 GB danych) co oczywiście musi się odbić na jakości filmu. Jednak mimo wszystko jakość filmu jest zupełnie zadowalająca, jak na tego typu wydanie (porównuję tu szczególnie z innymi tanimi filmami DVD, które często są dużo nowsze od „cosia”, a mimo to reprezentują jakość nie do zaakceptowania...).

Oryginalne (sporo droższe) wydanie DVD tego filmu posiada jakieś ponoć fantastyczne materiały dodatkowe, dlatego jednak mimo wszystko będę musiał je sobie kiedyś kupić (aktualna oferta na allegro). Powoli zaczynam się zachowywać jak rasowy kolekcjoner, który skupuje wszystkie wydania filmów :-D ;-)
Niemniej jednak to tanie wydanie polecam wszystkim tym, którzy po prostu chcą sobie obejrzeć ten interesujący i pełen akcji film.

Na allegro znalazłem info o owych dodatkach:
    Materiały dodatkowe:
    realizacja filmu dokumentalnego "Coś" Johna Carpentera: terror przybiera kształty, komentarz do filmu z udziałem reżysera i Kurta Russella, tło archiwum produkcji, zdjęcia produkcyjne obsady, szkice produkcyjne i scenopis obrazkowy, lokalizacja planu, dokumentacja produkcji, sceny nieudane, uwagi produkcyjne, po produkcji, zwiastun kinowy, menu muzyczne, obsada i twórcy filmu

Ciekawostką tego wydania, które kupiłem jest to, że ta płyta DVD wprowadza w błąd program Nero InfoTool, który do tej pory działał mi bez najmniejszych problemów, otóż okazuje się że wg wspomnianego programu materiał jest: NTSC 4:3, Mpeg 1 (!), 720,480, gdy to zobaczyłem byłem załamany, bo wiedziałem, że jakość obrazu i dźwięku będzie fatalna (jak w VCD)... jednak do takiej jakości nie pasowała owa rozdzielczość. Mimo wszystko programy: PowerDVD oraz Media Player Classic odtworzyły mi ten film bez najmniejszych problemów. Okazało się że jest to jednak: Mpeg2 we wspomnianej rozdzielczości (+ dźwięk DD 2.0) oraz na szczęście obraz jednak jest panoramiczny.

Płyta znajduje się w tzw. dużym pudełku DVD, a zapłaciłem za nią jedynie 7 zł – myślę że jest to dobra cena (pewnie na niejednym straganie kosztuje więcej), bo poza dodatkami „oryginalnego” wydania to nic jej nie brakuje.
To wydanie (z "NAJ POLECA") obecnie jest do dostania na allegro po 10 zł z kosztami wysyłki.

piątek, 20 czerwca 2008

Doctor Who w TVP1

W TVP1 puszczają tzw. Doctora Who w najnowszej edycji z 2005 roku. Emitowane są po dwa odcinki w soboty po godzinie 24:00. Muszę przyznać, że ta klasyczna seria jest mi kompletnie nieznana (tak jak zapewne wielu ludziom w Polsce), choć jakiś czas temu widziałem kilka starych odcinków tej serii (na kanale Tele 5) i była dla mnie dość męcząca (charakterystyczne niskobudżetowe efekty specjalne), choć jako wielbiciel s-f chętnie sobie kiedyś pooglądam.

Warto dodać kilka ciekawostek, gdyż w Polsce mało kto wie, że seria Dr Who ma niemałe osiągnięcia, a oto wybrane z nich (z pl.wikipedia):
* Doctor Who widnieje w Księdze Rekordów Guinness'a jako najdłuższy serial science fiction na świecie (prześcignął nawet serialową wersję Star Treka liczącą 726 odcinków) i na stałe wpisał się do kultury brytyjskiej. Wszystkich sezonów jest 27!
* Charakterystyczne dla serialu jest tworzenie pomysłowych i niskobudżetowych efektów specjalnych, zwłaszcza na początku działających raczej dzięki wyobraźni widzów, a także nowatorskie wykorzystanie elektronicznej muzyki (oryginalnym producentem był BBC Radiophonic Workshop).
* W Wielkiej Brytanii i poza nią, serial ten zyskał miano kultowego i wywarł wpływ na przyszłe angielskie seriale telewizyjne, wiele z nich nawiązywało do serii Doktora. Serial zdobył uznanie krytyków i widzów jako jeden z najlepszych brytyjskich programów telewizyjnych, a w 2006 r. otrzymał od Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych nagrodę za najlepszy serial.
* Obecnie na BBC emitowane są dwa spin offy serialu, zatytułowane: Torchwood oraz The Sarah Jane Adventures (emisja w Polsce). Doktor zagościł też w innych mediach i doczekał się wielu parodii.


Co ciekawe kiedyś w głębokich czasach socjalistycznych (koniec lat 70.) w Telewizji Polskiej wyemitowano, dwa odcinki (niekanoniczne) Doctora Who: "Dr Who i Dalekowie" i "Dalekowie na Ziemi", co ciekawe pomimo tego, że miałem wtedy kilka lat, do dziś pamiętam, że te filmy wtedy nadawano, a nawet jakieś przebłyski akcji i pewnych scen. Właściwie do teraz nie miałem pojęcia co to za filmy były i bardzo się chciałem tego dowiedzieć. Dzięki wikipedii się w końcu dowiedziałem:)
Dla wyjaśnienia dodam, że ówcześnie w Polsce był tylko JEDEN (!!!) kanał telewizyjny, a widzowie nie byli zbyt często traktowani takimi perełkami jak np. podobny ZAGRANICZNY film s-f. Dlatego wtedy było to wydarzenie na skalę kraju i być może dlatego również ja to pamiętam po tylu latach. Oto filmowi Dalekowie:


Rekonstrukcja Daleka przez fanów serialu

Obecna seria, którą można zobaczyć w TVP jest znacznie bardziej rozwinięta i dopracowana, co prawda nie oglądam od początku bo widziałem jedynie kilka odcinków, jednak to co widziałem wywarło na mnie zupełnie pozytywne wrażenie (choć cały czas czuć tego dawnego Dr Who). Dlatego wszystkim bardzo polecam tę serię filmów – oby nas nie zawiodła!:)


Update:
Krytyczne spojrzenie na serial znajduje się w poście pt. Naiwny Doktor Who ? (VIII 2009).

czwartek, 19 czerwca 2008

Mozilla – internetowy rekord Guinessa ?

