poniedziałek, 15 czerwca 2009

Terminator IV: Ocalenie – minirecenzja

Właśnie wróciłem z kina, gdzie oglądałem nowego Terminatora (Wikipedia). Tym razem trochę ponarzekam – tak jak to mam w zwyczaju;)


Film, jest bardzo, bardzo inny od poprzednich Terminatorów, jest to niemal nowe ujęcie i podejście do tematu. W programie „Kinomaniak” reżyser filmu (Joseph McGinty Nichol) został totalnie ośmieszony jako osoba, która ma na swoim koncie 1 film i do tego okrzyknięty klapą roku (złota malina). Skoro tak „świeży” reżyser zabrał się do filmu to wiadomo, że spodziewać się można co najmniej czegoś innego niż do tej pory w serii – czy to jest złe, kiepskie ? No nie wiem, takie zupełnie chałowe to, to nie było...

Jakby tego było mało prowadzący wspomniany program podsumował, nowego Terminatora w słowach: kto (?!) takiemu reżyserowi daje do nakręcenia TAKĄ produkcję za ~200 milionów dolarów !
Warto zaznaczyć, że reżyser Joseph McGinty Nichol nie podpisał się pod tym filmem, lecz widoczne są jedynie inicjały...


Faktycznie wydaje się, że cała ta suma poszła na efekty specjalne, a scenariusz został kupiony za 1 $ :D :D jak miało to miejsce w przypadku pierwszego filmu z tej serii (podobne problemy z rozpoczęciem produkcji filmu miał George Lucas przy IV epizodzie Gwiezdnych Wojen). Efekty są fajne i mają mało błędów jak na typową kinową papkę jaką nas karmi USA (ten film jest produkcji jeszcze angielskiej i niemieckiej – jak podaje stronka cinema-city, być może miało to duży wpływ). Z typowych błędów jakie od wielu lat wytykam w różnych filmach (w internecie, czy na konwentach miłośników filmu) zaliczyć można fakt, że przestarzały typ terminatora strzela sobie w nogę i ona urywa się w innym miejscu niż powinna ;):)
Poza tym jakiś drastycznych błędów nie zauważyłem, za co się należą brawa bo np. George Lucas to wypada na tym tle FATALNIE !!!

We wspomnianym wcześniej „Kinomaniaku”, scenariusz filmu (John Brancato, Michael Ferris) został oceniony jako niezwykle denny. Podsumowując wszystko to co się dostało nowemu Terminaorowi to, nikt nie chciałby aby jego film był tak oceniany jak Terminator IV w tym programie.

Czy jednak był to film tak słaby ? Zdecydowanie miłośnicy serii, a szczególnie pierwszych odcinków mogą być zagubieni i mocno rozczarowani, gdyż jak pisałem na początku jest to film inny. Jednak ja się aż tak źle na tym filmie nie bawiłem. Szczególnie zadowoleni będą miłośnicy filmów akcji, bo w tym filmie przestojów właściwie nie ma. To nie jest II epizod Gwiezdnych Wojen, to nawet nie jest III epizod, tam może akcja nie wylewa się wszystkimi możliwymi szparami i przez to przerasta twórców (jak G. Lucasa przerosła treść III epizodu), to jednak cały film jest wypełniony akcją, tam cały czas się coś dzieje.
Czy jednak dzieje się coś wyjątkowego ? Poruszającego ? raczej nie :(

Duża, nieco przestrzenna plansza reklamująca film
(w środku kina)

Zalecam nie czytać dalej jeśli jeszcze nie widziałeś tego filmu !

To co składa się na intrygę w tym filmie zaskoczyło mnie (myślałem, że historia rozwinie się w inną stronę) to jednak podstawowe założenia są mocno oklepane... przykładowo robot zastanawiający się nad swoim jestestwem był w niejednym filmie oraz co drugim (dobrym!) serialu SF (i to nawet mogę przytoczyć przykłady znacznie lepszego przedstawienia tematu – choć w Terminatorze nie było aż tak źle). Sam fakt terminatorowości bohatera nie był dla mnie zaskoczeniem i z biegiem akcji uważny widź również będzie o tym przekonany.
Drugim tematem, który łączy się z pierwszym i sięga aż 1952 roku (!!!) jest wysłanie zaawansowanego szpiega, który nie jest świadom swojej misji (walczy on o swoje jestestwo itp.) i na końcu się o wszystkim dowiaduje – znamy to ? Oczywiście, chodzi o klasyka gatunku Philipa K. Dicka, w opowiadaniu pt. „Impostor” (z 1952 roku), sfilmowany w 2002 roku „Impostor: Test na człowieczeństwo” – film, który wszystkim gorąco polecam.
Następny przykład ? Proszę bardzo: wystawienie fałszywego tropu, do zwabienia... REBELII było choćby w „Powrocie Jedi” (1982 rok) i wielu innych filmach.
Jeszcze inny ? A czy zauważyliście, że Skynet, który do tej pory wysyłał Terminatorów do najszybszego i najskuteczniejszego likwidowania ludzi, teraz wysyła pojazdy do ich chwytania ?? To przecież zmienia sens tytułu filmu, to tak jakby Vadera ubrać w białą spódniczkę ;):)
A to zagadnienie jest właściwie identyczne z filmem Wojna światów.

