sobota, 31 grudnia 2011

Noworoczny weekend w TV

W ten Noworoczny weekend polecam Wam szczególnie:

1. Dziś o 16:00 na kanale Cartoon Network odbyła się premiera filmu "Star Wars: Padawańskie widmo", czyli animacji w klimacie LEGO. Jutro można zobaczyć ten film o godzinie 9:05, choć nie jest to najlepsza pora na nowy rok;)

2. Dziś o 23:50 i jutro o 20:05 na kanale TVN7 (niestety z reklamami :/ ) będzie wyemitowany film "Raport mniejszości" (na podstawie powieści Philipa K. Dicka).

Raport jest to absolutnie obowiązkowa lektura dla każdego nawet jeśli nie jest miłośnikiem SF, gdyż jest to uniwersalna bardzo interesująca treść z bardzo fajnie opracowaną intrygą. Z jednej strony jest to szybkie, ostre kino z drugiej skłania do głębokich refleksji o życiu, przyszłości naszych poczynań czyli zadowoli każdego intelektualistę;) Polecam!

piątek, 30 grudnia 2011

Rozpad złota ?

    Pytanie z zakresu fizyki:

    Co się stanie ze złotem gdy pozostawi się je na otwartym powietrzu ?




    Ulotni się.


czwartek, 29 grudnia 2011

Kinternational Karate na YT

International Karate (znana też jako World Karate Championship) to jedna z najfajniejszych gier lat 80, w czasach mojego dzieciństwa była dla mnie niezwykła, mimo że nie lubiłem gier sportowych. Tu mamy całkiem nowy filmik YT, gdzie widzimy tę grę na emulatorze C64 + coś na literę "K":


Kinternational Karate by Skate & Joker

Filmik prezentujący projekt Kinect4C64 podesłany przez Neuroupa - dzięki!

wtorek, 27 grudnia 2011

Co robi Henryk Chmielewski rankiem?

W 2003 roku Henryk Jerzy Chmielewski autor komiksów Tytus Romek i A'tomek, udzielił wywiadu ze względu na fakt, że obchodził 80 urodziny. Czytamy w nim między innymi:
    (...) Po przebudzeniu się o czwartej rano, biczuję się kaktusami, co uodparnia mnie na cały dzień na słuchanie różnych plotek, głupot, dziennikarskich tanich sensacji, krytyk oraz na kąsanie komarów. A także sprzyja zachowaniu zimnej krwi (36,6 'C w uchu, mierzone wieczorem przed umuzykalnieniem).

    Źr. Tytus Romek i A'tomek - Złota księga Przygód III, II 2003, wyd. Prószyński i S-ka.

Jak widać nie tylko ja mam dość głupoty i dziennikarskich tanich sensacji. Zdaje się, że rozpocznę praktykowanie biczowania kaktusami;)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

Życzę Wam udanych, spokojnych, zdrowych Świąt oraz wszelkiej pomyślności, abyście Święta spędzili pogodnie z tymi których kochacie najbardziej.
Wykorzystajcie wolny czas i sięgnijcie po swoje dawno zapomniane hobby, zobaczcie ile Wam sprawia przyjemności!

Christmas tree

Dziękuję Wam bardzo serdecznie za życzenia, które do mnie nadesłaliście!
(w tym roku przodują SMSy - ciekawe dlaczego?)

czwartek, 22 grudnia 2011

Elektronika w prezencie

Ostatnio wiele pisałem o świątecznych ciekawostkach jakie można znaleźć w naszych sklepach/aukcjach (1, 2 i 3), jednak dziś opiszę Wam coś co zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie.

Chodzi o duży zestaw dla dzieci do nauki elektroniki (tu aukcje), składający się z dużej ilości podstawowych części, które znajdują się na podstawkach, które można łatwo ze sobą łączyć na różne sposoby. Zgodnie z opisem pudełka za ~200 zł kupujemy możliwość wykonania 1200 eksperymentów.

Dostępne są też mniejsze zestawy z tej serii:
- motorówka
- samochód
oba za 35 zł + k.w.

Zestawy te są też dostępne w sklepach, ja go spotkałem np. w hipermarkecie E. Leclerc i uważam że jest to fantastyczny prezent dla dziecka. Jedyny mankament to fakt, że na pudełku (tym dużym) opis jest (technicznie) uszkodzony i dlatego trudno się to czyta bez podśmiewania się z tego:P


Konkurencyjną ofertą skierowaną (chyba) do starszych dzieci jest ten zestaw, który co prawda zawiera układ scalony, ale elementy te nie znajdują się na takich podstawkach.

środa, 21 grudnia 2011

LEGO MILLENNIUM FALCON - na Allegro

Mamy teraz gorący okres świąteczny, prezenty kupujemy jakbyśmy się parzyli w ukropie, a poczta nie wyrabia z ilością przesyłek (ja na kuriera czekam od piątku). Wykorzystując ten czas wiele osób wystawiło aukcje po dokładnym przejrzeniu swoich zakamarków, dzięki temu pojawiają się aukcje unikalne, których zwykle próżno szukać, jeśli chodzi o ich różnorodność oraz ceny.

Tym drugim przykładem jest aukcja, którą chcę Wam dzisiaj zaprezentować, to wspaniały pojazd, bardzo dużych rozmiarów (84 cm x 56 cm x 21 cm - co w przypadku klocków LEGO nie jest częste), a zobaczyć możemy go na aukcji: LEGO SW 10179 MILLENNIUM FALCON - MEGA RARYTAS, zestaw z tzw. "ULTIMATE SERIES COLLECTOR'S".

Przedmiot został wystawiony do licytacji oraz na "Kup Teraz!". Szybko pojawiło się aż 13 licytujących, którzy wywindowali cenę z 1 310,00 zł do aż 2 550,00 zł. Początkowo dostępna była cena Kup Teraz, która wynosiła 3 300,00 zł, a trzeba przyznać, że za 10 kg klocków Star Wars (ponad 5 tys. elementów) to i tak nie jest wygórowana.

Sprzedający podaje w treści opisu aukcji:
    BARDZO RZADKI CENA NOWEGO OSIĄGA POZIOM 10.000 ZŁ
...czego efektem jest to że aukcja miała 5960 wyświetleń.

I faktycznie obok Gwiazdy Śmierci jest to jeden z najbardziej imponujących zestawów, zdecydowanie skierowany do dorosłych (kolekcjonerów), gdyż dzieci mogą mieć poważny problem ze złożeniem modelu składającego się z takiej ilości klocków, nie mówiąc o możliwości jego udźwignięcia;)


Update 26 XII:
Aukcja się już dawno skończyła, a oglądalność aukcji cały czas wzrasta, obecnie wynosi 6009 wyświetleń. Update: Nie podkreśliłem, że jest to największy zestaw LEGO w historii, oto co czytamy o tym zestawie w Bibliotece Ossus (coś jak Wikipedia):
    Największym zestawem klocków LEGO jest 10179 Ultimate Collectors Series Millennium Falcon znajduje się w nim pochodzący ze świata Gwiezdnych wojen Millennium Falcon. Składa się on z 5195 elementów. Sama instrukcja składania waży prawie dwa kilogramy. Model po złożeniu ma rozmiary 84 cm x 56 cm x 21 cm.

niedziela, 11 grudnia 2011

Problemem unii są jej rządy

Wczoraj w TV emitowana była Angela Merkel (Wikipedia), która jak zwykle zamiast np. naszego premiera (bo mamy prezydencję) lub Przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya (Wikipedia) wypowiadała się w imieniu całej UE.

Oprócz zwykłych tłumaczeń związanych z przyjętymi ustaleniami powiedziała (cytat z pamięci), że obecnie trzeba ratować to co jest efektem (kryzys) ich błędów z wcześniejszych lat (czyli błędów UE). To dalece posunięta samokrytyka, jak na obłudnych nic nie wartych polityków to aż należy tu szukać drugiego dna. Ja tego robić nie będę, ale sięgnę daleko do pamięci i zrobię konfrontację obecnego stanu z tym co politycy faktycznie mówili jeszcze kilka lat temu (czyli jest to najgorszy horror dla polityków - rozliczanie).

Po pierwsze w Polsce przed referendum akcesyjnym do UE miała miejsce duża kampania medialna promująca naszą obecność w UE jako rzecz absolutnie naturalną. I oczywiście konsekwencji z tego co wtedy mówili do nas celebryci z billboardów nie będę wyciągał bo oni tylko recytowali bezmyślnie (mam nadzieję) co im kazano, choć pewnie dzieci np. Edyty Górniak, Michała Żebrowskiego i innych nie będą z nich dumne, że brali udział w propagandzie, czyli manipulacji społeczeństwem (Wikipedia: propaganda, inżynieria społeczna, manipulacja). A manipulacja była wtedy tak daleko posunięta, że np. w mainstreamowych mediach prawie kompletnie wyłączono wypowiedzi osób, które miały do powiedzenia coś mądrzejszego od frazesów obecnych wtedy w reklamach lub nie daj boże, że ta finansowa unia jest niedobra.

Czym nas wtedy zwodzono ? Doskonale pamiętam, że głównie karmiono nas zupełnie nierealistycznymi oraz z sufitu wziętymi hasełkami, frazesami i ideologicznymi bzdurami, które ukazywały UE jako twór niezwykle wrażliwy, wręcz uduchowiony będący kwintesencją równości zróżnicowanych narodów Europy. Jak z tą jednością i równością to widzimy to teraz doskonale. Choćby widać to w faktach opisanych w pierwszym akapicie, gdy z jakieś dziwnej przyczyny dwójka Merkozy jest najważniejsza w całej UE. Brak jedności jest też dobrze widoczny (i jeszcze będzie), gdyż stoimy w obliczu kryzysu totalnego, a to jest najlepszy tester jedności i solidarności.

Przykładowo wtedy politycy SLD, powtarzali na okrągło jedno: szybko wchodźmy do UE bo będziemy wtedy tacy światowi. W ich mniemaniu przejawem tego miało być to, że po otwarciu granic nasza młodzież się rozpierzchnie po całej Europie, co jak zakładali jest ich celem oraz zbawieniem dla naszego kraju. Było to tak nagminnie powtarzane, że nie odbyła się chyba żadna rozmowa i debata w mass mediach, w której nie poruszono by tego tematu.
Jakie są dziś tego efekty nie będę przypominał, powiem tylko tyle: spróbujcie dziś jakiegoś polityka SLD zapytać dlaczego ta emigracja miała być dla naszego narodu takim złotem oraz dlaczego tak tego wtedy chcieli :D

Inni politycy wmawiali nam z mass mediów, że UE jest taka nowoczesna, taka bogata i tak rewelacyjna, że musimy się z nią łączyć. Jasne, łączenie się krajów w Europie, przymierza (różnego rodzaju) to dobra rzecz, jednak pytanie: kto z kim, po co i na jakich zasadach (a problem Merkoziego wskazuje dobitnie, że zasady były mętne lub kłamliwe).
I o dziwo wynik referendum ledwo co przesądził o naszym przystąpieniu, jednak propaganda zrobiła swoje (np. jak już kiedyś pisałem, prasa europejska rozpisywała się o gigantycznej korupcji w Brukseli, ale u nas była totalna cisza na ten temat). Zdecydowana większość społeczeństwa może niechętnie (jak wskazują wyniki referendum), ale jednak była za naszą asymilacją. Z moich rozmów wynikało wtedy, że przykładowo Polacy chcieli wtedy oddać się we władanie gryzipiórków z UE, nawet pomimo tego, że my jako naród nie cierpimy biurokracji. No ale trzeba przyznać, że o gigantycznej biurokracji w UE przeciętny Polak z mass mediów się nic dowiedzieć nie mógł, a powinien ! Powinien np. być wtedy edukowany o tym jakie chore i gigantyczne tony zaświadczeń będzie musiał złożyć petent aby coś tam otrzymać - dziś to już wiemy.
Ale nadal nie wiemy (ci dziennikarze to w ogóle coś robią ?!?!), że tylko w Polsce są tak chore wymogi. W innych krajach były one odrębnie negocjowane i są drastycznie inne (co już wtedy ukazywało, że Polska wchodzi do UE nie jako pełnoprawny udziałowiec, ale jako zbędny balast Merkoziego).

Jeśliby kogoś na ulicy zapytać wtedy o to czy powinniśmy wejść do UE większość nie potrafiłaby zapewne podać choćby jednego rozsądnego (niezaczerpniętego z mediów) argumentu, ale że jednak jest na TAK. To typowy przykład efektów manipulacji mediów, gdy karmi się widza/słuchacza tym co chce usłyszeć i ten się na coś godzi. W naszym przypadku nowoczesna i postępowa UE była marzeniem bo niestety nasze społeczeństwo ma kompleks niższości, więc to był idealny argument aby przekonać masy za pomocą np. celebrytów.

