- - proszę o konkrety [kolejne żądanie wypowiedziane do Pana Janusza Andrzeja Rolickiego (Wikipedia)]
- co to znaczy konkrety ? [odpowiedź Janusza Rolickiego]
Aż się nie chce wierzyć... Pan redaktor Janusz Rolicki ma za sobą bogate doświadczenie, był: reporterem, kierownikiem działu reportażu, zastępca redaktora naczelnego, naczelnym redaktorem publicystyki kulturalnej Telewizji Polskiej, dyrektorem programowym i generalnym ds. artystycznych, a przez 5 lat redaktorem naczelnym "Trybuny". Trochę tego jest...
Sytuacja wyżej opisana wyglądała w ten sposób, że inny publicysta obecny w studiu po wcześniejszej wypowiedzi domagał się jakichkolwiek konkretów (w odpowiedzi padło wcześniej chyba że konkrety są nie w Warszawie tylko w mniejszych miastach), a następnie jeszcze bardziej przyparty do muru zadał wyżej cytowane pytanie...
(cytaty tu opisane spisałem z pamięci, ale skrupulatnie starając się aby nie odbiegały od faktycznych wypowiedzi)
Cytowany tu dziennikarz o siwych skroniach, co prawda w programie został przyparty do muru przez pozostałych obecnych (kwestia psychologicznego kontekstu, która go tutaj broni), ale przy konkretach to jest to absolutnie niewybaczalne dla tego fachu. Może czas już się polubić z emeryturą, tak dla dobra polskiego widza czy czytelnika.
W końcu jakość dziennikarstwa w naszym kraju jest żenująca, więc warto coś zrobić w tym kierunku aby publicyści nie zadawali takich kompromitujących pytań, gdy mają podać kilka przykładów (które i tak przecież nic nie przesądzają). W końcu Mati, dziesięciolatek, z którym pisałem ostatnio grę w takiej sytuacji nie pytałby się o to co to są konkrety...
Update:
W tym programie padło jeszcze jedno ciekawe stwierdzenie. Jeden z gości programu (a w studiu było obecnych wielu znanych redaktorów), ten sam który prosił powyżej o konkrety spojrzał na innych obecnych w studiu i powiedział, że chyba każdy z nich kiedykolwiek napisał artykuł (w domyśle w ostatnich latach) o tym że PIS przestanie istnieć itp. a ten jednak mimo to się trzyma od kilkunastu lat zupełnie dobrze.
To wymaga pewnej osobistej odwagi, odpowiedzialności i obiektywności aby przyznać się że cała mainstreamowa klasa dziennikarska jest niekompetentna, na zasadzie uderzenia się w piersi. Naprawdę to doceniam.
...choć z drugiej strony to faktycznie musiałem na ten przejaw mądrości i szczerości czekać zdecydowanie zbyt długo bo aż 5 lat.
Od wielu lat piszę o tym, że dziennikarze fatalnie wykonują swoje obowiązki, przez niedoinformowanie, przemilczanie, a nawet aż po wymyślanie tematów czy opisów danych osób (czyli kreowanie medialnego wizerunku itp.). Ostatnio o tym pisałem odnośnie ACTA (w tym miejscu), że gdyby nie internet z YouTube to właściwie nie moglibyśmy się dowiedzieć o tym jak wyglądały protesty i ile osób faktycznie protestowało.
Jesteśmy w fatalnym położeniu, bo coś co się określa mianem czwartej władzy (Wikipedia) u nas nie działa lub działa na żenującym poziomie. Co gorsze nie mamy na to żadnego wpływu, bo ich (np. demokratycznie) nie wybieraliśmy i nie możemy odwołać ! :-(
Dlatego warto zdawać sobie sprawę z tego, że to co słyszymy w TV lub czytamy w gazecie to są rzeczy wygenerowane przez dziennikarzy, którzy nie mają zielonego pojęcia oraz wyczucia obecnej sytuacji (poprzez brak możliwości rzetelnej analizy). Przerażające, ale prawdziwe...
Oczywiście są wyjątki, ale przeciętny widz nie jest zdolny do tego, aby ogarnąć wszystkie wiadomości, przekazy (osobiście sprawdzać protesty itp.) aby móc to skonfrontować z rzeczywistością lub wybrać np. który redaktor jest wart uwagi.
To czego w mediach nie brakuje to agresywnej polityki i wciskania widzom/czytelnikom doktryny danego układu (jawne manipulacje). Przykładowo w TVN obecna władza była od wielu lat (teraz się to nieco poprawiło) przedstawiana, jako jedyna słuszna, nieomylna, kompetentna itp. a jak jest to sami widzimy :-( Dlatego najlepiej jest omijać wszystkie mainstreamowe media, bo po co sobie robić wodę z mózgu.
Co robić?
To co mogę wszystkim polecić to słuchanie wszelkich przedstawicieli nauki. Osoby z tytułami naukowymi (politolodzy, socjolodzy itp.), którzy czasami się na krótko pojawiają w TV (szczególnie w kanałach informacyjnych), w większości wypadków oceniają sytuacje trafnie i obiektywnie. Tylko niektórzy lekko skłaniają się w kierunku swoich sympatii, więc jedyne czego warto wysłuchać to nie dziennikarzy, nie publicystów, nie komentatorów tylko profesorów.
Czasami dochodzi do bardzo dobrze widocznych dysonansów poznawczych (Wikipedia), przykładowo dana stacja sieje ferment od tygodni, potem pojawia się wypowiedź profesora, która pokazuje jak faktycznie jest, a potem oni znów wtłaczają nam swoją wizję. No to jak to jest możliwe? Profesor jest niekompetentny czy dana stacja wtłacza nam zmyśloną papkę?
Ja jedynie żałuję, że profesorom dawane jest tak mało czasu do wypowiedzenia się, a szczególnie w okresie wyborów, gdy media zamieniają się w istnego tygrysa propagandy - bo wiedzą że jeśli staną po odpowiedniej stronie to przełoży się to na konkretne zyski (np. tu była o tym mowa).
Update:
A właściwe to wspominam o tym dlatego, że w pierwszym poście na tym blogu (pierwszym merytorycznym, a ogólnie drugim) wspominałem o podobnej sytuacji, gdzie przedstawiciel intelektualnego środowiska podobne bzdety rozpowiadał. Oto post z listopada 2007: Geniusz też może się pomylić... - dziś tym bardziej śmieszne wydają się słowa z tego cytatu, bo ani nie przeminęli ani nie było zastoju, który faktycznie jest obecnie podobnie jak w nigdy nie spotykanym w historii PL "bezmiarze obietnic bez pokrycia" - tyle że z PO.
To bardzo ciekawe, że temat o którym piszę w pierwszym update jest aktualny od tak wielu lat, bo tak stare posty stają się teraz jeszcze bardziej aktualne.
A analizowanie dawnych wydarzeń, cytatów, porównywanie tego z tym co faktycznie miało wartość to coś czego najbardziej boją się politycy i dziennikarze - dla nich najlepszy jest ten wyborca/czytelnik, który nic nie pamięta, a tym bardziej niech merytorycznie nie rozlicza ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz