środa, 16 kwietnia 2008

Gdzie faktów kupa i profesor ....


Obejrzałem sobie dziś na kanale Discovery Science, film z serii: „Download: The True Story of the Internet” (z 2008 roku). Była tam mowa o początkach sukcesu firmy Google, który był o tyle trudny, że nastąpił po zakończeniu się bumu zwanego dot-com. Jednak nie przeszkodziło to osiągnąć sukces, jakiego jeszcze nie dokonała żadna firma i to w tak krótkim czasie.

W historii tej zwróciłem uwagę na fakt, że trudne początki firmy (oraz samego pomysłu) Google'a miały dwa najistotniejsze punkty, które omal nie zakończyły się totalną katastrofą...

Pierwszy gdy dwóch studentów, mając pomysł (czysto techniczny) poszukiwało solidnego zastrzyku pieniędzy. Chodzili po różnych największych tego rynku i wszyscy mówili im że ich pomysł jest zły (choć pewnie dość interesujący). Kompletnie nikt nie chciał dać choćby złamanego grosza, a zaliczyć do tych wielkich można np. takie firmy jak np. Sun Microsystems oraz Excite, która to zajmowała się dokładnie tą samą branżą więc trudno znaleźć (teoretycznie) kogoś bardziej kompetentnego oraz zainteresowanego takimi rozwiązaniami.

Ciekawa jest wypowiedź jednego z pracowników Excite, który dodając że dziś to porażka ale jednak mimo to mówi: „Wtedy nikt nie wiedział, że na wyszukiwaniu da się zarabiać...”.

Właściwie zadając takie pytanie redaktorzy Discovery postawili go w sytuacji bez wyjścia, bo na takie zagadnienie nie ma lepszej odpowiedzi...
Prawda jest taka: mało kto potrafi właściwie wykorzystywać swój rozum jeśli chodzi o patrzenie w przyszłość (była o tym mowa np. tu – odnośnie St. Lema). Mój wykładowca na obieralnym przedmiocie „Teoria prognozy” powiedział coś takiego: „nie ma wzoru ani algorytmu na zawirowania rynkowe. Nikt nigdy nie przewidział największych krachów itp.”.
Myślę, że właśnie w tym tkwi sedno sprawy, zagadnienia rynkowe (mikroekonomiczne itp.), albo ze swej natury wymykają się analizom matematycznym, albo po prostu nikt jeszcze ich nie opisał (matematycznie)...
Parafrazując mój tytuł można powiedzieć: gdzie zmiennych kupa i profesor ....

Drugim punktem był moment, gdy Google wchodził na rynek papierów wartościowych. Jak to miał w zwyczaju nie robił tego w sposób typowy, lecz akcje były sprzedawane na aukcjach. W owym programie dot. historii internetu jeden z założycieli Google powiedział tak: siedziałem przed telewizorem, a tam w debacie zmieszali nasze pomysły z błotem, a następnie powiedzieli że takimi posunięciami spowodujemy upadek firmy itp.
Ktoś ze świata „wielkiej ekonomii” nazwał też zachowanie Google jako „aroganckie”.


Smutna konkluzja jaka się wyłania z tych dwóch faktów jest taka, że ci którzy osiągnęli coś naprawdę wyjątkowego wciąż muszą się zmagać z przeciwnościami, które tworzą im ludzie albo kompletnie bez wyobraźni albo pozbawieni rozsądku. Jasne że trudno jest przewidzieć przyszłość, ale dlaczego to jest regułą ?
Przecież jest to reguła nie tylko znana w świecie biznesu, ale także np. w świecie nauki mamy podobną sytuację, a wśród naukowców przynajmniej powinny znajdować się najbardziej twórcze i otwarte umysły !:( Nie trzeba tu przytaczać faktów...

Myślę, że to co łączy w tej kwestii zarówno świat biznesu jak i świat nauki to zamknięte skostniałe umysły z natury odporne na wszelki świeży powiew... a przecież tak przydałoby się widzieć i słuchać choć trochę polotu pozbawionego zbędnego przekonania o swej (np. naukowej) nieomylności...

Na takim właśnie tle, tym bardziej ceni się ludzi, którzy nie tylko mieli wizję (i oczywiście byli ignorowani oraz niedoceniani) ale potrafili ją wdrożyć oraz przeobrazić w wielki sukces. Zwykle byli to ludzie inteligentni (na pewno nie można ich nazwać „skostniałymi”), przedsiębiorczy (+zaparcie) a takich często zwie się wizjonerami. Wspomnę tu np. N. Bushnella, G. Lucasa, którzy mieli tak samo trudne początki jak wielu im podobnych.
Są też tacy, którzy chcą być postrzegani jako wizjonerzy, wspomnę tu np. o Billu Gatesie, który po upadku swych wcześniejszych „piarowych” pomysłów, zaczął w latach 90. kreować siebie na „wizjonera”...

Warte zauważenia jest też to, że to właśnie my wszyscy słuchamy tych opinii i niestety liczymy się z nimi. Jeśli słuchamy w TV wypowiedzi na jakiś temat (np. ekonomiczny) to nie wypowiada się typowy szeregowy pracownik firmy, ale minimum kierownik... aż przykre że tak wielu ludzi wierzy w to co słyszy w np. TV!
Myślę, że takim najistotniejszym wnioskiem wypływającym z tego wszystkiego co opisałem to mniej wierzyć i być dużo bardziej krytycznym w stosunku do tego co czytamy i słuchamy. Mamy od niedawna w Polsce np. dwa kanały biznesowe, które oczywiście za swój wzór stawiają zachodnie odpowiedniki... zamiast tworzyć nową jakość...
To przykre, ale fakty są takie że wypowiadający się dyrektor czy profesor najczęściej nie ma zielonego pojęcia o tym o czym mówi, bez względu na to czy jest to lot maszyny cięższej od powietrza (patrz historia braci Wright) czy o istniejącej (kiedyś) od roku firmy Netscape, czy Google...

Update 23 IV 2008:
Właśnie oglądałem następną część tej serii. Tym razem mowa była o bumie dot-com, czyli głównie o powstaniu Amazon i eBay. Ten odcinek również pośrednio opowiadał o tym co tu opisałem. Tym razem zostało to dość mocno podkreślone w zdaniu, które mniej więcej tak brzmiało: bum dot-com przewrócił do góry nogami świat oraz wiedzę ludzi z wall street.
Dodatkowo prowadzący program w pewnym momencie zadrwił sobie z widzów, podkreślając że nie każdy zrozumie jak wybrani stawali się miliarderami...

3 komentarze:

Tdc pisze...

he, he... oglądałem TV, a następnie na tej podstawie napisałem tekst o tym że nie należy wierzyć w to co się ogląda w TV ! :-D ;-)

Anonimowy pisze...

Jeżeli nie mamy wykształcenia ekonomicznego to trudno oczekiwać, że nie będziemy wierzyć to co mówią profesorowie.

Ponad to wydaje mi się, że pomysł akcji który przeprowadził Google z ekonomicznego punktu widzenia faktycznie mógł być uznany za arogancki i prawdopodobnie tylko dlatego się powiódł. Gdyby pojawiły się jeszcze z dwie firmy w tym czasie które próbowałyby takiego manewru to prawdopodobnie wszyscy by polegli.

Myślę, że większym problem jest to, że zabijana jest innowacja. gdzie wchodzą duże pieniądze trudniej czasem jest zaryzykować ich utratę. Gdyby do jakiejkolwiek firmy przyszli dwaj studenci ze swoim szalonym pomysłem to każdy by miał opór by zaryzykować swoje pieniądze. Bo zawsze można zadać pytanie, a co gdyby się nie udało? Co jeżeli wyszukiwarka wspomagana przez SUN nie była popularna właśnie ze względu na to, że firmuje ją SUN? Może właśnie fakt, że było to coś nowego i świeżego spowodowało sukces.

Tdc pisze...

Jak rozumiem "anonimowy" to Twój nick... Jednak mimo to apeluję (podobnie jak inni) aby nie wpisywać swoich opinii, anonimowo. Jeśli nie jesteś pewien lub się wstydzisz swoich wypowiedzi to nie pisz lub napisz do mnie e-mail - może razem dojdzemy do jakiegoś konsensusu.

Anonimowy: "Jeżeli nie mamy wykształcenia ekonomicznego to trudno oczekiwać, że nie będziemy wierzyć to co mówią profesorowie."
Właśnie dlatego starałem się wyjaśnić, kiedy przede wszystkim należy wątpić w to co mówi ktoś w np. TV.

"Ponad to wydaje mi się, że pomysł akcji który przeprowadził Google"
Tak masz wiele racji. Ten fakt podałem gdyż był on podany w owym programie na DS.

"Myślę, że większym problem jest to, że zabijana jest innowacja."
Z tym się zgadzam w 100% !:)

"gdzie wchodzą duże pieniądze trudniej czasem jest zaryzykować ich utratę."
a tu już raczej nie...
To co piszesz to właśnie temat mego postu. Ja wiem że to wiele zmiennych, temat bardzo skomplikowany...
Ale jednak są tacy którzy sobie radzą - albo jest ich za mało, albo znajdują się nie na tych stanowiskach :(



Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...