Społeczeństwo było za, a politycy nie tylko byli za oni mając w perspektywie pensje europejskie (wiemy dziś, że to aż 34200 zł miesięcznie + bonusy), wprost wychodzili z siebie aby przekonać ludzi, że UE jest postępowe i jedynie słuszne. Wspominałem już o wielkiej zalecie emigracji, ale warto przypomnieć, że nasz sejm jest niezwykle opieszały i zwykle nic się tam nie dzieje, ale gdy okazało się że społeczeństwo w referendum może nie powiedzieć TAK to nawet zastanawiano się nad zwiększeniem swobody w głosowaniu (dwa dni na głosowanie itp.). Czyli o dziwo naszym politykom raptem zaczęło zależeć na tym, abyśmy (my społeczeństwo Polskie) mieli pełniejszą swobodę wyboru (większą demokrację). Jak wcześniej rozstrzygały się dla nas istotne sprawy to jakoś im to nie przyszło do głowy, a już szczególnie żeby takie zmiany pospiesznie uchwalać przed referendum :-(
Jeszcze dalej poszli politycy UE (którym kasa zbyt głośno brzęczała przed oczami) i zmusili kraj, aby ten rozpisał referendum ponownie bo osiągnięty wynik był "niewłaściwy". To będzie omawiane (do końca istnienia naszej cywilizacji) na uczelniach całego świata, jako jawny przykład manipulacji wolnością i prawem do głosu: głosujemy do skutku, aż przegłosujemy słuszną sprawę :-/

Czyli jednym słowem nasi politycy wtedy przekonywali nas, że ta wspólnota jest panaceum na wszystko, że to postęp w każdej materii i że absolutnie nie ma innej alternatywy (bo nie będą mogli pobierać europejskich diet). Jednak dziś ze słów Angeli Merkel jasno wynika, że europosłowie i cały aparat Brukseli to takie same patałachy jak nasi politycy i jedyne co potrafią zrobić to rozgardiasz i żyć ponad stan.

Takim dobitnym przykładem bezmyślności i braku kompetencji naszych polityków (będącym echem właśnie tej retoryki "nie ma innej alternatywy") jest poprzednia kadencja rządu PO-PSL gdzie premier zapewniał prawie przez całą kadencję, że jedyne co Polska powinna zrobić i co rozwiąże nasze wszelkie (dosłownie !) problemy jest wejście do strefy euro - pomimo tego że już wtedy wszyscy widzieli, że euro ma poważne problemy, a pisałem o tym np. już w lutym 2009:
    Wcześniej gdy było już doskonale wiadomo, że kryzys dotknął również Polskę (mówiły o tym wszystkie serwisy ekonomiczne) premier zapewniał jak cytuję „kryzysu nie ma”. Po jakimś czasie stwierdził, że jednak jest. Natomiast wczoraj powiedział, że „kryzys jest na pewno większy niż ktokolwiek się spodziewał” oraz „Jak dodał, rozmiary i głębokość tego kryzysu "są zaskakujące dla wszystkich bez wyjątku"” (wp.pl). „Ktokolwiek” ?? „Wszystkich bez wyjątku” ?? Po raz kolejny na tym blogu mówię otwarcie: mnie się mogli zapytać ! Ja bym im powiedział ! :D :D (...)

Czyli podsumowując politycy, którzy przez całe ostatnie ~10 lat wmawiali nam, że EU to dla nas "kraj mlekiem i miodem płynący", faktycznie niekompetentnie bredzili oraz celowo wprowadzali nas w błąd (co dziś jawnie mówi do nas Angela Merkel, że niejako będziemy płacić za wcześniejsze błędy EU) - bo czy warto wierzyć temu co nie zdaje sobie sprawy że wchodzimy do struktury, która faktycznie chyli się ku upadkowi a mimo to zachęca nas w sposób że nie ma innego wyjścia, że to jedyna droga do luksusu?

Chciałoby się powiedzieć uczył Marcin Marcina...

Piszę to bo cały czas jest wiele osób, które mimo wszystko bezgranicznie wierzą temu co mówią politycy (nie będę podawał już tutaj przykładów np. anonimowych komentarzy choćby z mojego bloga).

Więc może jednak warto się zastanowić nad tym co mówią do nas z TV ?


Update:
Inny przykład powyższego zagadnienia odnośnie mass mediów, gdzie czytamy:
    (...) ukazuje jak bezwartościowe są informacje przekazywane nam przez dziennikarzy, publicystów w mass mediach, jak mało się z nich dowiadujemy o faktycznych celach politycznych czy prowadzonych działaniach.
    (...)
    Często spotykam ludzi, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że bezdennie wierzą w to co im powiedzą w wiadomościach (...)

środa, 7 grudnia 2011

Szachy STAR WARS w sklepach

W Empiku niedawno wprowadzono do sprzedaży całkiem ciekawe szachy stylizowane na walkę z Gwiezdnych Wojen. Cały zestaw planszy i dość dużych, i dość ładnych figurek kosztuje 129,99 zł i o dziwo jest to cena bardzo niska. Okazuje się, że identyczne zestawy na Allegro zwykle kosztują około 180-200 zł.


Update:
Ostatnio pisałem o kolekcji ubrań i bielizny z motywami z klasycznych filmów SF, widać coraz wyraźniej, że świąteczny okres sprzyja pojawianiu się coraz ciekawszych rzeczy w sklepach (jak nigdy dotąd).


Update marzec:
W Empikach mieli spore ilości szachów, ale obecnie chyba już wszystkie wyprzedali. Nie sprawdzałem wszystkich Empików w Warszawie, ale jeśli jeszcze się gdzieś jakiś egzemplarz uchował to raczej jest to mało prawdopodobne.

czwartek, 1 grudnia 2011

Śmierć Zdenka Milera autora Krecika

Jak informuje nas Sikor, wczoraj zmarł Zdeněk Miler (ur. 21 lutego 1921 w Kladnie, zm. 30 listopada 2011 w Novej Vsi pod Pleší) czeski reżyser, scenarzysta i rysownik. Twórca 70. filmów animowanych, w tym sławę przyniósł mu Krecik (Wikipedia), którego uwielbiają dzieci na całym świecie - w tym kiedyś ja;)

Krecik - Ogród Bajek w MiędzygórzuKrecik - Ogród Bajek w Międzygórzu

O powstaniu filmu w Wikipedii czytamy:
    W latach pięćdziesiątych dostał zadanie stworzenia edukacyjnego filmu o tym jak powstaje płótno. Ponieważ nie spodobał mu się otrzymany scenariusz (który zawierał same opisy maszyn, technologii itd.), zdecydował, że scenariusz napisze sam, a przez cały film dzieci prowadzić będzie jakieś sympatyczne zwierzątko, któremu dzieci będą wierzyć. Wówczas powstał Krecik. Prace nad nad filmem animowanym „Jak Krecik dostał nowe spodenki” trwały dwa lata i powiodły się. (...)
Wcześniej nawet nie wiedziałem, że Krecik to miał być film, którego celem było przybliżenie dzieciom np. technologii.

Oto jedna z ciekawostek jakie można znaleźć w Wikipedii: maskotka Krecika 19-centymetrowej wielkości poleciała w kosmos z załogą promu Endeavour w jego ostatnią misję STS-134.


Zdeněk Miler otrzymał wiele nagród w tym pierwszą doceniającą Krecika już 1956 roku na festiwalu w Wenecji, gdzie otrzymał nagrodę Weneckiego Lwa. Niebawem otrzymał też nagrodę na festiwalu w Montevideo. W 2006 roku został odznaczony Medalem Za zasługi I stopnia.


Dzięki Sikor za info!

PZPN - Nietykalni, skamieniałe zło


Kombi - Nietykalni, skamieniałe zło

    Kim też są, że mają nas za nic
    Przecież ból ich zrodził ten sam
    Jaki znak na niebie zastali
    Że teraz nie chcą go znać

    Kim też są, że wierzą w swe męstwo
    I od lat cytują swój mit
    Kto im dał tę wiarę w zwycięstwo
    No i nauczył, jak żyć

    Ref.
    Nietykalni żyją pośród nas
    Nietykalni oszukują czas
    Nietykalni ciągle jeszcze są
    Nietykalni, skamieniałe zło

    Nie od dziś ze światem skłóceni
    Myślą, że to ich wybrał los
    Wiedzą, jak nie chodzić po ziemi
    Jak obok być cały czas

    Kryją się za ścianą pozorów
    Każdy z nich uników zna sto
    Ale nikt nie sprawdził na pewno
    Jak blisko czasem na dno

    Ref.
    Nietykalni żyją pośród nas...


Słowa: Waldemar Tkaczyk

środa, 30 listopada 2011

Klasyka filmu SF w sklepach Reserved

Ostatnio całkiem przypadkiem odkryłem bardzo ciekawą, limitowaną kolekcję ubrań dostępną w sklepach Reserved (kolekcja jesień zima). Znaleźć w niej można głownie motywy z Gwiezdnych Wojen, ale też innych klasycznych filmów.

Z Star Wars dostępne są koszulki z wieloma wzorami, w tym np. w mojej ocenie jedną z najciekawszych jest ta koszulka. Ceny są przystępne, jakość ubrań dobra przyczepić się jedynie można do nadruków na koszulkach, który z bliska jest słaby, a w przypadku powyższej koszulki niestety nadruk nie jest biały, lecz lekko kremowy, a w niektórych egz. nawet mocno. W mojej ocenie to duży feler bo sam pomysł koszulki jest rewelacyjny.
Następną opcją są koszulki bez grafik, a jedynie z logiem STAR WARS.

Do różnego rodzaju koszulek, dodać należy (jednorodne) dresy itp. i piżamy. Jest też kolekcja bokserek, które są całkiem figlarne - coś specjalnie dla jakieś Lei czy innej Amidali - powinny się skusić;)
Mamy tu faktycznie miłe w noszeniu bokserki z napisem "STAR WARS" (białe lub czarne) lub ze szkicowaną postacią Boby Fetta - to też łakomy kąsek dla gorących zabaw z wybranką;)

Dla prawdziwych miłośników filmu bardzo istotne jest to, że koszulki odnoszą się do starej, klasycznej trylogii Gwiezdnych Wojen, a nie nowej lub co gorsza do obecnego serialu.

Znaczną część tej niezwykłej kolekcji można zobaczyć w tym miejscu (na stronie nie ma możliwości zamawiania).


Dodatkowo poza Gwiezdnymi Wojnami znaleźć tam można koszulkę np. Terminatora, Rambo III i innych filmów w tym z kreskówek. Obecnie motywy z Terminatora i Rambo są już chyba wszędzie wyprzedane.

Około 3 tygodnie temu zapewniał mnie sprzedawca, że kolekcja zostanie wyprzedana w kilka tygodni, co świadczy o tempie sprzedaży. Jednak teraz w sklepach pojawiła się nowa porcja, gdyż wcześniejszy rzut w całej stolicy został wyprzedany. Poinformował mnie, że najprawdopodobniej w najbliższym czasie będą się pojawiać nowe wzory - co mnie szczególnie zainteresowało.


Ogólnie całą kolekcję oceniam bardzo dobrze (pomimo, że życzyłbym sobie lepszej jakości niektórych nadruków), sprzedaje się również bardzo dobrze, np. na ostatnim party Silly Venture koledzy byli poubierani w te koszulki i byli Oni z tego dumni;)
To właściwie jakiś nieprawdopodobny fail, że w kraju, w którym jest takie uwielbienie filmów SF, dopiero teraz wprowadzać taką fajną (tematycznie) kolekcję - o czym oni wcześniej myśleli, co chcieli sprzedawać to ja nie wiem, bo wcześniej aby mieć takie ubrania trzeba było kupować w necie i to za duże pieniądze.


Update 2 XII:
W warszawskich sklepach pojawił się nowy rzut wspomnianej kolekcji, dziś widziałem nawet koszulkę z Rambo.

wtorek, 29 listopada 2011

Jak to było/jest z tą matematyką ?

Jury podsyła nam następny ciekawy dokument z cyklu "Historia Matematyki" (ang. Story of Maths) cz. 1 pt. "Język Wszechświata", który zgodnie z opisem usera xbuttiex omawia:
    Podróż przez dzieje matematyki. Nazywana królową nauk, rozwijana przez ponad 30 tysięcy lat, ukształtowała świat, w którym żyjemy, w większym stopniu niż jakakolwiek inna dziedzina wiedzy.

    Narratorem i prowadzącym jest Marcus du Sautoy - jeden z najlepszych brytyjskich matematyków nowego pokolenia. (...)
Zapraszam:



Historia Matematyki - Polski Lektor odc. 1 (1/6) (Story of Maths - Polish Lector ep 1)

Wcześniej omawialiśmy między innymi film o fraktalach w tym poście.


Dzięki jury !

czwartek, 24 listopada 2011

Potwory made in Japan

...albo gdzie spotkać "Sikora"?

Jak donosi w tym tekście sam zainteresowany - w kinie Iluzjon (w Bibliotece Narodowej) odbywa się cykl filmów japońskich pod wspólnym tytułem "Nie tylko Kurosawa". Druga część cyklu - to "Potwory made in Japan". Jak się łatwo domysleć - jest to oczko w głowie atarowca - a w szczególności Sikora. W związku z tym Sikor poleca (zapewne wtedy można go będzie spotkać także w kinie):

4.XII; godz. 20.00 GODZILLA - pierwszy film z serii, prawdziwe arcydzieło, oryginalna wersja (nie zamerykanizowana, jak w polskim wydaniu DVD). Co ciekawe - w opisie mówią o 22 filmach z godzilla, zamiast o 28-iu.
8.XII; 20.00 UCIECZKA KING KONGA - King Kong walczy z swoim cybernetycznym przeciwnikiem (*bez Godzilli)
9.XII; 18.15 TERROR MECHAGODZILLI - czyli Godzilla, Mechagodzilla, King Cesar i kosmici ;P
10.XII; 18.00 INWAZJA POTWORÓW - co ciekawe, do tego filmu jest pewne nawiązanie w "Godzilla Final Wars" - fani wiedzą, o co chodzi
11.XII; 20.00 POWRÓT GODZILLI - wersja z 1999 roku, ze zmodyfikowanym potworem. Osobiście wolę tą z 1984 roku (też znane dwie wersje - zamerykanizowana i nie)
14.XII; 20.00 SZEROKOŚĆ GEOGRAFICZNA ZERO - jeden z ostatnich filmów Tsurabai, speca od efektów w oryginalnym "Godzilli". W sumie chyba oparty luźno na "Wyspie doktora Morreau... Polecam.
Więcej informacji na stronie: www.fn.org.pl - jest tam naprawdę wiele perełek, nie tylko z potworami. Szczerze polecam i - mam nadzieję - do zobaczenia.

Pozdrawiam,
Sikor

Szczecin GameShow 2011 edycja II

Już tylko jeden dzień pozostał do otwarcia targów szczecińskich. SGS 2k11 to bardzo ciekawa impreza skierowana do bardzo zróżnicowanych grup odbiorców. W mojej ocenie na poprzedniej edycji każdy znalazłby dla siebie coś ciekawego, a ja bawiłem się bardzo fajnie choć miałem wrażenie, że bawię się sam bo gigantyczne targi i jedne z najbardziej urozmaiconych atrakcji jakie widziałem do tej pory w PL świeciły pustkami - co jest dziwne.

Szczecin GameShow 2011 ed 1

Tym razem tradycyjnie będę wspierał stoisko ZTG (twórcy gier) oraz wygłoszę wykład o GameDevie i tematach pokrewnych.

Szczecin GameShow 2011 ed 1

Tak pół roku temu prezentowało się stoisko retro gier.

Szczecin GameShow 2011 ed 1


SGS 2k11 otwarte będzie od godz. 10-18 w dniach 25-27 listopada. W tej trzeciej już edycji targów zmieniono tym razem lokalizację na Galerię Turzyn – ul. Bohaterów Warszawy 40, bardzo jestem ciekawy jak się sprawdzi nowe miejsce oraz mam nadzieję nowa i lepsza odsłona SGS.

Szczecin GameShow 2011 ed 1

wtorek, 22 listopada 2011

Awaria HDD w nagrywarce DVD

Ledwo co minęło kilkadziesiąt dni od końca gwarancji, prawie nowa choć nieco zajeżdżona stacjonarna nagrywarka Panasonic serii DMR zrobiła mi bardzo dużą przykrość.

Chciałem tylko wyciąć reklamy z nagrania, a tu nagrywarka się na tym procesie zawiesiła, udało się ją tylko wyłączyć. Następnie podczas odtwarzania zawieszała się na tym fragmencie, uznałem że może coś się uszkodziło w pliku (choć nie powinno z wielu powodów) więc podjąłem decyzję o usunięciu tego pliku, niestety dopiero to było błędem :/

Początkowo wszystko wydawało się że wróciło do normy, dlatego nagrałem testowy około godzinny zapis w SP, proces ten zakończył się powodzeniem i nie było tu żadnych niepokojących symptomów. Niestety gdy odtwarzałem ten zapis, niby film był, jednak w pewnym momencie zauważyłem, że przewijając do przodu na ekranie pojawiają się linie oddzielające obrazy różnych scen (bez szumów i innych zakłóceń). Następnie zauważyłem że nie mogę cofnąć, co prawda pojawiają się cofające się zapętlone uszkodzone obrazy jednak wskaźnik czasu stoi i po uruchomieniu odtwarza się zapis z miejsca przerwania a nie przewijania :/
To jednak jeszcze nic, ostatecznie przekonałem się, że film został podzielony na części, które odtwarzane są w nieprawidłowej kolejności (czyli oglądamy najpierw zakończenie, a potem początek itp.). W jednej z tych części można przewijać do tyłu a w drugiej nie (tzn. można przewijać tylko co klatkę na pauzie, choć na ekranie widać czasami jakieś nieprawidłowości w ciągłości klatek zapisanego materiału itp.).

To był bardzo zły symptom nawet pomimo tego, że faktycznych uszkodzeń obrazu prawie nie znalazłem, a dźwięku kompletnie nie. Po przeskoczeniu do początku zapisanych filmów na HDD zobaczyłem to czego nie chciałem nigdy zobaczyć: pierwszy film miał miniaturkę przesuniętą w dół o pół wysokości, a do tego pochodziła ona z ostatniego testowego zapisu. To jeszcze nic, część z miniaturek znikła kompletnie ! :-( wraz z pojawiającymi się sporadycznie jakimiś ikonkami sugerującymi, że coś jest uszkodzone. Tych filmów się już nie dało odtworzyć, po raz pierwszy znajdując się w trybie przeglądu od razu wyskakiwałem z niego do sygnału TV.

Nie mogę rozwikłać zagadki wg. jakiego klucza poginęły zapisy (wraz z tytułami - więc nawet nie pamiętam co faktycznie zostało zniszczone). Jakimś fartem większość najistotniejszych zapisów i najbardziej nieosiągalnych pozostała, jednak na całej historii zapisów brakuje około połowy filmów więc nie miała znaczenia data zapisu, rozmiar i jakość raczej też.


Następnego dnia stan dysku jest bez zmian, filmy które zginęły dalej nie istnieją, a pozostałe na razie odtwarzają się jeszcze i to bezbłędnie (czasami jedynie potrafi mignąć na początku obraz z ostatniego zapisu testowego). Skoro tyle działa to uruchomiłem nagrywanie na płytkę aby ratować co się jeszcze da, choć nie mam żadnej gwarancji, że znajdująca się w tak ciężkim stanie nagrywarka będzie zdolna do poprawnego zapisu oraz finalizacji płyty.

Pojawił mi się też komunikat po włączeniu nagrywarki, że ostatni zapis był nieprawidłowy - sugerowało to zapis na płycie DVD, ale takiego nie robiłem więc świadczy to bardziej o HDD (i braku bardziej adekwatnego komunikatu w oprogramowaniu).

Sytuacja jest bardzo poważna, kiedyś udało mi się zdobyć bezpośredni numer do obsługi technicznej Panasonica (22 338 12 22), więc zadzwoniłem. Tam mi powiedzieli, że pierwszy raz słyszą o takim problemie, ale abym lepiej zgłosił się z tym do autoryzowanego serwisu, tak zrobiłem choć Ci za bardzo nie byli zainteresowani wysłuchaniem mnie oraz ew. pomocą, radą co robić jak ratować sprzęt i nagrania. Od razu chcieli zabrać sprzęt do sprawdzenia, zaznaczając że to faktycznie może być uszkodzenie dysku. Mi takie podejście się bardzo nie podoba, szczególnie że po przeczytaniu internetowych forów na całym świecie wszyscy odradzają oddawanie im sprzętu bo jest to drogie, a oni nie są zdolni do wielorakiej pomocy, której ja obecnie oczekuję.

Serwis powiedział mi, że wymiana HDD to koszt 550 zł + robocizna, to i tak niska cena bo w necie można przeczytać o 700, a nawet 1300 zł za wymianę dysku 80 GB (!!!). Zaszokowany ceną, zapytałem czy oni w ogóle mają takie dyski bo dyski tych rzędów pojemności właściwie zniknęły z rynku, na to usłyszałem że mają w magazynie wyselekcjonowane dyski i że je bez problemu wymienią. Tu zapytałem się (oczywiście w konkretnym celu) czy po dopłacie, której oczywiście nigdy bym nie dokonał bo jeszcze na głowę nie upadłem (!), mogą mi przy okazji wsadzić większy dysk ? W odpowiedzi o dziwo usłyszałem, że takiej możliwości nie ma, gdyż sprzęt nie będzie pracował z większym dyskiem - Oooo! to dopiero numer!
Kiedyś specjalnie śledziłem rozmiary dysków i oznaczenia kolejnych modeli z rodziny DMR i wychodziło z tego czarno na białym że wielkość dysku nie ma znaczenia, no chyba że producent faktycznie baaardzo chciał się narazić swoim klientom :-(

W serwisie powiedziano mi, że nie dysponują oprogramowaniem, które służy do odtwarzania uszkodzonych danych (!!!), początkowo zakładałem że uda mi się to zrobić za pomocą peceta, jednak to byłoby możliwe tylko wtedy gdyby zapis obywał się w jakimś znanym systemie plików. To następny powód, który kompletnie mnie odpycha od tego aby dawać im do ręki mój sprzęt.


Przeczytanie forów internetowych niewiele mi pomogło, jest tu wiele sprzecznych informacji i nie wiadomo, które są wartościowe, a które nie, które problemy wynikają z faktycznych ograniczeń sprzętowych, a które z tego że właśnie dana nagrywarka jest uszkodzona w całości a nie tylko jej dysk.
Z tego co się dowiedziałem, to np. to że wiele osób ma poważne problemy z tym aby do nagrywarki wsadzić inny dysk na własną rękę. Jest to zupełnie naturalne posunięcie, szczególnie, że po otwarciu obudowy wszystko jest jasne, a kupno dysku za 100 zł w internecie a 550 zł w serwisie to dwie różne sprawy szczególnie, że za 600 zł można już kupić używaną nagrywarkę tej samej, a nawet wyższej klasy.

Przy takiej operacji istotne jest to czy wmontowany dysk musi być tej samej firmy (tu jest to Samsung, choć ktoś pisał też o WD), musi być to ten sam model, musi być ten sam rozmiar (dziś prawie nieosiągalny, nie mówiąc o tym że zmienił się rodzaj dysków i obecnie dostępne są SATA a nie EIDE czyli ATA). Następne pytanie to jak ma być sformatowany taki dysk, jedni mówią że nie musi być a nagrywarka sobie go sformatuje inni wspominają, że musi być przekonwertowany na dysk dynamiczny, inni twierdzą że taka operacja nic nie daje. Jedno co jest pewne to że zapis danych w nagrywarkach DMR jest albo niskopoziomowy albo zgodnie z własnym systemem plików, gdyż nikomu nie udało się czegokolwiek oczytać w Windows i Linuksie.

Dlatego zupełnie nie wiem, czy taka operacja jest sensowna, bo jedni mówią, że po wymianie dysku (nawet wyjętego z innej nagrywarki) pojawia się komunikat HDD NG i nagrywarka się nie uruchamia lub oczekuje na firmware zapisany na płytce, a inni że to przebiega bez żadnych problemów. Co ciekawe wiele osób mówi, że do formatowania nowego dysku właśnie potrzebny jest taki firmware, bo jego część jest niezbędnie zapisywana na dysku bez czego nic się nie uruchomi. Oczywiście inni twierdzą, że nic takiego nie jest potrzebne wystarczy wsadzić nowy dysk, sformatować i wszystko będzie działać. Nic już nie wiem, a co gorsze to na FTP producenta nie znalazłem firmware'u do mojego modelu (tu adres).

Jeszcze inni piszą, że do nagrywarek można wsadzać dowolne dyski, ale ich rozmiar nie będzie widoczny jeśli są większe od tego co fabrycznie był montowany, inni twierdzą, że wielkość może być większa i mniejsza. Fakt jest taki, że jedna z tych wersji pokrywa się z tym co powiedzieli mi w serwisie, że nie da się wsadzić większego dysku - czyli można wstępnie założyć że to właśnie jest prawdą.
W jeszcze innym miejscu ktoś napisał, że od modeli EH50-55 nagrywarki już widzą większe dyski, a te wcześniejsze tylko taki z jakim był sprzęt sprzedawany.

Ktoś jeszcze inny, mówi o jakimś sprzedawcy, który potrafi przygotować tak dysk aby dowolny mógł działać i że może do niego dać info na priva. Jednak ta rozmowa miała miejsce kilka lat temu, adresy, linki internetowe oraz osoby często są już martwe (oczywiście osoby są martwe w necie lub pod tymi nickami :P).
Zainteresowany tym poszukałem w necie bo może faktycznie uda mi się dotrzeć do kogoś takiego, nawet jeśli zapłaciłbym mu 400 zł to było by to sporo taniej od serwisu co prawda autoryzowanego, ale od siedmiu boleści... właściwie od siedmiuset !
Niewiele znalazłem: nagrywarki są już pawie nieosiągalne, dyski tym bardziej, a sprzedawców HDD nie widać, choć może gdzieś są.


Pozostaje jeszcze pytanie o awaryjność nagrywarek Panasonic DMR... Z tego co czytałem wiele osób miało podobną sytuację jak ja czyli kilka miesięcy po wygaśnięciu gwarancji pada dysk. Różnica polega na tym, że nikt nie miał takich objawów jak ja, najczęściej nagrywarka się nie uruchamia, nie pokazuje obrazu i albo jest zapętlona w procedurze uruchamiania i wyłączania albo wyświetla komunikat błędu HDD, tu U99. W szerszych społecznościach internetowych użytkownicy pisali, że Pansonici są jeszcze dobre, bo przykładowo Philipsy psują się zaraz po kupieniu, jeden z internautów napisał, że już w 3 dni po zakupie.

Czy miałem jakieś sygnały sugerujące uszkodzenie ?
Ogólnie nagrywarka zachowywała się dobrze, nie było dziwnych zachowań oraz pracowała cicho. Jednak faktycznie coś się działo, kilka razy w wakacje wyłączyli mi prąd (bo robili jakieś przeglądy itp. a takie wyłączenia są często zabójcze dla sprzętu RTV), od tego czasu potrafiło mi się taki kilka razy zdarzyć, że nagrywarka przerywała ustawione nagrywanie (nie byłem tego świadkiem więc nie wiem co konkretnie się działo wtedy), a następnie po dojściu do siebie zaczynała nagrywanie ponownie (czyli jeden zapis miał dwa tytuły na dysku). Z racji mojej nieobecności myślałem, że ktoś po prostu wyłączył prąd. Jednak teraz wszystko wskazuje na to, że już wtedy miałem pierwsze symptomy, że pada dysk lub coś co steruje/zasila dysk.

Na amerykańskim forum ktoś napisał, że na ich rynku znalazły się nagrywarki, które mają stary firmware i że nie należy na nich wykonywać operacji dzielenia tytułu na części bo kończy się to permanentnym wyłączeniem urządzenia z komunikatem U99. Ponoć należy najpierw dokonać update softu.
Inną ciekawą informacją (choć nie związaną z tym tematem) było to, że model nagrywarki różniący się 5 jednostkami dokonuje tej operacji dwa razy dłużej (???):
    When I do a "Divide" on the DMR-E80H, it takes about 6 seconds. On the 85H, it takes almost 12 seconds - twice as long!

    źr. forums.afterdawn.com

Ufff...

Jest źle, a mi chyba nie pozostaje nic innego jak powiesić producenta za uszy i powieki, a następnie kupić nową nagrywarkę, można to uczynić już za 600, przez 900 zł do zwykłej ceny 1300 zł. W następnym kroku cierpliwie czekać w necie aż pojawi się jakiś podobny dysk ATA lub poszukać w zakamarkach u kolegów i sprawdzić czy samodzielna wymiana dysku faktycznie jest taka problematyczna.
Pozostaje tu taki problem, że w nagrywarce może być uszkodzony nie dysk, a jakiś podzespół na głównej płycie (z zasilaczem na czele). Wtedy wymiana dysku może się nie udać nie dlatego że jest to niemożliwe lecz dlatego że i tak nic z uszkodzonym sprzętem nie zadziała. Rozwiązaniem jest podesłanie sprzętu do serwisu aby sprawdzili czy wszystko jest sprawne z zastrzeżeniem aby wszystko naprawili (pewnie jakieś 200-300 zł za drobiazg), ale dysku nie wymieniali (bo cena !!!), jednak oni mogą być sprytni i "upewnić się" że my już żadnego dysku sami nie wsadzimy do tej nagrywarki...

Jak wszystko zawiedzie to nawet po całkowitym padnięciu dysku nadal działa nagrywarka płyt, czyli można nagrywać np. płytki DVD-RW, choć jeszcze mi się nie udało przeprowadzić na takiej płytce edycji pomimo tego, że w instrukcji jest napisane, że jest to możliwe.


Zawiłość tej sytuacji daje mi pewność, że czasy w jakich żyjemy są chore, jak widać nie tylko w polityce :-(


Update:
Z internetowych opisów dowiedziałem się też, że odpowiednimi kombinacjami klawiszy można osiągnąć różne ciekawe tryby lub operacje:
- "kombinacja klawiszy rec , open/close oraz ch ^ trzymane jednocześnie przez 5 sekund daje dostęp do kodów serwisowych i sprawdzania sprzętu". Problem jedynie w tym, że jeden z internautów pytał się jak z tego trybu wyjść, bo w żaden sposób nie mógł - więc ostrzegam lepiej lekkomyślnie tego nie robić !
- chyba istnieje też podobna kombinacja do przejścia do trybu testu urządzenia i ukrytych opcji, jednak też nie wiadomo czy można z tego trybu tak łatwo wyjść.
- ostatnią kombinacją jest wymuszone wyłączenie urządzenia, które ktoś nazwał resetem. Można tak zrobić po 10 sekundowym przytrzymaniu przycisku wyłączenia.

Źr. www.elektroda.pl.


Update:
Płytka się nagrała z finalizacją, co należy uznać za sukces, a może nawet cud;) Przejrzałem z dużą uwagą materiał jaki się nagrał i okazało się, że ogólnie wszystko jest ok. Jedynie w jednym miejscu gdzie była wycinana kiedyś reklama (w dłuższym nagraniu) pojawia się przez chwilę materiał jaki nagrywałem ostatnio testowo - cały czas mam takie problemy. Jednak mimo to sam materiał, który chciałem utrwalić zapisał się z czego się bardzo cieszę bo jest bardzo unikalny. W ostateczności można teraz tę płytkę zgrać do komputera lub do innej nagrywarki i wyciąć to co nagrało się nieprawidłowo.
Innym mankamentem jest zanik głosu na ułamek sekundy w jednym z dialogów, choć nie mogę być pewnym, że tak to się kiedyś nie zgrało z TV - nie pamiętam tego, ale raczej nie. W każdym razie przy takich problemach cały dźwięk mógł być w podobny sposób pocięty, a nie jest, więc nie jest źle;)

Nie pozostaje mi nic innego jak do czasu gdy dysk kompletnie nie padnie - zgrać co się jeszcze da (a przy awariach dysków nigdy nic nie wiadomo, z doświadczenia wiem że w ciągu kilku tygodni sytuacja może się ustabilizować na takim poziomie lub dysk może kompletnie paść i to nawet natychmiast).

Święty czy śnięty graal fizyki ?

Ostatnio obiegła świat informacja o opatentowaniu procesu zimnej fuzji (odkrywcy.pl), czyli świętego graala fizyki. Dzięki temu procesowi można pozyskiwać gigantyczne ilości energii (choć autor twierdzi, że na razie tylko małe) właściwie z niczego, czyli jest to prawie idealny zasilacz dla perpetuum mobile.

Zastosowania takiego źródła energii wykraczają daleko poza zwykłą konsumpcję prądu przez przeciętnego Kowalskiego, czy też cywilizację. Do tej pory o zimnej fuzji mogliśmy czytać w książkach SF lub była o tym mowa w (tych lepszych) filmach. Dlatego albo hipotetycznie istniejące lub w głowach pisarzy latające pojazdy między galaktykami były zasilane przez reaktory fuzyjne. Tu nie chodzi tylko o to, że obecnie takie podróże nie są możliwe z powodu gigantycznych odległości, ale chodzi o to aby statek mógł wytworzyć wystarczającą ilość energii do zakrzywienia rzeczywistości. Czyli przechodzimy tu ze skali Kowalskiego do skali kosmicznej, ze skali elektrowni do skali inżynierii planetarnej (ang. Planetary engineering).

Problem jedynie w tym, że trudno uwierzyć że ten graal został faktycznie osiągnięty, na razie zdania są tu podzielone, bo może to być kolejny hoax, odnośnie których polecam lekturę Mistyfikacja w Wikipedii. Właśnie w tym tekście zimna fuzja jest podawana jako przykład typowej naukowej mistyfikacji;)

Nauka (ta przez duże „N”) uczy pokory i niezwykłej cierpliwości, dlatego poczekamy zobaczymy;)


Update:
Zobacz też zimna fuzja w Wikipedii.

piątek, 18 listopada 2011

Powrót do korzeni

Wczoraj zrobiłem coś historycznego, odgrzebałem swój pierwszy komputer (oczywiście firmy Atari). To była wielka sentymentalna podróż, spędziłem przy nim wiele czasu w dzieciństwie (wiele nocy), bo wychodziłem z założenia (całkiem słusznego), że nie ma co tracić czasu na szkołę itp. skoro można ten czas spędzać znacznie bardziej produktywnie. Choć nieproduktywnie również bardzo chętnie spędzałem czas nad grami i demkami ;)

Przypomniało mi się to jakie to było niezwykłe doznanie, gdy w dzieciństwie nie mając swojego komputera szedłem do kolegi i uruchamialiśmy Atari - to było coś !
Naprawdę nie mogę sobie wyobrazić innej rzeczy, która dawałaby tyle satysfakcji. Myśl że zaraz uruchomimy komputer była niesamowita, to spotkanie z jakąś nieokiełznaną tajemnicą, wielka przygoda w której nie wiadomo co się za chwilę stanie - tak właśnie wtedy było !;)


Wraz z kolegą Marcinem, potrafiliśmy godzinami przepisywać programy z Bajtka w Basicu, a potem się okazywało że program ten i tak nie działa bo są w nim błędy ;) Graliśmy w Bruce Lee, Boulder Dasha, ale chyba największe wrażenie zrobiły na nas Amaurote oraz Starquake. Natomiast pierwszą grę jaką zobaczyłem na Atari u sąsiadów (Witka i Jaśka) to był Zorro, gra ta jakoś nie robiła na mnie wrażenia, gdyż jej grafika mi nie podchodziła (i wtedy, i dziś), natomiast byłem zaskoczony technicznymi osiągami: ta gra miała dźwięk podczas gry !
To było naprawdę coś niezwykłego - po moich wcześniejszych doświadczeniach z ZX Specturm 48, gdzie o ile grafika była znośna jak na tamte czasy, to dźwięk albo był nędzny, albo podczas gry rozlegała się cisza technicznych niemocy ;) Podobnie potem było z pecetami, te nawet wiele lat później świeciły ciszą i do zalet tego faktu nie można było zaliczyć;)


Atari po uruchomieniu po latach, świeci tym samym blaskiem, a właściwie najbardziej mnie cieszy, że jednak działa, bo po 25 latach ma prawo się zepsuć. Ale wszystko się dobrze skończyło, udało się skompletować dawną konfigurację (nawet joysticki działają!), teraz czas sprawdzić czy działają najstarsze kasety;)

Komputer ten sam, ale doznania z dzieciństwa są już nie do odtworzenia...

piątek, 4 listopada 2011

Commando - klasyka strzelanek automatowych

Całkiem niedawno ktoś dodał na YT, gameplay jednej z najbardziej niezwykłych strzelanek lat 80, czyli Commnado (Capcom, 1985). Gra wyróżniała się wtedy świetną grywalnością (niemal odkrywała gatunek), doskonałą jak na tamte czasy grafiką (3D przesłanianie obiektów gry) wymagającą palety 16bitowej oraz naprawdę bardzo udaną muzyką. Pamiętam doskonale jak właściciele salonów gier w latach 80. potrafili wyciszyć inne automaty, ten ustawić na max głośności co zamieniało automat w instrument muzyczny;)

Oto rozgrywka, ukazująca cała grę (potem jest to samo tylko trudniej):


Longplay - Commando - Arcade (...)

Warto podkreślić, że to co tu widzimy to niemal wirtuozeria, ten co gra świetnie zna grę (co łatwe nie jest), a takie wymiatanie na własne oczy trudno było kiedykolwiek zobaczyć. Wiem co mówię bo sam mam kłopot aby tę grę przejść;)
W tamtym czasie przeciętny gracz najczęściej nie potrafił przejść 1 etapu, maksymalnie dochodził do 2 lub rzadziej 3.

Powiedzmy otwarcie wtedy był to jeden z najtrudniejszych automatów i co ciekawe poziom trudności właśnie mobilizował do grania, bo mimo tak słabych osiągnięć cały czas automat był oblegany - po prostu miał w sobie to coś;)


Update:
Pod względem technicznym, automat był bardzo zaawansowany, wspomniana grafika robiła ważenie na posiadaczach wszelkich możliwych komputerów domowych. Wtedy była to bardzo kolorowa grafika, zaawansowana i graficznie i technologicznie. Niezwykłe jest urozmaicenie grafiki, liczne obiekty (często bardzo duże - jak helikopter), które układają się w odrębny klimat każdej planszy. Ja zwracałem wtedy uwagę na to, że w tle pierwszego etapu znajduje się ciekawy kształt trawy po której się poruszamy, na komputerach domowych wtedy nie robiono takich rzeczy (to zajmuje pamięć oraz utrudnia animację). Przykładowo wersje tej gry dla ZX Spectrum i Commodore 64 nie posiadają tej trawy, choć ma ją najbardziej wypasiona wersja na Atari XL/XE, choć nie była ona dostępna dla graczy, co często było traktowane jako duża strata:


Commando+ gra/game dla/for Atari XL/XE 2007

Po kilku latach pojawiła się ta gra dla komputerów 16 bitowych (np. Atari ST, Amiga itp.) i tam grafika była niemal tak dobra jak w oryginale.

Za tak doskonałe osiągi odpowiada ponad 273 kb danych w pamięci ROM automatu. Zaznaczmy, że przeciętna gra komputerowa w 1985 roku zajmowała np. 30 kb, a w porywach tylko do ~50 kb !

Engine gry też był bardzo skomplikowany, pozwalał różnym obiektom się przesłaniać w celu osiągnięcia efektu 3D. Kiedyś sprawdzałem i naliczyłem, że w grze znajduje się kilka warstw, na których animowane są: postać gracza, pociski, granaty, tła i przedmioty do zbierania (a na tym samym znajdują się też ruchome części tła gry). Jeszcze innym faktem jest możliwość animowania wspomnianego dużego sprite'a co wtedy robiło wrażenie oraz możliwość poruszania się obiektów tła np. poruszanie się palm gdy ląduje helikopter - niezwykły smaczek tamtych czasów;)

Na koniec warto też wspomnieć, że przy tak wielu zaletach i wręcz pionierskich osiągach, to jednak engine ten ma wiele błędów. Niestety pojawiające się w tej grze jednostki zmechanizowane potrafią częściowo znikać lub migać (a nie wynikało to z braku wydajności sprzętu), podobnie skrzynki z granatami, które może zbierać gracz, czasami potrafią na dłuższą chwilę zniknąć, choć cały czas są i można je mimo to zebrać. Jednak pomimo tych wad, grafia w grze była absolutnie rewelacyjna, niemal perfekcyjna - jak właściwie cała gra;)

sobota, 22 października 2011

Dwa lata w orange za free

Po cichu aby się Orange nie zorientowało, pomiędzy użytkownikami rozchodzi się wieść o niewielkim błędzie w ich systemie. Wystarczy wysłać odpowiedniego SMSa, aby ważność konta przedłużyła się o 2 lata !

Oficjalnie oferta dotyczy nowych osób, które zmieniły operatora, niemniej jednak okazało się, że oferta ta dotyczy wszystkich użytkowników ;)
Ja dziś w ten sposób załatwiłem kilka telefonów więc to faktycznie działa !

Operacja ta dotyczy przedłużenia konta na połączenia wchodzące i wychodzące jednak, problemem pozostają doładowania konta gdy wyczerpiemy stan. Dlatego to rozwiązanie zdecydowanie jest najlepsze dla osób, które mało dzwonią lub posługują się SMSami (dwa lata SMSowania prawie za darmo). Dlatego trzeba przez te 2 lata bardzo świadomie doładowywać aby np. doładowaniem za 25 zł nie zwiększyć sobie stawek na bajońskie itp. Dlatego przez ten czas jeśli jednak wygadamy kasę, którą mamy kupujemy na np. Allegro np. za ~50 zł doładowanie SMS za 100 zł, a to pozwoli nam dla osób rzadko korzystających lub SMSujących na długie korzystanie z telefonu, a dla osób bardziej rozgadanych na około następny miesiąc spokojnego rozmawiania.
Dlatego przed uruchomieniem sobie tej dwuletniej usługi, należy przeprowadzić takie operacje aby włączyć sobie korzystne stawki za rozmowy i SMSy (czyli raz doładować za 100 zł + następne itp.).
Jak ktoś z Was ma Orange to niech pisze na priva powiem co i jak.

Sprawa jest tak niezwykła, że np. na Wikipedii czytamy:
    Prepaid (...)
    Określenie prepaid jest najczęściej używane jako nazwa jednej z ofert sieci telefonii komórkowej (...) natomiast wykorzystanie nabytych jednostek jest możliwe przez czas określony przez operatora. W zależności od wysokości wniesionej opłaty, czas ten waha się od dwóch do trzystu sześćdziesięciu pięciu dni. Po tym okresie konieczne jest ponowne uzupełnienie konta. (...)

To jak ? Chcesz usłyszeć informację, że Twoje konto jest aktywne jeszcze przez np. 720 dni ?

sobota, 15 października 2011

Facebook wrogiem Twojej kariery zawodowej ?

Rozmawiałem ostatnio z pewnym człowiekiem, który od dłuższego czasu starał się dostać do pracy w IT. Powiedział, że jedna z firm zapytała się go o posiadanie konta na Facebooku, on otwarcie stwierdził że takiego nie posiada, a oni zakończyli na tym rozmowę i oczywiście już nigdy się do niego nie zgłosili.

Po co pracodawcy jest potrzebna znajomość konta na Facebooku ? Do analizy psychologicznej - niestety ! Nie jest przecież niczym dziwnym, że przyszły pracodawca chce wnikać w psychologiczne zakamarki swoich przyszłych pracowników, w końcu psychologiczne testy rekrutacyjne wielkich korporacji nie są żadnym novum.

Tu jednak sytuacja jest znacznie bardziej niebezpieczna, gdyż z tego co robimy i jakich mamy znajomych można wyciągać daleko bardziej idące wnioski z znacznie bardziej prywatnych czy nawet niekiedy intymnych naszych działań w sieci. Przykładowo, żaden z testów psychologicznych nie określi naszych: poglądów, postaw etycznych, upodobań politycznych, czy wyznawanej lub nienawidzonej religii, natomiast szybka analiza konta na Facebooku już tak !

Niektóre bardziej świadome podobnych zagrożeń osoby starają się unikać Facebooka albo kompletnie albo w znacznym stopniu, jednak jak widać taka polityka może czasami nas zdyskwalifikować z rekrutacji do firmy, na której nam być może bardzo zależy (choć może po tym widać, że może właśnie już tak bardzo nie powinno). Wiele osób prowadzi taką politykę swojej własnej prywatności w sieci, że na Facebooku mają konto, ale nie zamieszczają na nim żadnych zdjęć z młodości itp. oraz nowych treści. W ten sposób pracodawca najczęściej może się dowiedzieć o nich tylko tego jakich ma znajomych.

Ta polityka wydaje się być optymalna, bo żadnych treści intymnych nie można się w takim wypadku dowiedzieć o danej osobie. Jednak warto sobie zdawać sprawę z tego, że osoby które są naszymi znajomymi mogą nam nie przynieść chluby ! Przykładowo jeśli ktoś startuje na stanowisko dyrektora w dużej firmie, a za kolegów ma osoby nadużywające alkoholu, gadające jedynie o seksie czy jakiś bijatykach to wiadomo, że dana firma będzie się obawiała, że taki osobnik kiedyś odwiedzi w firmie takiego (niedoszłego) dyrektora i może na tym ucierpieć wizerunek firmy.

Następną kwestią jest to, że jeśli nie zamieszczamy na Facebooku, żadnych treści to jednak pobieżna analiza naszych znajomych, może co najmniej dać naszemu pracodawcy informację o tym w jakich kręgach się poruszamy, przykładowo jeśli chcemy być grafikiem lub programistą, to naturalnym się wydaje że naszymi znajomymi powinny być osoby, które zajmują się tym samym - to ważna informacja dla pracodawcy.
Jeszcze innym aspektem, jest to że z treści zamieszczanych przez naszych znajomych można szybko wywnioskować jakie poglądy, normy itp. reprezentujemy, przykładowo jeśli wśród naszych kolegów jest wielu skrajnych np. lewicowców, bojówkarzy to można domyślać się jakie poglądy reprezentujemy - nawet pomimo tego, że nigdzie nic o tym nie pisaliśmy !

Przykład tego gdy, ktoś chce dość świadomie kreować swój wizerunek napotkałem właśnie na Facebooku, gdzie zagaił mnie jakiś młody człowiek z pomorza. Kompletnie nie wiedziałem kto to jest, jednak udzielając się w różnych częściach Polski najpierw musiałem się upewnić czy ja go faktycznie nie znam. W odpowiedzi otrzymałem informację, że faktycznie się nie znamy, ale On "kolekcjonuje" ludzi, którzy są programistami. Hmmm... no ciekawe;) Wygląda na to, że ten jegomość wykombinował sobie że jak będzie miał jako znajomych samych koderów to wzrośnie jego wartość o oczach innych osób, w tym i pracodawcy. Zinterpretowałbym to jako dość agresywne zachowanie marketingowe (bo z rozmysłem chce innych wprowadzić w błąd), będące odpowiedzią na tak daleko posuniętą inwigilację przeprowadzaną przez naszych pracodawców.
Oczywiście tego młodego człowieka nie dodałem do swoich znajomych, nie chcę uczestniczyć w czymś podobnym, szczególnie że się w ogóle nie znamy.


A co jeśli nasz przyszły pracodawca znajdzie w necie to jak obsmarowywaliśmy poprzedniego pracodawcę lub szefa ? Oj może być ciekawie !;)
Już wiele lat temu w massmediach głośne były sprawy, gdy ktoś oczerniał swojego szefa w Facebooku (i innych), ten to znajdował i zwalniał, być może piszącego prawdę pracownika, ale jakiego niepokornego;) W końcu nie ma się co dziwić, niepokornych pracowników szefowie nie chcą mieć u siebie :-P


Oczywiście nie jest niczym niezwykłym, że przyszły pracodawca bardzo chce wiedzieć jak bardzo moralnym lub lojalnym (potencjalnym) pracownikiem dla niego będziemy/jesteśmy. Jedna z międzynarodowych organizacji (nie pomnę nazwy) opublikowała badania, mówiące, że na świecie 60% pracodawców przeszukuje internet w wiadomym celu podczas rekrutacji. Jednak trzeba zdawać sobie sprawę jak bardzo posunięta jest nasza inwigilacja w procesie rekrutacyjnym, że nasz przyszły pracodawca bardzo głęboko wnika w naszą prywatność, a jest też to bardzo ułatwione w internecie, gdzie często można znaleźć całą naszą historię nawet jeśli sami tego nigdy nie wprowadzaliśmy.
Warto też pamiętać, że internet cały czas się rozwija, a wraz z jego rozwojem tego typu zagrożenia również będą się zwiększały.

Co więcej dyskwalifikowanie nowych osób, tylko z tego powodu że nie można ich sprawdzić bo nie posiadają konta na Facebooku jest powiedzmy otwarcie dyskryminacją i to bardzo dziwną, rzec można, że to zupełnie nowy sposób dyskryminacji - na miarę naszych czasów, które jeden z autorów określił mianem Cywilizacji 2.0. Z jednej strony to dyskryminacja a z drugiej na pewno zbyt daleko posunięta inwigilacja naszego życia ! Bo czy sam fakt, że nie można kogoś prześwietlić, może być powodem do tego aby go nie zatrudniać ?


Dlatego zadam pytanie ponownie: Czy Facebook stał się wrogiem Twojej kariery zawodowej ?


Update:
immolator podesłał nam news Konto na Facebooku zamiast dowodu. Lubisz to?


Update:
Po konsultacjach prawnych, okazało się kilka dla mnie nowych rzeczy, mianowicie spoczywa na nas bardzo duża odpowiedzialność, w tym kompletny brak wolności. Przykładowo zgodnie z kodeksem pracy, każdy zatrudniony ma obowiązek pracowania na dobre imię i wizerunek swojej firmy, co w tym przypadku przekłada się na to co robimy w sieci i zamieszczenie mniej lub bardziej szalonego zdjęcia na fb, może tutaj mieć daleko idące konsekwencje (ostatnio była taka sprawa sądowa).

Co gorsze często mamy wiele obowiązków z tym związanych, szczególnie gdy pracodawca dokładnie omawia nasze obowiązki (w umowie, regulaminie itp.) względem firmy w necie. Przykładowo może wymagać podania na popularnych stronach faktu, że jesteśmy zatrudnieni u niego lub może zabraniać właśnie zbyt luźnych tematów poruszanych, dziwnych zdjęć itp. Nawet sobie nie zdawałem sprawy, że jesteśmy tak zniewoleni - choć mnie to tak nie boli bo uzewnętrznianie się mojej maski "co to nie ja" nie należy do moich facebookowych upodobań.

Jeśli pracodawca nie sformułował jasnych zasad, obowiązków itp. to ma zastosowanie zwykły kodeks pracy, który właściwie nic nie uściśla, ale właśnie podchodzi pod to nasz obowiązek dbania o dobry wizerunek firmy. Niestety same ostatnie sprawy sądowe są dowodem na to, że pracodawcy bardzo lubą grubo nad interpretować ten prawnie niesprecyzowany obowiązek.

poniedziałek, 3 października 2011

Kochamy figurki Star Wars z czasów PRLu

Jakiś czas temu w necie poznałem interesującego człowieka, który ma dość wyszukane hobby, kolekcjonuje stare polskie podróbki zachodnich figurek z Gwiezdnych Wojen. Oto jego bardzo ciekawy artykuł omawiający ten temat:
    Dawno temu, za żelazną kurtyną...


    Niełatwa była sytuacja polskiego berbecia w latach 80, czyli w czasach apogeum światowego zainteresowania pierwszą Trylogią Gwiezdnych Wojen. O ile z obejrzeniem kultowych filmów w Polskich kinach nie było większego kłopotu, o tyle produkty zachodniego przemysłu zabawkarskiego pozostawały już tylko w zakresie marzeń i fantazji. Niszę na rodzimym rynku wypełniły nielicencjonowane gadżety, w tym wszechobecne gumowe i plastikowe podróbki figurek Star Wars. Poniższy artykuł jest efektem nieuleczalnej miłości do kolorowych, pachnących smołą kawałków gumy, mających moc przenoszenia w przeszłość...



    Trudno dziś w to uwierzyć, lecz poszczególne części Sagi trafiały do Polski stosunkowo niedługo po ich światowej premierze. Pierwszy (czyli czwarty) epizod Gwiezdnych Wojen zawitał na ekrany polskich kin w 1979 roku. Byłem zbyt młody by zobaczyć go na własne oczy, lecz doskonale pamiętam szczegółową relację mojej starszej kuzynki, zachwyconej technicznym rozmachem, zgrabnymi dialogami i oczywiście postacią Hana Solo. Słowo "Jedi" kuzynka wymawiała po polsku, a scenę z kantyny na Mos Eisley znała na pamięć.

    Na Imperium Kontratakuje poszedłem już sam i zostałem uwiedziony bez reszty. Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że oglądam prawdopodobnie najwybitniejszy sequel w historii kina; dla mnie ważne były wówczas miecze świetlne, kangurowate Taun-Tauny, niesamowicie złoty C3PO i fascynująco realny Yoda. Na podwórku odtwarzaliśmy z kolegą sceny walki za pomocą znalezionych na śmietniku zużytych świetlówek. To właśnie jakoś w tym czasie polscy przedsiębiorcy wyczuli niezły interes i zaczęli produkować nielegalne podróbki amerykańskich figurek Star Wars. Był rok 1983.

    Oryginalne figurki firmy Kenner, produkowane ze względu na koszty na Tajwanie i w Hong Kongu, były wówczas przedmiotem pożądania polskich dzieciaków. Informacje o nich oraz nieliczne egzemplarze docierały do większych miast w kraju. Ktoś tam miał tatę pracującego na Zachodzie, komuś przysłała coś w paczce rodzina z Ameryki, na bazarach zaś można było kupić domowej roboty fotosy ukazujące reklamy zabawek Kennera. Od jednego z kolegów udało mi się zdobyć trzy oryginały, drogą handlu wymiennego. Resztę z konieczności zagospodarowały figurki polskie.

    Pojedyncze ludziki pojawiły się już około roku 1980 - był to plastikowy Chewbacca oraz cztery plastikowo-gumowe figurki tzw. oryginalnej serii: Han Solo, Leia, Obi-Wan i Tusken Raider. Wszystkie miały ruchome ręce i nogi oraz akcesoria identyczne z oryginalnymi (płaszcze, broń). Nawet kolory były w miarę poprawne, chociaż Tusken był pomarańczowy zamiast piaskowego, a Chewbacca, obok brązowego, występował również w wersji czarnej. Pakowane były w foliowe woreczki z przyczepionym kartonikiem. Dziś to najrzadsze z polskich figurek Star Wars, bardzo cenione i poszukiwane przez kolekcjonerów.

    Pierwsze figurki: pomarańczowy Tusken oraz czarny ChewbaccaPomarańczowy Tusken oraz czarny Chewbacca to obiekty pożądania młodych chłopców na początku lat 80.

    Tuż po nich nastąpił wysyp figurek nieruchomych, odlanych w jednym kawałku z twardej lub miękkiej gumy. Sprzedawane luzem, były bardzo popularne przez całe lata osiemdziesiąte. Ich pierwszy rzut obejmował siedemnaście postaci wiernie odwzorowujących kształt oryginałów, choć z kolorami było już nieco ciekawiej. Obok ludzików pomalowanych w miarę podobnie do figurek Kennera - stanowiących mniejszość - występowała cała tęcza barw i ich kombinacji, przyprawiająca ówczesne dzieciaki o wściekłość, a dzisiejszym kolekcjonerom sprawiająca największą frajdę. Właściwie niemożliwe jest zgromadzić kompletną kolekcję kolorystyczną tej grupy podróbek: do dziś nie wiadomo, jakie jeszcze wersje wypłyną z zakamarków piwnic i strychów. Postacie należące do tej pierwszej nieruchomej serii to: Luke, Leia, Han Solo, Obi-Wan, Chewbacca, C3PO, Darth Vader, Szturmowiec, Tusken Raider, Generał Veers, Zuckuss, IG88, Rebeliancki Komandos, Barada oraz trzy Ewoki (Logray, Chief Chirpa i Wicket).

    figurki nieruchomeNastępcy - nieruchome figurki

    Około roku 1985, tuż przed wejściem do polskich kin Powrotu Jedi, firma Elektrospółdzielnia z Gdyni zaczęła produkować swoją "autorską" serię gumowych figurek liczącą 20 wzorów. Mocowano je zszywaczem w plastikowych bąblach na niedbale zaprojektowanych kartach.

    Karton z najpopularniejszej serii figurekW takim wystrzałowym opakowaniu sprzedawane były figurki z łamliwymi nogami

    Najbardziej charakterystyczną cechą tej serii było przyporządkowanie dwudziestu korpusom figurek jedynie trzech rodzajów kończyn. Ktoś postanowił, że skopiowane zostaną wyłącznie odnóża oryginalnego Biker Scouta, Pilota TIE Fightera oraz At-At Drivera, doczepiane później pozostałym postaciom (część z nich występowała zresztą w dwóch wersjach kończyn). Paradoks wprost z filmów Barei stanowił fakt, iż nogi i ręce Pilota TIE Fightera oraz At-At Drivera nigdy nie zostały doczepione do korpusów ich oryginalnych właścicieli... Do serii Elektrospółdzielni należały: Darth Vader, Szturmowiec, Leia, Luke Pilot, Boba Fett, Zuckuss, At-At Driver, Han Hoth, Rebel Hoth Soldier, Imperial Gunner, Pilot TIE Fightera, Snowtrooper, Imperial Gunner, Biker Scout, At-St Driver, Generał Veers, Lando Calrissian, Nien Nunb, Weequay oraz Barada. Figurkom stale gubiły się nogi i ręce, co było zmorą bawiących się nimi dzieci i powodowało nieraz brutalne przymocowanie niesfornych kończyn za pomocą szpilek oraz gwoździ.

    Figurki najpopularniejsze - z łamliwymi nogamiTe ręce i nogi - koszmar polskich dzieci

    Osobno sprzedawano broń do figurek, w kolorystyce odzwierciedlającej raczej dostępne na rynku materiały, niż naśladującej kennerowski oryginał.

    Gwiezdnowojnowe bronie dla figurekW niewielkich przezroczystych torebkach sprzedawane były zestawy broni

    Seria ta ukazywała się falami do końca lat 80, następnie matryce zostały przejęte przez inną firmę, która produkowała z nich kolejne rzuty, w nieco odmienionej kolorystyce, przez całe lata 90. Sądząc po lepkiej jeszcze farbie na niektórych egzemplarzach, można podejrzewać, że ktoś stale odlewa nowe egzemplarze...

    Figurki Elektrospółdzielni posłużyły za wzór dla kolejnej serii nieruchomych gumowych ludzików, produkowanej w drugiej połowie lat 80. Poznajemy to po tym, iż również tutaj występuje pomieszanie korpusów i kończyn. Z dziesięciu postaci osiem posiada odnóża Biker Scouta: Boba Fett, Snowtrooper, Luke Pilot, Imperial Gunner, At-St Driver, Rebel Hoth Soldier, Lando Calrissian i Biker Scout (tu nogi i ręce się zgadzają, lecz sposób wykonania wskazuje, iż jest to kopia kopii, nie zaś odlew oryginału jak figurki pierwszej serii nieruchomej). Pozostałe dwie posiadają nogi i ręce Pilota TIE Fightera, a są to Nien Nunb oraz Pruneface. To najbardziej niedbale wykonana seria spośród wszystkich polskich figurek, tylko zapamiętały kolekcjoner może odczuwać przyjemność posiadania takich koszmarków.

    Kolejna seria nieruchomych figurekNastępna seria nieruchomych figurek

    Możliwe, że jeszcze przed 1985 rokiem pojawiła się w Polsce figurka niezwykła, mająca ambicje odwzorowania amerykańskiego oryginału wraz z opakowaniem. Nie wiadomo dlaczego wybór padł na postać Snowtroopera, produkowano go jednak z wyjątkową dbałością o szczegóły: ruchoma plastikowa figurka posiadała właściwe ręce i nogi, odpowiedni płaszczyk, oryginalną broń. Mocowana była do karty nawiązującej do kart firmy Kenner. Istnieją poszlaki, że występowała w kolorze oryginalnym (białym), do dziś przetrwały jednak wyłącznie egzemplarze czarne oraz jeden czerwony.

    Czarny Snowtrooper
    Czarny Snowtrooper aby nikt nie pomyślał, że jego kolor wynika z jego nazwy;)

    Niezwykle tajemniczą figurką jest kopia robota 8D8 - epizodycznej postaci z lochów pałacu Jabby. Podróbka ta wypłynęła w kolekcjonerskim światku dopiero w 2011 roku, wiele wskazuje jednak na to, iż jest to rzeczywista polska robota z połowy lat 80. Figurka posiada ruchome części, odlana jest z białego plastiku. Jej pojawienie się stanowi jedno z ważniejszych odkryć ostatniej dekady.

    Robot 8D8 - dosłowny biały krukRobot 8D8 - dosłowny biały kruk

    Pod koniec lat 80 dostępne były kolejne dwie gumowe figurki innej tajemniczej serii nieruchomych ludzików. Przedstawiały one Chewbaccę w jadowicie pomarańczowym kolorze oraz złoto-srebrnego Szturmowca, wyposażone były w płaszcze z napisami (płaszcz Szturmowca oznaczony był jako... Obi-Wan Kenobi). Podobnie jak poprzednia figurka, musiały być efektem prywatnej inicjatywy jakiegoś lokalnego przedsiębiorczego rzemieślnika.

    Jadowicie pomarańczowy i srebrny ChewbaccaPrawdziwy koszmar - jadowicie pomarańczowy i srebrny Chewbacca

    Złoto-srebrny SzturmowiecZapewne tylko przypadkiem producenci mieli nadmiar srebrnej farby

    Przegląd polskich podróbek z lat 80 zamyka seria uznawana przez wielu za najpiękniejszą i najbardziej pożądaną, nazwana z tego powodu "deluxe". Składa się z czterech dokładnych kopii amerykańskich oryginałów, w pełni ruchomych i posiadających - poza jednym przypadkiem - odpowiednie akcesoria. Najpopularniejszy z nich to At-At Driver, występujący w niezliczonych odmianach barwnych, sprzedawany z dwiema sztukami broni, niepochodzącej od tej postaci. Równie popularną, choć najmniej udaną postacią serii był Yoda, niefortunnie ubarwiony (kombinacje czerwieni i zieleni lub niebieskiego) i pozbawiony płaszcza (choć wyposażony w pas, węża i laseczkę). Imponująco prezentował się natomiast Strażnik Gamorreański, dzierżący oryginalny topór - przy odrobinie szczęścia można było trafić na egzemplarz podobny kolorystycznie do figurki Kennera, choć częściej zdarzały się fantazyjne zestawienia czerwieni, czerni, zieleni czy błękitu. Białym krukiem serii jest Ree Yees - trójoki stwór z pałacu Jabby, niezwykle dziś rzadki i pożądany przez kolekcjonerów. Seria deluxe produkowana była w Łodzi, figurki sprzedawano w foliowych woreczkach z kartką w środku.

    Rarytasy: Yoda, Strażnik Gamorreański, Ree Yeesi i SzturmowiecPrawdziwe rarytasy dzieciństwa, figurki które bardzo przypominały zachodnie oryginały

    Niewiele wiadomo o twórcach polskich podróbek. Niewiarygodne, ale nie udało się dotąd zlokalizować producenta ogromnej serii figurek nieruchomych, królujących w sklepach zabawkowych, papierniczych i z pamiątkami przez całą dekadę. Wychowani za żelazną kurtyną, w świecie bez praw autorskich, nie zastanawialiśmy się skąd ludziki się wzięły, ważne było, że mamy swoje zabawki Star Wars. Tego mogli nam pozazdrościć sąsiedzi Rosjanie, Czesi i Słowacy, w ramach obozu socjalistycznego jedynie Węgrzy produkowali jeszcze swoje podróbki. Przeciętna dziecięca kolekcja polskich figurek w latach 80 liczyła około 30 sztuk ludzików z różnych serii. Gdyby chcieć zgromadzić wszystkie wzory poszczególnych serii, bez odmian, wyszłoby ich równo 60. Nie wszystkie wzory były wszędzie dostępne, występowała znaczna nadpodaż nieruchomych Vaderów, Wookie'ch czy Szturmowców przy deficycie innych, ciekawych postaci. Również zabawa nimi nastręczała sporo problemów - figurkom Elektrospółdzielni odpadały ręce i nogi, figurki nieruchome miały ograniczone funkcje kinetyczne. Drażnił sposób wykonania, nieprzyjemny zapach oraz nieadekwatne często barwy ludzików (notorycznie przemalowywało się niektóre z nich, np. szturmowców za pomocą zmazywacza do mazaków, farb plakatowych lub farby olejnej). Taka była jednak rzeczywistość i to nam zupełnie wystarczało: stara Saga Lucasa potrafiła inspirować zabawy nawet tak dalekimi od oryginału podróbkami. Nie można tego niestety powiedzieć o nowej Sadze, i nie pomogą tu najpiękniejsze nawet oryginalne gadżety dostępne dziś w każdym sklepie z zabawkami...

    Jakub (http://starwarsaw.pl), 2011

    wszystkie fotografie pokazują eksponaty z kolekcji autora


Miło jest czytać tak kompetentny i pełen pasji opis;) Warto pochwalić też autora, bo mało który kolekcjoner potrafi tak sprawnie opisać swoją kolekcję.

Zachęcam do zapoznania się ze stronką Jakuba, gdzie znajduje się spora galeria figurek, o których była tu mowa. Ja podkreślę to że warto zobaczyć jak ta sama figurka tylko w czasie PRLu mogła być produkowana w tak odmiennych wersjach kolorystycznych - nawet ja jestem tym zadziwiony mimo że wiele z nich pamiętam z czasów dzieciństwa. Przykładowo jak można zrobić Bobę lub szturmowca i zielonego, i czerwonego ? A Luke Skywalker z różowymi nogami - bezcenny ;)

Jakubie dziękujemy Tobie za ciekawą lekturę!

sobota, 24 września 2011

Jutro dokument o fraktalach

Jak informuje jury, jutro w niedzielę o godzinie 9:10 na kanale Planete wyemitowany zostanie film z cyklu Cyfrowe społeczeństwo (info) omawiający ciekawą tematykę geometrii fraktalnej (53 min.) - zapraszamy !

fractal: Mandel zoom 03 seehorseMandel zoom 03 seehorse

Tu program na jutro a tu galeria fraktali, gdzie w kategorii fraktale w naturze znajduje się płytka DVD po potraktowaniu mikrofalówką;)

Najbliższe emisje: poniedziałek 26.09, g. 11:45, poniedziałek 3.10, g. 22:55 oraz środa 12.10, g. 09:50.

czwartek, 15 września 2011

Gwiezdne Wojny na Blu-ray już jutro

Kiedyś popularne było hasło:
    Po co wybudowano kina ?
    Abyśmy mogli zobaczyć w nich Gwiezdne Wojny !
Już jutro 16 września odbywa się polska premiera sagi na najnowszym nośniku jakim jest Blu-ray Disc (BD), czyli jest to pierwsze na świecie wydanie tego filmu w jakości HD. Wygląda na to, że nic tylko się cieszyć, ale jednak jest bardzo źle, znów polski wydawca sprzedaje nam niepełnowartościowy produkt. Ale zacznijmy od początku...

pudełko Gwiezdne Wojny Blu-ray

Wszystko wg woli George'a Lucasa

W dniu 14 sierpnia 2010, George Lucas zapowiedział, że wszystkie sześć filmów Star Wars ukaże się jesienią 2011 r. na Blu-ray Disc. To z pewnością ucieszy wielu miłośników sagi, gdyż cyfrowe wydania GW są bardzo spowolnione.

Początkowo nawet w Polsce GW zostały wydane na VHS nawet dość szybko, choć na rynku było wiele podróbek z fatalnym dubbingiem. Przez długi czas George Lucas w ogóle nie chciał wydawać filmów na DVD mimo, że był to już powszechny nośnik na całym świecie. Nie wiem co konkretnie było przyczyną takiego postanowienia, ale faktycznie George się swojego postanowienia konsekwentnie trzymał całymi latami, doprowadzając do sytuacji, w której chyba już wszystkie filmy zostały wydane tylko nie GW.

I trwałoby tak dłużej gdyby nie fakt, że na całym świecie rosła skala dziwnych kopii pirackich o marnej jakości. Początkowo była to głownie wersja DivX (najczęściej zgrywana z VHS), dostępna na płytkach CD lub ściągana z internetu, potem pojawiło się nielegalne wydanie DVD (różni się okładką). Zdaje się że to właśnie gigantyczne piractwo spowodowało zmianę zdania George'a Lucasa, zapewne chodziło o to, że tak wiele osób na całym świecie kupiło już wersję piracką, że obawiano się o sprzedaż legalnego wydania. Dlatego padła szybka i zaskakująca decyzja, że wydanie DVD pojawi się - jak zwykle było perfekcyjnie przygotowane (wiele wydań filmów GW na DVD zbierało szereg nagród i wyróżnień).

Miłośnicy dwóch trylogii byli bardzo zadowoleni, choćby z jakości obrazu i dźwięku, jednak ja nie byłem zadowolony z jakości obrazu, był on dobry ale jednak mocno zaszumiony (źle dobrane parametry) jak na takie wydanie i to z THXem.
Okazało się że wprawni użytkownicy z wersji DivX potrafili osiągnąć lepszą jakość obrazu (choć nie jego rozdzielczości), jak brak zaszumienia oraz jakość koloru, w końcu w zakładce DivX znajduje się suwak saturation już chyba w wersji 3.x.

Wersja HD

Następnym krokiem była wersja HD, ja jako niezadowolony z jakości DVD, bardzo czekałem na nią. Tu nastąpił następny zwrot akcji, okazało się że nawet do Polski trafiła okrojona wersja HD, która krążyła po świecie od jakiegoś czasu. Nawet fani SW mieli problem aby ją zdobyć, bo George Lucas był wściekły z powodu tego wycieku i wszczął niezłą nagonkę. Wielu fanów nie wierzyło, że w ogóle istnieje wersja filmu w jakości HD gdyż, przecież pierwszy film pochodził z 1977 roku, jednak faktycznie taka wersja była, a jej jakość była nieprawdopodobna.

Podobno ta wersja filmu pochodziła z jakiejś prelekcji George'a Lucasa, miał on taką personalną wersję HD o nieco zmniejszonej jakości (rozdzielczość była HD ale jakość nieco zmniejszona), to taka wersja przenośna. W końcu zwróćmy uwagę, że w pierwszym wariancie na Blu-ray Discu możemy nagrać 25 GB danych (w najnowszym 128 GB - swoją drogą ciekawe ilu warstwowe będzie to wydanie GW ), wiec jeśli przemnożymy to przez 6 filmów wychodzi nam 150 GB, tyle wtedy miały dostępne dyski twarde ! skopiowanie takich danych czy ich przenoszenie nie było takie łatwe.
Film ten wyciekł podobno w ten sposób, że ktoś po jednej z prelekcji George'a Lucasa w USA, dorwał się na moment do jego laptopa i skopiował filmy. W ten sposób cały świat bawił się wersją HD, choć nie była ona tak łatwo dostępna jak wersje nieHD, a to pewnie ze względu na dużą pojemność filmów oraz fakt, że mało który komputer był zdolny te filmy odtwarzać bez problemów:P Dochodził do tego też raban jaki wszczął George Lucas, większość osób które posiadały tę wersję nie udostępniały jej w tak oczywisty sposób.

Jednak już jutro każdy z nas może się przekonać, że wersja HD tych filmów faktycznie istnieje i jest rewelacyjna nawet pomimo dużego rozrzutu czasowego w powstawaniu poszczególnych odcinków serii.

Polska znów na końcu świata

Tu jednak zaczynają się schody, po raz kolejny premiera polskiego wydania GW przebiega w atmosferze małego skandalu i niezadowolenia. Tym razem problem jest z jakością, jak czytamy na Bastionie:
    Wersja wydana u nas w kraju nie będzie posiadała angielskiej ścieżki dźwiękowej zakodowanej w DTS HD MA 6.1 w jakości 4362 kbps! Taka ścieżka dźwiękowa w naszym wydaniu będzie dostępna ale w języku niemieckim.
    Polski dystrybutor do wersji polskiej wprowadził angielską ścieżkę DTS jedynie w jakości 768 kbps.
Wygląda na to, że osoby ceniące jakość HD będą musiały się przyzwyczaić do takich słów jak "ercwu dicwu" i innych ;):)

Warto podkreślić, że w obecnej wersji nie tylko poprawiono jakość dźwięku, ale niemal nagrano go od początku o czym można przeczytać w tym miejscu.

Komentarze internautów są przykładowo takie (Lord Sidious - istotna osoba w fandomie):
    słychać, nie słychać. (...) Więc czy dźwięk będzie nam zajmował 768 kbps czy 4362 kbps ma różnicę. Nie zmieni się głos aktora, nie usłyszymy żadnych dodatkowych efektów, mało tego różnica przy oglądaniu filmu raz czy drugi, faktycznie nie będzie aż tak zauważalna. Gdyby to był film, który obejrzę raz i odstawię na półkę, można to przeżyć. Ale to są Gwiezdne Wojny, odnowione, stworzone pod BD, to filmy które nie tylko chcę oglądać ale się w nie wpatrzyć i wsłuchać i to ostatnie jest tu najważniejsze. Wtedy dźwięk HD robi różnicę, bo znając film a także jego ścieżkę dźwiękową będzie dużo łatwiej wychwycić wszelkie niuanse, zdecydowanie inne niż "Nooo" czy nowy dźwięk smoka krayt. 768 to wywalenie pieniędzy w błoto, skoro Wood poprawiał dźwięk by wykorzystać maksymalnie możliwości BD i mamy słuchać "wersji DVD", to zestaw powinien być tańszy. Bo niepotrzebnie wprowadzają pewne szumy, które już z filmu usunięto.
Firmą odpowiedzialną za całe zamieszanie od lat jest Imperial CinePix, znany powszechnie jako Imperial Entertainment (nazwa do 2007 roku).

Jaka cena?

Obecnie w internecie można już kupić polskie wydanie 9 płyt Blu-ray za cenę wahającą się pomiędzy 399 a 348 zł (to za komplet bez polskiej wersji językowej), choć oczywiście wysyłka odbywa się po dniu jutrzejszej premiery. Około 400 zł to z jednej strony największa kwota jaką kiedykolwiek trzeba było zapłacić za cyfrowe wydanie tego filmu, z drugiej strony jeśli dzielimy to wydanie na 6 filmów to wychodzi jedynie 66 zł za film, jeśli na płyty to wychodzi 44 zł za płytę Blu-ray, co w obu przypadkach jest ceną bardzo niską szczególnie jeśli wiemy, że wydania tych filmów zawsze są perfekcyjne jeśli chodzi o: opracowanie, jakość wykonania oraz zamieszczone dodatki w postaci dokumentów, komentarzy oraz ukrytych materiałów, które użytkownik ma za zadanie odnaleźć.

Jednak dla miłośników jakości, języka angielskiego oraz niskich cen, bardzo dobre rozwiązanie sugeruje Lord Sidious:
    Na razie wydanie bez polskich podpisów i dubbingu, nadal sprawia, że będę miał ochotę odkrywać sagę. No i jeszcze czysta świadomość, że chciwy Imperial nie zarobi na mnie ani grosza (i znów dostaną bana na kupowanie ich produktów), a ja zaoszczędzę 150 PLN. Saga na BD na brytyjskim Amazonie kosztuje koło 54 funtów z WYSYŁKĄ. Jak się trochę poczeka, wyniesie to 250 PLN ;). W sam raz, można jeszcze dokupić sobie z 2 filmy, które u nas wyda Imperial :P. I radzę innym zrobić to samo. Fanów Star Wars pokarało głupokowatymi dystrybutorami filmów. Cóż Galapagos na mnie nie zarabia, skoro Imperial też nie chce, proszę bardzo.
I trudno nie przyznać racji, ja zdaje się, że skorzystam właśnie z tej opcji. Dodam jeszcze na marginesie, że przy projektowaniu standardu Blu-ray nie wygłupiono się tak bardzo jak przy DVD i wprowadzono podział jedynie na 3 regiony świata, my znajdujemy się wraz z Anglią w B/2, więc przy takim zakupie nie zmieniamy regionu;)

Opis zawartości

Edycja Complete Saga zawiera:

DYSK 1 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD I MROCZNE WIDMO
- Komentarz audio: George Lucas, Rick McCallum, Ben Burtt, Rob Coleman, John Knoll, Dennis Muren i Scott Squires
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

DYSK 2 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD II ATAK KLONÓW
- Komentarz audio: George Lucas, Rick McCallum, Ben Burtt, Rob Coleman, Pablo Helman, John Knoll i Ben Snow
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

DYSK 3 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD III ZEMSTA SITHÓW
- Komentarz audio: George Lucas, Rick McCallum, Rob Coleman, John Knoll i Roger Guyett
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

DYSK 4 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD IV NOWA NADZIEJA
- Komentarz audio: George Lucas, Carrie Fisher, Ben Burtt and Dennis Muren
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

DYSK 5 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD V IMPERIUM KONTRATAKUJE
- Komentarz audio: George Lucas, Irvin Kershner, Carrie Fisher, Ben Burtt and Dennis Muren
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

DYSK 6 - GWIEZDNE WOJNY: EPIZOD VI POWRÓT JEDI
- Komentarz audio: George Lucas, Carrie Fisher, Ben Burtt and Dennis Muren
- Komentarz audio z archiwalnych wywiadów z obsadą i ekipą filmową

Czas trwania: 13:25:00

Dźwięk: angielski 6.1 Descrete DTS, polski 5.1 DD, hiszpański 5.1 DTS, niemiecki 5.1
Format: 16:9

Napisy:angielskie, polskie, hiszpańskie, portugalskie, niemieckie, mandaryńskie, arabskie, greckie, węgierskie, islandzkie, hebrajskie; komentarze audio: hiszpańskie, niemieckie, mandaryńskie

Dodatki: Komentarz audio: George Lucas, Carrie Fisher, Ben Burtt and Dennis Muren

3 bonusowe dyski:

DYSK 7 - NOWOŚĆ! ARCHIWA GWIEZDNYCH WOJEN: EPIZODY I-III
- Zawiera: niewykorzystane, rozszerzone i alternatywne sceny, prezentacje rekwizytów, makiet i kostiumów, rysunki, wywiady z obsadą i ekipą filmową, przegląd archiwów Lucasfilm i wiele więcej.
    Star Wars: Episodes I-III Archives

    - Including deleted, extended and alternate scenes
    - Prop, maquette and costume turnarounds
    - Matte paintings and concept art
    - Supplementary interviews with cast and crew
    - A flythrough of the Lucasfilm archives and more

    AUDIO: English: Dolby Digital, NAPISY: N/A
DYSK 8 - NOWOŚĆ! ARCHIWA GWIEZDNYCH WOJEN: EPIZODY IV-VI
- Zawiera: niewykorzystane, rozszerzone i alternatywne sceny, prezentacje rekwizytów, makiet i kostiumów, rysunki, wywiady z obsadą i ekipą filmową, przegląd archiwów Lucasfilm i wiele więcej.
    Star Wars: Episodes IV-VI Archives

    - Including deleted, extended and alternate scenes
    - Prop, maquette and costume turnarounds
    - Matte paintings and concept art
    - Supplementary interviews with cast and crew and more

    AUDIO: English: Dolby Digital, NAPISY: N/A
DYSK 9 - GWIEZDNE WOJNY: MATERIAŁY DOKUMENTALNE

- NOWOŚĆ! Gwiezdni Wojownicy (2007, Kolor, 84 min.) - Niektórzy fani Gwiezdnych Wojen chcą kolekcjonować figurki przedstawiające bohaterów sagi... Ci fani sami chcą być takimi figurkami! Hołd złożony Legionowi 501, globalnej organizacji entuzjastów kostiumów - ten dogłębny dokument pokazuje jak super-fan-klub promuje zainteresowanie filmem przez organizowanie najróżniejszego rodzaju imprez na całym świecie.

- NOWOŚĆ! Rozmowa z mistrzami: Imperium kontratakuje 30 lat później (2010, Kolor, 25 min.)
George Lucas, Irvin Kershner, Lawrence Kasdan i John Williams patrzą wstecz na proces powstawania epizodu Imperium Kontratakuje - dogłębny dokument retrospektywny Lucasfilm, upamiętniający 30 rocznicę powstania filmu. Mistrzowie dyskutują o jednym z najpopularniejszych filmów ws zechczasów.

- NOWOŚĆ! Star Wars Spoofs (2011, Kolor, 91 min.) - Niech farsa będzie z tobą! Ciesz się przezabawną kolekcją parodii, powstałych przez ostatnie lata, wśród których znajdziesz klipy Głowy Rodziny, Simpsonów, Jak poznałem waszą matkę i wiele innych - nie przegapcie też jedynego w swoim rodzaju hołdu muzycznego, który Weird Al Yankowic złożył Mrocznemu Widmu.

- Jak powstały Gwiezdne Wojny (1977, Kolor, 49 min.) - Zobacz niesamowite materiały zakulisowe i dowiedz się jak oryginalne Gwiezdne Wojny trafiły na wielki ekran. Fascynujacy dokument, prowadzony przez C-3PO i R2-D2. Posłuchaj wywiadów z Georgem Lucasem i zobacz występy Marka Hamilla, Harrisona Forda i Carrie Fisher.

- Imperium Kontratakuje: SPFX (1980, Kolor, 48 min.) - Odkryj tajemnice tworzenia filmów z odległej galaktyki. Prowadzony przez Marka Hamilla dokument pozwala zajrzeć za kulisy i zobaczyć sekrety zachwycających efektów specjalnych, które przeniosły wizję Gwiezdnych Wojen i Imperium Kontratakuje Georga Lucasa w rzeczywisty wymiar!

- Klasyczne Stwory: Powrót Jedi (1983, Kolor, 48 min.) - Wejdź za kulisy pracy z kostiumami Powrotu Jedi. Dogłębna eksploracja technik, z których korzystał George Lucas by stworzyć klasyczne stwory i postacie występujące w filmie. Calość prowadzą Carrie Fisher i Billie Dee Williams.

- Anatomia Dewback (1997, Kolor, 26 min.) - Zobacz jak efekty specjalne Gwiezdnych Wojen stały się jeszcze bardziej specjalne dwie dekady później! George Lucas tłumaczy i demonstruje jak jego zespół przetransformował oryginalne kreatury z Dewback z nieelastycznej gumy (oryginalna edycja z 1977r.) w niemal żywe, oddychające stwory z Edycji Specjalnej Gwiezdnych Wojen 1997.

- Technologia Gwiezdnych Wojen (2007, Kolor, 46 min.) - Eksploracja technologicznych aspektów pojazdów, broni i akcesoriów pojawiających się w filmie. Konsultacje naukowe dotyczące fizyki, inżynierii i astronomii, sprawdzające wiarygodność Gwiezdnych Wojen na podstawie dzisiejszych osiągnięć nauki.
    Star Wars: The Star Wars Documentaries

    - Star Warriors (2007, Approximately 84 minutes)
    - A Conversation with the Masters: The Empire Strikes Back 30 Years Later (2010, Approximately 25 minutes)
    - Star Wars Spoofs (2011, Approximately 91 minutes)
    - The Making of Star Wars (1977, Approximately 49 minutes)
    - The Empire Strikes Back: SPFX (1980, Approximately 48 minutes)
    - Classic Creatures: Return of the Jedi (1983, Approximately 48 minutes)
    - Anatomy of a Dewback (1997, Approximately 26 minutes)
    - Star Wars Tech (2007, Approximately 46 minutes)

    AUDIO: English: Dolby Digital, NAPISY: N/A
Informacje które tu zamieściłem pochodzą od sprzedawców i różnią się, więc mogą tutaj się znajdować jakieś drobne nieścisłości.

Podsumowanie + co dalej ?

No cóż, albo kupujemy wersję z UK, albo w PL i cieszymy się szprechowaniem, albo dajemy sobie spokój z wersją HD i oglądamy taką wersję jaką łaskawie wciska nam w Polsce dystrybutor :/
Faktycznie chyba nie warto dopłacać do dystrybutora, który od prawie 20 lat ma nas bardzo głęboko w pewnym miejscu gdzie światło nie dochodzi i można kupić sporo tańszą wersję UK. Przypomnę, że jeszcze się nie spotkałem w wydaniu firmy Imperial aby jakikolwiek dodatek posiadał polskie tłumaczenie choćby w napisach, a przecież bardzo atrakcyjne wydania tych filmów to właśnie bogate i ciekawe dodatki (jakoś szczególnie brak języka PL nie jest ważny dla mnie, ale brak dobrej jakości angielskiego już tak). Dlatego w mojej ocenie takie zachowania powinny być ścigane np. przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, podobnie jak ścigane jest wprowadzanie na rynek produktów bez polskiej instrukcji.

Co dalej ? George Lucas już dziś myśli o następnych posunięciach, z dużym prawdopodobieństwem filmy zostaną poddane dalszej drobiazgowej obróbce, tym razem w celu powstania wersji trójwymiarowej. Już w 2010 (28 września) zapowiedziano, że 6 epizodów zostanie przygotowane do wydania w takiej wersji, w 2012 możemy się spodziewać wersji 3D pierwszego epizodu The Phantom Menace w kinach, a w roku 2015 możemy się spodziewać epizodu czwartego A New Hope.

Gwiezdne Wojny w wersji 3D to może być faktycznie coś wartego uwagi, choć niestety ja jestem z obecnej technologii bardzo niezadowolony, gdyż okropnie miga :/


Update:
W tym miejscu możemy przeczytać o zmianach dokonanych w filmach do tego wydania.


Update:
W tym miejscu polscy fani mogą dać upust swojemu niezadowoleniu z tego co nam uczynił Imperial (www.nooooooooooooooo.com). Jak widać w tej chwili dokonało tego 47 tys. osób.

poniedziałek, 12 września 2011

Powieść-gra SF: KOSMOLOT "PODRÓŻNIK"

Niedawno Arkadiusz Lubaszka przygotował internetową wersję sławnej gry KOSMOLOT "PODRÓŻNIK" Steve'a Jacksona (przełożył: Robert Browicz ilustrował: Peter Andrew Jones), która w oryginale wydana była w formie książki - zainteresowani wiedzą o co chodzi, czyli gra która jest wydrukowana i zawiera w sobie algorytm poruszania się po fabule (odnośniki do stron). W innych wersjach gier algorytm jest zaszyty i niewidoczny dla gracza w np. danej grze komputerowej lub zajmuje się tym mistrz gry.

Zapraszam do fajnej zabawy na stronce Arka.


Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...