Twórcy Firefoxa 3 zakończyli właśnie Download Day 2008 po udostępnieniu finalnej, najnowszej wersji owej przeglądarki, równocześnie chcąc pobić rekord świata w ściąganiu tego programu w ciągu 24 godzin.

Rekord ten najprawdopodobniej zostanie uznany, gdyż w ciągu jednej doby ściągnięto ów program (na całym świecie) 11 425 456 razy ! Co oznacza 83 terabajty pobranych danych i transfer na poziomie 20 Gb/s. Polska znajduje się na 11 miejscu osiągając 242 649 pobrań (sam ściągnąłem dwie wersje tej przeglądarki – dla win i lin).

Bardzo ciekawe są pozostałe wyniki osiągnięte przez inne kraje, np. jak się okazuje np. Egipt jest najprawdopodobniej bardzo mało zinternetowany...
Więcej informacji na stronce Dzień pobrania 2008 (Uwaga! dziś w 2012 roku link nie jest już aktualny).


Update z 1:42 20 VI 2008:
Okazuje się że wielkości te jeszcze wzrosły: wszystkich pobrań jest teraz: 12 576 040, natomiast nasz kraj ma: 304 630 !:)

Na wspomnianej stronce można otrzymać spersonalizowany certyfikat, a wygląda on np. tak:


Update z 1:33 21 VI 2008:
Dziś mamy już: 14 443 369 wszystkich pobrań, a w Polsce: 349 487
Wyniki stają się coraz ciekawsze :)

Update z 20:15, 22 VI 2008:
Ogólny wynik: 16 553 364 pobrań, Polska: 417 291 !:) USA: 4 635 885, czekamy na więcej :)

Update z 24 VI 2008, godz. 16:00 – 18:00:
Wczoraj w nocy zobaczyłem, że statystyki znów się powiększyły, jednak dziś gdy chciałem się upewnić jakie są (aby je tu opublikować) to okazało się że wszystkie wartości są... zerowe:

Widocznie zwykle mam szczęście do odnajdywania właśnie tych najciekawszych momentów :-P :-)

Update z 24:18, 25 VI 2008:
Dane już się pojawiły i zostały ponownie zaktualizowane: wszystkich pobrań jest: 19 723 854, natomiast naszych jest już: 514 664 !

Update z 19:22, 28 VI 2008:
Obecnie wszystkich pobrań mamy: 24 097 017, w Polsce: 662 456.

Update:
Udało się ustanowić Rekord Świata w liczbie pobrań programu komputerowego w ciągu 24 godzin. Między 18:16 UTC, dnia 17 czerwca 2008 roku, a 18:16 UTC, dnia następnego 8 002 530 osób pobrało Firefoksa 3.
Na wspomnianej stronce jest obecnie 28 340 281 pobrań w tym w Polsce 799 448.

Odnośnie spostrzeżeń Dak, warto się zastanowić nad niektórymi wynikami: czy faktycznie znikoma ilość pobrań w stosunku do powierzchni kraju pokazuje jej rozwój informatyczny oraz inny ?
Tak jak się okazało (dane z 13 VII 2008), że Korea północna ma 0, ale już południowa ma 148 tys. Dalej w Azji mamy np. Bhutan z oszałamiającym wynikiem 224 pobrań !:):) Jeśli chodzi o powierzchnię tego kraju to wiele mniejszych państw w innych częściach świata ma dużo lepsze wyniki (np. Angola w Afryce ma 1 339).
Afryka: wiele niewielkich kropek (wysp) ma bardzo małe wyniki, ale nie jest to regułą, wystarczy spojrzeć na Mauritius z wynikiem 5 256. Inne podobne mają np. kilkanaście (np. archipelag Komory 12).
Innym przykładem jest wyspa Timor Wschodni z klasycznym 0:)

Jeśli chodzi o kontynent afrykański to do mniejszych wyników zaliczyć można: Botswana 958, znacznie mniejsze Malawi 528 oraz gigantyczna przy nich Demokratyczna Republika Konga 307, Somalia 60, Kongo 56 a sąsiedni o podobnej powierzchni Gabon ma 513. Maleńka Gwinea Równikowa 106, nieco większe Togo 370, jeszcze większa jest Liberia z 53 oraz Sierra Leone 79. Natomiast maleńka Gwinea Bissau 19, a maleńka Gambia 265.
Bardzo słabo zinternetowana jest Sahara Zachodnia z wynikiem 0.
Niewielkie wyniki osiągnęły jedne z większych (jeśli chodzi o powierzchnię) kraje tego kontynetu: Niger 138, Mali 513 oraz Czad 34.
Dwa "mikroskopijne" kraje: Burundia 136, ale już sąsiednia Rwanda ma 714.
Obok Somalii znajdują się np. maleńkie Dżibuti z 220 oraz znacznie większa Erytrea 50.

Jeśli chodzi o Ameryki to bardzo słaby wynik osiągnęła Kanada z 790 tys. przy sąsiednich Stanach Zjednoczonych z wynikiem 7,7 miliona. Niewielki Meksyk to 328 tys. Natomiast maleńki Salwador ma 9 310, kilka razy większa Kostaryka ma 32 256.
Niewielkie wyspy Haiti ma 696, ale znacznie mniejsza Jamajka ma 10 335.

Niewielkie, wręcz mikroskopijne wysepki: Brytyjskie Wyspy Dziewicze: 201, Anguilla 170, Montserrat 15 oraz niewielka Antigua i Barbuda mają wspólnie 1 433, dużo większa Gwadelupa 187. Niewielkie: Dominika 511, Martynika 66 (która jest nieco większa) oraz znacznie mniejsze Saint Lucia 1 093. Malutka Grenada 785. Największa tu wyspa (+ jedna mała) to Trinidad i Tobago z 9 958.
Jedna z większych wysp znacznie oddalona to Aruba 1 480.

Na kontynencie południowym najmniejsze wyniki mają: Gujana 935, Surinam 679 i Gujana Francuska z 0 (wszystkie trzy są dość niewielkie w stosunku do sąsiadów). Znacznie większa od tych trzech razem większych Boliwia ma 10 tys. Podobnie Paragwaj 9 285 i Urugwaj 9 046.
Na południu znajdują się dwie niewielkie wysepki tzw. Falklandy z wynikiem 23.

Co ciekawe Grenlandia osiągnęła wynik 482 co wprawia mnie w zdumienie :) Jak Oni łączą się z internetem ? U nas w Polsce było kiedyś kiepsko bo TPSA nie dawało zezwoleń, potem kiepsko i drogo łączyło, ale zwykle modem było w co wsadzić, jednak w co oni ten kabelek wsadzają ?:)

Ufff... starczy tego - i tak nikt tego nie przeczyta:)

środa, 18 czerwca 2008

Microsoft w czyjej skórze ?

Wszystko wskazuje na to że Microsoft aktualnie powraca do swoich starych sprawdzonych technik atakowania konkurencji. Mianowicie jak czytamy np. w serwisie dobreprogramy, Microsoft stał się sponsorem Open Source Census – co dla niewtajemniczonych dodam, że Microsoft i Open Source to dwa skrajne punkty przedziałki, które nie raz ukazywały dużą wrogość do siebie nawzajem.

Firma została platynowym sponsorem co oznacza, że wydała dużo pieniędzy i chce mieć dużo „do powiedzenia” tu gdzie zainwestowała. A to zgodne z wcześniejszymi odnotowanymi w historii posunięciami tej firmy (mowa o wykupowaniu i niszczeniu firm) oznacza, że wyciągnęła: działa, czołgi i lotniskowce ;-)

Konkluzją redaktorów wspomnianego serwisu jest:
    Interoperacyjność i wsparcie klientów to jedno, ale jest też druga strona medalu - niektórzy obserwatorzy uważają, że Microsoft jest zwyczajnie zainteresowany danymi o użyciu Open Source w firmach biorących udział w projekcie. Oprócz oprogramowania na Linuksie zbierane są także dane o systemach Windows, co może pozwolić Microsoftowi sprawdzić, gdzie traci na rzecz wolnego oprogramowania i gdzie musi zaatakować, by przekonać firmy do swoich produktów.
Tu można przeczytać, więcej na ten temat, szczególnie zachęcam do zapoznania się z przeróżnymi ciekawymi komentarzami internautów.


Aby nie być gołosłownym przytoczę kilka faktów z historii.

„Bill Gates zobaczył w roku 1981 wczesny prototyp komputera Macintosh opracowywanego wtedy przez Steve Jobsa” (za pl.wikipedia „Historia systemów Microsoft Windows”), co spowodowało, że zapragnął napisać podobny system (czyli dzisiejszy system Microsoft Windows).

Przez następne lata wielki Bill próbował napisać podobny system, ale mówiąc krótko nie szło mu to kompletnie (bo przez następne ~10 lat system nie nadawał się właściwe do niczego, a jego konkurencja w postaci Apple, Atari i Commodore rosła w siłę). Wielu specjalistów uważa, że Microsoft nie był w latach 80. wstanie przeskoczyć programistycznej bariery w tworzeniu podobnego oprogramowania (opartego np. o przesyłanie komunikatów itp.). Dlatego Microsoft użył bardzo ciekawego posunięcia, mianowicie dążył do zawarcia umowy z Apple, która miała spowodować wspólny rozwój i szeroko zakrojoną współpracę, jednak jak tylko Apple udostępniło mu swoje materiały (chodziło o model komputera znanego jako Macintosh), to Bill G. odwrócił się „plecami” i tyle go widzieli...
Dlatego do dziś ów człowiek często jest nazywany złodziejem, a system Windows również ma podobną reputację...
Wynika to z tego że specjaliści twierdzą, że gdyby nie to posunięcie Microsoftu to pewnie nigdy system ten nie stałby się pełnoprawnym systemem (oraz produktem), a pozostałby jedynie prostą nakładką o niezwykle powolnej i ograniczonej funkcjonalności.

Pudełko systemu Microsoft Windows 1.0 (1985)

Odpowiedz na to była prosta, jak czytamy w wikipedii: „Wersja Windows 2.03, zawierająca nieco ikon przywodzących na myśl styl komputerów Macintosh, pojawiła się w styczniu 1988. 17 marca 1988 firma Apple wytoczyła proces firmom Microsoft i Hewlett-Packard, zarzucając im naruszenie posiadanych przez siebie praw autorskich do systemu operacyjnego komputerów Macintosh.”

Ów proces trwał bardzo długo i stanowił zaporę w rozwoju produktów firmy Microsoft. Dopiero po zakończeniu procesów wszyscy wiedzieli na czym stoją i rozpoczęła się intensywna ekspansja owej firmy (np. inwestycje niespotykanych kwot w promocje Windows 95 itp.). Z perspektywy czasu można powiedzieć, że Apple zdecydowanie przegrało procesy, gdyż sukces Microsoftu był przegraną wszystkich pozostałych firm w tym Apple, które było (i jest) niemal kompletnie na łasce Billa G.

Można się również spotkać z informacjami jakoby Bill Gates interesował się w tamtym okresie również systemami z komputerów Atari oraz Amiga – podobno cały czas wzorował się na nich, a nawet stosował reverse engineering. Z tego powodu podobno miała też miejsce podobna sprawa sądowa pomiędzy Atari a Microsoft. Jednak trudno mi jest się wypowiadać o wiarygodności podobnych informacji.


Ta i inne historie, powodują, że jak Microsoft się za bardzo interesuje jakąś firmą (szczególnie znacznie mniejszą), to nie oznacza to dla niej nic dobrego.

Jednak z oprogramowaniem Open Source sytuacja jest zupełnie inna, bo nie ma jakiejś konkretnej firmy produkującej np. Linuksa lub Gimpa, którą można przejąć. Microsoft z tym przedziwnym przeciwnikiem walczy od lat, ale ten ruch (z wczorajszych newsów) jawnie pokazuje, że jeżeli mógł coś z tym zrobić to właśnie, coś podobnego.


Info za: dobreprogramy.pl

wtorek, 17 czerwca 2008

Homeopatia nielegalna w Polsce

Właśnie zauważyłem, że internet obiegła informacja o tym że tzw. „Naczelna Rada Lekarska” (w Polsce) opublikowała nie danwo swoje stanowisko odnośnie leczenia w naszym kraju za pomocą leków homeopatycznych. Jest to tzw. „STANOWISKO Nr 7/08/V NACZELNEJ RADY LEKARSKIEJ z dnia 4 kwietnia 2008 r. w sprawie stosowania homeopatii i pokrewnych metod przez lekarzy i lekarzy dentystów oraz organizowania szkoleń w tych dziedzinach”. Czyli nastąpił koniec homeopatycznej „wolnej amerykanki” w Polsce.

Oto przygotowany przeze mnie wyciąg z tego dokumentu (pdf):
1. „Naczelna Rada Lekarska negatywnie ocenia zjawisko stosowania homeopatii i pokrewnych nienaukowych metod przez niektórych lekarzy (...)”
2. „Stale narasta liczba dowodów oraz przekonanie środowisk naukowych w medycynie, że homeopatię należy zaliczać do nienaukowych metod tzw. medycyny alternatywnej, która proponuje stosowanie bezwartościowych produktów o niezweryfikowanym naukowo działaniu.”
3. „Naczelna Rada Lekarska uważa, że działania takie stoją w sprzeczności z art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który mówi: „Lekarz nie może posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe, bezwartościowe lub niezweryfikowanymi naukowo (...)”, jak również ze stanowiskiem Naczelnej Rady Lekarskiej Nr 24-02-IV z dnia 8 listopada 2002 r. w sprawie tzw. medycyny alternatywnej.”
4. „Zapisy te zobowiązują Naczelną Radę Lekarską (...) nie tylko do przeciwstawiania się w/w tendencjom, ale również do popierania działań tych lekarzy (...) i organizacji lekarskich, których celem jest troska o zachowanie racjonalnego charakteru medycyny praktykowanej w naszym kraju oraz racjonalnego wydawania wydatkowania prywatnych i publicznych środków przeznaczonych na leczenie.”
5. Podpisano: sekretarz: Mariusz Janikowski oraz prezes: Konstanty Radziwiłł.
(Dokument dostępny w internecie w postaci PDF - do ściągnięcia np. z tego miejsca "Stanowisko Nr 7/08/V Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 4 kwietnia 2008 r." - dokument ten może niektórym mniej doświadczonym użytkownikom internetu sprawić kłopoty przy ściąganiu)

Od siebie mogę dodać, że przez pewien czas pracowałem w prywatnej klinice, w której mocno propagowano (i wciskano klientom) leki homeopatyczne. Nie mam żadnych bezpośrednich dowodów na ich skuteczność lub ich brak, jednak muszę przyznać, że osoby odpowiedzialne za część medyczną (ja nie mam wykształcenia ani zbytniej wiedzy ogólnej o medycynie), w sposób niemal bezkrytyczny negowały podstawowe zasady obowiązujące w nauce. Polecam szczególnie ten aspekt tematu (z pl.wikipedia):
    "(...) nie istnieje żadna spójna teoria naukowa, która wyjaśniałaby możliwość wpływu bardzo rozcieńczonych roztworów na układ odpornościowy lub jakiekolwiek procesy przebiegające w organizmie pacjenta. Leki homeopatyczne często praktycznie nie zawierają cząsteczek aktywnej leczniczo substancji i są z chemicznego punktu widzenia czystymi rozpuszczalnikami. Typowa, jednorazowa dawka leku homeopatycznego to ok. 1 μl). Zakładając, że wyjściowy roztwór substancji aktywnej, który homeopata dwadzieścia razy rozcieńczał w proporcji 1:100 (potencja 20C), miał stężenie 1 mol/l, okaże się, że w preparacie końcowym stężenie tej substancji wynosi 1/(10020) = 10-40 mol/l. W jednym mikrolitrze preparatu znajdzie się zatem średnio 10-6 • 10-40 = 10-46 moli substancji, czyli 10-46 • 6,022 • 1023 = 6,022 • 10-23 cząsteczek substancji leczniczej. Innymi słowy, szansa na spotkanie choćby jednej z nich w przyjętej dawce wynosi w przybliżeniu jak 1 do 1,66 • 1022 co oznacza 1 cząsteczkę leczniczą na 17 tryliardów dawek."
    [więcej na pl.wikipedia]
Następnie jednak spotkałem się z ciekawymi opiniami. Jako osoba pracująca zawodowo i naukowo w tej dziedzinie wciąż spotykam różnych ludzi, którzy zajmują się medycyną i np. od pewnego prezesa jednej z największych polskich firm dowiedziałem się, że w USA były niedawno badania (rozmowa z 2006 roku) zakrojone na niespotykaną dotąd skalę, które udowodniły, że leki te są kompletnie bezwartościowe.
Czyli mówimy tu o zagrożeniu odsunięcia pacjentów od konwencjonalnej medycyny, czyli od jedynego sprawdzonego mechanizmu, który może pomóc chorym...

Innym razem poznałem pewnego człowieka, który współpracuje z różnymi szpitalami, klinikami i środkami badawczymi i powiedział mi że jego pacjent zszedł tylko dlatego że był w bardzo ciężkim stanie (zaawansowany nowotwór) ale lekarz przepisał mu leki homeopatyczne (a jak teraz powszechnie wiadomo – ich „moc ozdrawiająca” nie istnieje), które nie były w stanie utrzymać pacjenta przy życiu.
Dziś trudno gdybać czy ten chory bez kuracji homeopatycznej by przeżył czy też nie, jedno jest pewne spokojnie pociągnąłby on jeszcze jakiś czas, a od wprowadzenia owych leków (o ile dobrze pamiętam) przeżył jedynie tydzień lub dwa.
Bez względu na gdybanie, mamy tu przykład, że odstawienie konwencjonalnego leczenia może być śmiertelne.


Odniosę się jeszcze do punktu trzeciego, gdzie czytamy „ Lekarz nie może posługiwać się metodami (...) niezweryfikowanymi naukowo”. Szczerze mówiąc, jako osoba ceniąca dorobek naukowy oraz to co przyświeca wszystkim wielkim odkrywcom – ten zapis wyzwala we mnie pewien odruch dezaprobaty. Jest to właściwie jawne zapisanie nielegalności wszystkiego co jest (jeszcze) nieznane (z prawnego punktu widzenia jest to coś na kształt prawnego umocowania jakiejś grupy/instytucji i/lub monopolu). Jednak trzeba przyznać, że mocodawcom tego zapisu przyświecało tu ludzkie zdrowie i faktycznie nie można dopuścić aby ludzie chorzy byli tu traktowani jako pole testów (tak jak w tym wypadku, gdzie brak rezultatów pozytywnego wpływu leków).


Ten post został dodany do kategorii ekonomia – bo trzeba przyznać, że tak sprawne wprowadzenie leków homeopatycznych na nasz rynek (oraz światowy) wiąże się nieodzownie z dużymi pieniędzmi...


Naprawdę nieprawdopodobny jest amok, w jakim znajdowała się ostatnio medycyna w Polsce i na świecie. Z jednej strony wszyscy są ukierunkowani naukowo, racjonalnie itp. a z drugiej strony pojawiają się takie kwiatki, gdzie jakimiś tylnymi drzwiami wprowadza się istne czary, które nie mają nawet najmniejszego potwierdzenia w obecnym stanie nauki oraz (jak widać) brak jest dowodów (jakiegokolwiek) działania.

Podobnie oceniam szał „teorii ewolucji” (zwany też neodarwinizmem), szerzący się na świecie, gdzie za pewnik przyjmuje się najbardziej niedorzeczne (dosłownie wyssane z palca) teorie zwolenników, pomimo że jak to możemy przeczytać na wikipedii: teoria „(...) pozostała w zasadzie nieudowodniona” (o czym możemy poczytać w tym miejscu) – więc co to jest za świat nauki ?? Z jednej strony karci się wszystkich (np. tych od homeopatii) za to że są anaukowi, a z drugiej strony wystarczy włączyć TV aby nasłuchać się o teorii ewolucji jako: oczywistej, dowiedzionej i BAAARDZO naukowej...
Dla mnie jest to niepojęte jak biologia daje się tak łatwo wplątywać w podobne bajki (w końcu sednem nauki jest to aby jej nie łączyć z bajkami i nienaukowymi sympatiami zwolenników). No ale to jest właściwie temat na inny post...


Update 1:
* ciekawy tekst pt. "HOMEOPATIA - Największe oszustwo w dziejach medycyny ?" - tekst stary (2006 rok) pokazujący historię zagadnienia.


Update 2 z 19 VI:
Przypomniało mi się, że gdy pracowałem w owej homeopatycznej klinice nie byłem jeszcze świadomy tego czym są owe leki (bo jestem informatykiem). Gdy miałem profilaktycznie zażyć taki lek, dostałem takie oto polecenie: „Musi Pan koniecznie przed zażyciem wstrząsnąć butelką n razy, ale nie może być ani mniej ani więcej!” (wybaczcie nie pamiętam już ile razy miałem wstrząsać... właściwie od początku nie traktowałem tego poważnie ile to ma być razy...).

Powiedzmy sobie szczerze, całe pseudonaukowe podstawy funkcjonowania leków homeopatycznych są zupełnie irracjonalne, wręcz magiczne, jednak tu pojawia się element ścisły (matematyczny), w którym okazuje się że lek działa jedynie wtedy kiedy właściwą ilość razy się nim wstrząśnie !! To jest wprost nieprawdopodobne, że substancja która z naukowego punktu widzenia z gigantycznym prawdopodobieństwem nie zawiera żadnej cząstki aktywnej leczniczo, ujawnia swą moc dopiero po wstrząsach, które są ściśle określone (kto to sprawdził ?? jak dowiedziono ile to ma być razy ??).
Właściwie to... ja bym komuś wytłumaczył dokładnie jak ma wstrząsać skoro jest to takie ważne, a nie ile razy, bo przecież wstrząsać można na wiele sposobów !

Można tu zadać pytanie: czy w czasie tych wstrząsów to nie należy stać na jednej nodze i trzymać się lewą ręką za prawe ucho ?? ;-) :-)


Update 3 z 19 VI:
U mnie przed domem do dziś stoi wielka tablica ze strzałką i napisem: „Apteka homeopatyczna”, cóż... dla mnie jest to pomnik tego jak czary i zabobony mogą szybko i „z siłą wodospadu” ( :-D ) przeniknąć i na dobre zadomowić się w nauce, która z gusłami ma niewiele wspólnego...

czwartek, 12 czerwca 2008

Opis gry Archon

W ostatnich dniach na serwisie Atarionline.pl, pojawiła się pierwsza z trzech części opisu gier z serii Archon.

Czołówka gry Archon (z Atarionline.pl)

Dzięki pomysłowi Sikora, zawiązałem spółkę pisarską z Urborgiem, którego znam jedynie z netu. Spółka ta pracuje od jakiegoś czasu bardzo owocnie i powstał dość duży i w mojej ocenie interesujący materiał. Tak się jakoś złożyło, że jednego dnia (dzięki Sikorowi) staliśmy się ekspertami od tej serii gier i wręcz dwoimy się i troimy aby sprostać tym wymaganiom.

Dwie następne części, które mam nadzieję pojawią się już niebawem (ale czasu brak :-( ), są znacznie bardziej rozbudowane niż owa części pierwsza – oraz są też znacznie bardziej interesujące:)
Dlatego zapraszam wszystkich zainteresowanych do wspomnianego serwisu:)

Tu są: news na Atari.online.pl oraz tekst omawiający pierwszą część gry Archon.

Mój wcześniejszy tekst na tym serwisie: „The last starfighter”.

poniedziałek, 9 czerwca 2008

Elektroniczne urządzenia muzyczne - wykład

Mój uczeń Adam (student PJWSTK) właśnie przesłał mi informację o gościnnym wykładzie, który ma się odbyć jutro na jego uczelni. Gościem będzie prof. Joseph Timoney z National University of Ireland, Maynooth. Tematem wykładu będzie ogólnie pojęte przetwarzanie dźwięku cyfrowego, jego historia itp.

Oto część z informacji jakie otrzymałem:
1. The history of electronic devices for musical sound

    a) How sounds are created using subtractive synthesis, FM synthesis, sampling and physical modeling
    b) What do effects such as chorus, flanging and distortion do
    c) What is a vocoder

2. Signal processing for synthesizers
3. How to create digital oscillators that sound good

    a) How can digital filters be designed for sound synthesis applications
    b) How do samplers work and why most modern electronic instruments essentially are samplers
    c) What is physical modeling and why are waveguides important

4. Signal processing for effects and vocoding
5. How can I implement an algorithm to emulate a distortion effects unit on a guitar sound

    a) How do I design algorithms for effects such as chorus, flanger and phaser
    b) How do I use filters to implement a Vocoder


Prelekcja odbędzie się w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych we wtorek 10 czerwca 2008 w godzinach: 13:30 - 15:00 (sala 130) oraz 15:15 - 16:45 (sala 130).

Serdecznie wszystkich zapraszam na ten interesujący wykład, w którym również postaram się uczestniczyć.

Windows 2000/XP/2003 i duże dyski (48bit LBA)

Walczyłem ostatnio wraz z Dak z instalacją systemu Windows 2000 server, na komputerze wyposażonym w dwa dyski EIDE 320 GB i 400 GB.

Problem polega na tym, że zarówno Windows 2000 jak i Windows XP są na tyle stare, że nie widzą prawidłowo tak dużych dysków, a jest to o tyle szkodliwe, że bardzo łatwo można sobie usunąć z dysku inne partycje lub systemy operacyjne (dlatego nie należy ruszać partycji z poziomu tych instalek!).

Ja przystąpiłem do instalacji Windows 2000 server na dysku 400 GB i zaraz instalator poinformował mnie że widzi jedynie 130 Gb. Spróbowałem założyć małą partycję NTFS na ten system, niestety instalator sformatował mi cały dysk podczas instalacji (być może całe 400 GB – mimo że nie widzi ich bo tak się czasami zdarza). Jednak tak przygotowany dysk nie uruchomił się w drugiej części instalcji (w której skopiowane pliki na dysk miały zostać ostatecznie zainstalowane).

Dysk się nie uruchamiał, pojawiał się czarny ekran i nawet nie pojawiał się komunikat BIOSu, że „nie ma dysku bootowalnego” itp. Nie wiedząc z początku o co chodzi, uruchomiłem procedurę ratunkową z płyty instalacyjnej Windows 2000. Niestety nic to nie dało (jak twierdził „naprawiacz”, system nie jest do odratowania, trzeba zainstalować ponownie).

Następnie w linuksie (który prawidłowo rozpoznaje duże dyski twarde), przekonałem się że wszystkie partycje z dysku zostały usunięte przez instalator, a partycja NTFS faktycznie jednak została utworzona. Dlatego usunąłem całość i utworzyłem jedną partycję NTFS, na której następnie przeprowadziłem kolejną instalację systemu Windows 2000.

Tym razem wszystko się udało, system się zainstalował uruchomił itp. Rozpocząłem instalację podstawowych elementów, takich jak karta graficzna, dźwiękowa, Service Pack 4 itp. Po zainstalowaniu okazało się, że system nadal nie widzi prawidłowo dysków, co było o tyle kłopotliwe, że na drugim dysku znajdowały się aplikacje do zainstalowania, a żadna partycja z tego dysku nie była widoczna. A wyglądało to tak:


Jak widać, pojawił się w systemie zagadkowy dysk F:\ o pojemność 128 GB, który błędnie reprezentuje dysk, który faktycznie ma wiele partycji i linuksowych i windowsowych. Widocznie gdy system Windows nieprawidłowo rozpoznaje wielkości dużych dysków to objawia się to właśnie w taki sposób (co jest wyraźnym znakiem aby nic nie ruszać z dyskami). O podobnym problemie w Windows 98 można przeczytać w tym miejscu.

Okazało się że pomimo zainstalowania w systemie SP 4, ten nadal nie widzi dysków 48 bitowych. Aby temu zaradzić, Dak wynalazł taki oto program: "reg_48bit_lba.exe" (do ściągnięcia ze strony Seagate), który uaktywnia ten tryb w windows (także Windows XP/2003).

Instalacja "reg_48bit_lba.exe" wygląda w ten sposób:


Po zainstalowaniu tego programu oraz restarcie systemu Windows (ugh...), nastała wielka i wszechobecna jasność :D

Dlatego na przyszłość, radzę wszystkim aby nie manipulować dyskami i partycjami z poziomu instalatora (na płytce CD) systemów Windows 2000/XP/2003 (podobno Win XP z SP 1 lub 2 widzi duże dyski), bo można stracić inną zawartość dysku/ów oraz po zainstalowaniu systemu jak widać zainstalowanie najnowszego SP (tu 4), nadal nie rozwiązuje problemu.

Dzięki Dak za wszystkie rady i poświęcony czas!:)

sobota, 7 czerwca 2008

Mam bankomat na środku jezdni :)

Ostatnio na stronie mBanku szukałem najbliższego (taniego) bankomatu. Okazało się że jest tego do wyboru bardzo dużo. Jednak zaintrygował mnie obok taki napis „Zobacz na mapie”...

Mam to do siebie, że zwykle klikam właśnie tam gdzie właśnie „powinienem” kliknąć i zobaczyć coś ciekawego :)
Na początku gdy spojrzałem na mapę wszystko wyglądało całkiem dobrze, czytelnie i wyraźnie – od razu wiedziałem gdzie się mój bankomat znajduje. Jednak gdy powiększyłem podgląd okazało się że:


... czyli mój bankomat jest na środku jezdni:)

Tu właśnie ujawnia się przewaga rozwiązań typu Web 2.0 (o których wspominałem np. w tym miejscu: pl i en wikipedia), bo jeśli to zgłoszę do mBanku to pewnie mnie oleją, natomiast gdyby istniała możliwość edycji tych danych dla każdego to okazałoby się, że szybko ktoś by to poprawił.

piątek, 6 czerwca 2008

„wikia Search” - nowa era wyszukiwarek ?

Od jakiegoś czasu mam konto na nowej wyszukiwarce funkcjonującej na zasadzie „wiki” (co jest określane mianem Web 2.0) nazywanej „wikia Search”.

Pomimo tego, że obecnie użyteczność tej wyszukiwarki jest raczej niedostateczna – to zrobiło się ostatnio w necie dość głośno o niej. Niektórzy internauci nawet zaznaczają, że jest to zwiastun nowej ery wyszukiwarek.

Czy faktycznie ? Trudno mi powiedzieć, ale moim zdaniem pomysł jest przedni i nie mam nic przeciwko aby wyszukiwarka ta stała się kiedyś jedną z najistotniejszych lub może nawet wiodącą (co na razie brzmi jak mrzonka).

Niemniej jednak zapraszam w te oto miejsca gdzie można się czegoś dowiedzieć:
* Transparency, Community, Privacy, and Quality
* Wikia Search's unique set of tools.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Prelekcje planowane na lipiec 2008

Zgłosił się właśnie do mnie Yako z propozycją, abym zaprezentował swoje prelekcje na nadchodzącym konwencie organizowanym przez stowarzyszenie Outlander wraz z Avangarda. Impreza będzie miała miejsce 4-6 lipca 2008 (piątek-niedziela) w Zespole Szkół nr 37 im. Agnieszki Osieckiej przy al. Stanów Zjednoczonych 24 w Warszawie.

A jakie to będą tematy ? Jeszcze nie wiem co się załapie do programu, ale rozmawialiśmy głównie odnośnie dwuczęściowej prelekcji dotyczącej pierwszych gier 3D:


    * „Historia komputerowych gier 3D przez pryzmat firm ATARI i LUCASFILM” część I (ponad 230 slajdów)
    * „Historia komputerowych gier 3D przez pryzmat firm ATARI i LUCASFILM” część II (ponad 91 slajdów + prezentacje gier wraz z możliwością pogrania:))

    Ten punkt programu odbędzie się w piątek 4-tego, o godzinie 14:00 w sali P1.
Część pierwsza omawia moment powstania rynku gier komputerowych oraz historię jego dalszego rozwoju. Wiele tematów dotyczy ogólnie multimediów i pojawiają się tam takie zagadnienia jak: pionierskie osiągnięcia, historia rozwoju multimedialnych komputerów domowych oraz konsol, demoscena, firmy: Atari, Commodore, Apple, Lucasfilm (oraz LucasArts), Microsoft oraz wiele innych :)
W części drugiej szczegółowo analizowane jest powstawanie kolejnych gier na komputery domowe oraz automaty (arcade). Wnikamy w generowanie i wyświetlanie grafiki 3D, tworzenie gier, zdobywanie rynku przez gry oraz wiele innych. Istnieje również możliwość pogrania w owe gry :)

Indiana Jones - 1985 Lucasfilm & Atari (wersja z Atari ST)


Inną prelekcją, którą zwykle prezentuję jest:

    * „Zemsta... na widzach” (ponad 260 slajdów)

Która dotyczy głównie III epizodu Gwiezdnych Wojen, który jest rozdzielany przeze mnie na części pierwsze ;-)


Niebawem pojawią się informacje odnośnie party na stronce Avangarda 2008.

Serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych tematem na ów konwent. Gdy będę miał więcej informacji będę je oczywiście zamieszczał :)

Linkowanie w en.wiki i pl.wiki

W ostatnim czasie głośno się zrobiło dzięki analizie linków w en.wiki dokonanej przez Stephena Dolana.


Jak czytamy za dobrymiprogramami:

    „(en)Wikipedia posiada 2 301 486 artykułów, które są połączone za pomocą 55 550 003 linków. 190 006 haseł jest niezlinkowanych. Hasłem, z którego najłatwiej jest się doklikać do innych jest "2007". Średnio potrzeba wykonać 3,45 kliknięcia aby dostać się ze strony o roku ubiegłym do każdej z pozostałych 2 111 479.” [więcej tutaj]


Trzeba przyznać, że angielskojęzyczna wikipedia to potęga. O ile pl.wikipedia ma problemy z tym aby pozbyć się stubów to w en.wiki redaktorzy dzielą zbyt długie teksty na mniejsze...

A jak wygląda sytuacja w pl.wikipedia ? Wszystkich artykułów mamy 506 tys. a ilość wszystkich linków nie jest mi znana. Najczęściej linkowanym hasłem jest „Wikipedia:Zalążek artykułu” z wynikiem 148 876 linków co dobitnie świadczy o tym o czym wcześniej wspomniałem...
Następnym hasłem jest „Polska” z 82 942 linkami oraz trzecie miejsce 2005 (rok) z 78 384 linkami, czyli w stosunku do en.wiki jesteśmy opóźnieni w rozwoju o dwa lata... ;-)

Tu jest pełna lista linków w pl.wiki. Muszę przyznać, że analiza tych danych daje wiele do myślenia odnośnie tego czym jest obecnie polska wikipedia. Nawiasem mówiąc myślę, że takie dane są znacznie bardziej miarodajne niż jakiekolwiek badanie opinii publicznej – o czym ostatnio wspominałem, że jestem bardzo krytycznie do takich wyników nastawiony.

O tym jak to wiele jest do zrobienia na pl.wiki wspominałem też w tym miejscu: "Polska wikipedia ma 500 000 haseł".

Chłodzenie karty graficznej

Kupiłem ostatnio kartę GIGABYTE GeForce 7600GS, która posiada chłodzenie pasywne. Jednak wszystko wskazuje na to że nie jest to wystarczające rozwiązanie. Karta u mnie grzeje się nieprawdopodobnie – na takim poziomie jaki osiągała wcześniejsza moja karta, która miała uszkodzone chłodzenie aktywne...

Zgodnie z testami jakie przeprowadziłem w systemie linuks rdzeń karty przy braku obciążenia osiąga około 80 stopni C. Aż strach pomyśleć co to by było jakbym sobie przez np. 10 godzin grał w jakąś bardzo zaawansowaną grę 3D !

Mój uczeń Paweł, kupił sobie taką kartę graficzną (też z pasywnym chłodzeniem) kilka miesięcy temu i ostrzegł mnie, że jego karta się bardzo przegrzewa i że już coś poszło (może pamięć) bo pojawiają mu się na ekranie jakieś artefakty...

Dlatego wczoraj kupiłem sobie akasa air extractor, czyli właśnie rozwiązanie, które służy do takich problemów, a wygląda to tak:

(z Google Grafika)

Jak widać jest to taka konstrukcja, którą się montuje obok karty graficznej, a ta kieruje strumień rozgrzanego powietrza za komputer.

Wydałem na giełdzie komputerowej 35 zł i jestem zadowolony z tego rozwiązania. Z tyłu faktycznie wydobywa się mocny strumień powietrza i jest on dość ciepły. Ów wiatraczek nie jest zbudowany z typowych „śmigieł” lecz z żeberek tworzących okrąg.

Co ciekawe nic takiego (żadnej z firm) nie jest obecnie dostępne na allegro... (choć nie szukałem bardzo uparcie).

Oto osiągi tego rozwiązania:

Czyli widoczny jest tu skok z ~80 do 62 przy komputerze właściwie nieobciążonym (choć działającym w x.org 3D). Te 20 stopni jest dla mnie wartościowym wynikiem ale zbyt małym, zastanawiam się jeszcze nad zamontowaniem wiatraczka, który będzie kierował mocny strumień powietrza w kierunku karty, a ten będzie (mam taką nadzieję) wysysany przez rozwiązanie akasa'y.

„Nasza klasa” w allegro :)

Właśnie udało mi się namierzyć w serwisie allegro.pl, mego starego znajomego niejakiego Mariusza K. Jak widać w serwisie allegro.pl również można znaleźć swoich znajomych (choć nie z klasy :P). Ów kolega w 2003 roku zorganizował wraz z Sikorem party w Koceranach. Prosił mnie niegdyś abym się z nim po party skontaktował, ale niestety jego e-mail nie był już aktualny (serwer padł ??).

Jednak teraz po latach udało się skontaktować, Mariusz zaprosił mnie wraz z kolegami do siebie bo chce się pochwalić swym SADEM ! a jest to aż 40 komputerów firmy Apple !:)

Wpadniemy na pewno !:)

Apple Macintosh IIfx (z Wikimedia Commons)


Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...