Zapewne dlatego „Kinomaniak” ocenił scenariusz tak tragicznie nisko.

Ja bardzo sobie cenię „Kinomaniaka” i zgodzę się, że nowy Terminator to bardziej transformers, lecz jednak chcę powiedzieć, że film pod koniec oglądało mi się całkiem fajnie, nie jest to taka totalna klapa, najbardziej byłem rozczarowany na początku – pierwsze 30 minut to było coś co sam nie wiedziałem co oglądam... jako kontrast mogę podać III epizod Gwiezdnych Wojen, gdzie po pierwszych 10 minutach filmu byłem wniebowzięty i wiedziałem, że nawet jak reszta filmu będzie do niczego to dla początku warto kupić DVD (co uczyniłem).


Ciekawostką w filmie jest fakt, że nie zagrał w nim Arnold Schwarzenegger (o czym w zeszłym roku pisałem w tym miejscu), jednak ku mojemu zaskoczeniu wizerunek tradycyjnego Terminatora z wcześniejszych części pojawił się jednak na moment w IV części. Twarz Arniego została wygenerowana komputerowo i wyszła całkiem nieźle (wyszła młodziej niż dziś prezentuje się ten aktor).

Chyba najbardziej fatalnym przeinaczeniem w tym filmie są... proporcje :-(
Nie wiadomo dlaczego, okropni i krwiożerczy terminatorzy są znacznie więksi od ludzi, wygląda to jak jakaś kreskówka dla bezmózgich dzieci napakowanych tatusiów lub w najlepszym wypadku przerośnięte muskuły z kreskówki Hi-Man.

Warte zaznaczenia jest również to, że wiele klasycznych kształtów, np. pojazdów czy różnych typów terminatorów zostało opracowanych na nowo, z daleka wydają się znajome jednak z bliska widać, że są jedynie podobne, w takim stopniu aby widz je rozpoznał.
Zwykle stosuje się taki zabieg, gdy producenci nie mają praw do wykorzystywania tego co zostało zastrzeżone (np. żałują kasy). Tak było np. w Kronikach Sary Connor, gdzie głowy termiantorów były podobne, ale jednak zupełnie inne – opracowane na nowo.

Pojawiają się w filmie również zupełnie nowe modele T. Listę rozpoczynają prymitywne hydroterminatory oraz pretensjonalnie niecelne i nieskuteczne motocykloterminatory, które nawet czasami wydają się pomocne ;):)
Jeszcze innym rozwiązaniem jest duży łapacz (co się kojarzy z transformersami) i większy pojazd latający.


Obok proporcji naciągane też były walki (co akurat nie jest niczym nowym, również we wcześniejszych częściach Terminatora), bo przykładowo przerośnięty Arni jako T-800 atakuje prawie bezbronnego człowieka i co robi w konfrontacji ?? uderza go lub rzuca nim... jeśli autorzy nie wiedzieli co ma z nim zrobić to odsyłam do innych filmów, w których podobne spotkanie maszyny z człowiekiem było zakończone w kilka sekund...
Dodatkowo nie wiadomo dlaczego wspomniany robot był nieczuły na potężne ciosy mu zadawane, a nawet oblanie go płynnym metalem (chyba surówką) zdaje się być sosem truskawkowym... w końcu nawet jeżeli metal nie roztopił się, to praca baterii czy procesora jest raczej trudna w takich warunkach... :-( :-/
Być może miało być w zamyśle tak, że czekający arniterminator musiał być większy, silniejszy i wytrzymalszy, gdyż miał wyeliminować zwabionego Connora (musiał wygrać). Jednak czy nie prościej było by umieścić tam np. 10 000 zwykłych terminatorów T-800, które nawiasem mówiąc masowo są produkowane niemal przez ścianę ?? Kto jest bardziej skuteczny ? Jeden przerośnięty T-800 czy 10 000 zwykłych ? W końcu dla Skynetu koszt obu rozwiązań jest nieistotny, a rezultat wydaje się jasny...

Wracając do walk, jest moment, gdy nieświadomy swojej terminatorowości bohater bije kilku ludzi, jednemu z nich wymierza niezwykle silny cios w twarz... ja już w tym momencie byłem pewien, że ten człowiek jest czymś na kształt terminatora, potem widz przekonał się, że ma on metalowy endoszkielet. Czyli wychodzi na to, że oddanie takiego ciosu metalową ręka prosto w ludzką twarz, zakończyło by się jej wgnieceniem do wnętrza czaszki...

W IV części, po raz pierwszy pojawia się pretensjonalny efekt zaskoczenia niespodziewanym atakiem, który tego terminatora przesuwa w stronę klimatów Dooma i Resident evil. Bardzo przyspiesza to akcję (bo jak pisałem jest to głównie film akcji) jednak tę zmianę postrzegam jako kontrowersyjną i wydumaną.


No dosyć tego, ponarzekałem jak to mam w zwyczaju;) podkreślę jeszcze, że wiele innych filmów cieszy się znacznie większą ilością niedopracowań i bzdur. Z bardziej dodatnich plusów (parafrazując prezydenta), zaznaczyć można kilka ciekawych nawiązań w filmie do pierwszych odcinków serii np. „I’ll be back” wypowiadane przez Connora itp. Jest nawet nawiązanie do filmu E.T. choć nie wiem czy to było zamierzone ;):)


Jeśli ktoś ma ochotę na taki film to zdecydowanie polecam obejrzenie go w kinie, no chyba, że posiadamy w domu kino domowe za kilkukrotnie więcej niż 500 złotych – wtedy z pewnością przebije to co oferują polskie kina.


Nawiasem, mówiąc właśnie przygotowuję się (z jeszcze jedną osobą) do przeprowadzenia wspólnej prelekcji odnośnie podobnych zagadnień techniki filmowej w klasycznych filmach (w tym w Terminatorach) na nadchodzący konwent Polcon. Więcej informacji na ten temat już niedługo, gdy otrzymamy konkretne informacje od organizatorów imprezy.


Update:

Oto zwiastuny filmu dostępne na YT:
- Terminator Salvation - Official Trailer [HD] - w 1:20 widoczne są równiutko poukładane czaszki :-/ We wcześniejszych terminatorach takich błędów nie było !
- Terminator Salvation Movie Trailer 2
- Terminator Salvation - Official Trailer 3 [HD]


A taki jest zwiastun gry opartej o film, być może gra jest znacznie bardziej udana: Terminator Salvation (Game Trailer #1)

2 komentarze:

dak pisze...

Witaj,
Fajnie się to czytało, jednak teraz żałuję, bo jeszcze nie oglądałem filmu. Teraz po Twoich spostrzeżeniach będę miał zupełnie inne spojrzenie na niego, ale zobaczyć muszę, bo kolejna część T, to dla mnie pozycja obowiązkowa.
dak

Tdc pisze...

Witaj!

No to fajnie. A aby nie żałować trzeba było się trzymać ostrzeżeń w tekście ;) Ja również nie lubię oglądać i czytać przed obejrzeniem filmu, który właśnie wchodzi na ekrany – szczególnie gdy w filmie tak mało się dzieje, że potem w kinie film niewiele może mnie zaskoczyć.

Tak, tak idź do kina, może nie będzie dla Ciebie taki zły, może taki klimat będzie się Tobie podobał.

Pozdrawiam!



Jeśli nie jest zaznaczone inaczej (lub nie jest zaznaczone wcale) zamieszczone ilustracje pochodzą z Wikimedia Commons lub są mojego autorstwa.


Ta strona używa cookies oraz innych technologii Google (i innych firm w specjalnych dodatkach po prawej stronie) w celu prawidłowego działania tej stronki (jej elementów jak np. ankiety, reklamy itp.) oraz zbierania statystyk. Korzystanie z tego bloga powoduje zapisywanie typowych plików na Twoje urządzenie (np. komputer, tablet itp.) o ile w ustawieniach przeglądarki nie zmienisz tego.

W UE się ludziom w głowach przewraca, więc dla świętego spokoju zamieściłem to absurdalne ostrzeżenie...